"Rażąca pogarda rosyjskiego myśliwca dla bezpieczeństwa lotu szkodzi naszej misji, by zapewnić trwałą porażkę ISIS. Wzywamy rosyjskie siły w Syrii, by natychmiast zakończyły to nieodpowiedzialne, niesprowokowane i nieprofesjonalne zachowanie" – napisał w oficjalnym oświadczeniu gen. Alex Grynkewich, dowódca US Air Force Central Command (AFCENT), które odpowiada za amerykańskie operacje lotnicze w tym rejonie.
Komunikat dotyczy incydentu, który miał miejsce 23 lipca 2023 roku, nad Syrią. Do prowadzącego misję przeciw ISIS bezzałogowca bojowego MQ-9 Reaper zbliżył się rosyjski myśliwiec Su-35S i wykonywał manewry niebezpiecznie blisko amerykańskiej maszyny. W pewnym momencie rosyjska maszyna, znajdując się powyżej i przed bezzałogowcem MQ-9 Reaper, odpaliła kilka flar, stosowanych do ogłupiania głowic pocisków rakietowych naprowadzanych na podczerwień. Mają one postać niewielkich cylindrycznych, metalowych zbiorników wypełnionych materiałem palącym się w wysokiej temperaturze.
Jedna z takich płonących „puszek” uderzyła w śmigło napędzające bezzałogowiec i poważnie je uszkodziła. Tego typu uszkodzenia są groźne, gdyż oprócz ograniczenia skuteczności napędu powodują też znaczne wibracje i negatywnie wpływają na możliwość stabilnego lotu. Mimo to, operatorom udało się bezpiecznie doprowadzić maszynę do bazy. W podobnym incydencie, który miał miejsce w marcu tego roku nad Morzem Czarnym, rosyjski myśliwiec Su-27 spowodował tak poważne uszkodzenie śmigła maszyny MQ-9, że runęła ona do morza.
Powietrzni piraci z zamalowanymi czerwonymi gwiazdami
W ostatnich miesiącach rosyjskie myśliwce poczynają sobie bardzo ostro nad Syrią, powodując wiele incydentów w powietrzu. Natomiast lipiec zdaje się w tej kwestii rekordowy. Już 5 lipca 3 bezzałogowce MQ-9 Reaper stały się celem „ataku” trzech rosyjskich myśliwców Su-35S. Podobnie jak w ostatnim zdarzeniu, wówczas samoloty z małej odległości odpaliły flary na trasie lotu amerykańskich maszyn, zmuszając je do gwałtownych manewrów.
Również 6 lipca rosyjski myśliwiec wykonywał manewry i zrzucał flary przed maszyną bezzałogową Reaper. Tego dnia miał jednak miejsce znacznie ciekawszy incydent, gdy Su-35 „rzucił wyzwanie” parze francuskich myśliwców Dassault Rafale, w pobliżu granicy syryjsko-irakiej. Efektem jego niebezpiecznych manewrów było to, że zmuszając jednego Rafale do zmiany toru lotu „wszedł pod lufę” drugiej maszynie, co zostało uwiecznione przez głowicę optoelektroniczną umieszczoną przed kabiną francuskiego samolotu.
7 lipca ponownie 3 drony MQ-9 padły ofiarą „akrobaty” w rosyjskim Su-35. Zdarzenie miało trwać dwie godziny, a w tym czasie myśliwiec wykonał około 20 przelotów niebezpiecznie blisko bezzałogowców, powodując silne turbulencje i zagrożenie kolizją. Tego samego dnia rosyjskie myśliwce w podobny sposób nękały inną maszynę MQ-9 Reaper, która po incydencie na szczęście mogła nadal realizować misję, czyli atak i eliminację lokalnego lidera Państwa Islamskiego Usama al-Muhadżira.
Znacznie groźniejszy lotniczo i politycznie był incydent z 16 lipca, gdy rosyjski „akrobata” w Su-35 przeleciał przed nosem amerykańskiego samolotu zwiadowczego Beechcraft MC-12W Liberty. To niewielka, dwusilnikowa maszyna turbośmigłowca, używana przez amerykańskie wojska specjalne m.in. do wskazywania celów. Turbulencje w jakie wpadła po przelocie rosyjskiej maszyny mogły zagrozić zdrowiu i życiu załogi a z pewnością spowodowały niebezpieczną destabilizację maszyny.
Nieoznakowani, niebezpieczni, nieprzewidywalni
Warto tu odnotować, że rosyjskie maszyny nad Syrią mają zamalowane oznaczenia przynależności państwowej, czyli czerwone gwiazdy, a często również numery taktyczne. W przypadku incydentu z 25 lipca samolot Su-35S również nie nosił oznaczeń państwowych, natomiast za jego kabiną umieszczono białą literę „Z” nawiązującą do oznaczeń pojazdów rosyjskich w wojnie na Ukrainie. Trudno nie uznać tego za prowokację.
Samolot nie miał natomiast zamalowanego numeru taktycznego, co pozwoliło łatwo zidentyfikować go jako maszynę należącą do 23. Pułku Lotnictwa Myśliwskiego z Komsomolska nad Amurem. Ten myśliwiec Su-35S od kilku tygodni stacjonuje w bazie Chejmim w Syrii, gdzie został też sfotografowany.
Maszyna na końcach skrzydeł ma zasobniki z systemem walki elektronicznej, a pod skrzydłami i kadłubem - solidny zestaw pocisków powietrze-powietrze. W jakim celu, skoro ISIS nie posiada lotnictwa? Jedynie po to, aby demonstrować gotowość do walki przed maszynami, których obecność nad Syrią jest Rosjanom nie w smak. Jak widać Kreml nie tylko na Ukrainie czy przy granicach z NATO nagina lub łamie zasady. Putin prowadzi ryzykowną grę, która może wywołać kryzys incydentem na froncie wojny, o której świat niemal już zapomniał.
Polecany artykuł: