Spis treści
- „Rosyjskie AWACS” i latający sztab zniszczone
- Rakietowy Frankenstein?
- Latający „grzyb” za setki milionów dolarów
- Latający sztab w wiekowym samolocie
„Rosyjskie AWACS” i latający sztab zniszczone
Tydzień po pechowym dla Sil Powietrzno-Kosmicznych Federacji Rosyjskiej 14 stycznia, można już z bardzo dużym prawdopodobieństwem potwierdzić, że samolot wczesnego ostrzegania i dozoru w najnowszej wersji Beriew A-50U został zestrzelony przez ukraiński system przeciwlotniczy i runął do Morza Azowskiego. Natomiast powietrzne stanowisko dowodzenia Ił-22M11 Zebra uległo bardzo poważnemu uszkodzeniu w wyniku bliskiej detonacji pocisku. Samolot dotarł na rosyjskie lotnisko, ale raczej nie będzie się nadawał do użycia. Widać to z opublikowanych w mediach społecznościowych zdjęć podziurawionego jak sito ogona maszyny, ale przede wszystkim mówią o tym dodatkowe, niepotwierdzone informacje.
Jak donoszą źródła rosyjskie, choć nieoficjalne, takie jak pilot testowy rosyjskiego ministerstwa obrony Aleksandr Garnajew, w samolocie Ił-22M zginął dowódca załogi i pierwszy pilot, majo Wiktor Iwanowicz Klimow. Samolot poprowadził na lotnisko w Anapie i awaryjnie lądował drugi pilot, który również był poważnie ranny. Oznacza to, że maszyna musiała zostać objęta w zasadzie w całości chmurą odłamków i ofiar w ludziach oraz sprzęcie z pewnością jest więcej.
Doś prawdopodobne jest założenie, że samolot nie wróci już do służby lub będzie wymagał napraw trwających wiele miesięcy a być może kilka lat. Jego wartość szacuje się na około 30 milionów dolarów, ale możliwości odtworzenia tej straty są niewielkie. Na dodatek w służbie jest jedynie około 10 maszyn, a ten samolot to drugi Ił-22M utracony w ciągu ostatniego roku. Pierwszy został zestrzelony podczas tak zwanego „Buntu Rogozina” nad środkową Rosją.
Jeszcze gorzej sytuacja wygląda z potwornie kosztownym i rzadkim samolotem, jakim jest „latający grzyb”, jak Rosjanie nazywają maszyny wczesnego ostrzegania i dozoru powietrznego A-50, często nazywane „rosyjskim AWACSem” ze względu na pełnioną funkcję, o czym będę pisał niego dalej. Rosja posiada kilkanaście samolotów tego typu, z których sześć ogromnym kosztem zmodernizowano w ostatnich latach. Dziś zostało już tylko pięć samolotów w wersji A-50U. Każdy z nich kosztuje ponad 330 mln dolarów, z czego większość to koszt bardzo rzadkich i zaawansowanych systemów pokładowych. Na dnie Morza Azowskiego legła nie tylko unikalna maszyna, ale też kilkunastu wysokiej klasy specjalistów, w tym przynajmniej kilku wysokich oficerów rosyjskiego lotnictwa.
Rakietowy Frankenstein?
Jak Ukrainie udało się zniszczyć dwa samoloty działające daleko w głębi przestrzeni kontrolowanej przez Rosję? Wiele wskazuje na to, że była to złożona organizacyjnie i technicznie akcja o wysokim poziomie ryzyka. Bardzo blisko linii frontu umieszczono system przeciwlotniczy dalekiego zasięgu. Zarówno wyrzutnia jak i radar musiały znajdować się blisko zasięgu maksymalnego. Na szczęście celem były dwa duże samoloty, lecące na dużym pułapie i niemal na pewno po znanej wcześniej, stałej trasie.
Do ataku najprawdopodobniej użyto zmodyfikowanego systemu przeciwlotniczego S-300, co mogło zmylić Rosjan na pokładzie A-50, który bez problemu wykrywa emisje radarowe. Część ekspertów jest przekonanych, że wykorzystano system „FrankenSAM”, czyli przeciwlotniczego potwora Frankensteina. Połączenie radaru systemu S-300 i dostosowanej do niego rakiety PAC-2 z systemu Patriot. Wymagałoby to skomplikowanych prac, gdyż oba systemu działają na zupełnie innych częstotliwościach, choć na tej samej zasadzie – naprowadzania półaktywnego. Oznacza to, że radar oświetla cel, a pocisk kieruje się na sygnał odbity od celu. Jak łatwo się domyślić, zmuszenie części dwóch tak różnych systemów do działania było trudne, ale nie niemożliwe.
Ukraina i USA pracują nad kilko takimi projektami FrankenSAM, ponieważ Ukraina posiada sprawne wyrzutnie ale brak w nich amunicji. Mowa przede wszystkim o systemach 2K12 Kub i ich modyfikacji Kwadrat 2D w których zastosowano pociski amerykańskie Sea Sparrow oraz 2K33 OSA używające rakiet AIM-9 Sidewinder. Ale to temat na kolejny tekst. Dla nas waż ne jest to, że w USA miały być też testowane pociski PAC-2 jako uzbrojenie systemu S-300.
Rosyjskie samoloty mogły paść ofiarą takiego amerykańsko-ukraińskiego „potwora”, albo też klasycznej wyrzutni S-300. Obecnie nie da się tego z pewnością potwierdzić, a strona ukraińska z pewnością woli trzymać Rosjan w niepewności. Pewne są natomiast dotkliwe straty rosyjskiego lotnictwa.
Latający „grzyb” za setki milionów dolarów
Siły Powietrzno-Kosmiczne Federacji Rosyjskiej zmodernizowały 6 samolotów wczesnego ostrzegania i dozoru powietrznego Beriew A-50, wprowadzonych do słyżby pod koniec zimnej wojny, do standardu A-50U. Każda z tych czterosilnikowych maszyn jest warta, jak się ocenia, 330-350 mln dolarów i zawiera w sobie sporo unikalnych, zagranicznych komponentów, które Rosji jest bardzo trudno pozyskać. Dlatego strata takiego samolotu jest podwójnie bolesna.
Maszyna A-50U to bardziej nowoczesny, cyfrowy wariant samolotu wczesnego ostrzegania, który powstał na bazie ciężkiego, czterosilnikowego samolotu transportowego Ił-76. Maszyny tego typu mogą zabrać ładunek o masie nawet 60 ton (zależnie od wersji) i przelecieć z nim kilka tysięcy kilometrów. Służą one m.in. do desantu pojazdów opancerzonych, ale też strategicznego przerzutu wszelkiego sprzętu – od wyrzutni rakiet po śmigłowce.
Zbudowany na tak ciężkim płatowcu samolot wczesnego ostrzegania może zabrać sporo elektroniki i ludzi na pokład. Od wersji transportowej A-50 łatwo odróżnić po potężnej, umieszczonej nad kadłubem osłonie radaru w kształcie dysku. Ze względu na to, rosyjscy żołnierze nazywają go często „grzybem” albo „latającym spodkiem”.
Zmodernizowany A-50U otrzymał w miejsce sprzętu z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku otrzymał nowy radar i systemy komputerowe, które skuteczniej i szybciej wykrywają i identyfikuję cele. Poprawiono również systemy łączności i walki elektronicznej oraz samoobrony. Zwiększono również komfort załogi, nie tylko w zakresie warunków pracy, ale też wypoczynku. Maszyna posiada „kuchnię”, miejsca do spania i toaletę, co jest ważne, gdy misje trwają od kilku,d o kilkunastu godzin. Dzięki możliwości tankowania w powietrzu teoretyczny czas lotu jest ograniczony jedynie wytrzymałością załogi.
Obecnie Rosji pozostało jedynie 5 samolotów A-50U, co poważnie ogranicza możliwości działania, gdyż ich zadaniem było nie tylko koordynowanie działań, lotnictwa, ale w ostatnim czasie przede wszystkim wykrywanie, stosowanych przez Ukrainę coraz śmielej, pocisków manewrujących SCALP i Storm Shadow oraz pocisków balistycznych i bezzałogowców dalekiego zasięgu. Dzięki temu, że radar znajduje się na wysokości kilku kilometrów nad ziemią i posiada ogromną antenę, może wykrywać nawet szybkie, trudnowykrywalne cele lecące na małym pułapie znacznie skuteczniej niż stacje naziemnych systemów przeciwlotniczych.
Latający sztab w wiekowym samolocie
Samolot Ił-22M11 jest zbudowany na bazie znacznie mniejszej i starszej pasażerskiej maszyny turbośmigłowej Ił-18. Różne oparte na niej warianty samolotów specjalnych, szpiegowskich, dowódczych czy patrolowych służą nadal w rosyjskich siłach zbrojnych. Ił-22 to samolot rozpoznania i walki elektronicznej, ale nieco myląco, Ił-22M11 to tak naprawdę latający punkt dowodzenia lotnictwa i obrony powietrznej. Na pokładzie ma około 10 specjalistów, którzy zajmują się zbieraniem danych i rozsyłaniem ich wraz z poleceniami do jednostek obrony powietrznej i lotnictwa oraz poszczególnych samolotów znajdujących się w powietrzu.
Maszyny tego typu kosztuje około dziesięć razy mniej niż samolot wczesnego ostrzegania A-50, ale ich zadanie jest niewiele mniej ważne. Na pokładzie znajdują się doświadczeni oficerowie, którzy potrafią zarządzać operacjami powietrznymi i działaniami przeciwlotniczymi. W NATO zadanie wczesnego ostrzegania i dowodzenia łączy samolot E-3 Sentry (czyli AWACS), ale Rosjanie mają prawdopodobnie znacznie większe problemy z automatyzacją i łącznością, a ich struktura dowodzenia jest bardziej sztywna i hierarchiczna. Stąd potrzeba posiadania odrębnego samolotu dowodzenia, szczególnie w zarządzaniu tak złożoną obroną, jaka funkcjonuje na Krymie i okupowanej części południowej Ukrainy.
Utrata tych dwóch samolotów przez Rosję, to nie tylko kwestia problemów z ich zastąpieniem. Efektów jest jeszcze kilka. Po pierwsze, teraz maszyny tego typu lub pełniące podobne zadania będą musiały latać dalej od Krymu i południowej Ukrainy, co oczywiście obniży ich skuteczności. Większa odległość to gorsze i późniejsze wykrywanie ukraińskich rakiet i bezzałogowców. Po drugie jest to cios wizerunkowy i uderzenie w morale rosyjskich lotników. Obszar, który uważali za bezpieczny i kontrolowany okazał się takim nie być. Ukraina ma jeszcze asy w rękawie i potrafi zaskoczyć, co dowódcy agresora muszą brać pod uwagę.
Ostatni, ale co najmniej równie ważny problem to straty w ludziach. Na pokładzie samolotów takich jak A-50U czy Ił-22M11 służą zwykle najbardziej doświadczeni oficerowie posiadający wiedzę i umiejętności. Trudno będzie ich zastąpić. Niezależnie od tego czy zginęli na pokładzie A-50U, czy też zostali ciężko ranni na pokładzie drugiej trafionej maszyny. To straty, które zawsze najtrudniej jest odtworzyć. To wszystko dobre informacje i długoterminowe skutki tego jednego zdarzenia.