Europa znów inwestuje w pociski manewrujące. Tomahawki dla niemieckiej marynarki?

2025-05-19 15:35

Wojna w Ukrainie i szerokie wykorzystywanie przez obydwie strony pocisków manewrujących, zmienia podejście Europy do wykorzystywania tego rodzaju efektorów. Niemcy nie są pierwszym europejskim państwem, które planuje zintegrować pociski RGM-109 Tomahawk. Wcześniej dokonała tego Holandia, której Królewska Marynarka Wojenna dokonała pierwszych testów w USA. Jednak na ten temat należy spojrzeć szerzej w kontekście Europy jak i samej Polski.

Spis treści

  1. Niemcy coraz bardziej zainteresowane Tomahawk, ale tylko pomostowo?
  2. Europejskie zakupy Tomahawk
  3. 212CD zintegrowane z Tomahawk?
  4. Europejskie systemy w fazie rozwoju

Niemcy coraz bardziej zainteresowane Tomahawk, ale tylko pomostowo?

Niemiecka Deutsche Marine (Marynarka Wojenna Niemiec) poważnie rozważa integrację pocisków manewrujących BGM-109 Tomahawk na swoje fregaty, informację tę ujawnił wiceadmirał Jan Christian Kaack. Należy jednak zauważyć, że amerykańskie pociski miałyby zostać zainstalowane na starszych okrętach F124 typu Sachsen w ilości trzech sztuk oraz czterech egzemplarzy F123 typ Brandenburga. Jest to o tyle ciekawa informacja, ponieważ Niemcy posiadają w swojej flocie nowocześniejsze jednostki F125, F126, a także przyszłe fregaty F127, które mają posiadać system walki AEGIS.

Można wnioskować, że pociski Tomahawk mają być jedynie rozwiązaniem pomostowym do czasu opracowania europejskiego pocisku manewrującego ELSA (European Long-Range Strike Approach). Dlatego z tej perspektywy wydaje się nieopłacalne integrować pociski, które być może będą pełniły funkcję pomostową z jednostkami, które mają pełnić służbę przez następne dekady, a z tymi, których koniec służby jest bliżej niż dalej.

Jednocześnie Niemcy wcześniej wyrazili zainteresowanie lądowymi zestawami Typhon, z których mogą być wystrzeliwane pociski Tomahawk jak i rakiety SM-6. Według raportów, ale także tego co można zaobserwować w czasie wojny, minimalny zasięg tego typu systemu powinien wynosić 2000 km. Powodem tak dużego zasięgu jest możliwość atakowania priorytetowych celów takich jak sztaby dowodzenia, składy amunicji i paliw bądź lotnisk, na których stacjonuję przede wszystkim lotnictwo strategiczne przeciwnika. Trzeba zauważyć fakt, że ewentualne kupno pocisków Tomahawk jako potencjalnej wersji pomostowej można uznać za pomost premium.

Do niedawna tylko dwa państwa na świecie posiadały te pociski w postaci Stanów Zjednoczonych jako producenta oraz Wielkiej Brytanii. W ostatnim czasie grono to powiększyło się o Japonię i Holandię, jednak dalej Waszyngton pozostaje w większości przypadków sceptyczny przy wydawaniu zgody na pociski, których producentem jest Raytheon.

Moment wystrzelenia pocisku Tomahawk

i

Autor: Królewska Marynarka Wojenna Holandii/ Serwis X

Europejskie zakupy Tomahawk

Jak wspomniano wcześniej drugim europejskim użytkownikiem Tomahawków po Wielkiej Brytanii, jest Holandia. W kwietniu tego roku Departament Stanu USA zatwierdził potencjalną sprzedaż Holandii, pocisków od Raythoena, którego wartość ma wynieść 2,2 miliarda dolarów. Transakcja obejmuje zakup 163 pocisków Tomahawk Block V, 12 pocisków Tomahawk Block IV, 10 taktycznych systemów sterowania bronią TTWCS oraz dwóch pocisków telemetrycznych Tomahawk Block IV.

Jednak już w marcu tego roku po raz pierwszy z powodzeniem odbyły się testy pocisków przeprowadzonych przez holenderska fregatę Zr.Ms. De Ruyter, które odbył się u wybrzeży Norfolk w USA. Za Holandią może pójść więcej państw w tym również Polska, która chce, aby okręty podwodne w ramach programu Orka posiadały możliwość wystrzeliwania pocisków manewrujących. Już w 2017 roku chciano pozyskać Tomahowki, jednak wówczas spotkano się z odmową sprzedaży tej broni dla Warszawy.

Niewykluczone jednak jest, że następna potencjalna próba może zakończyć się powodzeniem. W obliczu zmian geopolitycznych i architektury bezpieczeństwa w Europie Stany Zjednoczone podchodzą coraz liberalniej do potencjalnej sprzedaży tego uzbrojenia. Bardzo ciekawym przykładem jest Norwegia, która, mimo że na pierwszy rzut oka może wydawać się krajem o umiarkowanym profilu militarnym, w rzeczywistości odgrywa kluczową rolę w północnoatlantyckiej architekturze bezpieczeństwa, zwłaszcza w kontekście Arktyki i Północnej Flanki NATO. Długa linia brzegowa, bezpośrednia bliskość do Rosji (graniczy z nią na północnym wschodzie), a także strategiczne znaczenie szlaków morskich w rejonie Morza Barentsa i Norweskiego powodują, że Norwegia musi posiadać silne i elastyczne narzędzia odstraszania. Jednym z potencjalnych kierunków rozwoju tych zdolności jest właśnie pozyskanie pocisków manewrujących dalekiego zasięgu – zarówno w wariantach morskich, jak i lądowych.

Norwegia znajduje się w wyjątkowym położeniu operacyjnym – jest pierwszą linią kontaktu NATO z rosyjską Północną Flotą w bazach m.in. w Siewieromorsku. Zdolność do szybkiego rażenia strategicznych celów na Półwyspie Kolskim czy w obszarach Arktyki może stanowić nie tylko środek odstraszania, ale też kluczowy element prowadzenia działań uprzedzających w przypadku kryzysu. Tradycyjna obecność USA i Wielkiej Brytanii w Norwegii (np. rotacyjne stacjonowanie Marines, ćwiczenia lotnicze i morskie) sprawia, że Oslo od lat buduje swoje zdolności w sposób kompatybilny z sojusznikami. W tym kontekście systemy takie jak Tomahawk, SM-6 w ramach zestawu wydaje się logiczną kontynuacją.

Ponadto Norwegia posiada rozwinięty i przemysł zbrojeniowy, który wchodzi w skład szerszych europejskich łańcuchów dostaw. Flagową technologią norweską są systemy NSM, JSM oraz NASAMS, opracowane przez Kongsberg Defence & Aerospace we współpracy z amerykańskim Raytheonem, producentem BGM-109 Tomahawk.

212CD zintegrowane z Tomahawk?

W tym wypadku należy na ten casus spoglądać z pewną dozą dystansu, jednak przy potencjalnym zakupie pocisków Tomahawk przez Niemcy oraz możliwego w przyszłości dokonanego przez Norwegię, okręty podwodne 212CD mogłoby być naturalnie zintegrowane z amerykańskim uzbrojeniem. Na chwilę obecną w skład uzbrojenia tego typu jednostki mają wchodzić:

  • Torpedy DM2A4 Seehecht (SeaHake Mod 4) – nowoczesne torpedy ciężkie o zasięgu ponad 50 km.
  • Pociski przeciwokrętowe typu IDAS (Interaktive Defence and Attack System for Submarines) – odpalane z wyrzutni torpedowych, przeznaczone do samoobrony przed śmigłowcami i niewielkimi jednostkami nawodnymi.
  • Możliwa jest również integracja systemów NSM w specjalnej wersji przystosowanej do okrętów podwodnych, choć na razie nie została potwierdzona w oficjalnych komunikatach.

Ze wszystkich tych rodzajów uzbrojenia, żadne nie spełnia kryteriów pocisku manewrującego, na które Europa coraz bardziej stawia. Dlatego w takim scenariuszu integracja tych pocisków z niemiecko-norweskimi okrętami nie wydaje się być tak nie realna, a nawet mogłoby podnieść jego wartość na rynkach eksportowych dla potencjalnych użytkowników eksportowych takich jak Polska.

Garda: kmdr Witkiewicz o Orce

212CD, jako jednostka bardzo cicha i przystosowana do długotrwałego operowania w rejonach Arktyki, Bałtyku i Morza Północnego, jest idealnym nośnikiem dla Tomahawków. Z punktu widzenia doktrynalnego oznacza to, że potencjalni użytkownicy tych okrętów mogliby zyskać strategiczne zdolności operacyjne, które przy zdolnościach stealth, jakie ma posiadać okręt stawiają je na wysokim poziomie wśród konwecjonalnych okrętów podwodnych.

Okręty 212CD mają być wyposażone w wyrzutnie torpedowe kal. 533 mm, które są kompatybilne z odmianą Tomahawka UGM-109, czyli wersją okrętową odpalaną właśnie z klasycznych wyrzutni torpedowych, a nie VLS. To kluczowa kwestia, wprowadzenie takiego pocisku nie wymagałoby rewolucji konstrukcyjnej. Co więcej, Niemcy i Norwegia, jako partnerzy programu, mogliby od razu na etapie produkcji 212CD uwzględnić potencjalny pakiet integracyjny dla Tomahawków.

Choć Tomahawk jest systemem amerykańskim, jego wprowadzenie mogłoby być punktem wyjścia do tworzenia europejskiej kompetencji w zakresie integracji pocisków manewrujących na okrętach podwodnych. W przyszłości Niemcy, Norwegia oraz państwa pozyskujące te systemy w formie eksportowej mogłyby zyskać doświadczenie przydatne przy wdrażaniu europejskiego pocisku w ramach programu ELSA lub FC/ASW – i zwiększyć swoją rolę w tych projektach.

Europejskie systemy w fazie rozwoju

Jednak Europa nie ma zamiaru zasypywać gruszek w popiele w kontekście tego rodzaju kompetencji. Francja już posiada odpowiednik amerykańskiego systemu w postaci pocisków MdCN, który został stworzony na potrzeby francuskiej marynarki wojennej. Bazuje na technologii pocisku SCALP-EG/Storm Shadow, ale został głęboko zmodyfikowany do zastosowań morskich. Kolejnym krokiem ma być rozpoczęcie programu ELSA (European Long-Range Strike Approach). Jest to inicjatywa europejskich państw mająca na celu opracowanie lądowego systemu uzbrojenia zdolnego do precyzyjnych uderzeń na odległość przekraczającą 1 000 kilometrów.

Inicjatorem tego programu jest Francja, która jako pierwsza zauważyła ową lukę w europejskich zdolnościach. W lipcu 2024 roku, podczas szczytu NATO, ministrowie obrony Francji, Niemiec, Włoch i Polski podpisali list intencyjny dotyczący współpracy w ramach ELSA. W późniejszym okresie do programu dołączyły również Holandia i Szwecja.

O ile europejska inicjatywa mająca na celu opracowanie wspólnego systemu dalekiego zasięgu to krok jak najbardziej w dobrą stronę, to jednak możliwość opracowania i wdrożenia operacyjnego tego pocisku przed 2030 rokiem jest minimalna. Dlatego Niemcy planują pozyskać lądową wersję pocisków Tomahawk w wersji Block IV, które do czasu opracowania i wdrożenia europejskiego systemu służyłyby jako wersja pomostowa, a za Berlinem mogą pójść również inne państwa europejskie.

Portal Obronny SE Google News