Od czasu rosyjskiego ataku na Ukrainę w lutym 2022 r. większość środków miała trafić do krajów członkowskich, które dostarczają broń Kijowowi. Działa to w ten sposób, że państwo dostarcza sprzęt wojskowy i amunicję dla Ukrainy, a potem zwraca się do Brukseli o zwrot poniesionych kosztów.
Ale kolejne transze, zatwierdzane przez kraje członkowskie jednomyślnie, są od miesięcy blokowane przez Węgry. W efekcie z EPF nie trafiło wciąż do państw UE ok. 6,5 mld euro.
– Państwa członkowskie, które dostarczają broń i amunicję dla Ukrainy, są już zmęczone nieustannym wetem Węgier – powiedziało PAP źródło unijne.
To oznacza przełom, bowiem do tej pory to stolicom zależało na tym, by wśród krajów członkowskich zachowana była jedność. Teraz jednak stolice są gotowe na ominięcie sprzeciwu Budapesztu.
Zwłaszcza, że w przypadku EPF to właśnie one – a nie Ukraina – są poszkodowane. Nie mogą bowiem otrzymać zwrotu kosztów przekazanego Kijowowi sprzętu. Zaległe faktury Polski opiewają np. na 450 mln euro.
Dlatego pod koniec sierpnia szef unijnej dyplomacji Josep Borrell ogłosił publicznie, że szuka rozwiązania pozwalającego na ominięcie węgierskiego weta. Prace nad nim powinny zakończyć się w ciągu kilku miesięcy, ale możliwe też, że uda się je ogłosić jeszcze w październiku lub listopadzie, a więc przed końcem kadencji obecnej KE i Borrella, któremu na rozwiązaniu tej sprawy zależy. "Gdy rozwiązanie będzie gotowe, nikt w UE nie będzie musiał się liczyć ze zdaniem Budapesztu" - słyszymy.
Unijni prawnicy muszą mieć pewność, że Węgry nie będą w stanie obalić decyzji przed Trybunałem Sprawiedliwości UE w Luksemburgu. Tam trafiła już skarga Budapesztu na obejście weta w sprawie przekazania Ukrainie zysków z obrotu zamrożonymi rosyjskimi aktywami. W lipcu Kijów otrzymał pierwsze 1,5 mld euro.
Jednym z potencjalnych rozwiązań jest przesunięcie blokowanych przez Budapeszt środków do Funduszu Pomocy Ukrainie (UAF). Funkcjonuje on w ramach EPF, ale w związku z tym, że zasilany jest dochodami z rosyjskich aktywów, decyzje dotyczące jego użycia podejmowane są większością kwalifikowaną (w praktyce oznacza to 15 spośród 27 krajów członkowskich). Unijni prawnicy uważają bowiem, że skoro Budapeszt nie chciał, by UE wykorzystała zamrożone rosyjskie aktywa, to nie ma też prawa decydować o tym, co się z nimi dalej dzieje.
Podobnie Węgry nie będą mogły zablokować ogłoszonego w piątek (20 września) przez przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen wsparcia w wysokości 35 mld euro, które Ukraina otrzyma od UE w formie pożyczki zabezpieczonej rosyjskimi aktywami.
Jak powiedział rozmówca PAP, pozycja Węgier będzie marginalizowana.
– Dzisiaj nikt z nimi nie chce w UE trzymać i zwycięstwo Trumpa (w wyborach w USA – PAP) tego nie zmieni. Nikt nie ma zaufania do Budapesztu, nawet Słowacja. Premier Robert Fico niby trzyma z Orbanem, ale gdy przychodzi do głosowania, to Orban jest sam…