- Zwiększone inwestycje w przemysł zbrojeniowy i morski pokazują, że Polska wraca "w stronę morza", dbając o obronność, logistykę i infrastrukturę krytyczną.
- Program "Miecznik" wymaga doprojektowania, aby dostosować okręty do potrzeb polskiej Marynarki Wojennej, co czyni pierwszą fregatę prototypem.
- PGZ rozbudowuje swoje spółki na Pomorzu, takie jak Stocznia Wojenna, Nauta i CTM, tworząc centrum przemysłu morskiego, które ma chronić polskie bezpieczeństwo na Bałtyku.
- Przemysł zbrojeniowy ma być kołem zamachowym gospodarki, a PGZ stawia na rozwój kadr, m.in. poprzez programy dla studentów i współpracę z uczelniami.
Prezesa Leszkiewicza spotkaliśmy na stoisku Polskiej Grupy Zbrojeniowej podczas targów BALTEXPO obok modelu fregaty typu Miecznik. Jak wyjaśnił, zapytany o postępy prac, realizacja programu "Miecznik" wymaga obecnie dodatkowych "przymiarek i poprawek”, ponieważ specyficzne wymagania polskiej Marynarki Wojennej sprawiają, że projekt staje się unikatowy, nawet wśród jednostek opartych na projekcie Arrowhead 140.
Adam Leszkiewicz stwierdził wprost - "W tej wersji ogólnej tak, oczywiście mamy projekt uzgodniony, przygotowany, przekazany przez partnera. Natomiast w ramach realizacji tego procesu pojawiło się trochę oczekiwań i wymagań indywidualnych dla polskiej marynarki. W związku z tym niektóre rozwiązania wymagają jednak doprojektowania."
Jak powiedział, obecnie Stocznia Wojenna, zatrudniająca blisko stuosobowy zespół projektowy, pracuje nie tylko nad pierwszą fregatą, ale i nad przygotowaniami do budowy drugiej jednostki, której budowa zacznie się niebawem. Podkreślił również prototypowy charakter pierwszej jednostki: "Więc nasz okręt, ta pierwsza fregata Miecznik, jest swego rodzaju prototypem. Bo takiego okrety z tymi rozwiązaniami pewnie na świecie nie ma dzisiaj."
Pytany o aktywność grupy na Pomorzu, prezes PGZ ośwaidczył, że opiera się na trzech filarach – Stoczni Wojennej, CTM oraz Nauta Stocznia Remontowa, która koncentruje się na remontach jednostek cywilnych i wojskowych (Dual Use). Adam Leszkiewicz zwrócił uwagę na konieczność zabezpieczenia się na wypadek ewentualnego spadku zamówień wojskowych, co prowadzi do myślenia o przyszłym wykorzystaniu infrastruktury. Zapytany o ryzyko "przegrzania" przemysłu, odpowiedział - "Ta myśl towarzyszy nam przy każdej okazji. [...] Przygotowując się do programu Miecznik, zbudowaliśmy świetną hale montażu statków i mam nadzieję, że to będzie nasza siła wtedy, kiedy spadnie zainteresowanie sprzętem wojskowym. Chodzi o to, że ta hala powinna być wtedy handicapem, atutem Stoczni Wojennej do być może produkcji i remontu statków cywilnych."
Polecany artykuł:
Największym wyzwaniem jest jednak, jak przyznał pozyskanie specjalistów. Leszkiewicz zaznaczył, że problemem nie są środki finansowe czy materiały, ale ludzie: "Pracownik dzisiaj, tak jak rozmawiam też z zarządami z półek naszych, to oni mniej mówią o tym, skąd wziąć blachę, stal, nawet środki kapitał dzisiaj jest w stosunkowo łatwo pozyskać [...] Natomiast problem jest z ludźmi z tym, żeby znaleźć ludzi kompetentnych w określonych dziedzinach."
Aby temu zaradzić, od tego roku akademickiego PGZ wdraża programy, takie jak Fundacja Nagród za najlepsze prace dyplomowe z dziedziny przemysłu obronnego i program Talenty, aby nawiązać współpracę z uczelniami i odzyskiwać utracone kompetencje . Prezes Adam Leszkiewicz stwierdził wprost, że potrzeby stale rosną. Jak mówi - "W ciągu dwóch ostatnich lat to zatrudnienie prawie się podwoiło w związku z realizacją programu Miecznik. To pokazuje potencjał wzrostowy dla tej branży."
