Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski otrzymał miejsce w pierwszym rzędzie na pogrzebie papieża Franciszka na placu Świętego Piotra w sobotę wbrew watykańskiemu protokołowi; siedział jedenaście miejsc od prezydenta USA Donalda Trumpa po krótkim spotkaniu dwóch przywódców. Według doniesień dziennika „Telegraph” Watykan złamał protokół, aby zapewnić Zełenskiemu, który przybył do Rzymu z żoną Ołeną, miejsce w tym samym rzędzie, w którym siedzieli Donald Trump i prezydent Francji Emmanuel Macron.
PAP: – Co czuł ksiądz arcybiskup podczas mszy za duszę zmarłego papieża Franciszka?
Abp Światosław Szewczuk: – Czułem i widziałem, jak ważny jest dziś Kościół Katolicki. W tym dniu Watykan i Bazylika św. Piotra stały się jakby centrum całego świata, ponieważ przyjechali tu nie tylko biskupi, kardynałowie i wierni świeccy, ale też światowi przywódcy. To właśnie papież Franciszek zebrał nas tu razem i było to wielkie wydarzenie.
– Czego Ukraina potrzebuje dziś od Kościoła?
– Ukraina cierpi. Nasz naród został zraniony, jesteśmy zmęczeni wojną, więc potrzebujemy przede wszystkim pokoju. A od Kościoła oczekujemy nie tylko żywności, leków czy pomocy humanitarnej, ale przede wszystkim przesłania nadziei. Potrzebujemy uwierzyć, że ta wojna kiedyś się skończy, a my ją przetrwamy. Ta nadzieja wychodziła z serca papieża Franciszka. To właśnie nadziei papież poświęcił ogłoszony niedawno Rok Jubileuszowy. Naród, który cierpi, potrzebuje także rozumieć, dlaczego dotyka go tyle zła. Naród ukraiński oczekuje od Kościoła, by ten niósł mu Ewangelię, bo tylko Słowo Boże może nam pokazać, że nasze cierpienie jest drogą, która prowadzi do zmartwychwstania. To właśnie podkreślał papież Franciszek. Uczył nas, że Kościół, który nie wychodzi do ludzi i nie głosi Ewangelii, nie wypełnia swojej misji.


– Czy sądzi ksiądz arcybiskup, że dzisiejsze spotkanie prezydentów Wołodymyra Zełenskiego i Donalda Trumpa, do którego doszło przy okazji pogrzebu, może być przełomowe?
– W Piśmie Świętym czytamy, że przelana krew niewinnych krzyczy, woła do niebios, jak krew Abla i krew Chrystusa, który nas zbawił. Dzisiaj do niebios woła krew narodu ukraińskiego. To było wzruszające móc zobaczyć zdjęcie z rozmowy prezydentów Ukrainy i USA w Bazylice, tuż przy grobie św. Piotra.
Spotkał mnie zaszczyt, że mogłem przywitać się z prezydentem Zełenskim i pogratulować mu tego spotkania. Zwłaszcza, że prezydent Zełenski powiedział później, że było to spotkanie historyczne, które będzie brzemienne w skutki. A prezydent Trump przyznał, że prezydent Rosji Władimir Putin wcale nie chce pokoju. I że nic nie usprawiedliwia zabijania niewinnych Ukraińców.
Może to spotkanie, do którego doszło przy okazji pogrzebu papieża Franciszka, będzie punktem zwrotnym, który sprawi, że głos krwi Ukraińców dojdzie nie tylko do niebios, ale także do możnych i silnych tego świata? Papież Franciszek od początku robił wszystko, co było w jego mocy, żeby powstrzymać rosyjską agresję na Ukrainie. Jednak mam wrażenie, że dopóki żył, jego możliwości i siła były ograniczone ludzką kondycją.
Może to właśnie jego śmierć, przejście z ziemi do niebios, sprawiło, że teraz może zdziałać dla nas więcej niż dotychczas? Wierzę, że papież Franciszek modli się za nas i pomaga nam z nieba.
– Niedługo w Watykanie rozpocznie się konklawe. Jakimi cechami powinien odznaczać się nowy papież?
– Przede wszystkim musi to być człowiek modlitwy. W czasie modlitwy człowiek otrzymuje od Boga wszystko, co jest konieczne, by mógł spełnić swoją misję. W Ukrainie potrzebujemy papieża, który naprawdę się modli. Potrzebujemy też pasterza. Takiego, który jest zdolny oddać życie za swoje owce. Pasterza, który cieszy się nawróceniem jednego grzesznika bardziej, aniżeli z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych. Ponadto w naszych czasach potrzebujemy papieża, który jest dobrym dyplomatą. Papieża, który będzie budował mosty pojednania i uzdrawiał pamięć narodów. Takiego, który będzie zdolny pokonać wojnę.
Papież Franciszek mówił, że to, z czym mamy teraz do czynienia, to początek III wojny światowej, która toczy się w kawałkach w różnych częściach świata. Więc potrzebujemy papieża, który będzie umiał znaleźć właściwe słowa i właściwe gesty, takie, których potrzebują narody, państwa i Kościoły lokalne.
– Stojąc na placu Świętego Piotra, obserwowałam ptaki – gołębie i rybitwy – które w jakimś niesamowitym natężeniu pojawiły się na niebie. Czy ksiądz arcybiskup wierzy w znaki?
– Pamiętam, że na początku pontyfikatu, tuż po rozpoczęciu wojny w Ukrainie, papież modlił się za Ukrainę i na znak pokoju wypuścił gołębia z balkonu Pałacu Apostolskiego. I tego gołębia napadł kruk. Ale ten gołąb zdołał się wyzwolić i uciec. Wszyscy zastanawialiśmy się, co to wszystko może oznaczać.
Osobiście wierzę, że ten gołąb symbolizował Ukrainę – naród, który chce budować w pokoju swoją wolność i został zaatakowany. Jednak fakt, że gołąb zdołał uciec oznacza, że ci, którzy chcą nas zniewolić, nie zdołają tego dokonać. Sądzę, że ptaki latające dziś nad naszymi głowami oznaczały, że niebo nad nami było naprawdę otwarte...