Od początku 2025 roku eksperci i politycy alarmują o przygotowaniach Rosji do potencjalnego konfliktu z NATO. Inspektor generalny Bundeswehry, gen. Carsten Breuer, ostrzegł, że Rosja może być gotowa do wojny na dużą skalę do 2029 roku, wskazując na jej zbrojenia i militaryzację struktur na Zachód. Ukraiński wywiad ujawnił, że Rosja opracowała 15 scenariuszy wojennych do 2045 roku, z czego aż cztery dotyczą Polski. Wiceszef ukraińskiego wywiadu, Wadim Skibicki, podkreślił, Kreml planuje "rozwiązanie problemu ukraińskiego" do 2026 roku.
Polski Szef Sztabu Generalnego, gen. Wiesław Kukuła, wskazał, że do 2030 roku Rosja może osiągnąć potencjał do konfrontacji z NATO. Podkreślił konieczność nadrabiania wieloletnich zaniedbań w polskiej armii, szczególnie w zapasach amunicji 155 mm. Mocnym echem rozeszły się słowa amerykańskiego generała Alexusa Grynkewicha, dowódcy sił USA i NATO w Europie, który ostrzegł, że Rosja może być gotowa do ataku na Europę już w 2027 roku. Prezydent Francji Emmanuel Macron zauważył, że Rosja planuje rozbudowę armii o 3000 czołgów i 300 myśliwców do 2030 roku, pytając, czy ktokolwiek wierzy, że zatrzyma się na Ukrainie.
Ktoś by mógł stwierdzić, że w zasadzie jesteśmy w międzywojniu i to są ostatnie lata pokoju w Europie. Sądząc po wypowiedziach polityków, kluczowych wojskowych czy przedstawicieli społeczności wywiadowczych, wojna zdaje się czymś pewnym. Czy my w Polsce obawiamy się wojny?
Instytut Badań Pollster na zlecenie Portalu Obronnego przeprowadził sondaż w dniach 9-11.08.2025 roku, w którym zapytał Polaków, czy Polsce grozi wojna w ciągu najbliższych 5 lat? Według sondażu:
- Zdecydowanie tak - odpowiedziało 7% badanych;
- Raczej tak - 19%;
- Raczej nie - 39%;
- Zdecydowanie nie - 10%;
- Nie wiem/ nie mam zdania - 25%.

i
O komentarz w tej sprawie, czy Polsce grozi wojna, zapytaliśmy generała dywizji Wojska Polskiego w stanie spoczynku Leona Komornickiego, byłego wiceszefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Według generała:
"Bezpośrednie zagrożenie pełnoskalową wojną wobec Polski w ciągu najbliższych dwóch, trzech, a nawet pięciu lat, jest mało prawdopodobne. Może ono jednak dotyczyć naszych sojuszników, zwłaszcza krajów bałtyckich".
Warto tutaj jednak nadmienić, że Polska toczy wojnę informacyjną oraz hybrydową z Rosją. Przykładem są kampanie dezinformacyjne dotyczące historii, np. II wojny światowej czy bieżących wydarzeń, jak kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej. Cyberataki na kluczowe instytucje, takie jak administracja publiczna czy infrastruktura krytyczna, o których wspominał wicepremier, minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski w programie Garda - Portalu Obronnego. Celem działań Rosji jest destabilizacja, polaryzacja społeczeństwa i osłabienie sojuszy, szczególnie w ramach NATO i UE.
Generał w rozmowie z naszym serwisem zwrócił uwagę, na mentalne przygotowanie społeczeństwa polskiego:
"Spojrzałbym na tę sprawę z innej perspektywy, czyli na ile polskie społeczeństwo jest mentalnie przygotowane do wojny. Uleganie straszeniu konfliktem, gdy generałowie twierdzą, że za dwa–trzy lata może nam grozić pełnoskalowa wojna, świadczy o braku takiego przygotowania (...) Politycy i wojskowi niewłaściwie formułują przekaz o zagrożeniu wojną, sądząc, że w ten sposób zmobilizują społeczeństwo i zwiększą poparcie dla wydatków obronnych. Taki przekaz wywołuje jednak strach i niepokój, szczególnie, że społeczeństwo trafnie ocenia, iż nasze siły zbrojne nie są jeszcze gotowe do konfliktu. To może prowadzić do niekorzystnych zjawisk. Należy zatem inaczej definiować te kwestie. Wieloletnie zaniedbania w edukacji obronnej, definiowaniu zagrożeń i demobilizacji społeczeństwa dają o sobie znać" - zauważa gen. Komornicki.
W ocenie generała Komornickiego: "Mobilizacja społeczna powinna opierać się nie na strachu, lecz na poczuciu potrzeby obrony państwa w kontekście sytuacji w naszym regionie, zwłaszcza na Ukrainie. Trzeba wskazywać, że zagrożenie istnieje, ale nie mówić, że za dwa–trzy lata Polska zostanie zaatakowana przez Rosję".
Generał Komornicki w swojej wypowiedzi poruszył istotny aspekt, a mianowicie doktrynę odstraszania NATO.
"Warto także zapytać, czy doktryna odstraszania NATO jest skuteczna. Twierdzimy, że jest efektywna, a Rosja nie zaatakuje, bo należymy do NATO i wydajemy ogromne środki na zbrojenia. Jeśli jednak nie działa, należy ustalić dlaczego. W mojej ocenie doktryna odstraszania nie działa. Gdy naczelny dowódca NATO, gen. Alexus Grynkewich, mówi premierowi Tuskowi, że Rosja może zaatakować za dwa–trzy lata, rodzi się pytanie, co NATO robi, by temu zapobiec. Kluczowa jest zatem zmiana strategii. Obrona NATO i Polski powinna mieć charakter ofensywny, czyli zdolność do odparcia nagłej agresji Rosji, a zarazem do przeprowadzenia silnego uderzenia odwetowego. Rosja najpewniej zaatakowałaby najpewniej zmasowanymi uderzeniami powietrzno-rakietowymi, jak to czyni na Ukrainie".
Aktualna doktryna NATO opiera się na kilku filarach:
- Odstraszanie jądrowe: NATO utrzymuje zdolności nuklearne jako ostateczny środek odstraszania, głównie poprzez arsenał USA, Wielkiej Brytanii i Francji, podkreślając, że użycie broni jądrowej spotka się z miażdżącą odpowiedzią.
- Odstraszanie konwencjonalne: Sojusz rozwija silne zdolności militarne, w tym rozmieszczenie wojsk na wschodniej flance (np. batalionowe grupy bojowe w Polsce i krajach bałtyckich), aby zniechęcić potencjalnych agresorów, takich jak Rosja.
- Odstraszanie hybrydowe: W odpowiedzi na zagrożenia hybrydowe (dezinformacja, cyberataki), NATO wzmacnia odporność infrastruktury krytycznej, cyberobronę i koordynację w walce z propagandą.
- Zaangażowanie i dialog: NATO łączy odstraszanie z dialogiem, aby zmniejszać napięcia i unikać eskalacji, np. poprzez rozmowy z Rosją w ramach Rady NATO-Rosja.
Generał Komornicki uważa, że obawy społeczeństwa, widoczne w sondażach, odzwierciedlają realne postrzeganie zagrożeń i zdolności naszych sił zbrojnych.
"To pokazuje, że musimy zmienić narrację – nie straszyć wojną, lecz mobilizować społeczeństwo i budować zdolności obronne, by do konfliktu nie doszło. Nie chodzi o mówienie, że będziemy prowadzić wojnę, lecz o pokazanie, jak skutecznie odstraszyć Rosję, by nie odważyła się zaatakować. Obecna polityka informacyjna w tym zakresie jest wadliwa. Polaków należy mobilizować, budując świadomość i potencjał obronny państwa, bo w obronie uczestniczy nie tylko armia, ale całe państwo" - tłumaczy generał Komornicki.
O komentarz na temat wyników sondażu poprosiliśmy również Stanisława Kozieja, generała brygady w stanie spoczynku, byłego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego i głównego autora strategii bezpieczeństwa narodowego z 2014 r.
"Myślę, że odpowiedzi w sondażu są w miarę logiczne, ponieważ pytanie było dość ogólne i pozostawiało pole do własnej interpretacji. Według mnie prawdopodobieństwo agresji na Polskę w dużym stopniu zależy od wyniku wojny w Ukrainie. Gdyby zapytać Polaków, czy po zwycięstwie Rosji grozi nam agresja, to zapewne większość odpowiedziałaby, że tak. Z kolei, gdyby w pytaniu uwzględnić scenariusz zatrzymania Rosji w Ukrainie, to odpowiedzi byłyby, że raczej nie. Rozumiem więc, że w obecnych wynikach - gdzie 49% ankietowanych uważa, że agresja raczej nam nie grozi, a 19% że raczej tak - kryje się założenie, iż Rosja nie wygra wojny w Ukrainie. Konsekwencją zatrzymania jej tam byłoby mniejsze prawdopodobieństwo ataku na Polskę" – powiedział gen. Koziej.
Były wojskowy odniósł się również do zapowiedzi, zgodnie z którymi do wojny dojdzie za kilka lat.
"Jeżeli duża część Polaków sądzi, że w ciągu najbliższych pięciu lat agresja na nasz kraj jest mało prawdopodobna, to jednocześnie zakłada, że Rosja zostanie powstrzymana w Ukrainie. Zagrożenie wojną istnieje głównie w scenariuszu, w którym Rosja zwycięży w Ukrainie. Jeśli jednak zostanie tam zatrzymana, prawdopodobieństwo agresji znacząco spada. Nie zgadzam się z głosami twierdzącymi, że za dwa lata Rosja na pewno na nas napadnie. W przyszłość należy patrzeć scenariuszowo, a nie prorokować" – podkreślił.
Gen. Koziej wspomniał także o planowanym na 15 sierpnia spotkaniu między prezydentem USA Donaldem Trumpem a prezydentem Rosji Władimirem Putinem, które może mieć istotny wpływ na relacje pomiędzy Kijowem i Moskwą, ale także na sytuację geopolityczną w regionie.
"Obecnie trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo stoimy w przededniu ważnego spotkania Trumpa z Putinem. Od jego wyniku będzie wiele zależeć w kontekście wojny w Ukrainie. Na dzień 14 sierpnia wydaje się, że rośnie prawdopodobieństwo scenariusza, w którym Stany Zjednoczone i Europa będą razem wspierać Ukrainę, a maleje szansa na porozumienie USA z Rosją kosztem Kijowa" - wyjaśnił.
Zdaniem gen. Kozieja prawdopodobieństwo agresji Rosji w najbliższym czasie jest więc mniejsze, choć zależy także od tego, na ile będziemy w stanie skutecznie ją odstraszać. "Mam na myśli zarówno konsolidację NATO, jak i prezentowanie realnej siły odstraszania. Kluczowe są dwa czynniki: zatrzymanie Rosji na wschód od Dniepru oraz pokazanie wystarczającej siły, by zniechęcić ją do ataku - nawet w razie zwycięstwa w Ukrainie" - podsumował.
Piotr Miedziński, redaktor prowadzący i analityk Portalu Obronnego ocenił, że sondaż pokazuje, że politycy, wojskowi oraz media nadmiernie "bombardują" społeczeństwo informacjami o wojnie, przez co pewien odsetek społeczeństwa boi się wojny, a drugi nie jest pewny, co nadejdzie, z tego względu, że sytuacja na świecie jest bardzo dynamiczna.
"49% respondentów nie wierzy w taki scenariusz, co daje nadzieję, że ludzie czują się względnie bezpiecznie dzięki członkostwu w NATO i UE. Jednak 26% odczuwa strach, a znaczący odsetek (25%) nie ma wyrobionego zdania – to pokazuje, że sytuacja na świecie, zwłaszcza wojna na Ukrainie oraz niedawny konflikt Izraela z Iranem, budzi niepokój i niepewność, co do przyszłości. Niemal codziennie docierają do nas informacje o przygotowaniach Rosji do wojny i prognozach, że konflikt może wybuchnąć w najbliższych latach. Im bardziej niestabilny będzie nasz region, tym większa będzie ta obawa. Wszystko w dużej mierze zależy od polityki Rosji wobec Ukrainy i Zachodu. Mimo to Polska pozostaje bezpieczna dzięki silnym sojusznikom oraz rosnącym inwestycjom w armię. Choć można dyskutować, czy te środki są wydawane efektywnie, ważne jest, że nasze zdolności obronne są rozwijane. Warto docenić mobilizację Europy do zbrojeń, która nastąpiła pod wpływem nacisków Trumpa i jego, być może kontrowersyjnej, ale skutecznej polityki nacisku. Europa się przebudziła – oby nie był to jedynie chwilowy zryw. Należy jednak zauważyć, że ryzyko pełnoskalowej wojny zawsze istnieje, szczególnie w naszym regionie, Putin pokazał swoją polityką wobec Ukrainy, że potrafi dla osiągnięcia celu politycznego poświęcić naprawdę dużo. Mimo wszystko wojna wobec Polski w najbliższym czasie wydaje się mało prawdopodobna. Ważne, żeby dalej wzmacniać obronność i trzymać się razem z Zachodem".
Miedziński zwrócił także uwagę, że gdyby Rosja szykowała się w przyszłości do ataku na Polskę czy kraje bałtyckie, to zostanie to wcześniej zauważone.
"Musimy pamiętać, że duża koncentracja wojsk rosyjskich zostanie wcześniej zauważona, tak było w przypadku ataku Rosji w lutym 2022 roku na Ukrainę, kiedy m.in nasz wywiad na bieżąco monitorował ruchy armii rosyjskiej. My mamy tę przewagę, że w przeciwieństwie do Ukrainy nie mamy tak długiej granicy z Rosją. Graniczymy z Białorusią oraz obwodem królewieckim, tak więc zauważymy przemieszczanie się dużych jednostek. Kraje bałtyckie są w nieco trudniejszej pozycji, bo graniczą z Rosją, ale tutaj także zauważymy wcześniej koncentracje wojsk przy granicach".
Karolina Modzelewska, redaktorka Portalu Obronnego uważa, że wyniki pokazują, że Polacy, choć żyją w cieniu wojny toczącej się tuż za granicą, nie postrzegają konfliktu zbrojnego jako nieuchronnego w perspektywie najbliższych pięciu lat.
"Tylko 26% ankietowanych uznaje, że ryzyko wojny jest realne. Jednocześnie niemal połowa badanych odrzuca ten scenariusz, w tym 39% umiarkowanie, a 10% stanowczo. Najciekawszy jest jednak wysoki odsetek odpowiedzi „nie wiem” wynoszący aż 25%. To więcej niż liczba osób w pełni przekonanych o nadchodzącym konflikcie. Ten wynik może świadczyć o dwóch zjawiskach. Z jednej strony o braku zaufania do źródeł informacji i trudności w ocenie sytuacji geopolitycznej, z drugiej o wypieraniu myśli o wojnie, bo perspektywa taka jest dla wielu zbyt trudna do zaakceptowania. Do tego dochodzi kwestia „zmęczenia” tematyką wojny, oraz pewnego oswojenia się z nią. Na Ukrainie trwa ona od 24 lutego 2022 r. Od tej daty minęły 3 lata i prawie pół roku. W międzyczasie mieliśmy do czynienia z innymi konfliktami. Mowa tu o Izraelu i Iranie. W efekcie, opinia publiczna coraz częściej traktuje informacje o nowych starciach jako kolejne doniesienia z odległych frontów, a nie sygnał realnego zagrożenia dla Polski. Taka postawa może jednak prowadzić do niedoszacowania ryzyka i opóźnienia działań przygotowawczych, które w sytuacji kryzysowej są kluczowe, a wszystko wskazuje na to, że w obecnych czasach nie można tracić z oczu potencjalnych zagrożeń i czujności".
Badanie zrealizowane przez Instytut Badań Pollster 9-11.08.2025 roku metodą CAWI na próbie 1006 dorosłych Polaków. Struktura próby była reprezentatywna dla obywateli Polski w wieku 18+. Maksymalny błąd oszacowania wyniósł około 3%.
