Siergiej Riabkow, wiceszef rosyjskiego MSZ, potwierdził niezmienne stanowisko Kremla, podkreślając, że Rosja nie zgodzi się na obecność sił NATO ani „koalicji chętnych” na terytorium Ukrainy. Co więcej, Riabkow oświadczył, że Rosja musi zachować kontrolę nad okupowanym od 2014 roku Krymem oraz obwodami donieckim, ługańskim, zaporoskim i chersońskim.
„Nie możemy w żadnej formie pójść na kompromis w tej sprawie” – podkreślił wiceszef rosyjskiej dyplomacji.
Dmitrij Pieskow również odniósł się do kwestii gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy, wzorowanych na artykule 5 NATO. Rzecznik Kremla zaznaczył, że Moskwa "nie zapoznała się jeszcze ze szczegółami propozycji".
Te deklaracje padają w momencie, gdy, jak zauważyła stacja ABC News, amerykańscy urzędnicy sygnalizują, że porozumienie pokojowe między Rosją a Ukrainą może być bliższe niż kiedykolwiek. Według anonimowych źródeł, „dosłownie 90 proc.” problemów między walczącymi krajami zostało już rozwiązanych. Riabkow również wyraził nadzieję, że porozumienie zostanie osiągnięte „raczej prędzej niż później”, jednak postawione przez niego warunki dotyczące integralności terytorialnej Ukrainy wydają się być główną przeszkodą w osiągnięciu trwałego pokoju. Warto przypomnieć, że przed inwazją w lutym 2022 roku, Riabkow zapewniał, że Moskwa „nie ma zamiaru atakować, przeprowadzać ofensywy ani najeżdżać Ukrainy”.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oświadczył, że rozmowy w sprawie osiągnięcia pokoju na Ukrainie ze Stanami Zjednoczonymi trwają, ale stanowiska w sprawie terytoriów są nadal rozbieżne - przekazała agencja Interfax-Ukraina.
„Oczywiście nie wszystkie kwestie są proste. Są sprawy złożone, zwłaszcza dotyczące terytoriów. Oczywiście wszystkie problemy są poruszane. Ważne jest, abyśmy wszyscy pracowali nad tym, aby takie kwestie były całkowicie sprawiedliwe. Dialog na temat terytorium był wystarczający. Wydaje mi się, że na razie mamy rozbieżne stanowiska, powiem szczerze” – oświadczył prezydent na konferencji prasowej po zakończeniu rozmów w Berlinie.
„Myślę jednak, że koledzy wysłuchali mojego osobistego stanowiska. Wszyscy są gotowi do produktywnej pracy, aby znaleźć rozwiązania z poszanowaniem Ukrainy, które przybliżą rzeczywiste zakończenie wojny” – powiedział prezydent.
Europejskie gwarancje bezpieczeństwa i „koalicja chętnych”
W odpowiedzi na trwający konflikt, kraje europejskie, biorące udział w szczycie w Berlinie, zaproponowały Ukrainie gwarancje bezpieczeństwa w postaci misji wojskowej. Misja ta, tworzona przez kraje z tzw. „koalicji chętnych” i wspierana przez Stany Zjednoczone, miałaby działać na terytorium Ukrainy.
„Misja ta będzie wspierać odbudowę ukraińskich sił zbrojnych, zabezpieczanie przestrzeni powietrznej oraz bezpieczeństwo na morzach, w tym poprzez prowadzenie działań na terytorium Ukrainy” – głosi dokument wydany w Berlinie.
Gwarancje obejmowałyby też zapewnienie „stałego i znaczącego wsparcia dla Ukrainy w celu rozbudowy jej sił zbrojnych, które w czasie pokoju powinny utrzymywać się na poziomie wynoszącym 800 tys. żołnierzy, aby skutecznie zniechęcać do wszczynania konfliktów i bronić terytorium” kraju – napisano w oświadczeniu europejskich przywódców, przewodniczącego Rady Europejskiej Antonio Costy, przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen i sekretarza generalnego NATO Marka Ruttego.
Szef państwa ukraińskiego powiedział, że postępy są również w kwestiach wojskowych, choć jest to dopiero pierwszy projekt. Według Zełenskiego kwestie monitorowania i odpowiedzialności stanowią element gwarancji bezpieczeństwa, obejmując m.in. to, kto i w jakim formacie będzie prowadził monitoring oraz jakie sankcje zostaną zastosowane w przypadku naruszeń.
„Kwestia monitorowania zawieszenia broni, odpowiedzialności za jego naruszenie i obecności na linii starć jest częścią tych gwarancji i jest obecnie opracowywana” – przekazał prezydent.
Jak powiedzieli przedstawiciele administracji Trumpa podczas telekonferencji prasowej, niedzielno-poniedziałkowe rozmowy w Berlinie przyniosły znaczący postęp i doprowadziły do zawężenia się różnic między Rosją i Ukrainą. Jak zaznaczyli, głównym tematem rozmów były gwarancje bezpieczeństwa i zostały one „w zasadzie uzgodnione na szczeblu roboczym”.
"Mamy bardzo, bardzo mocny, bezpieczny pakiet gwarancji bezpieczeństwa. Wierzymy, że Rosjanie w ostatecznym porozumieniu zaakceptują wszystkie te rzeczy, które umożliwią silną i niepodległą Ukrainę" - powiedział jeden z oficjeli.
Jak zaznaczył, gwarancje te mają być wzorowane na artykule 5 NATO i mają wychodzić nawet poza nie, ale podkreślił, że ta oferta „nie będzie na stole wiecznie”.
"Te gwarancje są na stole teraz, jeśli uda się osiągnąć pozytywne porozumienie" - powiedział.
Pomysł wysłania pod dowództwem państw europejskich wielonarodowych sił wspierających Ukrainę nie jest nowy. Prezydent Francji Emmanuel Macron już w lutym 2024 roku zasugerował taką możliwość, a rok później pojawiła się bardziej precyzyjna koncepcja sił pokojowych lub reasekuracyjnych, mających być gwarantem przestrzegania pokoju przez Rosję. Obok Macrona, premier Wielkiej Brytanii również wyraził gotowość udziału brytyjskich wojsk w takiej misji. Oba kraje stoją na czele grupy sojuszników, tzw. „koalicji chętnych”, w skład której wchodzi ponad 30 państw.
Polska wobec misji wojskowej: Brak zgody na wysyłanie żołnierzy
Polski rząd konsekwentnie deklaruje, że nie wyśle wojska do Ukrainy. Premier Donald Tusk we wrześniu, po szczycie „koalicji chętnych” w Pałacu Elizejskim, oświadczył:
„Polska, jak wielokrotnie podkreślaliśmy, nie przewiduje wysyłania żołnierzy na Ukrainę, także po zakończeniu wojny. Jesteśmy za to odpowiedzialni za logistykę”.
Stanowisko to wielokrotnie potwierdzał również wicepremier i minister MON Władysław Kosiniak-Kamysz, podkreślając, że przed Polską stoi równie ważne zadanie, jakim jest ochrona wschodniej flanki NATO.
Sprzeciw wobec wysłania wojsk do Ukrainy jest również widoczny w polskim społeczeństwie. Badanie opublikowane 5 grudnia przez brytyjską fundację More in Common wykazało, że 55 proc. Polaków jest przeciwna wysłaniu sił pokojowych do Ukrainy, a jedynie 31 proc. popiera ten pomysł. Polska jest jedynym krajem wśród pięciu badanych (obok Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec i USA), w którym większość społeczeństwa sprzeciwia się tej idei. Jednocześnie, od marca sprzeciw ten spadł o 7 punktów procentowych.
Dla porównania, w Wielkiej Brytanii 55 proc. ankietowanych popiera pomysł wysłania sił pokojowych, a w USA 49 proc. W Niemczech i Francji poparcie jest bardziej podzielone, z niewielką przewagą przeciwników misji. Wyniki sondażu SW Research dla „Rzeczpospolitej” z 6 grudnia potwierdzają ten trend, wskazując, że aż 59,8 proc. Polaków sprzeciwia się wysłaniu polskich żołnierzy do Ukrainy, a jedynie 22,3 proc. popiera ten pomysł.
Polecany artykuł:
Deklaracja berlińska: Sygnatariusze i otwarta formuła
Oświadczenie w Berlinie, dotyczące gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy i powołania misji wojskowej, zostało wydane w poniedziałek (15 grudnia) przez prezydentów i szefów rządów kilku europejskich państw. Wśród sygnatariuszy znaleźli się m.in. premier RP Donald Tusk, kanclerz Niemiec Friedrich Merz, prezydent Francji Emmanuel Macron, premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer, przewodniczący Rady Europejskiej Antonio Costa oraz przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Deklaracja ma otwartą formułę, co oznacza, że mogą do niej dołączać kolejne państwa.
Francja żąda gwarancji dla Ukrainy
Współpracownicy prezydenta Francji Emmanuela Macrona przekazali we wtorek (16 grudnia), po rozmowach na temat Ukrainy w Berlinie, że Paryż chce, aby Ukraina otrzymała gwarancje bezpieczeństwa przed jakimikolwiek negocjacjami w kwestiach terytorialnych.
"Chcemy najpierw mocnych gwarancji bezpieczeństwa, przed wszelką dyskusją w sprawie terytoriów. Osiągnęliśmy postęp w kwestii gwarancji w oparciu o pracę przeprowadzoną przez koalicję chętnych" - powiedziało źródło w otoczeniu francuskiego prezydenta.
Dodało ono, że postęp nastąpił dzięki wyjaśnieniu szczegółów wsparcia amerykańskiego.
Rosja stawia warunki, nie chce "chwili wytchnienia" dla Kijowa
Kreml, ustami swojego rzecznika Dmitrija Pieskowa, odrzucił jednostronne zawieszenie broni proponowane przez Ukrainę na okres świąt Bożego Narodzenia, uzależniając je od osiągnięcia trwałego porozumienia pokojowego. Rosja obawia się, że rozejm mógłby zostać wykorzystany przez Ukrainę do przegrupowania sił i kontynuacji konfliktu. Kijów, reprezentowany przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, wyraził poparcie dla idei wstrzymania działań wojennych, szczególnie w kontekście ataków na infrastrukturę energetyczną.
Dmitrij Pieskow podkreślił, że Rosja nie jest zainteresowana "krótkoterminowymi, niewykonalnymi rozwiązaniami". Rzecznik Kremla jasno zaznaczył, że wszelkie działania muszą prowadzić do trwałego porozumienia, a nie jedynie do tymczasowego wstrzymania ognia. "Chcemy pokoju. Nie chcemy rozejmu, który da Ukrainie chwilę wytchnienia i pozwoli jej przygotować się do kontynuacji wojny" – oświadczył Pieskow, cytowany przez agencję Reutera.
Pieskow w swojej wypowiedzi powtórzył tradycyjne propagandowe sformułowania Kremla, wskazując na długoterminowe cele Rosji w konflikcie. "Chcemy zakończyć tę wojnę, osiągnąć nasze cele, zabezpieczyć nasze interesy i zagwarantować pokój w Europie na przyszłość. Tego właśnie chcemy" – dodał. Słowa rzecznika jasno wskazują, że Moskwa postrzega ewentualne zawieszenie broni jako element szerszej strategii, a nie jako samodzielne działanie humanitarne. Propozycja Ukrainy, która dotyczy głównie wstrzymania ataków na infrastrukturę energetyczną, spotyka się z nieufnością ze strony rosyjskiej, która obawia się wykorzystania rozejmu do wzmocnienia pozycji wojsk ukraińskich.