To pytanie, które samo stawia się, czytając wyniki kolejnych sondaży Centrum Lewady o „ocenie konfliktu z Ukrainą” oraz „zaufaniu do instytucji, partii i polityków”. Jak najbardziej można być zdziwionym/zaskoczonym porównując wymienione wyżej wyniki. Cztery razy większe poparcie dla polityki (czyli w tym również wojny z Ukrainą) Putina od szczególnego zainteresowania wydarzeniami SWO (specjalnej wojskowej operacji – oficjalne określenie wojny z Ukrainą)?
Bardzo tymi wydarzeniami interesuje się 21 proc. respondowanych i – znów kolejny rosyjski paradoks – 47 proc. respondentów przyznało, że obserwuje je bez większego zainteresowania lub nie obserwuje wcale. Dodajmy, że według tego sondażu w społeczeństwie FR nieco więcej jest zwolenników rozmów pokojowych niż zwolenników kontynuacji działań wojennych – 48 proc. wobec 42 proc. pod koniec marca. Reasumując: z ostatniego sondażu Centrum Lewady wynika, że w marcu obserwuje się nieznaczny spadek zainteresowania wydarzeniami na Ukrainie i poparcia dla działań Sił Zbrojnych RF, przy jednoczesnym utrzymaniu wysokiego poparcia dla prezydenta.
Co kieruje tymi, którzy wyrażają poparcie dla SWO? To „duma z Rosji” (43 proc.), „niepokój, strach, przerażenie” (35 proc.), a także „gniew, oburzenie” i „szok” (po 10 proc.). 66 proc. ankietowanych uważa, że sprawy państwa „idą w dobrym kierunku”. Tu nastąpił spadek optymizmu o 2 proc. w stosunku do badań z lutego. O tyleż, z 21 do 23, zwiększył się procent respondentów mających zgoła odmienną opinię. Centrum Lewady jest niezależnym od Kremla ośrodkiem badań zagranicznych. Wpisane jest na listę agentów zagranicznych. Ich sondaże uznawane są za miarodajne.
Zastanawiające jest skąd tak wielu zadowolonych z rozwoju sytuacji w Federacji Rosyjskiej i jeszcze więcej popierających działalność jej prezydenta, skoro wojna z Ukrainą nie przynosi od kilku miesięcy Siłom Zbrojnym FR większych sukcesów, za to skutkuje coraz większymi stratami? Nad takimi przeciwstawieniami świat zastanawia się (przynajmniej) od dziesiątek lat, puentując to stwierdzeniem „Rosja to nie kraj, ale stan umysłu”. Nie wiadomo, kto pierwszy sformułował takie spostrzeżenie, ale jest on genialne, bo wyjaśnia wiele z tego, co jest niezrozumiałe dla nie-Rosjan. Bo jak można zrozumieć, że większość zabitych, rannych lub wziętych do niewoli żołnierzy rosyjskich to nie skutki działań bojowych, ale powszechnego (twierdzi brytyjski resort obrony) picia wódki i tego następstw? Być pijanym na wojnie? Dla rosyjskiego żołnierza to nic nienormalnego. A skoro to wpisuje się w ich obyczaj, to co tu się dziwić, że można popierać Putina niekoniecznie interesując się tym, co wyczynia…