Powietrzne tankowce dla Polski, cz. 1. Po co nam one i dlaczego czekamy na nie 10 lat?

2023-12-31 7:54

Siły Powietrzne RP chcą w trybie pilnej potrzeby operacyjnej pozyskać zdolność tankowania w powietrzu. Jak mówi Inspektor Sił Powietrznych, Gen. dyw. pil. Ireneusz Nowak - „Gdy weźmiemy pod uwagę nasze wymagania, a więc tankowanie w powietrzu w dwóch systemach: kosza i sondy sztywnej oraz ewakuację strategiczną na dużą odległość, w grę wchodzą tylko dwie platformy”. Jakie to samoloty i dlaczego są pilnie potrzebne?

Spis treści

  1. Szczypta historii, czyli droga do Karkonoszy
  2. Mnożnik siły, czyli jak móc więcej tymi samymi samolotami
  3. Samolot 5 generacji powinien tankować w powietrzu

Szczypta historii, czyli droga do Karkonoszy

Na wstępie należy powiedzieć, że zdolność do tankowania w powietrzu pojawiła się w dokumentach planistycznych na lata 2013-2022. W 2014 roku uruchomiono w Inspektoracie Uzbrojenia analizę rynku w zakresie pozyskania trzech zdolności: tankowania w powietrzu, transportu o zasięgu strategicznym oraz transportu o zasięgu strategicznym rannych, w tym wymagających intensywnej opieki medycznej. W skrócie chodziło o samolot klasy MRTT (ang. Multi Role Tanker Transport) czyli wielozadaniowy tankowiec-transportowiec. Czym dokładnie jest taki samolot i jakie posiada możliwości, napiszę nieco później. Tu warto odnotować, ze rozważano zarówno zakup takich maszyn, jak też ich leasing.

Efektem tych działań stała się decyzja o udziale Polski w programie międzynarodowym w ramach NATO. W 2014 roku Holandia, Polska i Norwegia podjęły negocjacje z koncernem Airbus, dotyczące wspólnego pozyskania i kolektywnej eksploatacji maszyn Airbus A330 MRTT.

Polska miała włożyć w program 22% funduszy. Tankowce miały należeć oficjalnie do NATO i swoją główną bazę mieć w holenderskim Eindhoven. Natomiast w polskiej 33. Bazie Lotnictwa Transportowego w Powidzu miała się mieścić wysunięta baza dla działań tych maszyn. Polacy mieli stanowić istotną liczbę wśród członków załóg i dowódców zakupionych samolotów MRTT.

Umowa miała zostać zawarta podczas Szczytu NATO w Warszawie, w lipcu 2016 roku. Byłby to jeden z ważniejszych, szczególnie dla Polski, punktów tego szczytu. Byłby, ale tak się nie stało. Dokładnie na trzy dni przed podpisaniem umowy, ówczesny minister obrony Antoni Macierewicz podjął niespodziewanie nawet dla najwyższych rangą wojskowych, decyzję o wycofaniu się Polski z tego programu. Do dzisiaj przyczyny takiej decyzji nie są znane, ale jak łatwi się domyślić, nie wzbudziła ona pozytywnych reakcji.

Ostatecznie porozumienie o utworzeniu jednostki Multinational Multirole Tanker Transport Unit zawarły w 2016 roku Holandia i Luksemburg. Później do programu dołaczyła Norwegia, Holandia, Niemcy, Belgia i jako ostatnie, w 2019 roku, Czechy. W czerwcu 2020 roku do jednostki trafił pierwszy samolot Airbus A330 MRTT, a miesiąc później uzyskał certyfikat do prowadzenia operacji. Łącznie jednostka w Eindhoven będzie posiadała 8 samolotów do tankowania i transportu, które są sukcesywnie do niej dostarczane. Obecnie uczestnicy programu korzystając z rosnących możliwości MRTTU.

Minister Macierewicz po niespodziewanym wycofaniu się z programu zapowiedział, że Polska stworzy własną flotę latających tankowców. Programowi nadano kryptonim Karkonosze… i to wszystko, co w tej sprawie działo się przez kolejne lata. Na poziomie politycznym pojawiły się głosy, że to zdolność potrzebna tylko w misjach zagranicznych. W obronie kraju zbędna. Jakże bardzo były to fałszywe tezy.

Mnożnik siły, czyli jak móc więcej tymi samymi samolotami

Tymczasem dowódcy Sił Powietrznych RP konsekwentnie mówią od lat, że zdolności tankowania w powietrzu są kluczowe nie tylko dla zwiększenia możliwości sił powietrznych, ale przede wszystkim dla lepszego wykorzystania potencjału, którym dysponujemy, a który nie będzie nigdy dorównywał siłom powietrznym przeciwnika.

Portal Obronny

Wielozadaniowe Tankowce-Transportowce MRTT łączą funkcje maszyn transportowych zdolnych przenieść dziesiątki ton ładunku, samolotów pasażerskich z opcją przekształcenia w maszynę medyczną do transportu ciężko rannych, czasem nawet do realizacji zabiegów chirurgicznych w locie, jeśli zajdzie taka potrzeba. Przede wszystkim jednak są to latające tankowce.

Wbrew pozorom, tankowanie w powietrzu nie jest ważne jedynie podczas misji na bardzo duże odległości, choć bywa wykorzystywane np. podczas przerzutu myśliwców i innych samolotów bojowych USA przez Atlantyk. Wyobraźmy sobie, że eskadra F-35 czy F-15 może w ciągu kilku godzin, w towarzystwie samolotów do tankowania w powietrzu, przelecieć z USA do Wielkiej Brytanii. Bez żadnych postojów. To najbardziej oczywista zaleta. A jakie są bonusy dla Polski z posiadania takich maszyn?

Zwiększa to nie tylko zasięg lotu, ale możliwości bojowe na kilka sposobów. Po pierwsze, samolot może pozostawać w powietrzu znacznie dłużej, realizując np. misje patrolowe czy też operować w większej odległości od bazy. Maszyna nieobciążona dodatkowymi zbiornikami paliwa, które są pewną alternatywą dla tankowania w locie, ma też lepsze osiągi, a zwłaszcza zwrotność i przyspieszenie, co jest szczególnie ważne w misjach myśliwskich. Co równie ważne, zamiast dodatkowego paliwa samolot może wówczas zabrać dodatkowe rakiety, co jest szczególne ważne w walce z przeważającym liczebnie wrogiem.

Warto też powiedzieć, że zbiorniki są odrzucane w przypadku starcia z wrogiem. To kosztowne i poza wszystkim, nad własnym terytorium stwarza dodatkowe zagrożenie. W samolotach F-16 Block 52+, którymi dysponuje Polska, zastosowano tak zwane zbiorniki konforemne, czyli krótko mówiąc, przylegające do kadłuba samolotu i jakby wtapiające się w jego sylwetkę, których też nie odrzuca się, gdyż znacznie mniej pogarszają osiągi.

Druga ogromna zaleta, to fakt, że tankując w powietrzu, można zmniejszyć zapas paliwa, z jakim startuje samolot. Z jednej strony pozwala to zwiększyć ilość przenoszonego uzbrojenia, z drugiej zmniejszyć masę podczas startu. Jest to szczególnie przydatne podczas przenoszenia szczególne ciężkich środków bojowych, takich jak pociski manewrujące, które wraz z odpowiednim zapasem paliwa do realizacji całej misji mogłyby przekraczać dopuszczalne parametry. Jest to istotne np. w przypadku uzbrojenia F-16 w pociski JASSM, które ważą, zależnie od wersji, ważą od 1,02 do 1,2 tony i stanowią dla tak małego samolotu zarówno spore obciążenie, jak też obiekt mocno ograniczający aerodynamicznie.

Trzecie atut, przynajmniej w teorii, to fakt, że samolot może wykonać podczas jednego lotu większą ilość zadań. Z jednej strony, po prostu latając dłużej, z drugiej, osiągają wyższe parametry lotu i spalając mniej paliwa, choćby dzięki mniejszej masie i oporowi aerodynamicznemu. Można więc wyobrazić sobie, że samolot wielozadaniowy zabierający podczas misji wsparcia wojsk naziemnych czy wystrzeliwujący pociski manewrujące, może pozostać w powietrzu w roli myśliwca przechwytującego, korzystając z przenoszonych w tej misji pocisków powietrze-powietrze.

Samolot 5 generacji powinien tankować w powietrzu

Kolejna ważna kwestia, to zakup przez Polskę samolotów 5. generacji F-35A Lightning II. Są one trudnowykrywalne dla przeciwnika, ale do tego nie mogą przenosić niczego pod skrzydłami. Całe uzbrojenie powinno znaleźć się w wewnętrznej komorze, która ma ograniczone wymiary i ładowność. Aby w pełni wykorzystać te możliwości i zapewnić F-35 odpowiednio duży zasięg, by mogły np. zaatakować pociskami manewrującymi cele w głębi ugrupowań przeciwnika, należy zapewnić im możliwość uzupełnienia paliwa w locie. W innym wypadku ich zdolności i zastosowania będą bardzo okrojone.

Dlatego z jednej strony należy się cieszyć, że Agencja Uzbrojenia planuje pozyskać samoloty do tankowania w powietrzu i to w ramach Pilnej Potrzeby Operacyjnej, czyli w procedurze pozwalającej ominąć część wymogów przepisów ogólnych UE. Z drugiej strony, gdyby w roku 2016 Polska nie została wycofana z programu MRTT Unit lub faktycznie rozpoczęła procedurę zakupu samolotów w ramach programu Karkonosze, to dziś moglibyśmy mieć w służbie pierwsze samoloty.

Z drugiej strony. Dziś sytuacja jest jasna, wola dokonania tego zakupu pojawiła się w Agencji Uzbrojenia, a jak wynika z wypowiedzi gen. Nowaka, wybór jest dosyć prosty. Jak stwierdził w cytowanej na samym początku tego artykułu szef Inspektor Sił Powietrznych - „Gdy weźmiemy pod uwagę nasze wymagania [...], w grę wchodzą tylko dwie platformy”. Jakie to maszyny, dowiecie się państwo z drugiej części tego tekstu. Natomiast ja mam nadzieję, że uda się dokonać wyboru w 2024 roku, czyli na dziesiątą rocznicę rozpoczęcia prac w tym zakresie przez MON. Czego sobie i państwu życzę.

Sonda
Czy Polska potrzebuje samolotów do tankowania w powietrzu?