Do wojny (możliwe, że domowej) nie doszło, za było to na tyle kuriozalne, że pewnie to zdarzenie wpiszą na światową listę historii niecodziennych. Obok najkrótszej wojny w historii tzw. cywilizowanej ludzkości. Była wojna angielsko-zanzibarska (27 sierpnia 1896 r.). Trwała kilkadziesiąt minut (źródła podają, że od 38 45).
Implikacji 150-minutowego (choć formalnie przestał obowiązywać po 6 godzinach) stanu wojennego nie będzie można wpisać do światowej księgi rekordów. Będą bardzo poważne. Minister obrony Korei Płd. Kim Jong Hjun już zaoferował (4 grudnia) swoją dymisję. Opozycja zapowiedziała wniosek o impeachment ministra. Według mediów może on usłyszeć zarzut zdrady stanu.
Największa opozycyjna Koreańska Partia Demokratyczna (KPD) przedstawiła projekt ustawy dotyczącej impeachmentu Kima - podała agencja Yonhap. Lokalne media zwracają uwagę, że możliwy zarzut zdrady stanu miałby dotyczyć zaproponowania prezydentowi wprowadzenia stanu wojennego; grozi za to dożywocie lub śmierć.
Nad prezydentem Republiki też wisi miecz. KPD w czwartek zgłosi wniosek o impeachment o impeachment Jun Suk Jeola.
W środę KPD oświadczyła, że będzie dążyć do impeachmentu ministra obrony, prezydenta oraz ministra administracji publicznej i bezpieczeństwa Li Sang Mina. Zarzuca im zmowę w sprawie „niekonstytucyjnego i niezgodnego z prawem” ogłoszenia stanu wojennego.
We wtorek prezydent ogłosił stan wojenny, który szybko zniósł na wniosek Zgromadzenia Narodowego. Według dziennika „Korean Times” tą decyzją zaskoczeni byli „wszyscy, w tym premier Han Duk Su”, oprócz ministra obrony, który przyczynił się do jej podjęcia.
„W rozmowie z dziennikarzami urzędnik ministerstwa potwierdził, że to Kim poprosił Juna o wydanie nakazu wprowadzenia stanu wojennego” - czytamy w „KT”. W ciągu trzech ostatnich miesięcy, czyli od objęcia teki, Kim „planował rządy wojskowe na mocy dekretu o stanie wojennym” - wskazuje dziennik.
Lokalne media poinformowały w środę rano, że ministrowie zamierzają masowo zrezygnować ze stanowisk. Premier Han przyznał, że ponosi „pewną odpowiedzialność” za zaistniałą sytuację, a jednocześnie poprosił „wszystkich członków rządu i urzędników państwowych, by wypełniali swoje obowiązki i (poczuwali się do) odpowiedzialności za dobro narodu i ochronę społeczeństwa” - podał dziennik „Korea JoongAng”. Na razie nie jest jasne, ilu ministrów zdecyduje się na złożenie teki.
Prawo Korei Płd. stanowi, że głosowanie nad wnioskiem o impeachment musi odbyć się w ciągu 24 godzin od formalnego złożenia go w Zgromadzeniu Narodowym. Według Yonhapu głosowanie nad wnioskami opozycji odbędzie się w piątek lub sobotę. Do ich przyjęcia potrzebne jest poparcie co najmniej 200 z 300 deputowanych. Opozycja i posłowie niezrzeszeni dysponują 192 mandatami. Wydaje się więc, że kreatorzy operetkowego przewrotu, rodem z państw afrykańskich, mogą ocalić głowy.
W Korei Południowej podkreśla się, że decyzja prezydenta Yoon Suk Yeola była aktem desperacji. Ma on w społeczeństwie 19-proc. poparcia. Ta decyzja miała jakoby skonsolidować władzę prezydencką przy wsparciu wojska. Podkreśla się, że takie niezgodne z konstytucją działania mogłyby znacząco naruszyć demokratyczny porządek w Korei Południowej. Porównuje się je do mało chwalebnych epizodów z przeszłości tego kraju, kiedy to miał on niewiele wspólnego z demokracją.
Swoją słabiutką pozycję Yoon Suk Yeol miał wzmocnić poprzez wprowadzenie stanu wojennego na podstawie oskarżeń opozycji o sprzyjanie… Półonocy – KRLD. Media, także międzynarodowe, wskazują, że takie oskarżenia dziś są już anachroniczne, choć w przeszłości wykorzystywano je w wewnętrznej walce politycznej.
Manewr nie udał się. Widocznie jego twórcy nie poświęcili kilkunastu minut, by zobaczyć na YT filmik o tym, jak wprowadzano stan wojenny w Polsce Ludowej. Skutkiem ich działań było/jest osłabienie waluty Republiki Korei. Zaszkodziły jej także jej reputacji, jako państwu z solidną demokracją. Na szczęście obyło się bez ofiar w ludziach, bo wojsko w porę zrozumiało, o co „w tym wszystkim chodzi”.