Ukraina ma za mało rakiet zdolnych do rażenia celów w Rosji. Tym co ma, nie da się pokonać Rosji

Kijów wreszcie, po paru latach, wyprosił od Białego Domu zgodę na używanie pocisków rakietowych o zasięgu ponad 300 km do atakowania celów w Federacji Rosyjskiej. Taką zgodę z pociskami otrzymał. Wielka Brytania i Francja też dały podobne przyzwolenie. Problem w tym, że tych rakiet nie jest tyle, ile Ukraińcy chcieliby mieć. Zatem… – Zdolności Ukraińców do uderzeń na długich dystansach pozostają bardzo ograniczone – szacuje Jacek Tarociński, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.

Storm Shadow

i

Autor: Wikipedia

Ekspert Zespołu Bezpieczeństwa i Obronności OSW przypomina, że Siły Zbrojne Ukrainy mają dwa/trzy modele/typy rakiet, które mają zasięg ok.300 km.

Amerykańskie ATACMS Block IA, brytyjskie Storm Shadow i francuskie SCALP-EG

Jak wskazał, Ukraińcy obecnie posiadają dwa przekazane przez Zachód typy uzbrojenia, które mają możliwości atakowania celów na dystansie kilkuset kilometrów. Pierwsze to amerykańskie pociski balistyczne ATACMS. Chodzi prawdopodobnie o wariant ATACMS Block IA (M39A1). Taki pocisk razi cele odległe o 300 km, dzięki temu, że przenosi mniejszy ładunek niż wariant M39 – ok. 160 kg zamiast ok. 560. Ponadto ma większy zbiornik paliwa. O ile, tego nie podaje się.

Kolejna  rakiety to pociski manewrujące brytyjsko-francuskiej konstrukcji. Te maja zasięg sięgający nawet 500 km. Czy takie jednak otrzymały SZU, czy też wersje o zasięgu ok. 300 km? Mowa o brytyjskim Storm Shadow i francuskim SCALP-EG. To pociski są odpalane z samolotów.

– Jeśli chodzi o te pociski, to przenoszą je głównie ukraińskie samoloty Su-24. Problem jest taki, że tych samolotów Ukraina ma coraz mniej – z racji trwających walk. Między innymi też dlatego Francja zadeklarowała dostarczenie Ukrainie samolotów Mirage 2000-5F, które są obecnie modernizowane, żeby móc przenosić też ten typ pocisku – wyjaśnia analityk.

SCALP-EG to klasyczna konstrukcja pocisku manewrującego, wykorzystująca technologię stealth, która utrudnia wrogiej obronie przeciwlotniczej jego wykrycie i zestrzelenie. Pocisk służy do bardzo precyzyjnych uderzeń w pojedyncze punkty, takie jak na przykład stanowisko dowodzenia, czy wzmocnione schronohangary lotnicze. Pociski tego typu były wykorzystywane m.in. w atakach lotniczych koalicji zachodniej na bazy lotnicze reżimu Baszszara Al-Asada w Syrii.

Garda - Gen. Nowak o F-35

Mają ponad sto rakiet manewrujących, a dwanaście już zużyli

Jednak niedawno Ukraina uderzyła brytyjskimi pociskami w rezydencję… Putina w okolicach Kurska. Rakiety wycelowano w zabytkowy pałacyk, pod którym zlokalizowane było stanowisko dowodzenia. Mieli być w nim rosyjscy generałowie oficerowie Koreańskiej Armii Ludowej. Moskwa twierdziła, że atak był nieudany, Ukraina – odwrotnie. Rosja oskarżyła Ukrainę o atak na cele niewojskowe, czemu ta zaprzeczyła. Wystrzelono 10-12 rakiet Storm Shadow.

To ile takich pocisków manewrujących jest w posiadaniu SZU? Co na to analityk OSW? Ocenił,że liczba pocisków, które trafiły na Ukrainę może wynosić ponad setkę.

– Nie są to ilości pozwalające na zadane Rosji strat o charakterze strategicznym – podkreślił ekspert.

Nie są, bo tuzin takich pocisków Ukraińcy już zużyli.

– Są to też pociski, które w normalnych warunkach NATO-wskich byłyby tylko elementem dużego systemu, wspieranego przez szeroki wachlarz uderzeń lotniczych. Dla Ukraińców są jedyną możliwością penetracji rosyjskiej obrony powietrznej za pomocą środków wystrzeliwanych z powietrza.

Ze względu na to, że przewagę w powietrzu ma rosyjskie lotnictwo, ukraińscy piloci nie mogą latać zbyt wysoko, co dodatkowo negatywnie wpływa na maksymalny zasięg Storm Shadow’ów, który w ukraińskich warunkach wynosi według analityka ok. 300 km.

Zamiast rakiet manewrujących SZU może użyć pocisków ATACMS Block IA. Jest jednak w tym przypadku jedno „ale”...

– Niestety, Ukraińcy mają tylko i wyłącznie fragment tego, co posiada np. państwo amerykańskie, jeżeli chodzi o wachlarz środków rażenia. Nie posiadają też masy - samych wyrzutni M270 MLRS i HIMARS, których jest dość niewiele, a one mają też wykonywać inne zadania (...) na bliższym zapleczu frontu i na samej linii frontu. Mają mało samolotów i ta liczba wciąż się zmniejsza w wyniku działań bojowych. Ukraińcy są po prostu bardzo mocno ograniczeni. Mogą oddziaływać na Rosjan w wymiarze taktycznym, być może taktyczno-operacyjnym, ale na pewno nie strategicznym – wykazuje Jacek Tarociński.

A których rakiet nie mają SZU, a ma je Wojsko Polskie?

Dla porównania: nasza armia ma obecnie pociski AGM-158A JASSM o zasięgu trzystu kilkudziesięciu kilometrów oraz AGM-158B JASSM-ER o zasięgu nawet 700 km. Polska kupuje takie pociski od 2014 r. Ostatnia umowa został podpisana w maju 2024 r. Dotąd zamówiliśmy kilkaset sztuk rakiet tych typów. JASSM i JASSM-ER to pociski wystrzeliwane z samolotów.

W Polsce do ich przenoszenia i wystrzeliwania przystosowane są samoloty F-16, a w przyszłości także zamówione F-35. Służą do punktowego zwalczania celów z takiej odległości, by przenoszący je samolot nie musiał wlatywać w zasięg działania obrony przeciwlotniczej przeciwnika.

Polska jako sojusznik włączony w systemy NATO dysponuje dużo lepszym rozpoznaniem i możliwościami znajdowania i identyfikacji celów niż ma takowe Ukraina. Poza wymienionymi wyżej pociskami powietrze-ziemia Polska dysponuje także szybującymi bombami lotniczymi o zasięgu ponad 100 km AGM-154C JSOW, przystosowanymi m.in. do niszczenia wrogich systemów przeciwlotniczych. Do tego arsenału należy dodać artylerię rakietową: systemy Homar-A (amerykańskie wyrzutnie HIMARS) oraz Homar-K (południowokoreańskie wyrzutnie K239 Chunmoo). Można z nich strzelać na odległość ok. 300 km.

Wracając na koniec do zagadnień „ograniczonych zdolności Ukraińców do uderzeń na długich dystansach”. PAP o tym nie wspomina, a ekspert wie, te zdolności limitują nie tylko stany posiadania. Większość potencjalnych celów Rosja przeniosła poza zasięg rakiet, którymi dysponuje Ukraina.

Sonda
Uważasz, że Wojsko Polskie winno niszczyć z naszego terytorium rosyjskie rakiety lecące nad Ukrainą?