Spis treści
- Wywiad był tu kluczowy (znowu)
- Pierwsza faza
- Modelowa operacja wielodomenowa
- Klucz do zwycięstwa? Tankowce
Operacja „Rising Lion”, która została przeprowadzona przez izraelskie Siły Obronne (IDF) w nocy z 12 na 13 czerwca 2025 roku, stanowi przykład perfekcyjnie zaplanowanej i przeprowadzonej operacji wielodomenowej, łączącej w sobie elementy klasycznego uderzenia lotniczego, głębokiego rozpoznania satelitarno-radarowego, zaawansowanej wojny elektronicznej, cyberataku oraz środków dezinformacyjnych, mających na celu sparaliżowanie systemu dowodzenia przeciwnika.
Wywiad był tu kluczowy (znowu)
Kluczem było ukrycie realnego kierunku oraz skali operacji. Całość przebiegała w duchu izraelskiej doktryny „mukdema be'hazaka” – czyli prewencyjnego, potężnego uderzenia mającego na celu zneutralizowanie zagrożenia, zanim zdąży ono osiągnąć gotowość bojową. Operacja została poprzedzona długotrwałym procesem gromadzenia danych wywiadowczych prowadzonym przez Mossad, Aman oraz izraelskie struktury SIGINT (wywiad sygnałowy) i IMINT (wywiad obrazowy), które od miesięcy śledziły ruchy irańskich dowódców. Ważne były rotacje w ośrodkach nuklearnych oraz komunikacja w sieci wewnętrznej irańskiej armii i Gwardii Rewolucyjnej.
Kluczowym elementem przygotowań było zidentyfikowanie momentu, w którym wielu ważnych generałów, doradców wojskowych i naukowców pracujących nad programem jądrowym zgromadziło się w kilku wybranych lokalizacjach – co stworzyło okazję do zadania zmasowanego uderzenia odcinającego głowę organizacji wojskowej i strategicznej wroga.
Polecany artykuł:
Pierwsza faza
Sam atak rozpoczął się od intensywnej fazy zakłóceń elektromagnetycznych i cybernetycznych, które poprzedziły działania kinetyczne. Drony zwiadowcze i systemy walki radioelektronicznej wyłączające radary oraz systemy komunikacyjne unieruchomiły irańską obronę przeciwlotniczą w rejonach Isfahanu, Natanzu, Teheranu i Bandar Abbas, uniemożliwiając nie tylko reakcję, ale nawet pełne zrozumienie, że rozpoczęto operację na dużą skalę.
Izraelskie F-35I Adir, lecące na dużej wysokości i z wykorzystaniem technologii stealth, wtargnęły w przestrzeń powietrzną Iranu niemal niezauważenie, korzystając z tzw. „korytarzy ciszy” – wąskich luk pomiędzy pokryciem radarowym irańskich systemów, wcześniej rozpoznanych przez izraelski wywiad i sztucznie powiększonych poprzez zakłócanie sygnału przez izraelskie satelity. Pierwsze uderzenia spadły na obiekty ściśle chronione, takie jak ośrodki badawcze w Fordo i Natanz, gdzie zastosowano pociski kierowane z głowicami penetrującymi, zdolne do przebicia warstw betonu i ziemi chroniących podziemne instalacje jądrowe.
Równolegle doszło do precyzyjnych ataków rakietowych i bombowych na obiekty mieszkalne i centra dowodzenia, w których przebywali najwyżsi rangą oficerowie Gwardii Rewolucyjnej w tym generałowie odpowiedzialni za planowanie strategiczne, cyberwojnę oraz współpracę z siłami zbrojnymi w Syrii i Libanie. Wszystkie te cele zostały zidentyfikowane i potwierdzone na krótko przed uderzeniem dzięki wykorzystaniu izraelskich dronów obserwacyjnych klasy Eitan oraz danych HUMINT przekazanych przez agentów Mossadu działających na terytorium Iranu.
Modelowa operacja wielodomenowa
Elementem wyróżniającym operację była jej wielowarstwowość i synchronizacja gdy F-35I eliminowały cele strategiczne, równolegle trwała akcja cybernetyczna, która zablokowała możliwość koordynacji działań przez irańskie służby specjalne, sparaliżowała wewnętrzną sieć wojskową „Shamim” oraz doprowadziła do zakłóceń w systemach zasilania kilku baz wojskowych.
W efekcie Iran przez kilkanaście godzin po ataku nie był w stanie uzyskać spójnego obrazu sytuacji, co utrudniło mu natychmiastową reakcję i opóźniło komunikaty dla opinii publicznej. Dodatkowo, działania izraelskich służb informacyjnych i operacyjnych objęły kontrolowaną dezinformację w mediach społecznościowych i na forach międzynarodowych, mającą na celu wzbudzenie wrażenia, że atak był bardziej ograniczony, niż w rzeczywistości – co pozwoliło Izraelowi zyskać czas i uniknąć natychmiastowej eskalacji dyplomatycznej.
Z punktu widzenia doktryny operacyjnej, „Rising Lion” był modelowym przykładem współczesnej wojny wielodomenowej – działania w przestrzeni powietrznej, cyberprzestrzeni, domenie elektromagnetycznej i informacyjnej były prowadzone równolegle, w oparciu o pełną dominację informacyjną, wyprzedzenie przeciwnika i błyskawiczne wyegzekwowanie uderzenia o charakterze decapitation. Kluczowym czynnikiem sukcesu była integracja systemów rozpoznawczych, ofensywnych i obronnych, oparta na sztucznej inteligencji i uczeniu maszynowym, które umożliwiły analizę celów w czasie rzeczywistym i dynamiczne dostosowywanie planu misji w locie.
Z militarnego punktu widzenia operacja nie tylko zadała Iranowi bardzo dotkliwy cios, eliminując wielu kluczowych aktorów programu jądrowego i dowództwa strategicznego, ale też wysłała bardzo wyraźny sygnał dla całego regionu – Izrael jest gotów, zdolny i zdeterminowany, by używać siły wyprzedzającej, nawet wbrew presji międzynarodowej, jeśli uzna, że zagrożenie zbliża się do granicy nieodwracalności. „Rising Lion” wszedł tym samym do historii jako jedna z najśmielszych, najprecyzyjniejszych i najbardziej złożonych operacji powietrznych XXI wieku, pokazując jednocześnie, jak bardzo zmieniła się natura współczesnych konfliktów, w których linie frontu nie są już rysowane geograficznie, lecz technologicznie i informacyjnie.
Warto też podkreślić, że obecność KC-46A pozwoliła na zwiększenie czasu loiteringu (czyli przebywania w powietrzu w rejonie operacyjnym) izraelskich myśliwców, co oznaczało, że piloci mogli dokładnie potwierdzić cel, skorygować atak lub wykonać dodatkowe zadania, np. misje osłony powrotnej, walki elektronicznej albo precyzyjnego śledzenia efektów uderzenia w czasie rzeczywistym. Pegasusy również mogły wspierać drony dalekiego zasięgu (np. Eitan, Heron TP) i inne platformy zwiadowcze, które wspierały operację.

i
Klucz do zwycięstwa? Tankowce
Rola powietrznych tankowców, szczególnie nowych KC-46A Pegasus, które nabył Izrael była, absolutnie kluczowa dla powodzenia operacji „Rising Lion” zwłaszcza biorąc pod uwagę, że celem były obiekty położone głęboko wewnątrz terytorium Iranu, a więc w odległości około 1 500–1 800 kilometrów w linii prostej od baz izraelskich. Oznaczało to konieczność pokonania znacznie większego dystansu (tam i z powrotem), przy pełnym uzbrojeniu i w konfiguracji stealth. Bez zaawansowanego i sprawnego komponentu tankowania powietrznego, przeprowadzenie tego rodzaju uderzenia byłoby niemożliwe lub ekstremalnie ryzykowne z koniecznością lądowania poza Izraelem, co nie wchodziło w grę ze względów strategicznych i operacyjnych.
Izrael od lat rozwijał swoje zdolności w zakresie tankowania w powietrzu, lecz do niedawna opierały się one głównie na zmodyfikowanych samolotach Boeing 707 (Re’em), które mimo modernizacji były coraz bardziej przestarzałe, mniej efektywne, miały ograniczony zasięg i wymagały intensywnej obsługi. Dlatego decyzja o zakupie 12 samolotów KC-46A Pegasus od Boeinga (z czego co najmniej 4 weszły już na początku 2025 roku do służby operacyjnej) stanowiła jeden z najważniejszych elementów modernizacji zdolności strategicznej projekcji siły izraelskich Sił Powietrznych (IAF).
W czasie operacji „Rising Lion” to właśnie tankowce Pegasus umożliwiły skoordynowaną, równoległą operację kilku fal F-35I Adir oraz, w mniejszym stopniu, F-15I Ra’am, które przeprowadziły symultaniczne uderzenia w kilku regionach Iranu. Według szacunków każda fala izraelskich myśliwców wymagała co najmniej jednego lub dwóch tankowań raz w drodze do celu (prawdopodobnie nad pustynnymi obszarami Jordanii lub Arabii Saudyjskiej, za cichym przyzwoleniem władz tych państw, które, choć oficjalnie milczą, mogą wspierać działania ograniczające możliwości nuklearne Iranu), a drugi raz w drodze powrotnej. Tankowce nie przekraczały przestrzeni powietrznej Iranu, lecz musiały pozostawać w bezpiecznych rejonach, w pełnej koordynacji z AWACS-ami i satelitarnym rozpoznaniem.
