Tomhawki dla Ukrainy wracają do gry? Możliwa broń za podpisanie pokoju

2025-11-24 9:58

W Genewie odbyły się kluczowe rozmowy między delegacjami Stanów Zjednoczonych i Ukrainy, koncentrujące się na amerykańskim planie pokojowym. Po intensywnych negocjacjach, przedstawiciele Ukrainy wyrazili zgodę na poprawiony projekt, uznając go za zgodny z interesami narodowymi i bezpieczeństwem kraju - twierdzi Biały Dom. W komunikacie napisano, że suwerenność Ukrainy pozostanie centralnym punktem procesu dyplomatycznego, a obie strony z optymizmem patrzą na dalsze postępy. Mimo tego, wszystko się może jeszcze zmienić, ponieważ kluczową kwestią są gwarancje bezpieczeństwa dla Kijowa. Jak donosi The Washington Post ponownie na stole są pociski Tomahawk, które mogą zostać dostarczone jeśli Ukraina zgodzi się na pokój.

Tomahawk_Block_IV_Typhon

i

Autor: US Navy/US Army/ Materiały prasowe

Niedzielne (23 listopada) rozmowy w Genewie, jak wynika z komunikatu Białego Domu, były „szczere, szczegółowe” i prowadzone „w duchu partnerstwa i wspólnego celu”. Ich efektem są zmiany w pierwotnym planie pokojowym, choć szczegóły tych modyfikacji nie zostały jeszcze ujawnione. Kluczowe jest jednak stanowisko Ukrainy.

„Przedstawiciele Ukrainy oświadczyli, że na podstawie przedstawionych dzisiaj poprawek i wyjaśnień uważają, iż obecny projekt odzwierciedla ich interesy narodowe i zapewnia wiarygodne oraz wykonalne mechanizmy ochrony bezpieczeństwa Ukrainy zarówno w perspektywie krótkoterminowej, jak i długoterminowej” – czytamy w komunikacie.

To oświadczenie świadczy o znaczącym kroku naprzód w kierunku rozwiązania konfliktu. Strona amerykańska ponownie zapewniła, że „suwerenność, bezpieczeństwo i przyszły dobrobyt Ukrainy pozostaną centralnym elementem trwającego procesu dyplomatycznego”. 

Dalsze konsultacje i optymizm amerykańskiej delegacji

Zarówno strona ukraińska, jak i amerykańska, z zadowoleniem przyjęły „stały postęp” w negocjacjach i zgodziły się na kontynuowanie konsultacji w miarę zbliżania się do ostatecznego doprecyzowania porozumień. Wspólne oświadczenie delegacji również podkreśliło opracowanie „zaktualizowanego i udoskonalonego planu pokojowego” oraz fakt, że ostateczne porozumienie musi „w pełni podtrzymać suwerenność Ukrainy i zapewnić trwały i sprawiedliwy pokój”.

Ukraina i Stany Zjednoczone zadeklarowały, że będą „kontynuować intensywne prace nad wspólnymi propozycjami w nadchodzących dniach” i pozostaną „w bliskim kontakcie ze swoimi europejskimi partnerami”. Ostateczne decyzje w tej sprawie mają podjąć prezydenci obu krajów.

2025_11_22_Karolina Pajączkowska wywiad z Maciejem Korowajem

Marco Rubio: Postęp jest znaczny, termin elastyczny

Sekretarz stanu Marco Rubio, przewodniczący amerykańskiej delegacji, podczas konferencji prasowej w niedzielę (23 listopada) również wyraził duży optymizm. Podkreślił „wielkie postępy” poczynione podczas rozmów, choć zaznaczył, że nie wszystkie kwestie zostały jeszcze dopracowane. Zapewnił jednak, że pozostałe sprawy „nie są nie do pokonania”.

Rubio zdawał się również łagodzić wcześniej wyznaczoną Ukrainie datę czwartkową, do której Kijów miał zaakceptować plan. „Oczywiście, chcielibyśmy, żeby to było przed czwartkiem. Chcielibyśmy, ale najważniejsze jest to, że poczyniliśmy znaczny postęp. Naprawdę zrobiliśmy postępy. Jestem więc bardzo optymistycznie nastawiony i wierzę, że uda nam się to osiągnąć w bardzo rozsądnym czasie, już wkrótce” – powiedział. Dodał również: „Czy to czwartek, czy piątek, czy środa, czy poniedziałek, czy następny tydzień, chcemy, żeby to było wkrótce”.

W skład amerykańskiej delegacji, obok sekretarza stanu Marco Rubio, wchodzili:

  • specjalny wysłannik ds. misji pokojowych Steve Witkoff,
  • zięć prezydenta Trumpa Jared Kushner,
  • sekretarz ds. sił lądowych Dan Driscoll.

Gwarancje bezpieczeństwa i Tomahawki

Głównym celem amerykańskich dyplomatów jest przekonanie Europy, Ukrainy i samych Amerykanów, że plan pokojowy Trumpa nie jest tak prorosyjski, jak mogłoby się wydawać. Ostateczną decyzję podejmie jednak Wołodymyr Zełenski. Jeśli ukraiński prezydent poprze porozumienie, ciężar odpowiedzialności przeniesie się na Moskwę. W przypadku odrzucenia propozycji, wojna najprawdopodobniej będzie kontynuowana.

Według informacji The Washington Post anonimowi urzędnicy amerykańscy, na których się powołuje gazeta, napisał, że obecne gwarancje bezpieczeństwa Trumpa „nie są jeszcze wystarczająco mocne”. W związku z tym rozważane są znaczące modyfikacje. Na przykład, Trump może podnieść lub całkowicie usunąć proponowany limit 600 tys. żołnierzy dla armii ukraińskiej. Co więcej, aby wzmocnić powojenny efekt odstraszania, urzędnicy rozważają dostarczenie Ukrainie pocisków manewrujących Tomahawk w przypadku zawarcia porozumienia pokojowego.

Kilka dni temu major Ołeh Szyriajew, dowódca 225. batalionu w północnej Ukrainie w wywiadzie dla Fox News, powiedział: „Najważniejsze, czego potrzebujemy, to pociski dalekiego zasięgu”.

„Ta wojna jest największą wojną na świecie od czasów II wojny światowej” – powiedział major Szryjajew. Podkreślił, że walka Ukrainy nie polega tylko na uwolnieniu się od rosyjskiej agresji. 

Wcześniej prezydent USA, Donald Trump, wyraził opór wobec dostarczania pocisków manewrujących Tomahawk Ukrainie, argumentując, że są one potrzebne armii amerykańskiej. Zasugerował również, że „należy pozwolić obu stronom konfliktu walczyć, by ostatecznie doprowadzić do pokoju”. Analiza Kolegium Połączonych Szefów Sztabów wykazała, że Stany Zjednoczone posiadają wystarczającą liczbę pocisków, aby móc sprzedać część z nich Ukrainie, nie osłabiając własnych zdolności obronnych. Chociaż Pentagon nie ma obaw co do zapasów, amerykańscy urzędnicy ds. obrony wciąż zastanawiają się, jak Ukraina będzie szkolić i rozmieszczać pociski. Według Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych Stany Zjednoczone mają do dyspozycji ponad 1000 Tomahawków, jednak niektórzy eksperci uważają, że Waszyngton nie sprzedałby Ukrainie więcej niż 50 sztuk.

Wciąż jednak istnieje kilka kwestii operacyjnych, które należałoby rozwiązać, aby Ukraina mogła skutecznie używać pocisków, przede wszystkim jak Ukraina mogłaby odpalać pociski Tomahawk, gdyby dostarczono je z USA. Zwykle startują one z okrętów nawodnych lub podwodnych, ale ukraińska marynarka wojenna jest mocno osłabiona, więc wyrzutnie musiałyby być naziemne – takie już opracowały amerykańskie wojska lądowe i piechota morska, które mogłyby je przekazać. Problem polega jednak na tym, że jest ich mało. Nawet bez wyrzutni z USA europejscy urzędnicy uważają, że Ukraińcy poradziliby sobie sami. Jeden z nich przypomniał, jak ich inżynierowie zmodyfikowali brytyjskie pociski Storm Shadow, pierwotnie przeznaczone dla nowoczesnych samolotów NATO, by działały na starych radzieckich myśliwcach.

Jeden z kluczowych urzędników podkreślił: „Suwerenność Ukrainy nigdy nie może być naruszona. To otworzyłoby w Europie prawdziwe wrota piekieł”. Dodał również: „Nie chcemy widzieć upadku Ukrainy”, określając to jako „powtórkę z Jugosławii”, której rozpad w 1991 roku zapoczątkował dekadę regionalnych konfliktów. Te deklaracje mają rozwiać obawy krytyków, którzy twierdzą, że inicjatywa Trumpa mogłaby nagrodzić Moskwę i podważyć suwerenność Ukrainy.

Amerykańscy urzędnicy zapewniają również, że administracja Trumpa jest „w stu procentach” zaangażowana w dalsze wsparcie wywiadowcze USA dla Ukrainy. Podkreślają, że plan Trumpa jest „aspiracyjny” i otwarty na negocjacje, choć publiczne wypowiedzi Donalda Trumpa bywały mniej jednoznaczne.

Poza tym według źródeł zaznajomionych z rozmowami, Ukraina może rozważać kompromisy terytorialne w Donbasie i zaakceptować ograniczenie liczebności sił zbrojnych jako część szerszego porozumienia. Jak donosi „The Post”, podczas spotkania na Florydzie sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, Rustem Umerow, powiedział, że prezydent Wołodymyr Zełenski mógłby być otwarty na wymianę części obwodu donieckiego w zamian za pokój - co jest kluczowym żądaniem Rosji.

Źródła podały również, że Ukraina może zgodzić się na ograniczenie swoich sił zbrojnych do 600 000 żołnierzy, jednak jeden z urzędników zauważył, że liczba ta może zostać dostosowana lub całkowicie wyeliminowana, ponieważ ma ona niewielki wpływ praktyczny na równowagę sił. Wcześniej Reuters informował, że europejscy przywódcy opracowali własne propozycje planu pokojowego pod przewodnictwem USA, propozycja modyfikuje m.in. wymóg dotyczący ograniczenia ukraińskiej armii i zakłada gwarancje podobne do tych z art. 5 NATO. Ponadto w jednym z punktów przewiduje stacjonowanie myśliwców NATO w Polsce.

Polski punkt widzenia na amerykański plan pokojowy przedstawi w poniedziałek premier Donald Tusk, co sam zapowiedział we wpisie na platformie X. Szef polskiego rządu spotka się z 27 premierami państw członkowskich UE w stolicy Angoli, Luandzie, gdzie na marginesie szczytu Unia Europejska-Unia Afrykańska przywódcy UE mają omówić plan pokojowy dla Ukrainy.

Szef amerykańskiej dyplomacji stwierdził, że nie wie nic o europejskiej kontrpropozycji, składającej się również z 28 punktów. Zapytany o wpis Trumpa, który w niedziele opublikował wpis krytyczny wobec państw Europejskich i Zełenskiego, Rubio zapewnił, że przywódca USA jest zadowolony z postępów w rozmowach.

Ukraina potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa ale prawdziwych 

Kwestia powrotu Tomahawku na stół (jeśli to się okaże prawdą) nie dziwi. Ukraina nie podpisze zawieszenia, planu pokojowego czy cokolwiek to będzie, jeśli nie uzyska mocnych gwarancji bezpieczeństwa. Oczywiście USA i Europa mogą obiecywać gwarancje podobne na poziomie NATO, ale te gwarancje mogą być tylko obietnicami (znamy to z historii) czego ma świadomość Ukraina. Bo auważmy jeśli obecnie Europa i USA nie jest w stanie dostarczyć szybko potrzebnej broni Ukrainie ani wyrazić jeszcze mocniejszej postawy względem Rosji, to jak ma pomóc Ukrainie, gwarantując jej coś na wzór artykułu 5 NATO. Czy dziś jesteśmy sobie wyobrazić scenariusz, w którym Rosja ponownie atakuje, a Europa wysyła swoje wojska, by walczyły na Ukrainie? Raczej to małoprawdopodobne, skończy się to na apelach do powrotu do rozmów albo znowu dostawach broni. 

Dlatego też Ukraina musi zostać wyposażona w uzbrojenie, które będzie mogła sama używać do obrony w razie ponownej agresji. Sama musi posiadać zdolności obronne na tyle odstraszające by Rosja nie odważyła się znowu zaatakować. Dlatego dostarczenie Ukrainie Tomahawków byłoby na pewno pewną dobrą opcją, ponieważ Ukraina w razie ataku mogły skutecznie odpowiedzieć. Poza oczywiście taką bronią Ukraina potrzebuje samolotów, amunicji, pojazdów opancerzonych. Ukraina musi się stać "Izraelem Europy", który będzie na tyle wspierany dostawami broni, by mógł odstraszać Rosję. 

Kwestia powrotu Tomahawków na stół negocjacyjny (jeśli plotki się potwierdzą) nikogo nie dziwi. Ukraina nie podpisze żadnego zawieszenia broni ani planu pokojowego bez twardych gwarancji bezpieczeństwa. USA i Europa mogą oczywiście obiecywać gwarancje „na poziomie NATO”, ale Ukraina doskonale zdaje sobie sprawę (z własnej historii) że takie obietnice często pozostają tylko na papierze. Zauważmy, jeśli dzisiaj Zachód nie jest w stanie szybko dostarczyć Ukrainie wystarczającej ilości broni ani zająć znacznie twardszego stanowiska wobec Rosji, to jak miałby realnie pomóc w razie nowej inwazji i uruchomić coś na wzór artykułu 5 NATO? Czy naprawdę jesteśmy w stanie wyobrazić sobie scenariusz, w którym Rosja ponownie atakuje, a wojska Francji, Niemiec czy USA lądują na Ukrainie i walczą ramię w ramię z Ukraińcami? To mało prawdopodobne. Najpewniej skończyłoby się na apele o „powrót do stołu rozmów” i kolejnych dostawach uzbrojenia czyli dokładnie tak, jak wygląda to dzisiaj.

Dlatego Ukraina musi otrzymać broń, którą będzie mogła samodzielnie używać do obrony w razie ponownej agresji. Sama musi posiadać zdolności odstraszania na tyle wiarygodne, by Rosja drugi raz się nie odważyła. W tym kontekście przekazanie Tomahawków (i innych systemów dalekiego zasięgu) byłoby bardzo rozsądnym krokiem dałoby Kijowowi możliwość skutecznego odwetu na terytorium agresora. Oprócz tego Ukraina potrzebuje oczywiście myśliwców, ogromnych ilości amunicji, pojazdów opancerzonych i systemów obrony przeciwlotniczej. Krótko mówiąc musi się stać „Izraelem Europy”, krajem, który dzięki stałemu, masowemu wsparciu w uzbrojeniu będzie w stanie samodzielnie odstraszać Rosję i nie będzie już zakładnikiem politycznych wahań Zachodu.

Portal Obronny SE Google News