Największe ćwiczenia NATO od końca zimnej wojny. Dlaczego (jeszcze) nie widać tych 90 tys. żołnierzy?

2024-01-26 23:14

Ćwiczenia NATO o kryptonimie Steadfast Defender 24 oficjalnie rozpoczęły się 24 stycznia, gdy z amerykańskiego portu Norfolk wypłynął okręt desantowy "USS Gunston Hall" i skierował się do Europy. Jednym z ważnych elementów tych największych od 1988 roku ćwiczeń sojuszu jest bowiem potwierdzenie zdolności wsparcia transatlantyckiego i współdziałania NATO w Europie. W działaniach, które potrwają do maja, ma wziąć udział około 90 tys. żołnierzy z 31 krajów członkowskich NATO oraz Szwecji, której na drodze do sojuszu stoi jedynie decyzja Węgier.

"USS Gunston Hall" to okręt desantowy/dok typu Whidbey Island, który wyposażony jest w dwa lądowiska dla śmigłowców i umożliwiająca transport sprzętu niezbędnego do desantu morskiego, pojazdów oraz ponad 500 żołnierzy. Jest to jedna z jednostek, które mają dotrzeć wraz z amerykańskimi żołnierzami i sprzętem do europejskich portów. W tym czasie sojusznicy w Europie muszą przygotować i wdrożyć plan przemieszczania wojsk własnych i przybywających zza Atlantyku.

Ta część ćwiczeń nie jest spektakularna, szczególnie dla postronnego obserwatora. Nie ma tu czołgów pędzących po poligonach, przemykających śmigłowców i strzelającej artylerii. Kluczowa część tej fazy to planowanie, działania sztabowe i logistyczne. Jednak z puntu widzenia sojuszniczych sił zbrojnych, bardzo istotna. Być może nawet ważniejsze, niż ta spektakularna część, która rozpocznie się za około miesiąc, gdy amerykańskie okręty dotrą do portów w Europie Zachodniej. Najpierw będzie ona polegała na ogromnych operacjach przemieszczania ludzi i sprzętu z krajów sojuszniczych do Polski i krajów bałtyckich.

Ponieważ w ćwiczeniu Steadfast Defender 24 ma wziąć udział około 90 tyś żołnierzy z 31 krajów NATO, mówimy tu o sporym wysiłku transportowym i organizacyjnym, nie wspominając o zapasach amunicji, paliwa i części zamiennych dla pojazdów, czołgów, artylerii, śmigłowców czy samolotów. Jest to szczególnie istotne, jeśli ma to sprawdzić realne przygotowanie sił sojuszniczych do działań obronnych, a nie tylko do pokazów na poligonie. Wojna na Ukrainie wyraźnie pokazuje, że prowadzenie działań bojowych to przede wszystkim ogromna ilość amunicji i paliwa, które są potrzebne do realizacji zadań. Do tego części zamienne i sprzęt oraz ludzie, którzy umożliwią naprawę lub ewakuację na tyły uszkodzonego sprzętu.

Wszystko to wymaga szczegółowego planowania, ale też przygotowania transportów, magazynów, składów paliwa oraz amunicji, ale też żywności czy leków. Obecnie, o czym łatwo jest zapominać, obserwując np. filmy z ukraińskiego frontu, za każdym żołnierzem, który walczy, stoi kilkudziesięciu pracujących nad tym, aby miał czym walczyć, jak się przemieszczać, co zjeść czy jak się ogrzać.

Oczywiście, aby sprawdzić, czy to wszystko działa należycie, za przygotowaniami i transportami przyjdzie czas na rozwinięcie jednostek na poligonach, w bazach lotniczych i portach. Na symulowanej starcia, ostre strzelania i konwoje pędzące do celu. To jednak dopiero za kilka tygodni, gdy w ramach ćwiczenia Steadfast Defender 2024 będą odbywać się lokalne ćwiczenia, realizowane zgodnie z większym scenariuszem.

W Polsce głównym ćwiczeniem w ramach Steadfast Defender 2024, które rozpocznie się na przełomie lutego i marca, będzie Dragon-24. Stanie się on testem zdolności Sił Zbrojnych RP do reakcji na potencjalny wielowymiarowy kryzys o charakterze zbrojnym i eskalację działań. Jest to ćwiczenie defensywne, które ma pokazać zaangażowanie i determinację w ochronę państw członkowskich NATO.

Planowany jest udział w ćwiczeniu Dragon-24 20 000 żołnierzy i 3500 jednostek sprzętu z 10 państw NATO, w tym około 15 000 żołnierzy Sił Zbrojnych RP. Oprócz działań na lądzie, w powietrzu i na morzu, przeprowadzone zostaną także działania wojsk w cyberprzestrzeni. O tym jednak przeczytacie państwo w kolejnym artykule.

Budzisz: tak może zakończyć się wojna PORTAL OBRONNY
Sonda
Czy ćwiczenia NATO w Polsce to dziś dobry pomysł?