Kongsberg dostarczy rakiety dla fregat Miecznik. Może też uzbroić polskie F-35

2024-10-22 6:06 Tekst sponsorowany

„Po sukcesie dwóch dywizjonów i udanych kilku strzelaniach, nadszedł czas na Miecznika” – tak Krystian Chmielewski, Senior Vice President Europe w Kongsberg Defence & Aerospace, komentuje decyzję o wyborze pocisków NSM dla trzech polskich fregat. Dodaje, że trwają rozmowy o uzbrojeniu dla polskich F-35 Husarz. „Koncepcja i projekt JSM pochodzi od NSM...”

Juliusz Sabak: Zacznijmy rozmowę od tematu można powiedzieć „świeżego”. Już oficjalnie możemy powiedzieć o tym, że Polska ma pociski NSM waszej produkcji na lądzie i będzie miała pociski NSM na fregatach Miecznik. To dla państwa z pewnością dobra wiadomość?

Krystian Chmielewski, Senior Vice President Europe, Kongsberg Defence & Aerospace: Oczywiście. W zasadzie chciałbym powiedzieć, że historia zatoczyła koło. Rozpoczynaliśmy projekt w 2009 roku, po podpisaniu pod koniec grudnia 2008 roku umowy na pierwszy Nadbrzeżny Dywizjon Rakietowy. Wówczas także było mnóstwo perturbacji z samym kontraktem. To był dosyć newralgiczny moment, związany również z sytuacją gospodarczą po 2008 roku.

Na szczęście podjęliśmy wówczas decyzję, że ten kontrakt realizujemy bez względu na to, czy mamy już pełną akceptację wszystkich umów offsetowych. Podjęliśmy ryzyko i opłaciło się. Umowy offsetowe zostały finalnie zaakceptowane, a w 2013 roku dostarczyliśmy pierwszy Nadbrzeżny Dywizjon Rakietowy.

Rok później podpisaliście umowę na drugi dywizjon.

Tak, w 2014 roku była kolejna umowa na drugi Nadbrzeżny Dywizjon Rakietowy, a w zeszłym roku podpisaliśmy bardzo ważną dla nas umowę na cztery dywizjony, czyli na dwie Morskie Jednostki Rakietowe. Razem utworzą w Marynarce Wojennej trzy jednostki rakietowe. Dla nas to jest duży sukces, także w tym sensie, że początki były dla nas trudne. Startowaliśmy z technologią pocisku 5-tej generacji, a Polska była pierwszym zagranicznym krajem - poza Norwegią – który ten pocisk pozyskał.

Polska jest dla nas nadal bardzo ważnym klientem. Dzisiaj widać, że proponowany system się obronił. Mamy już 14 krajów, które kupiły NSM, w tym - co dla nas jest niezwykle istotne - Stany Zjednoczone. US Navy wybrała nasze pociski na fregaty oraz Marine Corp dla systemu nadbrzeżnego. To potwierdza nie tylko fakt samych zdolności tej rakiety, ale i tego, że przemysł światowy przespał trochę temat rozwoju rakiet przeciwokrętowych. Można powiedzieć, że nie mamy dużej konkurencji.

A jak się to ma do Miecznika? NSM pojawiły się w jego uzbrojeniu dość niespodziewanie.

Niekoniecznie. Jak tylko Agencja Uzbrojenia rozpoczęła postępowanie na fregaty Miecznik kilka lat temu, to NSM był wskazywany jako najbardziej prawdopodobny wybór. Po sukcesie dwóch dywizjonów i bardzo udanych kilku strzelaniach, przyszedł czas na Miecznika. Rozmawialiśmy poważnie na ten temat z Polską Grupą Zbrojeniową, przekazaliśmy oferty, jednak wówczas nie skonkludowaliśmy tego tematu. W tym roku udało nam się uzgodnić nasz udział w projekcie zarówno z Agencją Uzbrojenia jak i z PGZ. I rzeczywiście, mogę potwierdzić, że nasze pociski NSM mają się też znaleźć na Miecznikach, co wydaje się być kwestią oczywistą z kilku powodów.

Po pierwsze, jak już wielokrotnie podkreślałem wcześniej, zarówno wobec Marynarki Wojennej, jak i kolegów z przemysłu, mówiąc o okrętach na przyszłość - a przecież Mieczniki mają wejść do służby dopiero za parę dobrych lat - to musimy mówić o technologii, która jest nowoczesna i rozwojowa. W tej kwestii porównanie dostępnych rozwiązań było raczej jednoznaczne.

Krystian Chmielowski

i

Autor: Kongsberg

Drugim powodem jest aspekt logistyczno - ekonomiczny. Centrum Serwisowania rakiet w WZE to inwestycja, która nie dość, że się zmaterializowała, to jest też dla nas wielkim powodem do dumy. Co obiecaliśmy, zostało zrealizowane. Dzisiaj jesteśmy taką firmą, która jest oceniana jako jedna z najlepiej realizujących zarówno offset, jak i współpracę przemysłową. To Wojskowe Zakłady Elektroniczne z Zielonki (a nie Kongsberg - przyp. red.) podpisują umowę na serwisowanie pocisków NSM. To WZE jest częścią systemu serwisowania i punktem kontaktowym dla Sił Zbrojnych RP w kontekście jakichkolwiek prac serwisowych.

Rozumiem, że dzisiejszy poziom obsługi to nie koniec? W końcu dostawy kolejnych jednostek rakietowych, a teraz również uzbrojenia dla trzech okrętów Miecznik, też powinny wiązać się z offsetem czy partycypacją polskiego przemysłu.

To dopiero początek współpracy, na którą patrzymy długoterminowo. Zaplanowaliśmy dalszy rozwój Centrum Serwisowania i kolejny transfer technologii i wiedzy. Dotyczy to ustanowienia tzw. serwisowych zdolności fabrycznych.

Obecnie (oprócz Norwegii) tylko Polska posiada kompetencje w zakresie obsługi pocisków NSM.

Taki sam poziom kompetencji jak dziś w Polsce, jest również planowany w Stanach Zjednoczonych i w Australii. Jeśli chodzi o Australię, to dosłownie kilka tygodni temu przecinaliśmy wstęgę pod budowę nowej fabryki. Co ciekawe, z uwagi na politykę bezpieczeństwa przyjętą w zeszłym roku, rząd australijski podjął decyzję o pokryciu w 100% wszystkich kosztów związanych z ustanowieniem potencjału. To kwestia autonomii, wymagań lokowania zdolności produkcyjnych i serwisowych w Australii oraz kosztów związanych z odległością.

Jednak w Polsce przygotowujemy się do kolejnego, daleko bardziej zaawansowanego transferu technologii. To będzie bardzo duża i unikalna inwestycja.

USA i Australia to rynki odległe i mające swoją specyfikę. A co z Europą?

Wygląda na to, że Centrum Serwisowe w WZE będzie jedyne w Europie. Co istotne, będzie ono gotowe świadczyć usługi nie tylko na rzecz Marynarki Wojennej RP. Rozmawiamy już o tym z WZE i PGZ. Coraz więcej krajów przy zakupie NSM jest zainteresowana tym, gdzie i jakie są możliwości serwisowe. WZE zaczyna odgrywać istotną rolę w rozmowach z partnerami zagranicznymi. Świetnie się to składa, zwłaszcza, że poziom kompetencji w WZE jest rozszerzany, co wynika z podpisanych umów z MON i zobowiązań.

A to nie jest offset związany z umową na NSM dla Marynarki Wojennej?

Zobowiązanie do transferu powyżej wspomnianej technologii zostało zawarte w umowie dostawy z Agencją Uzbrojenia. Nie jest to ujęte w formule offsetowej. Jednak niezależnie od formy przyjętej przez Agencję Uzbrojenia, ustanowienie poziomu kompetencji i zakresu transferu technologii dla WZE jest identyczne.

Zdolności, jakie pozyska WZE ostatecznie będą takie, jakie były od początku przewidywane, czyli do poziomu fabrycznego serwisowania.

To ja bym jeszcze poprosił o takie doprecyzowanie dla czytelników, co w tym wypadku oznacza poziom fabryczny obsługi rakiet?

Nie mogę mówić o szczegółach. Do tej pory taką obsługę zapewniała tylko Norwegia. Mamy takie instalacje w Bergen i w Kongsberg. Poziom fabryczny oznacza na przykład serwisowanie większości elementów samej rakiety: mieszania paliw i napełniania zbiorników samodzielnie oraz wielu elementów elektroniki systemu. Zakres techniczny jest naprawdę obszerny. Niemniej jednak wciąż są takie komponenty, które będą musiały być serwisowane przez konkretnych producentów za granicą. Dokładnie tak samo Kongsberg to robi w swoim przypadku, nie będąc producentem wszystkich komponentów.

A jak sytuacja będzie wyglądać jeśli chodzi o pociski Joint Strike Missile? Oczywiście, jeśli ten pocisk zostanie wybrany dla F-35 Husarz.

W tej chwili faktycznie jesteśmy w dialogu z Agencją Uzbrojenia na temat potencjalnego zakupu pocisków JSM. Mimo pewnych zmian konfiguracyjnych czy projektowych, pomiędzy NSM i JSM jest dużo elementów tożsamych lub podobnych.

W przypadku zakupu JSM na F-35 widzimy WZE jako naturalnego i oczywistego partnera do tego, żeby w uzgodnionym zakresie serwisować także te rakiety. To jest rzecz, na której nam i, wydaje się, że również, Siłom Zbrojnym RP niezwykle zależy. Taka decyzja pozwoliłaby domknąć całość zdolności technologicznych, które ma i będzie mieć WZE.

F-35A odpala pociski JSM

i

Autor: Kongsberg

Czytelnikom warto tu przypomnieć, że oba pociski są mocno spokrewnione ze sobą.

To jest jedna rodzina pocisków. Koncepcja i projekt JSM pochodzi od NSM. Musieliśmy przy tym dokonać pewnych zmian związanych z charakterystyką użycia tego pocisku przez F-35, jak i wpasować go do komory rakietowej tego myśliwca, aby zachować wszystkie cechy stealth. Silnik JSM jest inny, o dużo większej mocy i większym zasięgu.

Zastosowaliśmy też nowszą wersję systemu naprowadzania, jeśli chodzi o cele lądowe. Warto podkreślić, że obecnie produkowana wersja NSM, jest wyposażona w ten sam system naprowadzania. Zeszłoroczna umowa z AU zawiera to najnowsze rozwiązanie.

To kwestia unifikacji czy modernizacji pocisków NSM i JSM?

Naszym celem jest ciągłe doskonalenie. Staramy się, żeby cały czas technologię rakietową rozwijać. Mimo tego, że NSM jest wciąż jednym z najnowocześniejszych rozwiązań na świecie, staramy się cały czas, na bazie kontraktów i dyskusji z innymi krajami, rozwijać te technologie, które są nam w rozmowach sugerowane i rekomendowane.

Wynika to także z ocen różnych ćwiczeń czy testów wojskowych, realizowanych np. przez Amerykanów, zarówno na Pacyfiku, jak i na Atlantyku. Jest to źródło cennych uwag w kontekście JSM i NSM, które firma wykorzystała dokonując pewnych uaktualnień, o których wcześniej nie myśleliśmy. Powyższe powoduje, że jeśli chodzi o zdolność tzw. Anti-Surface Warfare, czyli wszystko, co dotyczy celów nawodnych, jesteśmy wciąż w pierwszej lidze.

Skoncentrowaliśmy się na rakietach, ale zainteresowanie firmy Kongsberg polskim rynkiem nie ogranicza się dziś do pocisków dla samolotów i okrętów nawodnych. Nieprzypadkowo stawiam tu akcent na ostatni punkt.

Ma pan rację. Jako Kongsberg jesteśmy niezwykle zainteresowani programem Orka, mimo że nie jesteśmy wiodącą firmą w postępowaniu. Tak zwanym „primem” jest Thyssen-Krupp Marine Systems ze swoją ofertą okrętową. Natomiast ze względu na spółkę joint venture KTA Naval Systems, którą utworzyliśmy z TKMS, i która dostarcza system walki na wszystkie okręty podwodne tego producenta, Orka to dla nas istotny program.

Otwarta pozostaje kwestia możliwego dołączenia do konstelacji, którą stworzyła Norwegia z Niemcami jako rządowy program okrętów podwodnych. Udział ten może oznaczać wiele korzyści. Mam na myśli np. obniżenie kosztu programu dla Polski, co będzie wynikać z synergii i współpracy w ramach kilku krajów. W przypadku bowiem trójstronnych uzgodnień między rządami, dostawy pierwszego okrętu dla Polski byłyby korzystniejsze niż w ramach wyłącznie dwustronnej umowy wykonawczej.

To faktycznie może być ciekawa opcja. W tej kwestii pozostaje nam czekać na decyzje Agencji Uzbrojenia i MON. Dziękuję za rozmowę.