"Wciąż uważamy, że udział Turcji w programie F-35 jest niekompatybilny z użytkowaniem przez nią S-300 i S-400. Więc wciąż prowadzimy te dyskusje. A jeśli Turcja byłaby w stanie rozwiać nasze obawy na ten temat? Wtedy mogłoby dojść do ruchu w stronę powrotu do programu F-35" - powiedział Kirby.
We wtorek podobną opinię wyraziła p.o. zastępczyni sekretarza stanu Victoria Nuland podczas wizyty w Ankarze, twierdząc, że USA „z radością” przyjęłyby Turcję z powrotem do programu, gdyby rozwiązała problem rosyjskich rakiet.
Turcja zaczynała jako partner przy F-35
Turcja dołączyła do programu F-35 Joint Strike Fighter Program (JSF) w 2007 roku. Była jednym z krajów partnerskich programu wraz z innymi sojusznikami NATO, takimi jak Wielka Brytania, Australia, Kanada, Włochy, Norwegia, Dania i Holandia i wytwarzała ok. 900 części do samolotu i zamawiając około 100 F-35. Ponadto Ankara dokonała wtedy wstępnej płatności na rzecz Stanów Zjednoczonych w wysokości 1,4 miliarda dolarów za udział w programie rozwoju samolotów. Jeszcze w 2018 roku, sześć samolotów F-35 zostało przeznaczonych dla Turcji pod warunkiem, że tureccy piloci zostaną przeszkoleni w ramach programu przed faktyczną dostawą. Jednak kryzys w związku z zakupem rosyjskich systemów obrony powietrznej. S-400 przez Turcję sprawił, że Ankara została z programu wykluczona w 2019 roku. Według Waszyngtonu, posiadanie ich narażało myśliwce na ryzyko. Waszyngton kupił później od Turcji sześć odrzutowców do użytku w Siłach Powietrznych USA. Tureccy wykonawcy kontynuowali produkcję części do samolotu do 2022 roku. Obecnie Turcja egzekwuje porozumienie z USA, które utrzymuje jej S-400 w trybie dezaktywacji. W grudniu turecki minister obrony Yaar Güler powiedział dziennikarzom, że system S-400 będzie używany tylko w razie potrzeby. Z opublikowanego oświadczenia Nuland wynika, że zamiast S-400 Stany Zjednoczone mogą być skłonne ponownie zaoferować systemy obrony powietrznej Patriot, aby „zapewnić Turcji silną obronę powietrzną”. Patriot, był już kilkakrotnie oferowany Turcji, w tym jako bezpośrednia alternatywa dla S-400.
Od czasu wyrzucenia z programu F-35, Ankara starała się o zakup i modernizację F-16, na co uzyskała zgodę Kongresu i Departamentu Stanu tuż po ratyfikacji akcesji Szwecji do NATO.
Dlaczego pomysł na dołączenie z powrotem Turcji do programu F-35 jest zły
Możemy przyjąć, że te „mrugnięcia okiem” są zapewne podyktowane chęcią kolejnego zarobku przez USA. Sprzedaż kolejnych F-35 to przecież czysty zysk. Być może w Waszyngtonie myślą także, że taka „marchewka” zmusi Turcję do zastanowienia się poważnie nad tym, by porzucić współpracę z Rosją i pozbyć się systemów S-400, może oddając na Ukrainę w zamian za F-35 i umowę na system Patriot? Kto wie. Jednak chyba za bardzo w USA nie są świadomi, jak Turcja się zmieniła, od czasu zamachu stanu 2016 roku. Do tego czasu Turcja była wiarygodnym i pewnym sojusznikiem, spełniając rolę bufora w stosunku do zagrożeń z Bliskiego Wschodu oraz odstraszania i powstrzymywania najpierw ZSRR, a potem Rosji.
Ankara jest niewiarygodnym sojusznikiem
Jednak obecnie nie jest już partner wiarygodny dla Zachodu. Samo to, że Ankara jako „zakładnika” trzymała Szwecję, nie zgadzając się, przez długi czas na jej akcesję do NATO, tym samym osłabiając Sojusz w czasach niezwykle trudnych i niebezpiecznym, pokazało, że Ankara często ma zupełnie inne spojrzenie na świat niż reszta Sojuszu. Ale nie jest to pierwsza tego typu akcja, w 2019 roku, Turcja informowała, że nie poprze natowskiego planu obrony Polski i państw bałtyckich do czasu, aż Sojusz Północnoatlantycki nie zaoferuje Ankarze wyraźnego politycznego wsparcia w walce przeciwko Kurdom w północnej Syrii. Na całe szczęście potem udało się osiągnąć kompromis. Nie zapominajmy także, o atakach armii tureckiej na Kurdów w Syrii po tym jak wojska USA wycofały się północno-wschodnia część kraju. Pamiętajmy także o czystkach w armii tureckiej, gdzie pozbyto się wielu oficerów prozachodnich czy po kursach na zachodzie.
Polecany artykuł:
Nierozstrzygnięty konflikt Turcji i Grecji
Nie można także zapominać o ciągle o nieuregulowanym sporze między Grecją a Turcją i problemie Cypru. Mimo tego, że Turcja od zeszłego roku zmieniła swoją politykę względem Grecji zwłaszcza po ogromnej pomoc Aten po trzęsieniu ziemi w Turcji, to jednak problemy nadal istnieją. Jeszcze w 2022 roku, między obydwoma krajami mieliśmy atmosferę, prawie że wojenną. W grudniu 2022 prezydent Turcji powiedział, że wyprodukowana przez Turcję rakieta balistyczna krótkiego zasięgu Tajfun jest w stanie uderzyć w Ateny. Oskarżył również Grecję o dozbrajanie greckich wysp i ostrzegł, że „Turcja nie będzie biernym obserwatorem. Musi coś zrobić” w tej sprawie. A kilka dni wcześniej przed wypowiedzą prezydenta Erdogana, turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu zagroził Grecji inwazją, jeśli nie zdemilitaryzuje swoich wysp na Morzu Egejskim. Grecja wtedy skrytykowała słowa Turcji, mówiąc, że Ankara zachowuje się jak Korea Północna, co jest niedopuszczalne w przypadku kraju należącego do NATO. W październiku 2022 roku, grecka marynarka wojenna zmobilizowała swoje siły na ćwiczenia wojskowe, by odstraszyć Turcję przed jej agresywnymi działaniami.
Obecnie ta atmosfera złagodniała, jednak nie można wykluczyć, że wróci, zwłaszcza, że obecnie Erdogan potrzebuje przyciągnąć kapitał zagraniczny w związku z problemami gospodarczymi w Turcji i ciągle dużą inflacją. Dlatego odwilż jest podyktowana planem poprawy sytuacji w kraju. A gdyby Turcji wróciła do programu F-35, to przechyliłoby to równowagę militarną na Morzu Śródziemnym w stronę Turcji. Jeśli Grecja użyje swoich przyszłych F-35 to, Ankara może zostać zmuszona do aktywacji systemu S-400, co może rzucić wyzwanie F-35, a jak jeszcze Ankara będzie posiadała F-35, to taki ruch groziłby poważnym zakłóceniem równowagi w regionie i poważnym kryzysem.
Pamiętajmy także ciągle o tym, że Turcja również jest zaangażowana w powstrzymywanie migrantów z Bliskiego Wschodu, za co Unia Europejska solidnie płaci. Nic nie będzie stało na przeszkodzie Turcji, by tych migrantów wpuścić do Europy jeśli uzna, to za dobry powód do kolejnego szantażu na Europie. Turcja także spada w rankingu Freedom in the World 2023, gdzie ma zaledwie 31 punktów na 100, ranking ten mierzy skalę wolności obywatelskich i politycznych.
Turcja nie idzie w stronę Zachodu
Widzimy więc, że pomysł, by przywrócić Turcję do programu F-35 byłby poważnym błędem zarówno dla USA jak i NATO, ponieważ w strukturach Sojuszu znajdowałby się duży kraj z potężną armią, który nie podziela bardzo często perspektywy reszty krajów NATO. W Stanach Zjednoczonych myślą, że po zgodzie Turcji na członkostwo Szwecji w NATO i poprawie relacji z Grecją, Turcja zmierza w stronę normalnego państwa. Jednak jest to złudna iluzja, to wszystko jest podyktowane obecnie wieloma czynnikami jak np. trudna sytuacja gospodarcza w kraju i potrzeba dużych inwestycji. Z informacji ze stycznia bieżącego roku wynika, że Władymir Putin ma spotkać się z Erdoganem w lutym, co pokazuje, że Turcja nie zrywa relacji z Rosją, a zapewne je zacieśni.
Jak zauważa turecka prasa w postaci rządowej gazety Yeni Safak, poza bronią produkcji rosyjskiej za powrotem do programu F-35 kryje się cały szereg czynników. Obejmują one kwestie, co do których między Ankarą a Waszyngtonem istnieją znaczne różnice, w tym sytuację we wschodniej części Morza Śródziemnego, rozwój sytuacji na Bliskim Wschodzie, wsparcie USA dla Izraela oraz działalność organizacji kurdyjskich w Syrii, która według Ankary jest potajemnie wspierana przez USA.
Polecany artykuł:
Turcja rozwija własne projekty obronne
Nie mniej jak zauważył portal The War Zone, potencjalny powrót Turcji do programu F-35 był nieoczekiwany. „Turcja, mając już w ofercie F-16 i lokalny program myśliwców w toku, musiałaby teraz zdecydować, jak chce by wyglądała jej przyszła flota bojowa”. Jak zauważa portal, Turcji - nim została wyrzucona z programu - zbudowano około 30 F-35, większość z nich nie jest już jednak dostępna, a znaczna część została przeniesiona do Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych. Samoloty, które wydają się nadal znajdować w magazynie, są prawdopodobnie zbudowane według wcześniejszych standardów produkcyjnych i prawie na pewno wymagają znaczących aktualizacji przed dostawą.
Nie zapominajmy także o rozwoju rodzimych maszyn czy bezzałogowcach, Ankara ma własny program myśliwców załogowych nowej generacji, TF-X Kaan. Co więcej, pojawiają się pytania dotyczące wykonalności programu TF-X jako całości, zwłaszcza w zakresie jego silników. Tureccy urzędnicy oświadczyli niedawno, że chcą, aby TF-X był napędzany silnikiem produkowanym w kraju. Mimo to TF-X najprawdopodobniej zacznie wchodzić do służby najwcześniej w 2030 roku. Turecka branża pracuje także nad ANKA-3, czyli bezzałogowcu oraz podobnym do myśliwca dronie Bayraktar Kizilelma. To wszystko ma zapewnić Turcji niezależność. Turcja także kupując S-400 od Rosji rozwinęła własną wielowarstwową obronę powietrzną tym samym również tutaj jest samodzielna jeśli chodzi bezpieczeństwo.
Z kolei jak zauważa turecka gazeta Hurriyet "nie wydaje się realistyczne, aby Turcja wycofała się z kwestii S-400 w imię powrotu do projektu F-35. Co więcej, zgoda Departamentu Stanu USA na potencjalną sprzedaż Atenom samolotów F-35 i związanego z nimi sprzętu o wartości 8,6 mld USD stała się kolejną kością niezgody między Ankarą a Waszyngtonem. Jeśli Grecja otrzyma te samoloty, jej flota będzie o jedną generację młodsza od tureckiej".
W takim wypadku oferta USA może zostać zignorowana lub jak to bywa z Turcją zażąda dużo więcej jak będzie miała szansę znowu zaszantażować Zachód. Tylko wtedy jak USA się zgodzą może się, to z czasem zemścić, bo Turcja lubi zmieniać fronty i być w kontrze do polityki Zachodu. Tak czy inaczej, do czasu dostarczenia wszystkich F-16, powrót F-35 do Turcji stoi pod znakiem zapytania i oby tak zostało.