Rosyjskie straty wojenne a perspektywa rozwoju. Rosja potrzebuje 30 tys. ochotników miesięcznie

2024-07-23 10:18

Jens Stoltenberg, sekretarz generalny NATO, powiedział w wywiadzie dla BBC, że państwa europejskie muszą być przygotowane na to, że wojna na Ukrainie potrwa jeszcze nawet 10 lat. W ten sposób, jak zauważył, państwa Sojuszu winny starać się zniszczyć strategię zwycięstwa Putina, który najwyraźniej uważa, że Rosja - mając większą determinację - jest w stanie „przetrzymać” sojuszników Ukrainy, którym prędzej czy później skończą się zasoby albo osłabnie ich wola wspierania Kijowa.

Wojsko rosyjskie

i

Autor: Russian Defense Ministry Press Service via AP

Jens Stoltenberg reaguje na słowa Dmitrija Miedwiediewa?

Słowa odchodzącego sekretarza generalnego Paktu Północnoatlantyckiego mogą też być reakcją na to, co w wywiadzie dla "Argumentów i Faktów" powiedział Dmitrij Miedwiediew, były prezydent Rosji, a dziś z-ca szefa Rady Bezpieczeństwa. Zaznaczył on, że jedyną akceptowalną formułą dla Moskwy jest pokój na rosyjskich warunkach, poprzedzony całkowitą kapitulacją Ukrainy.

Porównał zresztą obecny konflikt do II wojny światowej i powiedział, że podobnie jak w przypadku starcia z Hitlerem, tak i teraz Rosja nie przewiduje innego rozwiązania niż całkowite zwycięstwo. Komentując deklaracje polityków Zachodu o perspektywie wejścia Ukrainy do NATO w 2034 roku, zauważył, że wówczas „tego sztucznego tworu” może nie być na mapie.

Niezależnie od tego, czy słowa byłego rosyjskiego prezydenta warto traktować serio, rozważenia wymaga kwestia zdolności Federacji Rosyjskiej do tak długiego kontynuowania walki. Przede wszystkim warto poddać analizie, z jakimi stratami osobowymi Rosjan mamy do czynienia i w jaki sposób wpłyną one zarówno na przyszłość kraju, jaki i zdolności do kontynuowania walki.

Moskwa wydała w 2023 roku na rozbudowę cmentarzy 225 milionów rubli

Zacznijmy od informacji pośrednich. Jak podaje portal Moscow Times, w roku ubiegłym roku władze lokalne wydały na rozbudowę cmentarzy 225 mln rubli. Jest to dwa razy więcej niż w roku 2022 i sześciokrotnie więcej niż wyasygnowano na ten cel w roku 2020, przed wybuchem pandemii Covid-19. W pierwszej połowie tego roku wydano już na rozbudowę cmentarzy 136 mln rubli, co oznacza, jeśli trend się utrzyma, że mamy do czynienia z tendencją rosnącą. Zjawisko to godne jest zastanowienia, tym bardziej, że w świetle oficjalnych danych statystycznych, liczba zgonów w Federacji Rosyjskiej maleje. W 2022 roku było ich 22 % mniej niż rok wcześniej, a w 2023 odnotowane także spadek o kolejne 7,6 %.

Do zupełnie innych wniosków na temat skali strat rosyjskich sił zbrojnych na Ukrainie dochodzą niezależni dziennikarze i aktywiści społeczni. I tak portal Meduza przedstawił własną analizę, w świetle której od początku wybuchu wojny Rosjanie stracili na Ukrainie od 106 do 140 tys. zabitych. Redakcja przyjęła „ostrożną” liczbę 120 tys. poległych i argumentuje, że skala strat rośnie. Warta uwagi jest metodologia liczenia rosyjskich poległych. Otóż dziennikarze poddali analizie dane pochodzące z Rejestru Spraw Spadkowych, korygując je o przypadki zgonów naturalnych. W świetle rosyjskiego prawa spadkobiercy mają 6 miesięcy, aby zgłosić w Rejestrze przejęcie spadku, po tym terminie zmuszeni są do przeprowadzenia żmudnego i kosztownego postępowania przed sądem powszechnym. To powoduje, że w Rejestrze odnotowywanych jest, jak argumentują dziennikarze Meduzy, ok. 90 % zgonów, które mają miejsce w Federacji Rosyjskiej.

Portal Obronny: Pogoń Ruska w Donbasie

Brytyjski wywiad: podczas nieudanej ofensywy pod Charkowem Rosja straciła 70 tys. żołnierzy

Z informacji portalu Mediazona, który posługuje się inną metodologią liczenia i korzysta wyłącznie z otwartych źródeł informacji (nekrologi, zawiadomienia o pogrzebach, wspomnienia pośmiertne), od początku wojny na Ukrainie poległo 59 725 tys. obywateli Fedreacji. Jeszcze inne wielkości znalazły się w ostatnich komunikatach zachodnich służb wywiadowczych. I tak w grudniu 2023 roku w odtajnionym raporcie amerykańskiego wywiadu mowa jest o łącznych stratach rosyjskich sił zbrojnych na poziomie 315 tys. zabitych i rannych, a latem 2024 roku brytyjski "The Economist" szacował, że liczba zabitych i rannych żołnierzy rosyjskich od początku wojny zawiera się między 462 000 i 728 000.

Z kolei brytyjski wywiad raportował, że tylko w czasie dwóch miesięcy, w maju i czerwcu, w związku z nieudaną ofensywą pod Charkowem, Rosjanie stracili 70 tys. żołnierzy, ponad tysiąc dziennie. Rosyjskie kanały na platformie Telegram informują, że w związku z brakami kadrowymi na froncie walczą „pół-inwalidzi”, pojawiły się też informacje o werbowaniu osób chorych na gruźlicę czy nosicieli HIV, a zachodni eksperci są zdania, że bez ogłoszenia nowej fali mobilizacji rosyjskie siły zbrojne nie będą w stanie przeprowadzić w tym roku operacji zaczepnych na większą skalę.

Rosja rozpoczęła nowy pobór do wojska. Wcieleni mogą być mężczyźni do 30. roku życia

1 kwietnia 2024 roku rozpoczął się wiosenny pobór w ramach obowiązkowej służby wojskowej w Federacji Rosyjskiej, pierwszy na nowych zasadach przewidujących, że wcieleni mogą być mężczyźni od 18. do 30. roku życia. Planuje się wcielenie 150 tys. poborowych, co jest większą liczbą niż rok wcześniej, kiedy szkolenie - według oficjalnych danych - rozpoczęło 147 tys. osób.

Władze Federacji Rosyjskiej próbują budować narrację, w świetle której siły zbrojne nie cierpią na brak ochotników i w związku z tym kolejna fala poboru nie zostanie ogłoszona. Z tego zapewne względu generał Jewgenij Burdinski, odpowiadający w Sztabie Generalnym za kwestie mobilizacyjne, powiedział w wywiadzie w marcu 2024 roku, że poborowi nie zostaną dyslokowani na Ukrainę i nie wezmą udziału w walkach, a także poinformował, iż prezydent Putin podjął decyzję, iż mężczyźni, którzy do ogłoszenia wiosennego poboru przekroczyli 27 lat, zostaną automatycznie przeniesieni do rezerwy.

Kwestia ogłoszenia przez Rosję kolejnej fali poboru stała się w marcu tego roku ponownie tematem publicznej dyskusji, po tym jak portal Verstka, powołując się na niejawne wypowiedzi i informacje z resortu obrony napisał, że władze mają zamiar powołać jednorazowo do wojska kolejne 300 tys. rezerwistów, po to, aby zorganizować armię zdolną do uderzenia na kierunku charkowskim. Głosy te uległy wzmocnieniu po ataku na podmoskiewski City Crocus Hall, po którym do ogłoszenia poboru wzywali tacy politycy jak Miedwiediew czy Sergiej Mironow, lider mającej swoich przedstawicieli w Dumie formacji Sprawiedliwa Rosja.

Rosja potrzebuje 30 tys. ochotników miesięcznie

Wydaje się jednak, że rosyjskie władze zaniechały planów mobilizacyjnych, wybierając na Ukrainie strategię „ciągłej presji” w miejsce kolejnej ofensywy na pełną skalę. Aby kontynuować dotychczasowy model walki, polegający na organizowaniu dużej liczby regularnie przeprowadzanych na wielu kierunkach, ale o wymiarze taktycznym - ataków, których celem ma być zmęczenie i wyczerpanie zasobów ukraińskich - Rosjanie potrzebują, jak się uważa, 30 tys. liczby ochotników miesięcznie. Nie ma informacji, aby liczba ochotników w połowie 2024 roku była znacząco poniżej tej wielkości, co mogłoby przyspieszyć decyzję o kolejnej fali mobilizacji.

Ta strategia walki umożliwia też, jak argumentują przedstawiciele brytyjskiego resortu obrony, wykorzystywanie formacji nieregularnych, o gorszym poziomie wyszkolenia, takich jak liczący sobie według różnych szacunków 20 tys. żołnierzy tzw. „korpus ochotniczy”, do którego wciela się m.in. byłych skazanych. Odwoływanie się do tego rodzaju rozwiązań zmniejsza też „wrażliwość” na straty osobowe po stronie Federacji Rosyjskiej.

Starty Rosji w wojnie w Ukrainie mają dalekosiężne skutki w jej budżecie

Trudno jednak byłoby zgodzić się z tezą, że przejście do strategii ciągłej presji i zaniechanie przygotowań do ofensywy na wielką skalę zmniejsza problemy w związku z dotychczas poniesionymi stratami osobowymi. Zagadnienie to poddali analizie w portalu War on the Rocks Thomas Lattanzio z Johns Hopkins School of Advanced International Studies i Harry Stevens z Center for the National Interest. W ich opinii dalekosiężne skutki budżetowe, jak i ekonomiczne, związane z dotychczasowymi stratami Federacji Rosyjskiej w obecnej wojnie są olbrzymie, z pewnością znacznie większe niż w przypadku interwencji ZSRR w Afganistanie.

I tak bezpośrednie skutki budżetowe, związane z wypłatą deklarowanych przez rosyjskie władze premii, rekompensat dla rodzin poległych i rent dla tych, którzy odnieśli rany, szacują oni - według szacunku strat na maj 2024 roku - na co najmniej 900 mld rubli dla rannych i 1,4 bln na poczet wypłat dla rodzin poległych. Łącznie oznacza to, oczywiście jeśli zobowiązania zostaną zrealizowane, obciążenie na poziomie 2,3 bln rubli, czyli 6 % wydatków budżetu federalnego zaplanowanych na rok 2024.

Zespół stresu pourazowego, czyli tzw. ukryte koszty wojny w Ukrainie

Koszty ukryte, związane przede wszystkim z zespołem stresu pourazowego, na który cierpią weterani wszystkich wojen, są w opinii amerykańskich analityków jeszcze większe. Przeprowadzane w Stanach Zjednoczonych w 2022 roku badania wskazują, że roczne koszty związane z tym syndromem przypadające na osobę wynosiły w przypadku amerykańskich weteranów wojskowych 25,7 tys. dolarów rocznie, a cywilów 18,6 tys. dolarów.

Nawet zakładając, że w Federacji Rosyjskiej mamy do czynienia zarówno z inną siłą nabywczą pieniądza, jak i bardziej lekceważącym stosunkiem do tego zagadnienia, to i tak, w ich opinii, aby poradzić sobie z problemem stresu pourazowego wśród kombatantów i ludności cywilnej władze będą musiały liczyć się z rocznymi wydatkami rzędu 660 mld rubli rocznie, czyli przeznaczyć na ten cel kolejne 2 % budżetu Federacji. Można oczywiście założyć, że rosyjskie władze zbagatelizują ten problem, co przyjdzie im tym łatwiej, że nie dysponują one odpowiednim potencjałem kadrowym w służbach medycznych i psychologicznych, nie mają też niezbędnej liczby placówek.

Ten prawdopodobny w przypadku Rosji scenariusz braku działania nie rozwiązuje jednak problemu, bo jak wskazują badania przeprowadzana na Zachodzie - osoby z nieleczonym zespołem stresu pourazowego, pozbawione odpowiedniego wsparcia psychologicznego, częściej popadają w alkoholizm i uzależnienie od narkotyków i generalnie dużo gorzej radzą sobie na rynku pracy.

70 % weteranów obu wojen czeczeńskich cierpiało na zespół stresu pourazowego

Analizy przeprowadzane po wojnie w Jugosławii wskazywały, że np. w Chorwacji bezrobocie wśród weteranów kształtowało się na poziomie 50 %, podczas gdy w kraju wynosiło ono 10 %; w Serbii odnotowano podobne wskaźniki (55 %). Jeszcze gorzej było w przypadku tych uczestników wojny, którzy wyemigrowali do państw z rozbudowanym i bardziej szczodrym systemem opieki społecznej – w gronie mieszkających w Niemczech weteranów bez pracy pozostawało nawet 85 % z nich.

W przypadku Rosji szczątkowe dane obrazujące niezdolność weteranów, aby powrócić do normalnego życia są jeszcze bardziej przygnębiające. I tak z rosyjskich szacunków przeprowadzonych w roku 1989 roku wynika, że 372 tys. z 620 tys., którzy ”przeszli” przez wojnę w Afganistanie cierpiało na alkoholizm i uzależnienie od narkotyków. Z badań przeprowadzonych w roku 2003 wynikało, że 70 % weteranów obydwu wojen czeczeńskich cierpiało na zespół stresu pourazowego, o różnym poziomie intensywności, a 100 tys. z nich znajdowało się w aresztach i więzieniach, co wiązało się z dodatkowymi wydatkami budżetu federalnego na poziomie 10 mld rubli rocznie.

Te pośrednie, niewidoczne skutki wojny, nawet jeśli uznać obraz nakreślony przez amerykańskich ekspertów za nadmiernie pesymistyczny, wydają się nie mniejsze niż obecne koszty związane z wypłatami odszkodowań dla rodzin poległych i rent dla niepełnosprawnych. Nie ulega wątpliwości, że społeczne, a co za tym idzie gospodarcze skutki obecnej strategii Moskwy nieliczenia się ze stratami wojennymi będą dla rozwoju kraju znaczące, a może nawet blokujące w przyszłości możliwość poprawy poziomu życia i rozwoju.

Sonda
Czy Rosja zagraża Europie?
Listen on Spreaker.