Nim przyjdzie czas na rozważania (zagadywanie, przewidywania, spekulacje itp.) nad tym, co było celem – wojskowym i politycznym – ukraińskiej operacji, to kilka informacji o niej i jej skutkach.
PIERWSZA TAKA TRANSGRANICZNA OPERACJA SIŁ ZBROJNYCH UKRAINY
Jak było zaznaczone: przeprowadziły ją SZU, bez uczestnictwa MLOTU). W pierwszy i drugim dniu tzw. oficjalne czynniki ukraińskie nic o niej nie wspominały w komunikatach. Pod koniec środy w mediach ukraińskich zaczęły pojawiać się informacje o akcji. M.in. agencja UNIAN podała, powołując się na… „New York Times”, że: „Transgraniczna operacja sił ukraińskich w obwodzie kurskim w Rosji stała się nie tylko największą tego typu operacją w czasie całej wojny, ale także pierwszą, w której uczestniczą SZU…”.
Ośrodek Studiów Wschodnich komentując zdarzenia w komentarzu (7 sierpnia) Andrzeja Wilka wymienił, że w akcji uczestniczy(ło) ok. 2 tys. żołnierzy wspartych techniką wojskową. Rosyjskie Ministerstwo Obrony poinformowało świat, że rano we wtorek Ukraina zaatakowała obwód kurski siłami „300 żołnierzy, 11 czołgów i ponad 20 transporterów opancerzonych”. Moskwa podkreśliła, że ataki są odpierane, łącznie z użyciem lotnictwa.
Agencja RIA Nowosti i podała za komunikatem resortu obrony: „W sumie od początku działań wojennych w kierunku Kurska straty nieprzyjaciela wyniosły 660 żołnierzy i 82 pojazdy opancerzone, w tym 8 czołgów, 12 transporterów opancerzonych, 6 bojowych wozów piechoty, 55 bojowych wozów opancerzonych i pojazd bariery inżynieryjnej”.
KIJÓW NIE KOMENTUJE, MOSKWA: TO BYŁ BARBARZYŃSKI ATAK
A Kijów, zgodnie z charakterem wojennej polityki informacyjnej, powstrzymuje się od komentowania wydarzeń. Komentuje je za to Władimir Putin. „Jak wiadomo, reżim kijowski podjął kolejną prowokację na dużą skalę, ostrzeliwując masowo z różnych rodzajów broni, w tym rakiet, budynki cywilne, domy mieszkalne, karetki pogotowia”.
Dalej poszła rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa: „Barbarzyński atak Kijowa w obwodzie kurskim był próbą zasiania paniki i pokazania pozorów aktywności na tle ciągłych niepowodzeń Sił Zbrojnych Ukrainy”. Barbarzyński? To jak nazwać te rosyjskie na cele ukraińskie, np. szpitale czy osiedla mieszkaniowe? W środę w obwodzie ogłoszono stan wyjątkowy. W czwartek media rosyjskie meldowały, że ukraiński atak został odparty, przeciwnik przegoniony i wszystko wróciło do normy.
ROSJA NIE MOŻE UDAWAĆ, ŻE NIE BYŁO UKRAIŃSKIEGO ATAKU NA JEJ TERYTORIUM
W pewnym sensie niby wszystko wróciło do normy. Rzeczywistość ucięła medialne spekulacje, jakoby uderzenie ukraińskie miało prowadzić do powstania kolejnego frontu. Tym razem na ziemiach rosyjskich. Jeśli taka operacja nie zostanie powtórzona, a Moskwa w wzmiankowanych komunikatach łgali tylko na 50 procent, to i hipotezy o tym, że Rosja będzie musiała przerzucić jakieś siły z frontów na Ukrainie… też się nie sprawdziły.
Trochę te działania przypominają polską, bardzo lokalną, inicjatywę Wojska Polskiego we wrześniu 1939 r. Wówczas nasi (2 września) wdarli się na 8 km w głąb III Rzeszy (mniej więcej jak Ukraińcy) i 300-osobowy oddział zajął, na kilka godzin, wieś Geyersdorf (dziś Dębowa Łęka w Wielkopolsce). Wówczas mało kto dowiedział się o tym wyczynie. Dziś o ukraińskim wie cały świat.
I to jest pierwszy z wielu celów tej operacji. Oto świat (przede wszystkim zachodni) usłyszał, że Ukraińcy atakują agresora na jego terytorium nie tylko dronami, ale i regularnym wojskiem. Kijów wysłał przekaz: „zobaczcie na co na stać, pomyślcie, na co byłoby nas stać, gdybyście nie skąpili nam broni…”.
Jakoś – może całkowicie przypadkowo – tuż przed atakiem na pogranicze sam Zełenski obwieścił, że Ukraina ma już F-16, że uczestniczyły już w akcjach, ale nie może wyjawić, ile tych myśliwców jest (bo i tak jest za mało) i jakie akcje mają już na koncie.
Załóżmy, że w najbliższych tygodniach do SZU trafią wszystkie obiecane F-16, w sumie bodaj 61 sztuk (jeśli nic się nie zmieniło w tej materii). To czy mają one operować wyłącznie nad terytorium Ukrainy? Nie wiadomo, jakie warunki użytkowania myśliwców określili darczyńcy. Może Ukraina nie ma zezwolenia na operowanie nimi nad obszarem rosyjskim? Może operacja kurska to sygnał do Zachodu: jeśli przekazujecie nam broń, to nie ograniczajcie jej użycia”. I to był jej kolejny cel. To hipoteza wzięta z Księżyca?
Pewnikiem jest to, i tu należy zgodzić się z opinią gen. Romana Polki, ukraińska operacja osłabia morale przeciwnika. W wywiadzie dla PAP b. dowódca GROM-u ocenił, że „Ukraina zaczyna czuć własną siłę, to, że może sama dyktować warunki na polu walki”. Z tym „dyktowaniem”, to można polemizować, ale że taki atak wzmacnia poczucie siły, że jeszcze wiele – na ukraińską korzyść – może zmienić się, to wydaje się być trafnym spostrzeżeniem.
Pewnie Rosja wzmocni ochronę graniczną w obwodzie kurskim, ale kolejne takie ataki mogą być na innych kierunkach. Całej granicy z Ukrainą Moskwa nie obsadzi, bo wtedy Ukraińcy osiągnęliby kolejny cel: zmusiliby agresora do przeniesienia części sił z frontu do ochrony pogranicza. By to nastąpiło, nie wystarczy jeden atak.
Nie należy zapominać o skutkach ubocznych kolejnych takich operacji. Mogą one zwiększyć w społeczeństwie rosyjskim grupę opowiadającą się za prowadzeniem SWO (specjalnej operacji wojskowej) aż do zwycięstwa. Pewnie Kijów ma to ryzyko wkalkulowane.
Jest bowiem oczywiste, że „kąsanie” Rosji na jej terytorium, nie tylko na tym, który zajęła i inkorporowała, jest elementem szerszej strategii wojskowej znanej stosunkowo wąskiej grupie. Nie tylko Ukraińców.
Trudno bowiem dać wiarę oświadczeniu rzeczniczki Białego Domu, Kariny Jean-Pierre, że USA nie mają „głębszej wiedzy o ukraińskim ataku na pogranicze w obwodzie kurskim”...
Polecany artykuł: