SG poinformowała w piątek 31 maja, że w środę 29 maja grupa cudzoziemców po stronie białoruskiej zaatakowała polskich żołnierzy chroniących granicę.
„Agresywni cudzoziemcy, znajdujący się za techniczną barierą, kilkukrotnie zaatakowali polskie służby. W wyniku agresywnych zachowań poszkodowanych zostało dwóch żołnierzy, których przewieziono do szpitala” – poinformował PAP starszy chorąży Michał Bura.
Dodał, że migranci mieli ze sobą niebezpieczne przedmioty i narzędzia, którymi rzucali w kierunku żołnierzy. Dwóch z nich doznało urazu twarzy.
Bura poinformował, że żołnierze trafili do szpitala, gdzie otrzymali pomoc chirurgiczną. Jeszcze w środę opuścili szpital.
Jest to już kolejny incydent tego typu w ostatnich dniach. 28 maja jeden z migrantów podczas próby forsowania granicy ugodził nożem polskiego żołnierza. Trafił do szpitala w Hajnówce.
Ciągłe próby nielegalnego przekroczenia granicy
31 maja w komunikacie prasowym Straż Graniczna przekazała, że w ciągu ostatnich dwóch dób w Podlaskim Oddziale SG dokonano 300 prób nielegalnego przekroczenia granicy. Doszło do kilku ataków na polskie służby, zatrzymano również kolejnych kurierów. Kilkukrotnie udzielono też pomocy cudzoziemcom potrzebującym opieki medycznej.
Jak czytamy w komunikacie "W środę 29 maja odnotowano 152 zdarzenia związane z nielegalną migracją. Natomiast 30 maja doszło do 155 prób sforsowania zabezpieczeń granicznych. Agresywni cudzoziemcy znajdujący się za techniczna barierą kilkukrotnie zaatakowali polskie służby. Migranci polsko – białoruską granicę usiłowali nielegalnie przekroczyć na odcinkach ochranianych przez Placówki SG w Białowieży, Dubiczach Cerkiewnych, Narewce, Michałowie i Czeremsze".
Dodatkowo 30 maja zatrzymano również czterech kurierów, którzy przewozili łącznie 19 cudzoziemców. W jednym z przypadków zatrzymany w okolicy Hajnówki obywatel Polski w osobowym volkswagenie przewoził 9 migrantów. Trzykrotnie w ciągu minionych dwóch dni Straż Graniczna udzieliła też pomocy cudzoziemcom potrzebującym opieki medycznej, 4 osoby zostały przewiezione do szpitala.
PO/PAP