Hitler, wbrew radom większości generalicji, postanowił skoncentrować w Ardenach, przy dzisiejszej granicy z Belgią i Luksemburga, doborowe jednostki wyposażone tak, że o takim ekwipunku oddziały walczące z Rosjanami i Polakami froncie wschodnimim mogły tylko pomarzyć. Do boju, który w mniemaniu Führera miał uratować Niemcy przed całkowitą klęską.
Hitler wierzył, że uda mu się powstrzymać aliantów
– Hitler szukał rozwiązania, które pozwoliłoby mu wygrać wojnę, jak to sobie roił. Dowództwo niemieckie nie widziało możliwości wygrania na froncie wschodnim, ale dostrzeżono możliwości na wygraną na froncie zachodnim i zadanie aliantom dotkliwych strat. Hitler spodziewał się, że zajęcie Antwerpii spowoduje odcięcie od zaopatrzenia całego zgrupowania alianckiego znajdującego się na terenie Belgii i południowej Holandii. Były to wojska brytyjskie, kanadyjskie, amerykańskie, a także polska 1. Dywizja Pancerna. Niemcy liczyli, że duże straty w ludziach na froncie zachodnim, mogą spowodować spadek poparcia dla wojny, a to da szanse na odwrócenie losów wojny. W śmiałych przewidywaniach Niemcy rozważali nawet, że przy powodzeniu ofensywy, wojska alianckie w tym rejonie zostaną zniszczone lub zostaną zmuszone do ewakuacji – tłumaczył (w rozmowie z PAP) cele ofensywy w Ardenach dr Jan Szkudliński (Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku).
Naczelne Dowództwo Wehrmachtu (OKW) wystawiło znaczące siły, tak armijne, jak i te z Waffen SS. Dowództwo nad trzema armiami (6. Armia Pancerna Waffen SS, 7. Armia, 5. Armia Pancerna) tworzącymi Grupę Armii B objął feldmarszałek Walther Model. Pełnił wówczas obowiązki (od sierpnia 1944 r.) głównodowodzącego na Zachodzie Dodać trzeba, że był sceptycznie nastawiony do planu Hitlera.
Choć dużej wiary w sukces nie miał (co miał przez pośredników przekazać Führerowi), to udało mu się wbić na 100 km w pozycje zajmowane przez aliantów. W sumie pod jego dowództwem było 29 dywizji (w części zdjętych z frontu wschodniego) – w tym 7 pancernych, czyli ponad 200 tys. żołnierzy i – tu dane są rozbieżne – do 1750 czołgów. Siły uderzeniowe były w pełni zmechanizowane, ale zapasy paliwa były na tyle niewielkie, że uzupełnienia miano dokonywać ze zdobytych alianckich magazynów paliw.
Hitler wierzył, że uda się powtórzyć manewr z maja roku 1940
W oficjalnych źródłach US Army podkreśla się, że plan „Straży nad Renem” zakładał, że Grupa Armii B opanuje port w Antwerpii, dotrze do wybrzeża Kanału La Manche, co skutkować będzie rozdzieleniem sił alianckich, podobnym do tego, co udało się uczynić Niemcom w maju 1940 r. Wówczas dywizje pancerne przedarły się przez Ardeny z wiadomym skutkiem.
Zimą 1944 r. ofensywa też miała być udana, bo teren znajdujący się na kierunku natarcia, na 140-kilometrowej długości froncie, był miejscem dla odpoczynku czterech wyczerpanych w boju amerykańskich dywizji. To circa 80 tys. żołnierzy. A nadto fatalna pogoda neutralizowała aliancką przewagę w powietrzu.
Lawina, na niczego nie spodziewających się Amerykanów, runęła 16 grudnia. O 5:30 z prawie 2 tys. dział rozpocząło ostrzał amerykańskich pozycji. Trwał do 8:00. Wówczas Niemcy ruszyli do ataku.
I początkowo to Hitler był zadowolony z przebiegu operacji, bo udało się zaskoczyć przeciwnika. Potem już fart opuścił Niemców, a dywizjom, szczególnie pancernym, zaczęło brakować paliwa (ich czołgi jeździły na benzynie), bo wycofujący się Amerykanie wysadzali składy paliw. Tu taka ciekawostka: Niemcy przerzucili na tyły pozycji amerykańskich „przebierańców”-sabotażystów, bardzo dobrze mówiących po angielsku, ale nie tak jak Amerykanie, więc udając żołnierzy US Army, szybko byli demaskowani.
Hitler operacją „Straż nad renem” doprowadził do… skrócenia wojny
W Boże Narodzenie niemieckie natarcie zostało spowolnione nie tylko przez braki w paliwie. Doprowadziły do tego także wytrwała obrona i szybkie skierowanie posiłków oraz… poprawa pogody umożliwiająca wznowienie ataków z powietrza.
Duże znaczenie w zahamowaniu niemieckiej ofensywy miała bitwa o miasto Bastogne, przez które przebiegały ważne drogi w kierunku m.in. Antwerpii. Miasta broniła 101. Dywizja Powietrznodesantowa. Bitwa o Bastogne trwała do 26 grudnia i zginęło w niej 25 tys. Niemców i 23 tys. Amerykanów (oraz ok. 3 tys. cywilów).
Z odsieczą obrońcom przyszła 3. Armia dowodzona przez gen. George S. Pattona, a na północy 2. Dywizja Pancerna, w Boże Narodzenie, zatrzymała czołgi wroga przed rzeką Mozą. Pod koniec grudnia niemieckie natarcie zostało całkowicie zatrzymane, a alianci przystąpili do kontrofensywy. W rejon działań w sumie alianci przerzucili ok. 600 tys. żołnierzy, ponad tysiąc czołgów.
Ostatnią próbą odwrócenia przez III Rzeszę sytuacji militarnej w tym rejonie była przeprowadzona, 1 stycznia, operacja lotnicza „Bodenplatte”. Luftwaffe miała zniszczyć lotniska w Belgii i Holandii. Choć udało się jej to częściowo, za cenę wysokich strat, to nie miało to wpływu na powstrzymanie alianckiej odpowiedzi.
Hitler przegrał bitwę, która miała zmienić w sposób korzystny dla Rzeszy przebieg wojny. Paradoksalnie doprowadził (z alianckiego punktu widzenia) do jej skrócenia. Kosztowało to życie (według Imperial War Museums) ok. 75 tys. żołnierzy alianckich (głównie Amerykanów) i 80-100 tys. niemieckich oraz kilku tysięcy cywilów…