Spis treści
Dyskusja o zestrzeliwaniu rosyjskich obiektów powietrznych, które przekraczają granice NATO, wybuchła po serii prowokacji w połowie września 2025 r. Incydenty te nie są przypadkowe – jak określił gen. Alexus G. Grynkewich, Naczelny Dowódca Sojuszniczych Sił NATO w Europie (SACEUR), wskazują na „wzór coraz bardziej nieodpowiedzialnego zachowania Rosji”. Od zestrzelenia rosyjskich dronów nad Polską po naruszenie estońskiej przestrzeni powietrznej przez trzy uzbrojone MiG-31, po niski przelot nad platformą wydobywczą Petrobaltic należąca do Orlen na Bałtyku, naruszając strefę bezpieczeństwa, sojusznicy stoją przed dylematem: jak bronić suwerenności bez eskalacji do otwartego konfliktu? Czy może zestrzeliwać rosyjskie maszyny, czy może przyjąć inną taktykę?
Prowokacje Kremla to nie tylko test militarny, ale i polityczny, mający na celu podział Sojuszu. Zestrzeliwanie intruzów to sygnał, że granice NATO są nienaruszalne. W obliczu rosnącego zagrożenia ze Wschodu, Sojusz musi działać zdecydowanie, by uniknąć eskalacji, której konsekwencje mogą być znacznie poważniejsze.
Polska i NATO gotowe do zestrzeliwania rosyjskich maszyn
Polska, jako państwo graniczne z Ukrainą i Białorusią, znalazła się na pierwszej linii frontu. Incydent z 10 września, gdy 19 rosyjskich dronów wleciało nad terytorium RP, był bezprecedensowy. Premier Donald Tusk, zwracając się do parlamentu, nie pozostawił wątpliwości co do powagi sytuacji: „To najbliżej otwartego konfliktu od II wojny światowej, choć nie mam powodów wierzyć, że jesteśmy na krawędzi wojny”. 22 września premier Tusk oświadczył, że rząd jest gotowy do „każdej decyzji”, która ma na celu unicestwienie obiektów mogących nam zagrażać, na przykład rosyjskich myśliwców.
"Jesteśmy gotowi do każdej decyzji, która ma na celu unicestwienie obiektów, które mogą zagrażać nam, na przykład rosyjskich myśliwców, jeśli (...) na przykład będą latały nad naszymi wodami terytorialnym".
Jak podkreślił, w takich sytuacjach należy się dwukrotnie zastanowić, zanim podejmie się decyzję, która może doprowadzić do poważnej eskalacji konfliktu.
"Wtedy, kiedy mamy do czynienia z sytuacjami nie do końca jasnymi - na przykład ostatni przelot rosyjskich myśliwców nad Platformą Petrobalticu. Ale bez naruszenia, bo to nie są nasze wody terytorialne. Trzeba się dwa razy zastanowić zanim podejmie się decyzję o działaniach, które mogą wywołać już bardzo ostrą fazę konfliktu" - ocenił premier.
Jak zaznaczył, aby podjąć decyzję o potencjalnym zestrzeleniu rosyjskich myśliwców, musiałby być pewny, że Polska „nie będzie w tym sama”.
"Muszę mieć stuprocentową pewność, (...) że wszyscy sojusznicy będą traktowali to dokładnie w taki sam sposób jak my. Muszę mieć stuprocentową pewność, że w sytuacji, kiedy konflikt wejdzie w fazę taką bardzo ostrą, to nie będziemy sami w tym" - powiedział Tusk.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, występując 23 września na nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ, ostrzegł Rosję wprost:
„Mam tylko jedną prośbę do rządu rosyjskiego: jeśli kolejny pocisk lub samolot wleci w naszą przestrzeń powietrzną bez pozwolenia, celowo lub przez pomyłkę, i zostanie zestrzelony, a wrak spadnie na terytorium NATO, proszę, nie przychodźcie tu się skarżyć. Zostaliście ostrzeżeni"
Sikorski, krytykując narrację Moskwy o „przypadkowych” naruszeniach, dodał, że Polska i NATO wierzą, iż incydent był celowy. W rozmowie z mediami odrzucił sugestie Donalda Trumpa, że mogło dojść do błędu: „Za dużo dronów, by to było przypadkowe”.
Po wystąpieniu Sikorski powiedział: "Jak ktoś wysyła samoloty czy drony nad natowskie niebo, to musi liczyć się z konsekwencjami. My nie będziemy dawać twardej deklaracji, co zrobimy, a czego nie zrobimy, ale tutaj padło ostrzeżenie, że jeśli to będzie nad terytorium natowskim i jeśli wrak spadnie na terytorium natowskie, to w świetle prawa międzynarodowego działaliśmy w obronie własnej i Rosja nie będzie miała prawa mieć pretensji" - zaznaczył wicepremier Sikorski.
Następnego dnia prezydent USA Donald Trump na pytanie, czy jego zdaniem państwa NATO powinny zestrzeliwać rosyjskie samoloty naruszające ich przestrzeń powietrzną, odparł: „Tak, tak myślę”. Dopytywany, czy USA wsparłyby w tym sojuszników, powiedział:
"Zależy od okoliczności, ale tak, jesteśmy bardzo mocni w sprawie NATO".
Prezydent Karol Nawrocki pytany o kwestię zestrzeliwania obiektów rosyjskich powiedział: "Nasze siły zbrojne zawsze są gotowe, aby „reagować w sposób prawidłowy na łamanie polskiej granicy” - zapewnił Nawrocki.
"Jako zwierzchnik sił zbrojnych zapewniam wszystkich, że w zakresie moich decyzji jako prezydenta Polski patrzę na nasze granice jako na świętość, której nie można łamać, i wojsko polskie powinno na to reagować w sposób prawidłowy. Jeśli prezydent Donald Trump dzieli się tego typu deklaracjami, to znaczy, że ma świadomość, jak ważna jest niepodległość i granice dla takich państw, jak Polska i inne kraje Europy Środkowej".
Generał broni Marek Sokołowski, Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych w programie "Poranny Ring" powiedział:
„Zasada jest taka, jesteśmy w NATO, my jako Polska. Jeżeli ktoś nie stosuje się do cywilnych i wojskowych procedur, czyli nie włącza transpondera albo nie komunikuje, będziemy zestrzeliwać".
Generał Sokołowski odniósł się również do słów premiera Donalda Tuska, który wyraził gotowość do „unicestwienia obiektów, które mogą zagrażać nam, na przykład rosyjskich myśliwców, jeśli będą naruszały nasze... na przykład będą leżały nad naszymi wodami terytorialnymi. Ale ja muszę mieć 100-procentową pewność. I państwo dobrze rozumiecie (...) i wszyscy sojusznicy będą traktowali to dokładnie w taki sam sposób jak my”. Generał Sokołowski powiedział: "Zgadzam się (...) Strzelamy, może nie od razu. Są zasady, jak mówiłem, są międzynarodowe procedury. Może nastąpić przekroczenie granicy. Zdarza się. Zdarza się to i też naszym siłom powietrznym i też marynarce wojennej, zdarza się. Ale w przypadku, gdy nie mamy informacji, zgadzam się z panem premierem. Nie ma co się bawić, trzeba pokazać siłę".
Generał dopytywany o potencjalne konsekwencje zestrzelenia samolotu z pilotem, czy może dojść do wojny, powiedział: "Myślę, że nie, jesteśmy na tyle silnym państwem, że nikt z nami nie podejmie wojny".
Sekretarz generalny NATO Mark Rutte oświadczył 25 września, że państwa członkowskie Sojuszu mogą podejmować działania wobec rosyjskich samolotów i dronów w przypadku naruszenia przez nie przestrzeni powietrznej NATO, włącznie z ich zestrzeleniem, jeśli okaże się to konieczne. Sekretarz generalny NATO podkreślił, że wojska państw członkowskich są przygotowane do oceny zagrożeń i mogą zarówno eskortować rosyjskie maszyny poza przestrzeń sojuszniczą, jak i podjąć dalsze działania, jeśli wymaga tego sytuacja.
Szefowie sztabów 32 państw NATO w stolicy Łotwy, Rydze, wyrazili pełną i jednoznaczną solidarność ze wszystkimi sojusznikami, których przestrzeń powietrzna została naruszona. Przewodniczący Komitetu Wojskowego NATO, admirał Giuseppe Cavo Dragone, w swoim przemówieniu nazwał naruszenia „lekkomyślnymi” i zagrażającymi życiu i oskarżył Moskwę o pełną odpowiedzialność.
„Reakcja NATO była zdecydowana i będzie się nasilać” - zapewnił Dragone.
NATO podało 27 września, że "będzie prowadzić jeszcze bardziej wzmożoną czujność dzięki nowym, wielodomenowym zasobom w regionie Morza Bałtyckiego" przy pomocy nowych platform wywiadowczych, obserwacyjnych i rozpoznawczych oraz co najmniej jednej fregaty. Wzmocnienie to ma poszerzyć misję NATO "Baltic Sentry", uruchomioną w styczniu tego roku w odpowiedzi na serię incydentów, w których uszkodzone zostały m.in. kable energetyczne, łącza telekomunikacyjne i gazociągi na dnie Morza Bałtyckiego.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w rozmowie z CNN (27 września) wyraziła zdecydowane stanowisko w kwestii obrony europejskiej przestrzeni powietrznej przed naruszeniami. Podkreśliła, że Europa musi bronić „każdego centymetra kwadratowego swojego terytorium”, a w przypadku wtargnięcia samolotów, zwłaszcza maszyn bojowych, rozważone zostanie ich zestrzelenie.
"Oznacza to, że w przypadku, gdyby w przestrzeń powietrzną wtargnął samolot, to po ostrzeżeniu, po wyraźnym zaznaczeniu (przyp. red. że została ona naruszona), oczywiście rozważymy możliwość zestrzelenia maszyny bojowej, która zagraża naszemu bezpieczeństwu. Chciałabym wyrazić się bardzo jasno. Nie wolno naruszać naszego terytorium".
Jak dodała:
"Rosja prowadzi testy na wszystkich polach. Europa od lat doświadcza wojny hybrydowej, którą Rosja prowadzi przeciwko państwom demokratycznym, zarówno należącym do UE, jak i innym. Dlatego walczymy na wszystkich polach".
Rosja mówi o histerii i grozi odwetem
Dmitrij Miedwiediew, wiceszef Rady Bezpieczeństwa, ostrzegł 15 września: „Wdrożenie prowokacyjnej idei stworzenia strefy zakazu lotów nad Ukrainą i możliwości dla krajów NATO zestrzeliwania naszych UAV oznaczałoby tylko jedno – wojnę między NATO a Rosją”.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow określił jako „histerię” zarzuty naruszenia przez Rosję przestrzeni powietrznej krajów NATO i oświadczył, że są one nieuzasadnione.
"Jest straszna histeria wokół naszych pilotów wojskowych, którzy rzekomo naruszyli niektóre przepisy i wdarli się w jakąś przestrzeń powietrzną" – powiedział Pieskow i dodał, że oskarżenia te są „nieuzasadnione”.
"Nasze lotnictwo wojskowe przestrzega wszystkich zasad i przepisów lotniczych" – zapewnił.
Rzecznik Kremla powiedział także, że deklaracje państw europejskich o gotowości NATO do zestrzeliwania rosyjskich samolotów w przypadku naruszenia przez nie przestrzeni powietrznej państw Sojuszu są nieodpowiedzialne i niosącymi niebezpieczne konsekwencje. Jego zdaniem nie ma żadnych dowodów na naruszenia przestrzeni państw NATO przez rosyjskie samoloty.
Podkreślił, że „oskarżenie Rosji, że jej samoloty naruszyły cudzą przestrzeń powietrzną i wtargnęły na cudze niebo, jest bezpodstawne i nie przedstawiono na to żadnych przekonujących dowodów”.
Z kolei ambasador Rosji w Paryżu Aleksiej Mieszkow powiedział, że zestrzelenie rosyjskiego samolotu przez NATO będzie oznaczać początek konfliktu zbrojnego. Aleksiej Mieszkow stwierdził, że do tej pory rosyjskie samoloty nie naruszyły przestrzeni powietrznej NATO. Ostrzegł, że jeśli Sojusz zestrzeli rosyjskie maszyny, twierdząc, że do takiego naruszenia doszło, oznaczałoby to wojnę. "Byłaby wojna. Co innego mogłoby być?" - powiedział Mieszkow we francuskim radiu RTL, odpowiadając na pytanie o możliwą reakcję Rosji.
"Dość sporo samolotów narusza naszą przestrzeń powietrzną, zarówno przypadkowo, jak i nieprzypadkowo. Nie są one zestrzeliwane" - dodał ambasador cytowany przez Rosyjską Agencję Informacyjną TASS.
Mieszkow stwierdził również, że Europa nie przedstawiła "żadnych materialnych dowodów" potwierdzających udział Rosji w incydentach z bezzałogowymi statkami powietrznymi w Europie.
"Po pierwsze, nie bawimy się z nikim w gry. Po drugie, po tym, jak Zachód tyle razy nas oszukał, wierzymy tylko twardym faktom" - powiedział Mieszkow.
27 września minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ powiedział, że "Rosja nie planuje ataków na państwa NATO".
"Rosja jest oskarżana o niemal planowanie ataku na państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego i Unii Europejskiej. Prezydent Putin wielokrotnie obalał te prowokacje" – powiedział.
Ostrzegł przed atakiem na Rosję.
"Każda agresja wobec Rosji spotka się z zdecydowaną reakcją. NATO i UE nie powinny mieć co do tego żadnych wątpliwości" – zastrzegł.
Szef rosyjskiego MSZ powiedział, że NATO "kontynuuje ekspansję aż do granic Rosji, pomimo zapewnień, że nie posunie się na Wschód".
Poza tym rosyjski MSZ skrytykował plany Unii Europejskiej dotyczące tworzenia Straży Wschodniej Flanki, która zakłada zbudowanie "muru dronowego". Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, poinformowało, że posunięcia te doprowadzą do "wzrostu napięć militarnych i politycznych na naszym kontynencie". Rosyjski MSZ dodał, że plany te są wyrazem "osobistych ambicji i gier politycznych elit rządzących UE".
W ocenie ISW, naruszenia przestrzeni powietrznej państw NATO, w tym Polski, przez siły rosyjskie, do czego dochodziło w ostatnich tygodniach, są nieprzypadkowe.
"Rosja prowadzi agresywną kampanię, mającą na celu testowanie obrony powietrznej Sojuszu. Celem może być także zebranie użytecznych informacji wywiadowczych, które Rosja może następnie wykorzystać w potencjalnym przyszłym konflikcie z NATO" – czytamy w raporcie ISW.
W raporcie podkreślono testowanie przez Rosję możliwości obrony powietrznej NATO nad Morzem Bałtyckim.
Polecany artykuł:
Strzelać czy nie strzelać? Polacy zabrali głos
W kontekście strzelania do rosyjskich samolotów czy dronów przypomina się sytuacje z listopada 2015 roku, kiedy to Turcja zestrzeliła rosyjski myśliwiec Su-24 nad granicą z Syrią, który naruszyć jej przestrzeń powietrzną na 17 sekund. Incydent wtedy nie wywołał III wojny światowej, ale dał Putinowi jasno do zrozumienia, że zapłaci jeśli przekroczy pewną granicę.
Instytut Badań Pollster na zlecenie Portalu Obronnego, postanowił sprawdzić jakie zdanie wobec zestrzeliwania rosyjskich maszyn mają Polacy. W dniach 27-28.09.2025 ankietowani zostali zapytani: "czy nasze i sojusznicze wojsko powinno zestrzelić rosyjskie samoloty i drony w przypadku przekroczenia przestrzeni powietrznej Polski?". Okazuje się, że większość badanych, czyli 78% badanych jest za zestrzeliwaniem dronów i samolotów w przypadku przekroczenia przestrzeni powietrznej Polski, przeciwnego zdania jest 8% badanych.
- Zdecydowanie tak - 47%;
- Raczej tak - 31%;
- Raczej nie - 6%;
- Zdecydowanie nie - 2%;
- Nie wiem / nie mam zdania - 14%;

i
Badanie zrealizowane przez Instytut Badań Pollster 27-28.09.2025 roku metodą CAWI na próbie 1026 dorosłych Polaków. Struktura próby była reprezentatywna dla obywateli Polski w wieku 18+. Maksymalny błąd oszacowania wyniósł około 3%.
Generałowie komentują
O komentarz w tej sprawie, czy nasze i sojusznicze wojsko powinno zestrzelić rosyjskie samoloty i drony w przypadku przekroczenia przestrzeni powietrznej Polski zapytaliśmy generała dywizji Wojska Polskiego w stanie spoczynku Leona Komornickiego, byłego wiceszefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Według generała należy bezwzględnie strzelać do bezzałogowców czy rakiet, problem pojawia się jednak z samolotami.
"Wszelkie bezzałogowe środki napadu powietrznego, takie jak drony, balony, rakiety manewrujące czy balistyczne, powinny być bezwzględnie zestrzeliwane. Natomiast w przypadku samolotów i śmigłowców, które wtargną w naszą przestrzeń powietrzną, należy stosować inne metody. Ponieważ nie zaczyna się od zestrzeliwania tylko przechwytywania tych samolotów i zmuszania ich do odwrotu i opuszczenia przestrzeni powietrznej Rzeczypospolitej, dlatego że tutaj mogą zaistnieć różnego rodzaju incydenty o charakterze prowokacyjnym lub przypadkowy, na przykład w trakcie ćwiczeń wojskowych, co zdarza się stosunkowo łatwo. Nie sięgałbym od razu po zestrzelenie. Jeśli jednak odpowiednie procedury zostaną uruchomione, a rosyjski samolot nie opuści naszej przestrzeni powietrznej, wtedy zgodnie z procedurami należy podjąć decyzję o zestrzeleniu. Nie poszedłbym jednak drogą Turcji, która zestrzeliła rosyjski samolot, lecz dążyłbym do wyczerpania wszystkich dostępnych procedur. W ten sposób można uniknąć sytuacji, w której wlot samolotu – będący wynikiem przypadku lub prowokacji – prowadzi do natychmiastowego zestrzelenia".
Generał pytany, czy istnieje ryzyko, że Rosja zdecyduje się na odwet, gdyby Polska lub inny kraj NATO zdecydował się na zestrzelenie samolotu, powiedział:
"Jeśli zestrzelenie nastąpiłoby bez wcześniejszego zastosowania procedur, należałoby się spodziewać działań odwetowych ze strony Rosji. Mogłyby one zostać przeprowadzone w przestrzeni wschodniej flanki NATO lub w naszej krajowej przestrzeni powietrznej. Tego rodzaju odwet mógłby prowadzić do eskalacji napięć. Nie twierdzę, że groziłoby to wybuchem wojny, ale takie ryzyko należałoby uwzględnić. Zestrzelenie samolotu powinno być ostatecznością i pełnić funkcję odstraszającą. Do tej pory nie stosowaliśmy procedur, które jasno określałyby gotowość do zestrzelenia samolotu naruszającego naszą przestrzeń powietrzną. Procedury powinny zakładać najpierw przechwycenie, zmuszenie do odwrotu, a dopiero w razie niepowodzenia – zestrzelenie".
Generał w rozmowie zwrócił także uwagę na destabilizacje Europy przez Rosję działaniami poniżej progu wojny:
"Od początku pełnoskalowej wojny w Ukrainie, rozpoczętej w lutym 2022 roku, Rosja przeszła do drugiego etapu wojny hybrydowej, skierowanej przeciwko Polsce, krajom Unii Europejskiej oraz NATO. Pierwszy etap, określany jako demoralizacja, zgodnie z rosyjską sztuką operacyjną, polegał na działaniach informacyjnych i dezinformacyjnych. Obecnie Rosja realizuje drugi etap, czyli destabilizację i destrukcję. Na czym polega ten etap? Rosja łączy długoterminowe i krótkoterminowe operacje dezinformacyjne z działaniami konwencjonalnymi, takimi jak wykorzystanie dronów, samolotów, okrętów, rakiet czy tzw. "floty cieni". Te działania są prowadzone w sposób asymetryczny, poniżej progu otwartej wojny, aby nie wywołać pełnoskalowego konfliktu. Ich celem jest potęgowanie presji psychologicznej na społeczeństwa, wywoływanie podziałów politycznych i społecznych w krajach europejskich oraz osłabianie fundamentów systemu obronnego, czyli spoistości społecznej. Równolegle Rosja testuje i monitoruje reakcje obronne państw NATO, w tym obronę przestrzeni powietrznej, rozpoznając nasze zdolności i możliwości reagowania. Te działania mają wywoływać kryzys, który może uniemożliwić konsensus w ramach NATO, szczególnie w kontekście uruchomienia artykułu 5. w przypadku ataku na jedno z państw, zwłaszcza kraje bałtyckie. Rosja dąży do tego, by w wyniku takich działań państwa NATO nie były w stanie skutecznie zareagować".
Generał zauważył, że "według rosyjskiej sztuki operacyjnej, obecna faza destabilizacji może trwać około pięciu lat. Biorąc pod uwagę, że pełnoskalowa wojna w Ukrainie rozpoczęła się w 2022 roku, jesteśmy obecnie w trzecim roku tej fazy. W ciągu kolejnych dwóch lat Rosja może przejść do trzeciego etapu – kryzysu, który może zakończyć się ograniczonym atakiem na kraje bałtyckie, poprzedzonym dalszymi działaniami hybrydowymi".
Jak dodał generał Komornicki:
"Rosja ma wystarczające zdolności, by prowadzić takie operacje, niezależnie od trwającego konfliktu w Ukrainie. Obecność sił NATO w krajach bałtyckich jest ograniczona i rotacyjna, co może utrudnić uzyskanie konsensusu w ramach Sojuszu w przypadku konieczności uruchomienia artykułu 5. i udzielenia pomocy tym państwom".
Generał Komornicki, powiedział, że działania hybrydowe Rosji obnażają brak skutecznej strategii NATO w przeciwdziałaniu tego typu zagrożeniom:
"Brakuje nam zdolności do odstraszania i prowadzenia skutecznych działań ofensywnych, np. w cyberprzestrzeni czy na terytorium Rosji. W przeciwieństwie do Ukrainy, która aktywnie wykorzystuje drony i rakiety na terytorium rosyjskim, państwa NATO nie podejmują podobnych działań. Rosja intensyfikuje swoje operacje, także w cyberprzestrzeni, co dotyczy nie tylko Polski, ale także innych krajów europejskich, takich jak Niemcy, Dania, Norwegia, Szwecja, Finlandia czy Rumunia. Celem jest dalsze pogłębianie podziałów społecznych, wywoływanie niepokoju o bezpieczeństwo i osłabianie gotowości społeczeństw do opuszczenia strefy komfortu oraz przeciwstawienia się Rosji".
Generał zwrócił także uwagę, że politycy w Europie nie podejmują wystarczających działań, by przeciwdziałać tym procesom.
"Jednocześnie Europa musi wspierać Ukrainę, podczas gdy zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w regionie słabnie, a pomoc ogranicza się głównie do sprzedaży uzbrojenia, za które płaci Europa. Kluczowe jest, by Europa osiągnęła "europeizację bezpieczeństwa", czyli zdolność do samodzielnego zapewnienia bezpieczeństwa przy ograniczonej obecności USA, jednocześnie wspierając Ukrainę. Brak jednomyślności w podejmowaniu decyzji dotyczących bezpieczeństwa europejskiego może prowadzić do poważnych konsekwencji w obliczu eskalacji działań Rosji".
Odmiennego zdania jest były dowódca GROM, generał Roman Polko, który w rozmowie z Portalem Obronnym powiedział, że nie można pozwalać na naruszenia naszej przestrzeni powietrznej.
"Ustawa o ochronie granicy wyraźnie pokazuje, że jest to zadanie wojska. Wojsko nie powinno stać na granicy, jako żywy mur, bo to jest praca MSWiA, nie powinno też sprzątać błota popowodziowego, tylko powinno skutecznie chronić polskich obywateli i oczywiście niszczyć wszystkie środki napadu powietrznego, które się pojawiają i stanowią zagrożenie. Trzeba jednak pamiętać, że jest to decyzja wielopoziomowa. Decyzja polityczna powinna przede wszystkim delegować uprawnienia na poziom wykonawczy, czyli dyżurny dowódca obrony powietrznej, a nie generał, który też przecież w nocy śpi i ostateczną decyzję podejmuje czy to pilot, czy to operator ZSU-23-4, czy Geparda, czy innego systemu, za pomocą którego środek napadu powietrznego będzie zwalczany. Dobrze by było, żeby minister Kosiniak-Kamysz, który przez wszystkie przypadki odmienia wojnę hybrydową, napisał uregulowania, dotyczące tej wojny, nie-wojny hybrydowej, bo wtedy, kiedy był pytany, dlaczego Polska nie ma takiej skuteczności dronowej jak Ukraina, w zasadzie stwierdził, że Ukraina ma łatwiej, bo ma wojnę, a my mamy trudniej, bo jest pokój i wojsko siedzi w bazach. Wojsko nie ma siedzieć w bazach, tylko ma skutecznie zapewniać nam ochronę przestrzeni powietrznej, bo jest to jego konstytucyjne zadanie”.
Generał pytany, czy w kwestii strzelania do samolotów i dronów powinniśmy oglądać się na NATO, powiedział:
"Nikt nie będzie miał do nas pretensji, jeśli zestrzelimy samolot, czy inny środek powietrzny. Na początku mówiono, że rakiet i dronów nie powinniśmy zestrzeliwać, bo Rosjanie się obrażą. To totalny absurd, ale on też był gdzieś propagowany w tej przestrzeni informacyjnej”.
Jak dodał:
„Tutaj bardzo często jest przywoływany przykład turecki. Otóż dowódca, który podjął tam decyzję o zestrzeleniu rosyjskiego samolotu został zdymisjonowany, ale warto zapłacić taką cenę za to, że się czyni co jest słuszne”.
Piotr Miedziński, redaktor prowadzący Portalu Obronnego powiedział, że Rosja wyłącznie rozumie siłę, dlatego gotowość do zestrzeliwania dronów i samolotów po stronie NATO musi być obecna.
"Duże poparcie społeczeństwa w sondażu dla zestrzeliwania rosyjskich maszyn jest wyraźnym sygnałem społecznego oczekiwania wobec skutecznej ochrony suwerenności kraju. Gotowość do zestrzeliwania rosyjskich dronów i samolotów w przypadku naruszenia granic Polski odzwierciedla zrozumienie zagrożenia, które wymagają jasnego pokazania siły wobec Rosji. Taki wynik wskazuje również na silną potrzebę bezpieczeństwa w obliczu potencjalnych prowokacji oraz podkreśla znaczenie solidarności w ramach struktur sojuszniczych w ramach NATO. Z drugiej strony, sondaż ten pokazuje, że obywatele dają mandat dla rządzących sygnalizujący, że społeczeństwo oczekuje skutecznych i proporcjonalnych reakcji na wszelkie naruszenia. Dlatego przed władzami i wojskiem są duże oczekiwania, że państwo pokaże sprawczość w chwili zagrożenia albo gdy Rosja, będzie próbowała nas ośmieszyć stosując kolejne prokowacje".
W ocenie Miedzińskiego, ryzyko odpowiedzi Rosji na zestrzelenie samolotu oczywiście istnieje.
"Ryzyko zawsze istnieje. I Rosja będzie na wszelkie sposoby, grozić - już to robi - mówiąc, że zestrzelenie samolotu wywoła wojnę Rosji z NATO. Musimy jednak pamiętać, że w czasie zimnej wojny, gdzie byliśmy bliżej wojny jądrowej, dochodziło do zestrzeliwań samolotów po obydwu stronach i wojna nie wybuchła. Oczywiście byliśmy na krawędzi poważngo kryzysu, ale świat nie pogrążył się w wojnie. I myślę, że w tym przypadku również tak się nie stanie, Rosja na pewno wtedy będzie mocniej prężyć muskuły, zagrozi odwetem, ale w zasadzie nie będzie chciała również eskalować, bo po prostu przegra te batalie"
Miedziński zwrócił także uwagę na solidarność i jak się zachowają państwa NATO jeśli któreś z państw zdecyduje się zestrzelić rosyjski samolot.
"Wyobrażam sobie scenariusz, w którym Rosjanie po raz kolejny naruszają przestrzeń powietrzną, któregoś z krajów NATO i kraj X postanawia ten samolot zestrzelić, oczywiście wcześniej ostrzegając rosyjską maszynę, ostatecznie dochodzi do zestrzelania. Rosja grzmi i grozi odwetem. W tym samym czasie NATO postanawia milczeć albo wydać bardzo zachowawczy komunikat, a media piszą bazując na nieoficjalnych źródłach, o pretensjach sojuszników, że państwo X postanowiło zestrzelić samolot rosyjski i nie udzielają wsparcia. Taki scenariusz będzie bardzo niebezpieczny i zapewne doprowadzi do poważnego kryzysu wewnętrznego Sojuszu, który Rosja będzie chciała wykorzystać na potrzeby swojej propagandy. Dlatego konieczna jest jedność w takim przypadku i trzymanie wspólnie frontu".
Polecany artykuł:
