Żeby się lepiej czytało osadzimy art.18 b rzeczonej ustawy w hipotetycznej sytuacji. Kto ciekaw jest pełnej treści Prawa lotniczego, to może się z nią zapoznać w tym miejscu.
PO PIERWSZE: NAMIERZYĆ INTRUZA
Zacznijmy od tego, że wszystko co będzie opisane poniżej dzieje się wtedy, gdy odpowiednie służby stwierdziły, że doszło do naruszenia przestrzeni powietrznej Polski bez zezwolenia przez „obcy statek powietrzny” (OSP).
Namierzono więc OSP latający nad Polską. Ustawa stanowi, że może być (raczej: będzie – to nasza interpretacja przepisu) wezwany przez państwowy organ zarządzania ruchem lotniczym do… W tym miejscu wymienione są cztery działania wobec OSP.
Na początku zostaje on wezwany do opuszczenia przestrzeni powietrznej RP. OSP bagatelizuje wezwanie i co z tym fantem zrobić? Wówczas nakazuje mu się zmianę kierunku lub wysokości lotu i lądować na wskazanym przez ten organ lotnisku. Pilotujący OSP nie przejmują się tymi poleceniami. Co wówczas?
Tu przepis jest nieco enigmatyczny i zakładamy, że jest sprecyzowany w odpowiednich rozporządzeniach. OSP jest wezwany do „wykonania innych poleceń, mających na celu zaprzestanie naruszania przestrzeni powietrznej”.
STATEK PRZECHWYTUJĄCY WCHODZI DO AKCJI
OSP nadal lata nad Polską i nic nie robi sobie z przekazywanych poleceń. Co wtedy? O tym stanowi punkt 2. art.18b: „W przypadku niezastosowania się do któregokolwiek z wezwań i poleceń, o których mowa w ust. 1, obcy statek powietrzny może być przechwycony przez wojskowy statek powietrzny, zwany dalej „statkiem przechwytującym” (SP - red.) Przechwycenie polega• na identyfikacji statku powietrznego,
• nawiązaniu z nim łączności radiowej i kontaktu wzrokowego oraz
• naprowadzeniu go na właściwy kierunek lub wysokość lotu albo
• wymuszeniu lądowania na wskazanym lotnisku”.
CZAS NA RADYKALNE DZIAŁANIA
Jak widać robi się gorąco. Ośrodek nadzoru lotniczego zrobił, co do niego należało, a OSP to wszystko zbagatelizował i nadal nie zamierza ani wrócić tam, skąd przyleciał, ani tym bardziej wylądować na polskim lotnisku. Co wówczas się stanie?
W przypadku niezastosowania się do któregokolwiek z wezwań i poleceń, o których mowa w ust. 1 i 2, OSP może być ostrzeżony strzałami ostrzegawczymi przez SP, a w przypadku dalszego niestosowania się do wezwania – zniszczony.
I w tym miejscu mowa o działaniach, których zwolennikiem jest Radosław Sikorski. Wydaje się, że b. minister wie, że nie można tak sobie i od razu posłać rakiety w OSP. Mówiąc o tym, o czym mówił, mógł (choć nie musiał) użyć tzw. skrótu myślowego. Parę razy już mu się to – w odniesieniu do wojny na Ukrainie – zdarzało.
MOŻNA PODJĄĆ AKCJĘ BEZPOŚREDNIĄ
Możliwe, że eks-minister zapomniał o wyżej wymienionych wskazaniach i myślał, formułując swoją opinię, o punkcie 2. art.18b. A ten już precyzuje, kiedy można pominąć wymienioną procedurę i SP od razu może skasować OSP.
Prawo lotnicze zezwala na znieszczenie OSP bez wdrażania stopniowanej procedury (pkt. 2. art.18b) w sytuacji:
• dokonywania zbrojnej napaści lub agresji przeciwko celom położonym na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej,
• gdy na pokładzie nie ma żadnych osób,
• gdy jest użyty jako środek ataku o charakterze terrorystycznym.
Wojny z Białorusią nie prowadzimy. Helikoptery Mi-xx to nie są bezzałogowe statki powietrzne, czyli UAV, czyi drony. Nie było także symptomów, aby były one środkami terrorystycznego ataku. Zatem prawo jasno pokazuje, że opinia wyrażona przez Radosława Sikorskiego z prawem nie jest zgodna.
O treści pozostałych czterech punktów art. 18b. rozważać nie będziemy, bo chyba wyraźnie widać, że… Wiecie sami. Tak samo, jak nie będziemy deliberować, co by się mogło stać, gdyby decydenci zdecydowali się na zestrzelenie OSP, bo jest czas (przed)wyborczy i politykę zostawiamy politykom. I tyle w rzeczonym temacie.