Czy nowe wersje będą nadal obarczone, jak często bywa tzw. chorobami dzieciństwa, czy jak to tam inaczej zwał (patrz nasz karabinek MSBS Grot), to się okaże. I to będzie Rosjan zmartwienie, a nie Ukraińców przeciwko którym zmodernizowany AK-12 będzie użyty (o ile wejdzie na wyposażenie frontowców w tym roku i w wojna będzie w tymże trwać). Wątpliwości obserwatorów mogą rodzić się z tej przyczyny, że to nie pierwsza tak wiadomość o przezbrojeniu w nową broń strzelecką SZ FR. Już w 2019 r. obwieszczono, że AK-12 są gotowe do produkcji (po czterech latach prac). Ostatecznie produkcja seryjna ruszyła, jak dobrze dokopaliśmy się w internetowych źródłach, w 2021 r., choć w niektórych wskazuje się na rok 2019 r. Wówczas w świat poszła wiadomość, że kilka tysięcy najnowszych „kałachów” („kałaszów” – jak mawiał Franz, a bardziej, Franc Maurer vel Bogusław Linda „w „Psach”) trafiło do wojska.
Załóżmy, że to była partia do testowania w warunkach pozafabryczny, w czasie którego wychwycono wszelkie felery i teraz AK-12 jest OK. Chyba tak było, bo na stronie firmowej producenta AK-12 określa się mianem „zmodernizowanego”. Producent podkreśla, że „Karabin szturmowy AK-12 został znacznie udoskonalony w oparciu o wyniki jego użycia w Północnym Okręgu Wojskowym. Stał się znacznie wygodniejszy, bardziej ergonomiczny. W tym roku zaktualizowana wersja trafi do seryjnej produkcji – powiedział szef państwowej korporacji „Rostek” Siergiej Czemiezow w rozmowie z RIA Nowosti”.
Z obrazków pokazywanych w relacjach z wojny na Ukrainie rosyjskiego bojca (żołnierza) kojarzymy ze zdezelowanym „kałachem” AK-74 w różnych wariantach jeszcze z czasów Breżniewa (pierwszych wersji AK-47 używa się wyłącznie w państwach postkolonialnych). Jako, że w rosyjskiej armii (nie po raz pierwszy w jej historii) panuje mniejszy lub większy bardak (burdel), to i z takim sprzętem wojacy mogli być wysyłani na wyzwalanie Ukrainy od faszystów/neonazistów. Standardowo na wyposażeniu sukcesorki Armii Radzieckiej jest broń strzelecka znacznie nowsza od tej, z której miano strzelać do wroga, gdyby zimna wojna zamieniła się w gorącą. I jest nim… AK-12 i AEK-971 (to nie „od Kałasznikowa”, ale „od” Siergieja Koszkarowa). Jako, że armia rosyjska jest liczna, to pewnie nie dla wszystkich starczyło tych karabinków. Stąd też na obrazach wojennych widać sołdatów z radzieckimi „kałachami”. Poza tym – przyjmując radziecko-rosyjskie myślenie wojskowe – po co dawać najnowszą broń żołnierzom, którzy i tak zginą w ramach rozpoznania prowadzonego walką?
Pierwsze AK-12, w wersji – jakby to określili Anglicy mark II – trafiły na front jesienią. Jak podaje producent w tej wersji, w stosunku do tej z 2018 r., wprowadzono m.in. nowy kompensator hamulca wylotowego z nowym tłumikiem płomienia. To oznacza mniejszy odrzut karabinka po oddanym strzale, a zatem większą celność. Jest nowe łoże. I tu producent zastrzega, że może być ono udoskonalane, bo prace trwają. Obecnie zastosowane mniej się przegrzewa od poprzedniego. Jest też nowy celownik optyczny pozwalający prowadzi skuteczny ogień (czyli celny) przy słabym oświetleniu i na dystansie do 600 m. Zmieniono także zmieniono mocowanie magazynka, które pękło w poprzedniej wersji, co w takich sytuacjach czyniło karabinek bezużytecznym, a strzelcowi było się tylko modlić, by nie poległ na polu chwały.
„To wszystko na teraz. Więcej o całym zestawie działań mających na celu ulepszenie konstrukcji karabinu szturmowego AK-12 opowiem w obszernym przeglądzie, który jest obecnie przygotowywany.” – komunikuje autor publikacji. Broń, dodajmy, jest przystosowana do obsługi przez prawo- i leworęcznych, co jest standardem we współczesnych konstrukcjach strzeleckich, a czego nie praktykowano w zimnej wojny. Sam AK-12 ma wersje rozwojowe: AK-15 i AK-19. Strzela nabojami kalibru 5,45 mm x 39 mm AK-12M. Może być też używana amunicja 7,62 × 51 mm (wzoru NATO) lub przystosowana do sowieckiego „kałacha” 7,62 × 39 mm wz. 43. W 2019 r. – podajemy za portalem MILMAG – wersja cywilna (bez możliwości prowadzenia ognia ciągłego) kosztowała w przeliczeniu na PLN 4,2 tys. Dla porównania: nasz GROT dla kupca cywilnego kosztuje ok. od 7 do 9 tys. zł w zależności od wersji. I na koniec: w czasie II wojny światowej, by zabić przeciwnika trzeba było zużyć ok. 40 tys. sztuk amunicji do broni strzeleckiej, tak powtarzalnej, jak i maszynowej.