14 stycznia samolot wczesnego ostrzegania i dozoru w najnowszej wersji Beriew A-50U został zestrzelony przez ukraiński system przeciwlotniczy i runął do Morza Azowskiego. Natomiast powietrzne stanowisko dowodzenia Ił-22M11 Zebra uległo bardzo poważnemu uszkodzeniu w wyniku bliskiej detonacji pocisku. Samolot dotarł na rosyjskie lotnisko, ale raczej nie będzie się nadawał do użycia. W ten sposób jednego dnia Rosjanie stracili samoloty warte około 400 mln dolarów. Dla porównania cena jednego fabrycznie nowego myśliwca Su-35 to, zależnie od źródła, od 50 do 85 mln dolarów.
Dlatego z jednej strony, Rosjanie nadal nie potwierdzili w żadnych oficjalnych źródłach utraty samolotu A-50U, czyli rosyjskiego odpowiednika maszyn AWACS. Z drugiej, brytyjski wywiad potwierdził i upublicznił informację, że od 17 stycznia na kierunku ukraińskim operuje już inna maszyna typu A-50. Co ważniejsze, nie zapuszcza się ona nad Morze Azowskie i ogólnie operuje wyłącznie nad terytorium Rosji, zacznie dalej na wschód, gdyż w rejonie Krasnodara. W ten sposób rosyjskie działania udzielają istotnej informacji, której brak w płaszczyźnie komunikacyjnej.
Rosjanie nie tylko utracili samolot A-50, ale również potwierdza się scenariusz, w którym padł on ofiarą ukraińskiego systemu rakietowego. Gdyby samolotu nie utracono, nie byłoby potrzeby ściągania pilnie nowej maszyny. Gdyby utracono ją w wyniku wypadku lub błędu własnej obrony powietrznej, nie byłoby powodu, aby cofać maszyny w głąb własnego terytorium. Co warto zaznaczyć, obecny obszar, w którym operuje rosyjski samolot wczesnego ostrzegania, jest o 150-200 km dalej od linii frontu niż dotychczas. Nie tylko potwierdza to zagrożenie ze strony ukraińskich systemów przeciwlotniczych, ale też utrudnia działanie rosyjskiego AWACSa i zmniejsza jego skuteczność.
Siły Powietrzno-Kosmiczne Federacji Rosyjskiej miały dotąd jedynie dziewięć, a dziś już osiem takich maszyn. Każdy z potężnych, czterosilnikowych A-50 warto jest, jak się szacuje to ponad 330 mln dolarów. Maszyna zbudowana jest na bazie ciężkiego, transportowca Ił-76, nad którego kadłubem umieszczono ogromny dysk kryjący antenę radaru. Dzięki temu maszyna zyskała przezwiska takie jak „latający grzyb” czy „latający spodek”. Radar znajdujący się na pokładzie samolotu, lecącego zwykle na wysokości 6-9 tysięcy metrów nad ziemią, zapewnia wykrywanie nawet nisko lecących obiektów z odległości 300-500 km.
Ze względu na to, samolot wczesnego ostrzegania i posiada ogromne znaczenie dla działań operacyjnych. Krótko mówiąc, oznacza to np. zdolność wykrywania pocisków manewrujących czy samolotów znacznie wcześniej niż naziemne radary obrony przeciwlotniczej. Dzięki temu można je znacznie skuteczniej eliminować, co w ostatnich miesiącach stało się poważnym wyzwaniem dla obrony powietrznej Krymu, gdzie regularnie ukraińskie lotnictwo atakuje z użyciem pocisków manewrujących SCALP i Storm Shadow dostarczonych przez państwa zachodnie. Wycofanie samolotu A-50 o 100-200 km, oznacza takie właśnie skrócenie jego zasięgu względem celów atakujących siły rosyjskie.
W tem sposób jeden skuteczny atak, powodujący zniszczenie jednego, ale bardzo wartościowego samolotu przeciwnika, oznacza nieproporcjonalnie większy sukces, niż strącenie kilku najnowszych myśliwców rosyjskich. Nie tylko ukraińskie pociski będą mogły znowu skuteczniej i z mniejszymi stratami atakować cele rosyjskie na Krymie. Rosyjski AWACS będzie miał również znacznie mniejsze możliwości wykrywania i śledzenia sił naziemnych i lotnictwa w głębi lądu, na obszarze walk. To znacznie zwiększa Ukrainie swobodę działań i ich maskowania przed rosyjskim rozpoznaniem.