Rozważania na temat pozyskania pocisków dalekiego zasięgu Tomahawk, są jednym z wniosków z Ukrainy, jaki pojawił się w Niemczech. Tamtejsze władze zauważyły jak obydwie strony konfliktu, używają systemów dalekiego zasięgu do niszczenia zaplecza przeciwnika.
Ukraina z racji swoich ograniczeń musi się ograniczać do wykorzystywania bezzałogowców, natomiast Rosja masowo wykorzystuję rodzimej produkcji systemy rakietowe. Obserwując ten stan rzeczy, Niemcy razem z innymi państwami europejskimi zauważyły, że mają wyraźną lukę w zdolnościach precyzyjnego rażenia dalekiego zasięgu.
Według raportów, ale także tego co można zaobserwować w czasie wojny, minimalny zasięg tego typu systemu powinien wynosić 2000 km. Powodem tak dużego zasięgu jest możliwość atakowania priorytetowych celów takich jak sztaby dowodzenia, składy amunicji i paliw bądź lotnisk, na których stacjonuję przede wszystkim lotnictwo strategiczne przeciwnika.
Europa jednak nie zasypuję gruszek w popielę i podejmuję realne działania w tym zakresie, aby móc załatać tą dość głęboką lukę w swoich zdolnościach. Takim krokiem jest rozpoczęcie programu ELSA (European Long-Range Strike Approach). Jest to inicjatywa europejskich państw mająca na celu opracowanie lądowego systemu uzbrojenia zdolnego do precyzyjnych uderzeń na odległość przekraczającą 1 000 kilometrów.
Inicjatorem tego programu jest Francja, która jako pierwsza zauważyła ową lukę w europejskich zdolnościach. W lipcu 2024 roku, podczas szczytu NATO, ministrowie obrony Francji, Niemiec, Włoch i Polski podpisali list intencyjny dotyczący współpracy w ramach ELSA. W późniejszym okresie do programu dołączyły również Holandia i Szwecja.
O ile europejska inicjatywa mająca na celu opracowanie wspólnego systemu dalekiego zasięgu to krok jak najbardziej w dobrą stronę, to jednak możliwość opracowania i wdrożenia operacyjnego tego pocisku przed 2030 rokiem jest minimalna. Dlatego Niemcy planują pozyskać lądową wersję pocisków Tomahawk w wersji Block IV, które do czasu opracowania i wdrożenia europejskiego systemu służyłyby jako wersja pomostowa.
Po wycofaniu się z INF USA zaczęły rozwijać nową naziemną wersję Tomahawka, którą obecnie integruje się z systemem Typhon, czyli modułowym systemem wyrzutni rakiet dla US Army. Zasięg dla wariantu Block IV wynosi ok. 1600 km, napędzany silnikiem turbowentylatorowym może osiągnąć prędkość ok. 880 km/h. Amerykańska rakieta posiada konwencjonalną głowicę o wadze ok. 450 kg, zdolna do atakowania celów strategicznych.
Lądowa wersja Tomahawk jest odpalana przy pomocy mobilnych wyrzutni systemu Typhon. Ten rodzaj uzbrojenia jest rozwijany przez Lockheed Martin dla US Army, który umożliwia odpalanie zarówno Tomahawków, jak i pocisków SM-6 (przeznaczonych do zwalczania celów powietrznych i lądowych), który jest osadzony na ciężarówkach M983A4 HEMTT.
Jednak Berlin może nie ograniczać się jedynie do pozyskania pocisków uderzeniowych ziemia-ziemia, ale także modernizować swoje pociski powietrze-ziemia Taurus. Ponadto warto zauważyć, że niemieckie fregaty F-127 mają mieć system walki AEGIS, który może operować m.in. pociski przeciwrakietowe SM-6, których przeznaczeniem jest eliminacja celów w atmosferze ziemi i które również mogą być wystrzeliwane z systemów Typhon.