Spis treści
- Rosyjska armia gromadzi siły. Nowa ofensywa na horyzoncie?
- Putin nie odpuszcza? "Będzie próbował zająć każdy teren"
- Ukraińcy potwierdzają: Letnia ofensywa już się rozpoczęła?
- Zełenski: Rosja atakuje na wszystkich kierunkach
- Rosyjscy nacjonaliści naciskają by kontynuować wojnę, Putin kalkuluje
- Negocjacje w Stambule – gra na czas?
Rosyjska armia gromadzi siły. Nowa ofensywa na horyzoncie?
Amerykańska stacja CNN, powołując się na przedstawicieli władz w Waszyngtonie, poinformowała o gromadzeniu sił przez rosyjską armię na liniach frontu. Zdaniem informatorów stacji, ruchy wojsk mogą wskazywać na przygotowania do nowej ofensywy, której celem byłoby zajęcie kolejnych terytoriów Ukrainy.
Jeden z rozmówców CNN stwierdził, że rosyjskie dowództwo chce "zgromadzić duże siły". Dodał również, że celem potencjalnej ofensywy może być zajęcie kolejnych ziem na wschodzie Ukrainy.
Putin nie odpuszcza? "Będzie próbował zająć każdy teren"
Źródła CNN sugerują, że Władimir Putin nie zamierza rezygnować z agresywnej polityki wobec Ukrainy. Jeden z informatorów stacji uważa, że
"Putin będzie próbował zająć każdy teren, jaki będzie mógł zdobyć, aż do przedmieść Kijowa".
Ukraińcy potwierdzają: Letnia ofensywa już się rozpoczęła?
Rzecznik ukraińskiego operacyjno-taktycznego zgrupowania wojsk "Charków", Paweł Szamszyn, oświadczył w czwartek (15 maja), że rosyjska letnia ofensywa już faktycznie się rozpoczęła.
"Widzimy, że Rosjanie gromadzą siły, a letnia kampania ofensywna już faktycznie się zaczęła" - powiedział Szamszyn, cytowany przez portal RBK-Ukraina.
Zełenski: Rosja atakuje na wszystkich kierunkach
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podczas pobytu w Ankarze również odniósł się do sytuacji na froncie.
"Rosja rozpoczęła działania ofensywne na wszystkich kierunkach - trwało to od kilku miesięcy, a głównym kierunkiem był region sumski. Rzeczywiście skoncentrowano tam 67 tysięcy rosyjskich żołnierzy. Podjęliśmy odpowiednie kroki, aby uniemożliwić im połączenie sił" - oświadczył Zełenski.
Prezydent Ukrainy dodał, że "Rosjanie pracują teraz nad odbudową i przegrupowaniem swoich sił".
Rosyjscy nacjonaliści naciskają by kontynuować wojnę, Putin kalkuluje
Agencja Reutera opisuje środowisko tzw. Z-patriotów (od litery Z, będącej jednym z symboli inwazji przeciwko Ukrainie). Chodzi o prokremlowskich „blogerów wojennych” i korespondentów wojennych, którzy zaczęli stopniowo odgrywać coraz większą rolę. Na początku wojny wypowiadali się otwarcie, krytykując ministerstwo obrony za niedostateczne działania. Resort obrony Rosji próbował ich przeciągnąć na swoją stronę, co częściowo się udało. Niektórzy z „blogerów wojennych” mają nawet pół miliona obserwujących na Telegramie, a ich komentarze czytane są w Rosji, w tym przez członków elity.
"Partia wojny" – kto wchodzi w jej skład?
Prócz Z-patriotów, „partia wojny” obejmuje szerszą grupę, do której należą deputowani Dumy Państwowej i specjaliści od marketingu politycznego, aktywni w programach telewizyjnych na temat wojny. Oddają oni użyteczne usługi Kremlowi, powtarzając i wzmacniając preferowane wątki.
Jaki wpływ mają nacjonaliści na Putina?
Analityczka Tatiana Stanowaja w rozmowie z Reutersem oceniła, że poglądy „Z-patriotów” podziela około 10-15 proc. Rosjan. Nie mają oni jednak wpływu na Władimira Putina, który ma utrwalone poglądy. „Putin trzyma się zamiaru zakończenia wojny na jego własnych warunkach. Jest gotów prowadzić ją przez lata bądź osiągnąć swoje cele w inny sposób” – powiedziała Stanowaja.
"Jastrzębie wojenne" w otoczeniu Putina
„Jastrzębie wojenne” – jak pisze Reuters – to również postacie związane z ministerstwem obrony Rosji, służbami specjalnymi, a także osoby powiązane z Putinem, dawniej lub obecnie. Reuters zauważa, że były prezydent Dmitrij Miedwiediew znany jest obecnie ze skrajnych komentarzy, które odzwierciedlają nurt myślenia obecny wśród wyższych rangą przedstawicieli Kremla. Zdaniem analityków Miedwiediew zyskał swego rodzaju „licencję” na takie wypowiedzi.
Co czeka nacjonalistów, gdy wojna się skończy?
Reuters ocenia, że jeśli wojna kiedyś się zakończy, nacjonaliści wyczują, że wiatr się zmienił, a ci, którzy nie dostosują się do zmian, ryzykują więzieniem. W tym kontekście przypomina postać byłego oficera służb specjalnych Igora Girkina (używającego pseudonimu Striełkow), ściganego międzynarodowym listem gończym. Girkin został skazany w 2024 roku na cztery lata więzienia za „nawoływanie do ekstremizmu”. Inną postacią z kręgu nacjonalistów jest oligarcha Konstantin Małofiejew (finansujący separatystów w Donbasie, właściciel prawosławnej telewizji Cargrad).
Czy "Z-patrioci" zagrażają Putinowi?
Powołując się na trzy osoby zbliżone do Kremla, agencja Reutera przekonuje, że „Z-patrioci” nie stanowią zagrożenia dla Putina. Jeśli nadejdzie czas na pokój, będą musieli dostosować się do sytuacji. Jednocześnie – jak pisze Reuters – Putin i jego służby specjalne muszą poradzić sobie z nacjonalistami, by nie zakłócili oni celów Kremla. Stanowaja uważa, że Z-patrioci „nie są pod całkowitą kontrolą”.
„Podburzają oni ludzi i naciskają na społeczeństwo, by poparło większy wysiłek wojenny. Jest to przeszkodą; trwają działania, by stonowali to, co mówią, albo się przymknęli, ponieważ podburzają społeczeństwo wtedy, gdy Putin potrzebuje rozmów” – powiedziała Stanowaja. Reuters zwraca uwagę na komentarze Małofiejewa, który oznajmił, że wojna będzie trwała „aż do wyzwolenia Noworosji i Małorosji” (terminy używane w Imperium Rosyjskim na określenie terytoriów Ukrainy).
Negocjacje w Stambule – gra na czas?
Reuters opublikował materiał w czwartek, gdy w Stambule miały się odbyć bezpośrednie negocjacje między Rosją i Ukrainą bez warunków wstępnych. Ulegając naciskom USA i UE, Putin wystąpił z ofertą negocjacji. Niemniej, Putin nie udał się do Stambułu i wysłał tam delegację niskiego szczebla.
