Największe starty Rosja poniosła w sprzęcie pancernym
Największe straty Rosjanie ponieśli do lutego w przypadku sprzętu pancernego. Przekraczały one wówczas 40% stanu, z którym rozpoczęli wojnę, a dziś - na podstawie analiz prowadzonych przez portal Oryx, zajmujący się dokumentowaniem strat walczących stron - można mówić nawet o tym, iż przekroczyły one 50%. Jednak nie można na tej podstawie wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Przede wszystkim z tego powodu, że rosyjskie straty trzeba umiejscawiać w szerszym kontekście strategicznym, który będziemy w stanie, zdaniem estońskich analityków, zrozumieć dopiero wówczas, kiedy weźmiemy pod uwagę rosyjskie zapasy sprzętowe, pochodzące jeszcze z czasów ZSRR, zdolności produkcyjne i porównywalny potencjał państw NATO.
W przypadku czołgów, których Rosjanie stracili na wojnie proporcjonalnie najwięcej, liczby mówią same za siebie. W momencie rozpoczęcia wojny w magazynach długiego składowania rosyjskie siły zbrojne miały, jak się szacuje, ok. 10 tys. czołgów oraz 36 tys. transporterów opancerzonych. Nawet zakładając, że jedynie 1/3 z tego potencjału mogłaby zostać zmodernizowana i wysłana na front, to oznacza to, iż Rosjanie będą w stanie utrzymać swą dotychczasową przewagę, nie tylko wobec Estonii, która w ogóle nie ma na wyposażeniu swej armii czołgów, ale również wobec Niemiec mających - wg stanów ewidencyjnych (osobną kwestią jest ich sprawność i gotowość do walki) - 250 maszyn.
Rosjanie tracili średnio w miesiącu ok. 150 czołgów
W opinii analityków think tanku CSIS, którzy przygotowali specjalny raport na temat strat sprzętowych od początku wojny, Rosjanie tracili średnio w miesiącu ok. 150 czołgów różnego typu. Kwestią zasadniczą, jeśli chce się uzyskać odpowiedź na pytanie, czy ich potencjał pancerny będzie ulegał systematycznej redukcji, jest zatem ocena ich możliwości produkcyjnych i remontowych. W opinii analityków tygodnika "The Economist", Rosja jest w stanie produkować miesięcznie ok. 20 czołgów nowszych typów, oraz modernizować 90 maszyn znajdujących się w magazynach.
Jeszcze przed wojną niezależni eksperci w rodzaju Pawła Luzina, dziś na emigracji w Stanach Zjednoczonych, wskazywali, opisując zdolności rosyjskiego sektora przemysłowego, iż w dziesięcioleciu 2011 – 2020 był on w stanie dostarczać armii średnio w roku ok. 220 maszyn, zarówno nowych jak i modernizowanych. Latem ubiegłego roku, kiedy straty Rosjan - jeśli chodzi o czołgi różnych typów - szacowane były na ok. 830 maszyn. Luzin podtrzymał swoje prognozy pisząc, że ograniczenia sektora przemysłowego są na tyle duże, iż potrzeba będzie nawet czterech lat, aby odbudować ten zniszczony potencjał.
Czołgi są uzbrajane na nowo, dostają nowe silniki, systemy ochrony i celownicze
Jednak te szacunki, zaraz potem zaczęły być rewidowane, przede wszystkim jeśli chodzi o zdolności rosyjskich zakładów remontowych, które modernizują sprzęt znajdujący się w magazynach długiego składowania. Na rosnące rosyjskie możliwości w tym zakresie wskazują choćby informacje niedawno podane przez dziennikarzy portalu The Moscow Times, według których z największego tego typu magazynu, Wagżanowo w Buriacji, w czasie wojny ubyło 1570 maszyn, czyli 40% zgromadzonego tam sprzętu. Czołgi są uzbrajane na nowo, dostają nowe silniki, systemy ochrony i celownicze,a potem trafiają na front.
Nadal w tym magazynie, pod gołym niebem, znajduje się 2600 maszyn, a trzeba pamiętać, że Rosja ma jeszcze 20, choć mniejszych, tego typu obiektów. W Federacji Rosyjskiej działa też obecnie 16 zakładów zajmujących się naprawą i modernizacją sprzętu pancernego, a rząd Miszustina, który w świetle ocen Reutersa już wydaje 100 mld dolarów rocznie, czyli 1/3 budżetu na potrzeby wojenne, deklaruje jeszcze rozbudowę tych zdolności.
Miedwiediew: Rosyjski sektor przemysłowy będzie w stanie produkować rocznie 1600 czołgów
Po tym jak Dmitrij Miedwiediew oświadczył, że już w 2023 roku rosyjski sektor przemysłowy będzie w stanie produkować rocznie 1600 czołgów, Paweł Luzin, komentując jego słowa, stwierdził, że najprawdopodobniej z-ca przewodniczącego rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa połączył zdolności do produkcji nowych maszyn i modernizacji sprzętu znajdującego się w magazynach długotrwałego składowania. Do podobnych ocen dochodzą eksperci brytyjscy pytani przez dziennikarzy "Popular Mechanics", pytani o zdolności rosyjskiego sektora przemysłowego. Ich zdaniem sześć największych rosyjskich zakładów naprawczo-remontowych jest w stanie miesięcznie wypuszczać ok. 120 maszyn.
Jak zauważyli eksperci think tanku strategicznego CSIS, którzy przygotowali specjalny raport poświęcony rosyjskim stratom sprzętowym, jeśli chodzi o potencjał pancerny, to w związku ze znacznymi zapasami, jeszcze z czasów ZSRR i zwiększeniem zdolności zakładów remontowych, „Kreml będzie prawdopodobnie w stanie przez jakiś czas utrzymać dostawy czołgów dla swoich sił zbrojnych na Ukrainie”, a to, jak sytuacja wyglądała będzie w dłuższej perspektywie, zależy od długotrwałości konfliktu i szczelności systemu sankcji, które wprowadzone zostały wraz z wybuchem wojny przez państwa Zachodu. „Wąskim gardłem”, które ogranicza możliwości rosyjskiego przemysłu, jest możliwość zakupu zaawansowanych systemów optyczno-celowniczych, zdolność do remontu odpowiedniej liczby silników, dostępność mikroprocesorów i jakość stali, co ma wpływ na żywotność montowanych przez Rosjan armat.
Co się wydarzyło w podmoskiewskich Zagorskich Zakładach Optyczno-Mechanicznych?
Eksplozje, które na początku sierpnia miały miejsce w podmoskiewskich Zagorskich Zakładach Optyczno-Mechanicznych, mogą mieć poważny, choć dziś trudny do precyzyjnego ustalenia, wpływ na rosyjskie zdolności. Władze starały się bagatelizować wydarzenie, mówiąc o wybuchu w dzierżawionym przez prywatną firmę magazynie środków pirotechnicznych, jednak z ustaleń niezależnych mediów rosyjskich wynika, że kombinat ten był jednym z podmiotów uczestniczących w programie budowy rosyjskiego niewykrywalnego bombowca nowej generacji „Posłannik”. Skala zniszczeń nie jest jeszcze znana, zważywszy jednak na siłę wybuchu, musi ona być znaczna i może mieć długotrwałe, negatywne konsekwencje dla zdolności rosyjskiego przemysłu wojskowego.
Jednak i w tym obszarze mamy do czynienia z dwojakiego rodzaju informacjami. Amerykański Forbes informował w ostatnim czasie o tym, iż w obliczu braku specjalistycznych podzespołów importowanych do tej pory z Francji zakłady optyczne w Omsku wypuściły własną konstrukcję, która montowana jest w systemach celowniczych czołgów T-72B3, T-80BVM i T-90M. Nie można zatem wykluczyć, że niektóre działania związane z substytucją importu technologicznego, przyniosą pozytywne efekty, a przynajmniej pozwolą na nie zmniejszanie dotychczasowej produkcji.
Truizmem jest stwierdzenie, że rosyjskie zapasy, również sprzętu, wraz z przedłużającą się wojną, ulegają stopniowemu wyczerpaniu, jednak chcąc ocenić czy nadal mogą stanowić zagrożenie dla państw NATO, trzeba odwołać się do relacji sił na wschodniej flance NATO. Jak powiedział dziennikarzom The Foreign Policy pułkownik Andrus Merillo z estońskich sił zbrojnych, w razie zakończenia wojny na Ukrainie lub wejścia jej w stan zamrożenia, co oznacza mniejsza intensywność sprzętu i strat, Rosjanie byliby w stanie w dwa miesiące odbudować swój potencjał zagrażający temu nadbałtyckiemu państwu.
"Jeśli Rosjanie ogłoszą mobilizację, to zrobią to w dwa miesiące"
„Jeśli ogłoszą mobilizację, to zrobią to w dwa miesiące. Oczywiście (ich potencjał – MB) będzie oparty na starszym sprzęcie, ale to nie ma znaczenia. Czołg to nadal czołg, a jeśli masz ich dużą liczbę, będzie to dla nas problem.” Oceniając wpływ wojny na rosyjski potencjał militarny, warto o tym pamiętać. Zasoby, jakimi dysponuje Moskwa, jeszcze nie uległy wyczerpaniu, a Kreml podejmuje wysiłki na rzecz zwiększenia możliwości produkcji swego sektora przemysłowego. Dały one co prawda do tej pory połowiczne efekty, nie odnotowano bowiem znaczącego skoku jeśli chodzi o produkcję nowych czołgów, ale trzeba pamiętać, że nawet produkując ich rocznie ok. 250-300 sztuk, Rosjanie mają porównywalne zdolności w tym zakresie, co państwa Zachodu razem wzięte. Wszystko to razem wzięte oznacza, iż rachuby, w świetle których rosyjskie zagrożenie dla państw znajdujących się na wschodniej flance NATO jest w efekcie wojny zdecydowanie mniejsze, trzeba uznać za przedwczesne i nadmiernie optymistyczne.