"Candy bombs". Nowe środki rażenia używane w wojnie w Ukrainie
Zaletą tych struktur produkcyjnych jest to, że są one rozproszone, a przez to ich stanowiska produkcyjne trudniej zidentyfikować i niszczyć. Gwarantują elastyczność i innowacyjność, choćby z tego względu, że zaangażowani w tę działalność ochotniczy ciągle pracują nad udoskonaleniem swej produkcji, używając w tym celu również możliwości, jakie daje sztuczna inteligencja, ale przede wszystkim ich produkty są tanie.
Jak powiedział dziennikarzom jeden z mieszkańców Łodzi, który zaangażowany jest w produkcję broni na rzecz Ukrainy, jest on w stanie, posługując się drukarką 3D, która kosztowała go 1,2 tys. dolarów, wytwarzać podstawowe (prócz materiałów wybuchowych) części tych „candy bombs”, których produkcja kosztuje go łącznie mniej niż 3,5 euro za sztukę. Jak argumentowali eksperci wypowiadający się dla dziennika "The New York Times", tego rodzaju ładunki, zrzucane z dronów „candy bombs”, odpowiadają za ponad 70 % rosyjskich strat osobowych.
W przyszłości wzrośnie rola ludności cywilnej wspierającej wojsko
Mamy też w tym wypadku do czynienia z aktywnością w znakomity sposób charakteryzującą przyszłą wojnę, w której znacznie wzrośnie znaczenie systemów bezzałogowych, ale też kluczową rolę może odegrać pomysłowość i zdolność adaptacji do szybko zmieniających się warunków, co oznacza, że z pewnością wzrośnie rola ludności cywilnej wspierającej wysiłek wojskowy. Ten ostatni element wart jest rozważenia, bo jego znaczenie wykracza znacznie poza sferę czysto wojskową.
Jak napisali analitycy American Security Project, wojna na Ukrainie stanowi cezurę w jeszcze jednym obszarze. Dziś, co potwierdzają analizy amerykańskiego wywiadu, 80 % zbieranych, przetwarzanych i udostępnianych na potrzeby sił zbrojnych informacji stanowią te, które pochodzą ze źródeł otwartych (OSINT). Każdy człowiek zamieszkujący na terenach przyfrontowych, posługując się swym telefonem komórkowym, staje się elementem tego systemu.
Komercyjne satelity komunikacyjne i telewizja przemysłowa są wykorzystywane na rzecz sił zbrojnych
Ale nie tylko. Powszechnie wykorzystywane są komercyjne satelity komunikacyjne, systemy łączności, które nie były budowane z przeznaczeniem dla sił zbrojnych (Star Link) czy nawet telewizja przemysłowa.
Ewolucję współczesnego pola walki doskonale oddaje opowieść pułkownik Rusłan Szweczuka, dowódcy 93. Brygady Zmechanizowanej „Chołodnyj Jar” dla portalu Ukraińska Prawda. W pierwszej fazie wojny, nie wiedząc, czy jego informacje o pozycjach Rosjan są precyzyjne, wyszukał w Google lokalizację najbliższego sklepu, zadzwonił do jego właściciela i mówiąc „Dzień Dobry. Jesteśmy z Ukrainy”, poprosił o udostępnienie sygnału z kamer ochrony.
Wzrost znaczenia otwartych źródeł informacji i zaangażowania ludności
Ten wzrost znaczenia otwartych źródeł informacji i zaangażowania ludności we wspieranie wysiłku walczących powoduje jednak w konsekwencji zatarcie granicy między domeną wojskową a cywilną. Wszyscy uczestniczą w walce, każdy stać się może celem ataku, a to oznacza, że przygotowanie do konfliktu musi objąć całość społeczeństwa, nie tylko tych, którzy profesjonalnie zajmują się tym obszarem.
Jeszcze w 2021 roku, przed wybuchem wojny w Ukrainie, Victoria Holt i Marla Keenan z amerykańskiego think tanku Stimson Center, w opublikowanym wówczas raporcie zwracały uwagę, że przyszłe wojny będą częściej toczyć się w obszarach zurbanizowanych i w większym stopniu niż wcześniej łączyć się z zaangażowaniem ludności cywilnej.
Wojny przyszłości będą się łączyć ze znacznie częstszym atakowaniem celów i ludności cywilnej
Doświadczenia Ukrainy w pełni potwierdzają te diagnozy, zarazem podkreślając kolejny wniosek sformułowane przez amerykańskie specjalistki, w świetle którego wojny przyszłości będą się też łączyć ze znacznie częstszym atakowaniem celów i ludności cywilnej. Osobnym, niezwykle istotnym, zadaniem w zakresie kształtowania systemu odpornościowego państwa stanie się zarówno ich ochrona, jak i przygotowanie do wojny.
Jeśli zatem mówimy, a przebieg wojny na Ukrainie potwierdził i tę ocenę, że potencjał sił zbrojnych w co najmniej takim samym stopniu jak od możliwości sprzętowych i liczebności zależy od morale, determinacji i chęci kontynuowania walki całego społeczeństwa, to nie możemy tego obszaru pozostawić nieprzygotowanym.
W przyszłej wojnie będzie rosło znaczenie operacji dezinformacyjnych
To oznacza, że w przyszłej wojnie będzie rosło znaczenie operacji dezinformacyjnych, bo od ich skuteczności zależeć może wola oporu i gotowość społeczeństwa do podtrzymywania wysiłku walczących. Wymusi to także nowe podejście, nową filozofię funkcjonowania sił zbrojnych. Można nawet mówić o konieczności rewolucyjnych zmian w zakresie tego, jak się rozumie rolę armii w przyszłym systemie bezpieczeństwa i gdzie szukamy naszych silnych i słabych stron.
Budowa przewagi strategicznej będzie możliwa, o ile w centrum systemu postawi się ludzi
To nowatorskie podejście doskonale widać w brytyjskim, opublikowanym przed kilkunastoma dniami, Defence Command Paper, dokumencie strategicznym, którego autorzy starają się opisać armię przyszłości i sposób jej budowania. Budowa przewagi strategicznej będzie możliwa, o ile w centrum całego systemu postawi się ludzi. „Nasi ludzie są na pierwszym miejscu, zarówno w tym dokumencie, jak i w całym naszym myśleniu – są nieuchronnie fundamentem, na którym budowana jest nasza przewaga strategiczna. Szeregowy, rezerwista czy urzędnik państwowy - to oni są naszym najważniejszym zasobem. Ponieważ w miejscu ich pracy pojawia się coraz więcej autonomii i sztucznej inteligencji, ich znaczenie nie maleje; zamiast tego, ośmielamy się twierdzić, stają się coraz bardziej krytyczni czynnikiem”.
Od zdolności sił zbrojnych do pozyskania i utrzymania w swych szeregach specjalistów dysponujących unikatowymi umiejętnościami i zdolnością uczenia się, zależy - w dłuższej perspektywie - skuteczność i możliwość osiągnięcia przewagi na współczesnym polu walki. Oznaczać to musi zarówno postawienie na współpracę, w większym niż do tej pory zakresie, z sektorem cywilnym, zwiększenie roli rezerwistów, jak również zmianę podejścia do ścieżek kariery zawodowej tych, którzy już w armii się znaleźli.
Docelowo zmianie ma ulec relacja sektor cywilny – wojsko. Wzrośnie znaczenie tego pierwszego, ale także elastyczność tego, jak się rekrutuje niezbędne kadry, na jaki czas i na jakich warunkach. Trzeba stawiać nie wieloletnie kontrakty, ale zdolność do realizacji, nawet krótkoterminowych programów, w formule mieszanej, gdzie sprawności wojskowe będą przenikać się z cywilnymi.
Zacieranie granicy między światem armii a obszarem cywilnym będzie postępowało
Będzie to oznaczało - w dłuższej perspektywie - zacieranie granicy między światem armii a obszarem cywilnym, ale także wymusi zmianę sposobu zamawiania czy pozyskiwania przez siły zbrojne nowych zdolności. Już nie kontrola nad zasobami, dbałość, aby w dyspozycji wojska była ich wystarczająca ilość - choć adekwatne poziomy i w tym zakresie trzeba będzie utrzymywać - ale zdolność do inicjowania, nadzorowania, współfinansowania i wykorzystywania procesów modernizacyjnych, będzie głównym zadaniem sił zbrojnych przyszłości.
„W następnej dekadzie – piszą autorzy dokumentu - musimy przekształcić nasze kadry, aby sprostać stale rosnącemu zapotrzebowaniu na umiejętności techniczne na współczesnym polu walki, ale musimy to zrobić poprzez podniesienie kwalifikacji naszego obecnego personelu serwisowego oraz rozszerzenie naszej oferty szkoleniowej, edukacyjnej i stażowej dla tych, którzy dołączają”.
Armia przyszłości działa na rzecz wzmocnienia całego systemy odpornościowego państwa
Mamy w tym wypadku do czynienia z wizją armii szkolącej się, stale poddawanej wyzwaniom edukacyjnym i przeprowadzającej taką liczbę gier wojennych na różnych poziomach, od taktycznego do operacyjnego i strategicznego, aby stały się one codziennością. Armii działającej na rzecz wzmocnienia całego systemu odpornościowego państwa, od pro-obronnościowego szkolenia młodzieży (szkoły kadetów) do wywierania wpływu na to, w jaki sposób i w jakim tempie podejmowane są decyzje związane z obronnością na najwyższych szczeblach ustrojowych.
Kluczem jest elastyczność, podejście, które w tym dokumencie strategicznym określane jest mianem „‘zig-zag’ lub ‘portfolio’ careers”. Chodzi o to, aby przejście żołnierza lub oficera do rezerwy nie oznaczało definitywnego zerwania z siłami zbrojnymi, jego umiejętności i wiedza są zbyt cenne, aby lekkomyślnie z nich rezygnować.
"Mniej ludzi na pierwszej linii, ale znacznie większą społeczność wspierających ich specjalistów"
Nowy system ma się cechować mniejszymi barierami, albo wręcz ich brakiem, jeśli chodzi o indywidualne ścieżki kariery zawodowej, między obszarem wojskowym i cywilnym. W modelu idealnym dopuszczalne będą odejścia i powroty do armii.
Jeśli buduje się siły zbrojne, które zorientowane będą na osiąganie zaplanowanych rezultatów, a nie takie, które kontrolują zasoby, co wymusza zacieranie granicy między obszarem cywilnym i wojskowym, to zmienia się też podejście do kwestii liczebności.
Jak argumentują autorzy, „ta elastyczność służby w ramach całej armii zmieni sposób, w jaki myślimy o „wielkości” naszych Sił Zbrojnych. Zbyt długo liczba personelu była błędnie postrzegana jako warunek wyników, a wielkość regularnych sił była traktowana jako totem naszej narodowej sprawności wojskowej. W nadchodzących dziesięcioleciach statki, czołgi i samoloty w naszych grupach uderzeniowych, brygadach pancernych i eskadrach lotnictwa bojowego będą wymagały coraz mniejszej liczby ludzi, ale niekoniecznie oznacza to, że liczebność naszego personelu będzie mniejsza. Może będziemy mieć mniej ludzi na pierwszej linii, ale znacznie większą społeczność wspierających ich specjalistów.”