Czy może powstać polski film wojenny na miarę „Szeregowca Ryana”? „Czerwonym makom” daleko do zachodnich produkcji tego typu

2024-04-08 18:21

To jest dobry film, bo jest patriotyczny. Gdyby go nakręcili, dajmy na to Bułgarzy, to też byłby dobry, bo traktowałby o udziale polskiego żołnierza w II WŚ. Jednak film „Czerwone maki” nakręcili Polacy, za polskie pieniądze i – niestety – ma on przede wszystkim walory patriotyczne. To wystarczy, by obraz Krzysztofa Łukaszewicza przyciągnął rzesze uczniów. To nie wystarczy, by wyeksportowany na tzw. Zachód, wzbudził ponadmarginalne zainteresowanie.

Czerwone Maki

i

Autor: materiał prasowy

NIE TO ŁADNE, CO ŁADNE, ALE TO, CO KOMU SIĘ PODOBA

I gdyby wziąć na serio to powiedzenie, to nie powstałaby ani jedna recenzja. Czegokolwiek. Nie tylko filmów. Ci, którzy zobaczyli mocno reklamowane „Czerwone maki” (80. rocznica. bitwy o Monte Cassino zbliża się) w portalu Filmweb, wystawili średnią ocenę 6,2/10, a krytycy byli surowsi: średnia z ich ocen to 4,2/10.

W kinie byłem, film (2 godziny) obejrzałem, za krytyka filmowego się nie uważam, ale podzielam ich ocenę. Rozszerzę to, co w lidzie napisałem: jako film patriotyczny „Czerwone maki” zasługują na 8/10 (nie obyło się bez patetycznych wstawek). Jako film wojenny, to 4/10 – w mojej ocenie – zdaje się odzwierciedlać walory obrazu w tej kategorii tematycznej kinematografii.

To do rzeczy. Pieniądze i formuła. Oba te fundamenty, na których powstaje film są z sobą powiązane.

Formuła pokazania zmagań 2. Korpusu Polskiego o Monte Cassino z perspektywy mało patriotycznego i niepełnoletniego pesymisty byłaby może i OK, gdyby mocno nie osadzono w tym widzeniu generalicji, z Władysławem Andersem na czele. Widz może liczyć z tego tytułu na rozmach, ukazujący w szczegółach i panoramicznej ogólności bitwę o Monte Cassino. No i zawód. I klapa. Byłem na Monte Cassino i poszedłem do kina na ten film, by zobaczyć, jak pan reżyser przedstawił obraz tych okolic z roku 1944. I… I nie będę tutaj przeklinał, ale srodze zawiodłem się.

Wybuch na planie serialu "Polskie drogi". Historia z Koprem

WOJSKO NACIERA NA POZYCJE NIEMIECKIE W LICZBIE NIEZŁEJ JAK NA REKONSTRUKCJE HISTORYCZNE

Zresztą: Niemców najczęściej nie widać. Pokazano wroga pod koniec filmu. W scenach batalistycznych zobaczymy trzy czołgi M4 Sherman. Czy były to „prawdziwe” maszyny? Pewności nie ma. Gdy brat Jędrka (nieletniego pesymisty, uważającego, że atakowanie wzgórza jest zwyczajnym samobójstwem), walnął nim o pancerz boczny czołgu, to dźwięk powstał taki, jakby młody uderzył głową o miednicę… Dobrze, co tam czołgi. Ważne, że były.

Srodze jestem jednak zawiedziony, że oglądając szturm na klasztor, klasztoru nie pokazano (dopiero na samym końcu filmu – wklejono archiwalne foto pokazujące jego ruiny), a miało się wrażenie, jakby nasi walczyli z Niemcami na Bałkanach, a nie we Włoszech, w Apeninach.

To że bunkier dowodzenia 2. Korpusu ma dach z desek, przez które słońce leje się strumieniami, że żołnierze salutują z otwartej dłoni i do gołej głowy przez jednych będzie uznane za kolosalne pomyłki, a przez innych za przeinaczenia bez znaczenia. Jeśli producenci i twórcy „Czerwonych maków” mają aspiracje, by wejść z nimi – dajmy na to – do włoskich kin na czy włoski streaming, to takie pomyłki można wybaczyć.

Nie da się jednak obronić koncepcji filmu, jego schematu, w którym postanowiło pokazać się jak najwięcej z historii bitwy mając w budżecie (wg Filmwebu) 33 mln zł. „Aż” – jak na polskie warunki. „Zaledwie” – na europejsko-światowe.

KINEMATOGRAFIA TO JEDEN Z OBSZARÓW DZIAŁALNOŚCI BIZNESOWEJ

A w biznesie jest tak: żeby zarobić, trzeba zainwestować. Od tego, ile się zainwestowało, zależy wysokość zysków. Choć – nie tylko w kinie – bywa tak, że dużo zainwestuje się, a nic się nie zarobi, tylko straci. To są jednak wyjątki od reguły.

Nim przejdę do wyliczanki-przypominaki pt. „Ile trzeba wydać dolarów, by nakręcić film wojenny na dobrym poziomie?”, to jedna wrzutka w rodzaju „co by było, gdyby?”.

Gdyby reżyser Łukaszewicz nie bał się wzorować na „1917” lub „Plutonie”? To filmy, w których nie ma dywizji statystów. To filmy, w których pokazano, przez losy kilku, kilkunastu ludzi, obraz wielkiego wydarzenia. W tym przypadkach: I WŚ oraz wojny wietnamskiej. I gdy „Czerwone maki” były skręcone w tej konwencji, to – w mojej ocenie – byłby nie tylko dobrym i patriotycznym, ale także i dobrym filmem. Tylko jest jeden problem: a imię jego: „pieniądze”.

Nasz film powstał za 8 milionów USD z haczykiem. A tymczasem...

„1917” to w zasadzie film kameralny, ale jego produkcja kosztowała 100 mln USD. Amerykański film zarobił prawie 394 mln USD. Ascetyczna (pod względem zgodności scenografii z faktami historycznymi) „Dunkierka” (z 2017 r.) też powstała za 100 mln dolarów.

Wspomniany „Pluton” wydaje się  dziś być stosunkowo tanią inwestycją kinematograficzną. Zaledwie 6 mln USD wydano, by go stworzyć. Było to jednak w 1986 r., więc dziś byłaby to inwestycja wartości prawie 17 mln dolarów. Dziś za takie pieniądze nie dałoby się stworzyć takiego filmu, jakim był „Pluton”. To już nie wróci.

70 mln USD zainwestowano w 1996 r. w produkcję „Szeregowca Ryana”. Dotychczas na świecie zarobił prawie pół miliarda zielonych. Z nowszych produkcji: kolejna wersja „Na Zachodzie bez zmian” (z 2022 r.) kosztowała 20 mln USD. Względnie niedużo, bo film kręcono po cenach europejskich a nie hollywoodzkich. Gdy porówna się „Czerwone maki” z „Na Zachodzie bez zmian”, to zobaczy się różnice. Na czyją korzyść? Niestety...

Ktoś może zdziwić się, że o filmach podajemy w kategorii „POLITYKA OBRONNA”. Niepotrzebnie – marna to polityka obrona bez pamięci o historiach wojennych Wojska Polskiego. A odpowiadając na pytanie postawione we tytule: już wcześniej taką epopeję Polacy stworzyli. To był „Potop” – produkcja, której Amerykanie by się nie powstydzili. A czy można ten wyczyn powtórzyć? Oby.

Sonda
Kiedy w Polsce kręcono najlepsze filmy o tematyce wojennej?