Rosja przerobi jedyny swój lotniskowiec na muzeum? O tym, jak Ukraina… uziemiła „Admirała Kuzniecowa”

2024-09-23 19:51

Rosyjska marynarka wojenna, teoretycznie ujmując, jest w posiadaniu jednego lotniskowca; o konwencjonalnym napędzie. Dla porównania: US Navy ma ich na stanie dwadzieścia. I ani jednego o napędzie spalinowym. Siłą strategiczną WMF (Wojenno-morskoj fłot) są podwodne okręty o napędzie jądrowym. Jedyny krążownik lotniczy, bo tak jest klasyfikowany w rosyjskiej nomenklaturze, „Admirał Kuzniecow” wciąż jest w suchym doku. I raczej nie wyjdzie w morze. Raz, że jego załogę wysłano na wojnę z Ukrainą. Dwa, że silniki do okrętu można naprawić w…. ukraińskich zakładach.

Admirał Kuzniecow, l;otniskowiec

i

Autor: commons.wikimedia.org/Mil.ru

Tak przynajmniej sytuacja ma się wedle publikacji „Forbes”

Moskwa jej nie komentuje. Wpierw tytułem przypomnienia… Okręt nie jest w służbie od ośmiu lat. 39-letni krążownik lotniczy miał po raz pierwszy opuścić port w Murmańsku wiosną tego roku, w stoczni w północnej Rosji, ale w morze nie wyszedł i nie ma widoków, by ją w tzw. dającej się przewidzieć perspektywie miał opuścić.

„Admirał Kuzniecow” nie jest szczególnym osiągnięciem radzieckich konstruktorów. Na tzw. papierze, w swojej klasie, prezentuje całkiem niezły potencjał, ale tylko na papierze. Zwodowano go w 1986 r. i od tego czasu wykonał raptem 7 (słownie: siedem) dłuższych misji. Ostatnią w 2016 r., kiedy to został skierowany do udziału w rosyjskiej operacji w Syrii. Trzeba uczciwie dodać, że wówczas media kpiły, jak rosyjski lotniskowiec dymi z kominów na kilometry, a było to poniekąd niesprawiedliwie. Taki ślad zostawiają wszystkie duże okręty, których silniki zasilane są mazutem.

Jednak to jest już przeszłość, o której mało kto pamięta, a w Rosji chcą przede wszystkim zapomnieć. Dla Moskwy, z wojskowego punktu widzenia, to czy „Admirał Kuzniecow” jest sprawny do działania, czy też od lat jest do niego szykowany, jest mało istotne. To nie on decyduje o potencjale WMF. Jest jednak coś takiego, nie tylko dla rosyjskiej floty wojennej, jak prestiż. A przypadek jedynego jej lotniskowca, delikatnie stwierdzając, mocno nadszarpnął jej reputację.

Garda: Dr Tomasz Smura z Fundacji Puławskiego o NATO

Matriosi zawsze w rosyjskiej szkole wojskowości mieli wzięcie

To teraz będzie o tym, dlaczego od ośmiu lat stocznia w Murmańsku nie może doprowadzić okrętu do stanu tzw. używalności. Są ku temu powody tajne i jawne. „Forbes” przedstawia te ostatnie.

Po pierwsze: 1500 osób załogi „Kuzniecowa” poszło, a raczej zostało skierowanych, na do walki w ramach SWO (specjalnej operacji wojskowej – jak Rosjanie określają wojnę z Ukrainą).

Po drugie: nawet, gdyby było kim obsadzić okręt, to z niesprawnymi silnikami może robić za muzeum (jak nasza „Błyskawica”), a nie wychodzić w morze.

To odnośnie pierwszego „nijusa”. „Forbes” przytacza opinię analityka z projektu open-source – „Moklasen”, który wziął pod lupę przypadek „Admirała Kuzniecowa”. Wykazał on, na podstawie informacji z rosyjskich mediów społecznościowych, śledząc ruchy wojsk i potwierdzając, że załoga lotniskowca została zintegrowana z wojskami lądowymi, z powodu braków kadrowych w armii rosyjskiej. Z części załogi (pełna: 1500 osób) utworzono w ramach 1. Armii Pancernej batalion zmechanizowany, zwany „fregatą”. Walczy na froncie w Donbasie. Znających historię armii carskiej i radzieckiej to nie powinno dziwić, gdy w przeszłości – i jak widać teraz – matriosi byli wykorzystywani tradycyjnie w charakterze piechoty. Dość wspomnieć, że to przede wszystkim marynarze „robili” rewolucję październikową pod wodzą tow. Trockiego (a potem Lenina).

Odnośnie drugiego „nijusa”. Dlaczego prawdopodobieństwo, że lotniskowiec „Admirał Kuzniecow” kiedykolwiek wyjdzie w morze, jest prawie zerowe? Głównym problemem są silniki, a Rosjanie są uzależnieni od… Ukraińców. „Forbes” przytacza opinię Pawła Luzina, eksperta wojskowego z Uniwersytetu w Permie. Wyjaśnia on, że do większości dużych okrętów wojennych radzieckiej floty wojennej silniki budowano w Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej. Rosyjscy inżynierowi pracują nas stworzeniem silników do „Kuzniecowa”, ale szybko nie uda im się ich zmajstrować, nawet przy stosowaniu tzw. inżynierii wstecznej. Tym bardziej, że muszą opracować coś nowszego od standardów obowiązujących w latach istnienia CCCP.

Kiedy „Admirał Kuzniecow” zacumuje przy krążowniku „Aurora”?

I co dalej będzie z tym jedynym radziecko-rosyjskim lotniskowcem, które palił się niewiele razy mniej niż wpływał w pełne misje? W USA dawno poszedłby na tzw. żyletki. Albo zacumowano by go przy jakimś nadbrzeżu w charakterze okrętu-muzeum. Rosja raczej nie weźmie przykładu ze Stanów Zjednoczonych, bo by przyznała się do prestiżowej porażki. Choć tak po prawdzie to „Admirał Kuzniecow” stojący w Petersburgu w sąsiedztwie legendarnego (dosłownie) krążownika „Aurora”, dobrze by się prezentował…

Sonda
Czy lotniskowce to przydatne okręty?