Portal Obronny przeprowadził rozmowę z majorem Strzyżewskim podczas uroczystości z okazji przylotu do Polski pierwszych trzech śmigłowców AH-64D Apache. Są to maszyny w wersji nieco starszej, których łącznie osiem wyleasingowano od US Army do szkolenia. Jest on jednym z oficerów, którzy ukończyli w USA sześciomiesięczny kurs dla załóg Apache. Jak mówi - „Na tym chwilę mamy 20 pilotów wyszkolonych. Do tego dorzuciłbym jednego pilota, który ukończył już szkolenie instruktorskie i dwóch, którzy aktualnie kontynuują je w Stanach. Jeszcze jeden z naszych pilotów ukończył szkolenie pilota doświadczalnego na tym śmigłowcu, a jeden z pilotów wciąż kontynuuje to szkolenie”
Po półrocznym kursie polskie załogi mają „około 140 godzin nalotu, połowa z tego na symulatorze i połowa w realnym śmigłowcu”. Przybycie maszyn wypożyczonych z amerykańskiej armii pozwoli na kontynuowanie szkolenia w kraju na długo przed dostawą fabrycznie nowych maszyn. „Jesteśmy dumni z tego, że w końcu te śmigłowce dotarły do 1 Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych. Jest to na pewno moment przełomowy w dziejach naszej jednostki, ale myślę, że też moment przełomowy dla całych polskich sił zbrojnych”.
Jak major Strzyżewski ocenia śmigłowce, na których będzie służyć? Z perspektywy swojego doświadczenia z innymi maszynami, na których latał, mówi o dużym skomplikowaniu pracy, ale też ogromnych możliwościach bojowych. Uzbrojenie jest silne i wszechstronne. Mówi wprost - „Trzeba zacząć od działka. Kaliber 30 mm, zasięg do 4200 m. Największą zaletą tego działka jest to, że jest ono ruchome, więc podąża za wzrokiem pilota. Następnie mamy pociski Hellfire, czyli pociski Fire & Forget, odpal i zapomni, dające możliwość niszczenia obiektów zlokalizowanych do 8 km od śmigłowca. Mamy również niekierowane pociski rakietowe Hydra 70, również dające szerokie spektrum możliwości zwalczania różnego rodzaju obiektów opancerzonych”.
