Europa nawarzyła sobie „gorzkiego piwa” ws. ograniczania wydatków na obronność przez lata od zakończenia ziemnej wojny. I teraz kiedy trzeba radykalnie te wydatki zwiększyć, bo istnieje ryzyko, że Stany Zjednoczone zmniejszą swoje zaangażowanie w Sojuszu czy nie pomogą zagrożonemu państwu, bo nie wydawano w odpowiedniej ilości pieniędzy na bezpieczeństwo, to trzeba wymyślać, jak USA zatrzymać w Europie, bo nie oszukujmy się, dziś Europa bez wsparcia Stanów Zjednoczonych nie poradzi sobie sama z zagrożeniem rosyjskim czy pomocą Ukrainie, bo nie posiada ani zdolności przemysłowych, ani mocnych kart w rozmowach z Rosją.
Dlatego jak pisaliśmy niedawno, Europa jest przyparta do muru w zasadzie, bo musi zwiększyć wydatki na obronność i przekonać Trumpa, że zrobi to na pewno i w miarę szybko. A także będzie musiała godzić się na trochę wasalczą postawę ws. handlu, groźby narzucenia wysokich ceł, czy nawet zakupu amerykańskiego uzbrojenia w dużo większych ilościach niż dotychczas.
Jak podała niemiecka agencja DPA, sekretarz generalny NATO Mark Rutte powiedział 9 stycznia, że stara się przekonać Donalda Trumpa, aby ułatwił europejskim partnerom dostęp do amerykańskich systemów uzbrojenia. Rutte powiedział agencji DPA, że europejscy sojusznicy inwestują już setki miliardów dolarów w amerykański przemysł zbrojeniowy.
Uważa jednak, że można by osiągnąć o wiele więcej, gdyby sektor obronny USA został zliberalizowany, co wyeliminowałoby potrzebę zgody Kongresu, Pentagonu i Białego Domu.
Rutte jako przykład wskazał na ogromny popyt na systemy obrony przeciwrakietowej Patriot. „Kosztują 2 miliardy za sztukę. To ogromne pieniądze dla USA i gospodarki USA” – powiedział. Zauważając, że obecnie dostarczenie systemów Patriot do Europy zajmuje niezwykle dużo czasu.
Według niemieckiej agencji DPA liberalizacja rynku zbrojeniowego USA ułatwiłaby państwom europejskim większe inwestycje w obronę, a jednocześnie pozwoliłaby Trumpowi ogłosić sukces w zakresie wzmacniania amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego. Złagodzenie ograniczeń mogłoby również zmniejszyć napięcia polityczne związane z zakupem broni od krajów niebędących członkami NATO.
Pomysł Marka Rutte może być ciekawą propozycją dla Donalda Trumpa, który na pewno będzie zainteresowany tym, by amerykańskie uzbrojenie było dużo bardziej kupowane przez inne kraje za duże pieniądze. Pytanie tylko brzmi czy takie kraje jak Francja, czy Niemcy będą skłonne na takie coś przystać. Niedawny raport Unii Europejskiej zwracał uwagę, że Europa i tak za dużo tego uzbrojenia kupuje z USA i nasz kontynent powinien więcej pieniędzy przeznaczać na rodzimy przemysł i jak można się domyśleć, nie chodzi jednak o rodzime firmy z poszczególnych krajów, a przede wszystkim gigantów europejskich z Niemiec czy Francji. Europa będzie więc musiała zdecydować jaką drogą podążyć, czy większych zakupów w USA kosztem rozwoju i badań, czy zakupów w europejskim przemyśle, czy może obrazić się na Stany Zjednoczone i skupić się na budowaniu "autonomii strategicznej", której mocnym orędownikiem jest np. Francja. Lub w tym wszystkim wybrać złoty środek i zakupić takie uzbrojenie, które w Europie za szybko niepowstanie lub jest gorsze na tle amerykańskiego.