Izrael zaatakował Iran. Eksperci wyjaśniają, jak może odpowiedzieć Teheran

2025-06-13 15:10

W nocy z 12 na 13 czerwca Izrael przeprowadził ataki na irańskie obiekty nuklearne i wojskowe, w tym zakład wzbogacania uranu w Natanz i ośrodek w Parczin, gdzie zdaniem ekspertów prowadzone są badania nad bronią jądrową. W odpowiedzi Iran wystrzelił w kierunku Izraela blisko setkę dronów. Teheran najprawdopodobniej zdecyduje się na kolejną reakcję. Pod znakiem zapytania stoi jej skala, a także rodzaj. O to, jak może wyglądać, Portal Obronny zapytał Michała Wojnarowicza, analityka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, a także dra Roberta Czuldę, politologa z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.

Izraelski atak na Iran

W nocy z 12 na 13 czerwca 2025 roku Izrael rozpoczął operację "Rising Lion" – prewencyjny, skoordynowany atak lotniczy oraz kampanię sabotażu wymierzoną w irańskie obiekty nuklearne, instalacje balistyczne, elementy infrastruktury obrony powietrznej oraz rezydencje wysoko postawionych dowódców wojskowych. W pierwszej fazie operacji uczestniczyło około 200 myśliwców IAF, które dokonały selektywnego uderzenia w ponad 100 celów, m.in. w kompleks Natanz, Parchin i obiekty w prowincjach Isfahan, Tabriz oraz Khondab, khorramabad, Tabriz.

Oficjalne komunikaty izraelskie potwierdzają uderzenia w kluczowe punkty irańskiego programu jądrowego i rakietowego. W wyniku precyzyjnych uderzeń życie straciło kilku wysokich dowódców: m.in. dowódca Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej gen. Hossein Salami, szef sztabu gen. Mohammad Bagheri oraz Gholam Ali Rashid, a także znani naukowcy prowadzący badania nad bronią nuklearną – Fereydoon Abbasi‑Davani i Mohammad Mehdi Tehranchi.

Z pojawiających się doniesień wynika, że równolegle do nalotów powietrznych, izraelski Mossad i oddziały specjalne przeprowadziły działania sabotażowe – rozmieszczono drony uderzeniowe, zniszczono radary i wyrzutnie rakiet na terytorium Iranu. Wszystko to miało zapewnić Izraelowi przewagę w walce powietrznej. W odpowiedzi Iran wystrzelił w stronę Izraela około 100 dronów, najprawdopodobniej maszyn pochodzących z rodziny Shahed. To jednak może być dopiero początek irańskiej odpowiedzi na ostatnie wydarzenia. Zwłaszcza że zdaniem ekspertów operacja "Rising Lion" może jeszcze trochę potrwać, co w rozmowie z Portalem Obronnym przyznał Michał Wojnarowicz z PISM.

To, co obecnie obserwujemy na Bliskim Wschodzie, to nie jest wybuch wojny. Ta wojna trwa już od dłuższego czasu i to nie pierwszy taki bezpośredni atak, ale faktycznie rozmach, wybór celów i deklaracje izraelskich przywódców sugerują, że ta operacja będzie trwała, a jej celem jest jak największe zniszczenie irańskiego potencjału nuklearnego, czy też zbrojeniowego. Świadczy to również o tym, że ten etap konfliktu izraelsko-irańskiego ma teraz zupełnie inną dynamikę - powiedział analityk.

Jaka będzie odpowiedź Izraela?

Wojnarowicz przyznał też, że szanse na destabilizację w regionie są bardzo duże, a kolejna reakcja Iranu - po wysłaniu wspomnianej setki dronów - nie będzie prosta. "Skuteczność izraelska jest dość duża i samo wyeliminowanie przywódców wojskowych najwyższej rangi w Iranie wpłynęło na możliwości reagowania, ale taki atak nie może pozostać bez odpowiedzi" - wyjaśnił. Z kolei dr Robert Czulda zwrócił uwagę, że powszechną taktyką Teheranu jest deklarowanie mocnych i zdecydowanych reakcji, tak samo, jak miało to miejsce chociażby w październiku 2024 r. Politolog z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego również nie ma wątpliwości, że obecne położenie Iranu jest trudne.

Mówimy o ataku, który był naprawdę bolesny, jeżeli chodzi o straty. Zginęło wielu topowych irańskich dowódców, których Republika Islamska dość często pokazywała w mediach, byli oni elementem bardzo silnej narracji antyizraelskiej. Do tego dochodzi pytanie o faktyczne zdolności Iranu do odpowiedzi. Nie wiemy, ile Teheran ma rakiet balistycznych, które są w stanie dotrzeć do Izraela, czy ten potencjał jest duży. Jeżeli nawet ma on potencjał rakietowy, to istnieje ryzyko, że wykorzystanie dostępnych zasobów go osłabi, a także ryzyko, że te rakiety zestrzeli izraelska obrona powietrzna i efektywność tego uderzenia zostanie zakwestionowana. Gdyby się jednak przez nią przedarły i spadły na Izrael, to koniec końców Izrael odpowie na atak zbrojnie - zaznaczył Robert Czulda.

Iran jest w bardzo trudnej sytuacji, bo niezależnie, co zrobi, konsekwencje będą dla niego bardzo negatywne. Jeszcze niedawno można było powiedzieć, że Iran musi zareagować i np. będzie starał się wykorzystać pewnego rodzaju grupy paramilitarne, które w regionie istnieją, ale Izrael od dłuższego czasu systematycznie osłabia ich potencjał. Hezbollah, Hamas, bojówki w Iraku - dodał

W rozmowie z Portalem Obronnym Marcin Wojnarowicz wspomniał, że kontynuacja konfliktu jest wyzwaniem nie tylko dla samego Iranu, ale też i Izraela, które nie ma nieograniczonych możliwości, szczególnie jeśli chodzi o niszczenie "elementów" irańskiego programu nuklearnego. Mowa tutaj przede wszystkim o niskiej liczbie powietrznych cystern, czyli rozwiązań pozwalających razić cele znajdujące się w znacznej odległości. Na marginesie warto wspomnieć, że jest to problem, z którym mierzy się również Polska. Z tą jednak różnicą, że nasz kraj nie posiada żadnej latającej cysterny, a temat ich pozyskania wziąć jest traktowany po macoszemu. Jeszcze innym wyzwaniem dla Izraela może być większa ostrożność Irańczyków w stosunku do potencjalnych, kolejnych działań sabotażowych na ich terenie.

Irański program nuklearny na celowniku Izraela

Izrael w oficjalnych komunikatach podkreśla, że jego atak miał na celu spowolnienie irańskiego programu nuklearnego. Warto przypomnieć, że program nuklearny Iranu sięga lat 50. XX wieku, gdy kraj – jeszcze przed rewolucją islamską – współpracował z USA w ramach programu „Atom dla pokoju”. Celem miała być pokojowa produkcja energii jądrowej. Jednak po rewolucji w 1979 roku i przejęciu władzy przez ajatollahów, zachód stracił zaufanie do intencji Teheranu. Władze Iranu od lat deklarują, że ich program jądrowy ma wyłącznie cywilny charakter i chodzi w nim o produkcję energii elektrycznej oraz zastosowania medyczne, np. izotopy do diagnostyki i leczenia nowotworów. Ale działania Teheranu regularnie wzbudzają wątpliwości.

Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA), która od lat monitoruje irańskie instalacje jądrowe, w swoich raportach wskazuje, że kraj wzbogaca uran do poziomów przekraczających potrzeby cywilne. Granicą dla zastosowań energetycznych jest 3,67 proc. wzbogacenia. Tymczasem Iran osiągnął poziomy 60 proc., a według niektórych źródeł nawet powyżej 80 proc., co zbliża go niebezpiecznie do progu umożliwiającego stworzenie broni jądrowej (ok. 90 proc.). Eksperci oceniają, że Iran może być zaledwie kilka miesięcy od zdobycia wystarczającej ilości wzbogaconego uranu do produkcji bomby atomowej. Jednak sam proces budowy i testowania głowicy może zająć dłużej. Teheran zaprzecza, jakoby miał taki zamiar, ale Izrael i inne kraje regionu nie kryją obaw i grożą interwencją, jeśli Iran przekroczy tzw. czerwone linie. Ostatnie ataki Izraela można więc traktować, jako przypomnienie o tych deklaracjach.

Podczas ataków uszkodzony został obiekt Natanz, czyli ośrodek wzbogacana uranu oraz kompleks wojskowy w miejscowości Parczin. To jest pokazanie, że Izrael po pierwsze ma zdolności do uderzeń na elementy irańskiego programu nuklearnego, a po drugie, że ma także wolę, gotowość i odwagę, żeby to zrobić. To wyraźny sygnał ostrzegawczy dla Irańczyków - powiedział Robert Czulda.

Politolog jednocześnie podkreśli, że na ten moment nie można mówić o wyraźnym osłabieniu tego programu, ani tym bardziej o jego zniszczeniu. To tylko kolejny pokaz tego, że Izrael jest w stanie w tym obszarze oddziaływać, jeśli ma taką potrzebę, tak samo jak poprzez wcześniejsze zabijanie irańskich naukowców. "Trzeba pamiętać, że Iran wiele z instalacji jądrowych, które posiada, bo to jest sporo obiektów, ale też wyrzutni, czy magazynów pocisków balistycznych ukrywa pod ziemią, są one zbudowane w skałach. Gdyby Izrael chciał dokonać serii uderzeń celem zniszczenia tego programu, to mówilibyśmy o długotrwałej, wielodniowej kampanii" - dodał.

W obecnej konfiguracji wejście w posiadanie broni jądrowej byłby całkiem racjonalnym pomysłem dla Iranu. Natomiast broń jądrowa to broń, która jest przede wszystkim narzędziem politycznym, polisą ubezpieczeniową i nikt racjonalny – a Irańczycy są racjonalni – nie używa broni jądrowej. Jeśliby to zrobili, stanowiłoby to przekroczenie wszelkich granic i Izrael też odpowiedziałby uderzeniem jądrowym. Oczywiście broń jądrowa w rękach Irańczyków miałaby też poważne, negatywne konsekwencje dla regionu. O tym też należy pamiętać - podsumował politolog.