Według raportu „Fourth Rapid Damage and Needs Assessment (RDNA4)”, opracowanego przez Bank Światowy, rząd Ukrainy, UE i ONZ, na rozminowanie Ukrainy potrzeba 29,8 mld USD! Miny mają to do siebie, że zabijają także po wojnie. Tacy „idealni żołnierze”, jak ich określił rozmówca PAP, nie pobierają żołdu i są w służbie nawet wiele lat po zakończeniu wojny.
W świecie nie tylko Ukraina ma problem z minami. Mają go także: Afganistan, Syria, Somalia i Jemen. Także i państwa spoza tej „światowej czołówki” nie mogą sobie poradzić z rozminowaniem – tym bardziej że są to biedne państwa.
Dla przykładu: w Angoli, po trwającej 27 lat wojnie domowej (zakończonej w 2002 r.), pozostało prawie tysiąc pól minowych. Dotychczas zabiły 88 tys. osób. Tamtejsze władze wyliczyły, że na rozminowanie Angola potrzebuje ok. 240 mln USD. Przy kosztach rozminowania Ukrainy to nieduża suma. Dla Angoli prawdopodobnie nie do uzyskania bez zagranicznego wsparcia, więc miny w takich biednych państwach nadal będą „idealnymi żołnierzami”.
Koszty ich likwidacji są zróżnicowane. Władze Angoli podały, że rozminowanie metra kwadratowego gruntu kosztuje średnio 3,1 USD. Według danych Ministerstwa Ochrony Środowiska i Zasobów Naturalnych Ukrainy szacunkowy koszt rozminowania waha się od 2 do 8 USD. Uzależniony jest od stopnia zaminowania terenu, rodzaju gruntu, dostępności specjalistycznego sprzętu i personelu itd. To oznacza, że koszt rozminowania hektara gruntu oscyluje między tysiącem a 1,7 tys. USD.
Jednak te współczesne miny to pokłosie lat 30. i II wojny światowej. Zresztą, niektóre z min z tamtych czasów, po nieznacznych modernizacjach, nadal są w użyciu...

A oto kilka najpopularniejszych min przeciwpiechotnych z przeszłości i teraźniejszości…
• Schrapnellmine 35 (S-Mine) – niemiecka wyskakująca mina przeciwpiechotna, która po aktywacji wyskakuje z ziemi na metr, eksplodując i rażąc odłamkami.
• POMZ-2 – radziecka „stacjonarna” mina przeciwpiechotna, która była szeroko używana i jest znana ze swojej prostoty i skuteczności.
• M16 – amerykańska wyskakująca mina przeciwpiechotna, która działa podobnie do Schrapnellmine 35.
• M18A1 Claymore – amerykańska mina kierunkowego rażenia. Można ją odpalać ręcznie. Razi żywcem cele kulkami.
• MON-50 – radzieckiej konstrukcji mina kierunkowego rażenia. Kopia M18A1.
• PMD-6 – radziecka mina przeciwpiechotna. Była używana w armiach Układu Warszawskiego. Działa jak fugas, czyli razi nie tylko odłamkami, ale i falą uderzeniową.
• PFM-1 – rosyjska mina lekka, która jest trudna do wykrycia i może być rozmieszczona na dużych obszarach. Zwana miną motylkową albo „zieloną papugą”. Zawiera niewielki ładunek wybuchowy, wystarczający do pozbawienia człowieka kończyny. Nie zabija.
Oczywiście to nie jedyne miny przeciwpiechotne – produkty przemysłu zbrojeniowego. Pamiętać należy, że w wojnie mogą być użyte także improwizowane ładunki wybuchowe (IED). Różnią się one od min „fabrycznych” tym, że są wykonane z tego, co jest wybuchowe i pod ręką, i zasadniczo detonowane zdalnie, a nie przez osobę, która weszła na IED.
Abstrahując od IED (najczęściej tworzonych z amunicji artyleryjskiej), zasięg rażenia min przeciwpiechotnych wynosi od 10 do 100 m. Przy czym miny fugasowe mają mniejszy zasięg niż odłamkowe. Miny kierunkowe mają zasięg rażenia kontrolowany. W zależności od ustawienia rażą na dystansie do kilkudziesięciu metrów.
Istnieje wiele sposobów neutralizacji min. Najczęściej ta czynność przez laików kojarzona jest z saperem, który powoli namierza miny za pomocą detektora. Tak na marginesie: ten sprzęt wynalazł w 1941 r. polski inżynier Józef Kosacki. Teraz sposobów jest znacznie więcej – od użycia środków pirotechnicznych, po chemiczny rozkład materiałów wybuchowych wypełniających miny. Pośrodku, między tymi metodami, jest klasyczne trałowanie przy użyciu ciężkiego sprzętu, najczęściej bazującego na podwoziach czołgów.
Bez względu na sposób rozminowania proces jest długi, a co za tym idzie – kosztowny, i nie ma gwarancji, że będzie skuteczny w stu procentach...