Jeżeli IZS ma do czynienia z pożarem - dowodzi straż; z wypadkiem zbiorowym - policja, z masowym zatruciem - ratownicy pogotowia.
Z "ochroną ludności", jak w Czechach określa się obronę cywilną, związane jest zarządzanie kryzysowe, za które odpowiadają władze poszczególnych gmin. Dotyczy to także finansowania i organizowania schronów i bunkrów. Od rozpoczęcia agresji Rosji na Ukrainę media wskazują na braki w tym zakresie. Przyznają m.in., że chociaż w kraju są możliwości ukrycia się przynajmniej w sytuacji zagrożenia z powietrza (piwnice, tunele, stacje i tunele metra), to mieszkańcy nie wiedzą, dokąd powinni się udać w sytuacji innego zagrożenia.
Według Najwyższego Urzędu Kontroli (odpowiednik polskiej NIK) czeski system ochrony ludności ma zasadnicze wady związane m.in. z niewystarczającymi informacjami dla społeczeństwa. Według kontrolerów w magazynach nie ma masek przeciwgazowych i brakuje schronów. Kontrola dotyczyła lat 2015-2021.
Czeski resort spraw wewnętrznych odrzucił krytykę, twierdząc, że analiza jest stronnicza, a czeski system ochrony jest uważany za jeden z najlepiej przygotowanych i najsolidniejszych w Unii Europejskiej.
W Republice Słowacji funkcjonują bardzo podobne regulacje. Słowackie ministerstwo spraw wewnętrznych zwraca uwagę na informacje dotyczącą zarządzania w sytuacji kryzysowych. Opublikowane zostały m.in. zasady przygotowywania tak zwanych plecaków kryzysowych. Są to wskazówki, co powinno zostać spakowane dla poszczególnych członków rodzin.
Brak jednak wystarczających informacji o lokalizacji bunkrów lub schronów. Przed dwoma miesiącami słowackie media podkreślały, że od chwili wybuchu konfliktu w Ukrainie ani jedno z posiedzeń rządu nie zostało poświęcone systemowi ochrony ludności i zarządzaniu kryzysowemu. Na braki zwracała także uwagę państwowa instytucja kontrolna. Podkreślono, że chociaż brak schronów, to 80 proc. kraju jest pokryta systemem dźwiękowego ostrzegania. Jednym słowem w razie zagrożenia Słowacy dowiedzą się o zagrożeniu, ale nie będą wiedzieć, co w związku z nim powinni zrobić.
PAP