Uzbrojone patrole obywateli to jeden ze scenariuszy wojny hybrydowej

2025-10-16 18:00

Radykalizacja uzbrojonych grup obywateli, które w czasie kryzysu mogłyby destabilizować działanie państwa, to jeden ze scenariuszy wojny hybrydowej stosowany przez Federację Rosyjską – uważa prof. Jacek Siewiera z Akademii Marynarki Wojennej, członek Atlantic Council i były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Wskazuje, że w Polsce wydano bardzo wiele pozwoleń na broń – krótką, długą i osobistą. Ten fakt bywa interpretowany jako wyraz gotowości obywateli do uczestnictwa w formacjach uzbrojonych.

Jacek Siewiera, patrol obywatelski

i

Autor: BBN/AI/ Materiały prasowe

• Radykalizacja uzbrojonych grup obywateli w czasie kryzysu może być wykorzystywana jako element wojny hybrydowej przez Rosję.

• W Polsce wydano wiele pozwoleń na broń krótką, długą i osobistą, co bywa interpretowane jako potencjalna gotowość obywateli do udziału w formacjach uzbrojonych.

• Podstawowym zadaniem obywatela w czasie konfliktu jest zapewnienie bezpieczeństwa rodzinie oraz utrzymanie funkcjonowania gospodarki i pracy zakładów.

– Trzeba podkreślić dwie kwestie. Po pierwsze, w bezpośrednim kontakcie na froncie w Ukrainie ginie obecnie nie więcej niż 2–3 procent żołnierzy Federacji Rosyjskiej, a po stronie ukraińskiej nawet mniej. Ten rodzaj walki ogniowej w zasadzie nie ma już większego wpływu na przebieg wojny.

Druga sprawa, zdaniem Jacka Siewiery, to wykorzystanie posiadanej broni przez obywateli do działań zastrzeżonych dla aparatu bezpieczeństwa państwa czy jego struktur siłowych.

– Uzbrojony obywatel wychodzący w jakichś patrolach na ulice stanowi zagrożenie. Takie scenariusze wykorzystuje Federacja Rosyjska w ramach wojny hybrydowej – chodzi o mobilizację emocji społecznych, radykalizację wybranych grup i przygotowanie ich do roli czynników destabilizujących państwo w czasie kryzysu czy konfliktu.

Prof. Siewiera podkreśla, że prawdziwym wyrazem obywatelskiej odpowiedzialności jest gotowość do służby w strukturach państwa – w wojsku, Straży Granicznej czy policji – a nie tworzenie nieformalnych formacji.

Podstawowym obowiązkiem obywatela w czasie konfliktu zbrojnego jest zadbanie o bezpieczeństwo rodziny oraz utrzymanie ciągłości pracy i gospodarki. To właśnie te czynniki decydują dziś na Ukrainie o tym, jak szybko odtwarzana jest infrastruktura energetyczna, jak sprawnie usuwane są zniszczenia budowlane i jak szybko udrażniane są drogi po uderzeniach rakietowych.

W wielu przypadkach takie działania realizują prywatne firmy, które dzięki kontraktom z państwem z jednej strony wzmacniają jego odporność, a z drugiej podtrzymują funkcjonowanie gospodarki. Państwo jest w stanie prowadzić wojnę tak długo, jak długo utrzymuje swój przemysł. Dlatego zakłady pracy powinny rozwijać odporność na warunki kryzysowe, takie jak ograniczone dostawy surowców czy braki energii.

Zdaniem Jacka Siewiery Polska wciąż znajduje się we wczesnej fazie przygotowań systemu ochrony ludności. Największe ryzyka dotyczą dużych aglomeracji i obszarów narażonych na ataki rakietowe lub dronowe, gdzie najczęściej brakuje zasobów ochrony ludności.

B. szef BBN jest przekonany, że wciąż jest czas, by zbudować skuteczną barierę, zapobiec pełnoskalowemu konfliktowi i wzmocnić świadomość społeczną, tak aby uniknąć paniki w obliczu napiętej sytuacji międzynarodowej.

Garda: Strzelectwo Sportowe
Portal Obronny SE Google News

Kilka zdań komentarza…

Skąd obawa u Jacka Siewiery, że w Polsce ktoś zamierza organizować „patrole obywatelskie” dla ochrony – tak się można domyśleć – przed tzw. zielonymi ludzikami? Nie mam pojęcia. Wziąłem pod lupę w necie wcześniejsze wypowiedzi b. szefa BBN i nie znalazłem niczego, co miałoby związek z uzbrojonymi patrolami obywatelskim. Polska to nie Krym i u nas „zielone ludziki” nie miałby pola do działania. Tam mieli poparcie miejscowej ludności rosyjskojęzycznej. W Polsce co najwyżej marginalnego grona oszołomów.

Prawdopodobnie prof. Siewiera wyrażał się hipotetycznie – jako o potencjalnym ryzyku wpisującym się w logikę wojny hybrydowej. Czyli: nie że takie patrole już są, tylko że Rosja mogłaby próbować je stymulować (np. przez media społecznościowe, narracje o „obronie lokalnej”, podsuwanie idei samoorganizacji uzbrojonych cywilów w czasie chaosu). Rzecz w tym, że Moskwa może sobie stymulować wspomniane gronu oszołomów rusofilskich.

Jedyne patrole obywatelskie wystawiał, jak wiadomo, Ruch Obrony Granic. Stworzył je dla – w ich odczuciu – dla ochrony granic przed nielegalnymi imigrantami, a nie Ruskimi. Jest zrozumiałe, że analitycy – w tym i Jacek Siewiera – posługują się językiem typowym dla tych środowisk w dobrej wierze. Jednak jako zwykły obywatel uważam, że takie rozważania, jakie zaprezentował b. szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, wprowadzają do życia społecznego element strachu.

Niedawno w „Zetce” dziennikarka b. premierowi Leszkowi Millerowi przytoczyła dane wywiadowcze w myśl których, Rosja może zaatakować NATO już w 2027 r. Emerytowany polityk, kiedyś sekretarz Komitetu Centralnego PZPR – obecnie idol narodowej prawicy, zapytał: „o której godzinie?”.

Andrzej Bęben

Sonda
Czy Rosja naprawdę przygotowuje się do wojny z NATO?