19 lipca Ministerstwo Obrony FR podało, że wszystkie okręty, niezależnie od bandery, które zostaną skierowane do ukraińskich portów od północy 20 lipca, zostaną uznane przez Rosję za uczestniczące w konflikcie zbrojnym. Siły Zbrojne FR rozpoczęły ostrzeliwanie ukraińskich portów, wstrzymując się – aż do 13 sierpnia – z interwencjami wobec statków płynących do (głównie) Odessy.
DESANT SPECJALSÓW NA STATEK PALAU
Transportowiec suchych ładunków „Sukra Okan” płynął (pod tanią banderą pacyficznego państwa-wyspy Palau) z greckiego portu Chalkis do ukraińskiego Izmiłu, gdy patrolowiec Floty Czarnomorskiej FR „Wasilij Bykow” ogniem ostrzegawczym z karabinów maszynowych dał mu znać, że wpływa w strefę blokady. Statek zatrzymał się.
Na jego pokładzie desantowali się ze śmigłowców rosyjscy specjaliści. Statek został skontrolowany i kontynuował podróż. Jednak już nie w kierunku Ukrainy, ale Rumunii. Oczywiście ten incydent (mogący jeszcze nie raz, nie dwa , zaistnieć) wywołał oburzenie na Zachodzie. Rosja jednak nie wiele sobie robi z takich gestów „kolektywnego Zachodu”.
Dlaczego Moskwa ma przejmować się tym, że arbitralnie, bez wymaganych procedur, wprowadziła blokadę wojenną portów przeciwnika, skoro prowadzi z nim wojnę bez jej wypowiedzenia? Zapoczątkowany w latach 30. XX w. zwyczaj prowadzenia z kimś wojny bez jej wypowiadania zakorzenił się mocno. Nie trzeba być wybitnym ekspertem, by wiedzieć, jaki cel przyświecał Moskwie, gdy Flota Czarnomorska zaczęła blokować wybrzeże ukraińskie. Zresztą rosyjski resort obrony nie krył się z tym.
28 lipca Rosjanie zaczęli wysyłać (otwartymi kanałami łączności) komunikat do statków wchodzących w Morzu Czarne o „cofnięciu gwarancji bezpieczeństwa”. Po dwóch tygodniach od tego wydania tego ostrzeżenia-groźby Rosjanie musieli pokazać, że nie są to strachy na lachy zapisane na papierze. W istocie chodzi Rosjanom o to, by towarzystwa asekuracyjne nie ubezpieczały statków płynących do Ukrainy, albo tak je podwyższyły, że armatorom nie opłacałoby się ich przyjąć.
W jednym z ostatnich komentarzy do bieżącej sytuacji w wojnie ukraińsko-rosyjskiej amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW) podkreślił: „Kreml prawdopodobnie dąży do tego, aby ta sytuacja odstraszała ruch morski, aby rosyjska marynarka wojenna nie musiała wprowadzać realnej blokady ukraińskich portów”. ISW zwraca uwagę, że zgodnie z prawem międzynarodowym blokada morska jest wiążąca dla podmiotów neutralnych tylko wtedy, gdy strona wojująca oficjalnie ją deklaruje. A Rosja jeszcze tego nie zrobiła.
UKRAINA ODWZAJEMNIA SIĘ PIĘKNYM ZA NADOBNE
Za to ruch zrobiła Ukraina. Aż się przypomina historyczne powiedzonko Nikity Chruszczowa, który przy okazji konfrontacji z USA, powiedział mniej więcej: „kak on tiebie w dwiery, tak ty jewo w głaza”. Co można przetłumaczyć: jak przeciwnik cię kopie, to ty wal go między oczy. Ukraińcy tak też postąpili. Od 4 sierpnia Kijów ogłosił, że rosyjskie porty czarnomorskie zostają ogłoszone strefą zagrożenia militarnego. Czytaj: będą atakowane przez Siły Zbrojne Ukrainy. Kilka dni wcześniej Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla argentyńskiego dziennika „La Nacion” zagroził nie tylko zablokowaniem rosyjskich portów, ale i zniszczeniem okrętów wrażej Floty Czarnomorskiej, jeśli Putin nadal będzie blokował morski import ukraińskich płodów rolnych. Na liście portów uznanych za strefę zagrożenia militarnego, na podstawie odpowiedniego dekretu Marynarki Wojennej Ukrainy, znajdują się porty morskie: Anapa, Noworosyjsk, Gelendżyk, Tuapse, Soczi i Taman.
ZAGROŻENIEM DLA FLOTY CZARNOMORSKIEJ… SAMOLOTY MADE IN USSR
Rosjanie nie boją się floty ukraińskiej, bo tej prawie nie ma. Nie boją się nawet morskich dronów kamikadze, którymi Ukraińcy już parę razy przyłożyli w cele na terytorium Rosji (o okupowanym Krymie nie wspominając). Tak twierdzą. Boją się… MiG-ów 29 i Su-24!
Okazało się, że da się pożenić NATO-wską technikę wojskową z post/radziecką. Rosjanie boją się, by podczepionymi do MiG-ów i Su zachodnimi rakietami, nie przemodelowali zasobów Floty Czarnomorskiej. A już nie chcą myśleć, co by było, gdyby Ukraińcy mieli F-16 lub im podobne.
Eskalacja działań wojennych na Morzu Czarnym wydaje się więcej niż prawdopodobna. Gdyby do niej doszło, to skutki odczułby nie tylko Ukraina i Rosja, ale i reszta świata. Przez Morze Czarne ciągnie się szlak transportowy ropy naftowej z pół naftowych Kaukazu. Atakowany już przez drony Noworosyjsk jest głównym rosyjskim portem naftowym Morza Czarnego, zdolnym do wyekspediowania ok. 600 tys. baryłek ropy dziennie. Co się stanie, jak eksport zostanie ograniczony, albo – co najgorsze – wstrzymany? Łatwo się domyśleć. A o tym, w szczegółach, jak się może rozwijać morska wojna w analizie Marka Budzisza. Poniżej.