Po tym jak Donald Trump został wybrany na prezydenta Stanów Zjednoczonych, w europejskich stolicach nastał czas obaw, co dalej z zaangażowaniem Amerykanów w bezpieczeństwo członków NATO w Europie. Co jakiś czas pojawiają się doniesienia medianę za oceanu bazujące rzecz jasna na anonimowych wypowiedziach urzędników amerykańskich czy ludzi związanych z Donaldem Trumpem na temat planów wycofania żołnierzy amerykańskich z Europy. Na dziś wiemy, jak mówił sekretarz obrony Pete Hegseth 11 lutego, że w tej chwili nie ma planów zmniejszenia liczebności sił USA w Europie, ale jak zaznaczył sekretarz obrony, USA dokonają globalnej rewizji ich rozmieszczenia po zakończeniu konfliktu w Ukrainie. Z kolei w czasie słynnego wystąpienia w Brukseli w lutym powiedział, że priorytetem dla USA jest zaangażowanie Stanów Zjednoczonym na Pacyfiku w celu odstraszania Chin.
"Ponieważ Stany Zjednoczone traktują te zagrożenia priorytetowo, europejscy sojusznicy muszą wziąć na siebie rolę przewodnią. Razem możemy ustalić podział pracy, który zmaksymalizuje nasze przewagi odpowiednio w Europie i na Pacyfiku" - powiedział. Dając do zrumienia, że będzie trzeba się spodziewać zmniejszenia roli amerykańskich żołnierzy w Europie. Co prawda potem Hegseth w czasie spotkania z ministrem obrony Polski Władysławem Kosiniakiem – Kamyszem uspokoił nasz kraj, że nie musimy się martwić wycofaniem amerykańskich żołnierzy, tak samo uspokoił nas prezydenta Andrzej Duda po spotkaniu z generałem Keithem Kelloggiem, wysłannikiem Donalda Trumpa ds. Ukrainy i Rosji, i z Trumpem, to jednak te obawy wycofania żołnierzy zwłaszcza z zachodniej Europy wojsk istnieją.
W połowie stycznia włoska agencja informacyjna ANSA, powołując się na europejskie źródło dyplomatyczne, napisała, że Trump planuje zmniejszyć obecność wojsk amerykańskich w Europie o około 20%, czyli o 20 000 żołnierzy, w ramach przeglądu zaangażowania Waszyngtonu w ochronę Europy. Ponadto, Stany Zjednoczone chciałyby, za którzy żołnierzy zostaną wsparcia finansowego ze strony krajów europejskich, „ponieważ żołnierze ci działają odstraszająco, a kosztów nie mogą ponosić wyłącznie amerykańscy podatnicy” – powiedziało źródło cytowane przez media.
W lutym wiceprezydent USA J.D. Vance zasugerował, że administracja Trumpa mogłaby rozważyć ponowne rozważenie swojej obecności wojskowej w Niemczech, uzależniając dalsze amerykańskie zobowiązania obronne od stanowiska Berlina w sprawie wolności słowa. W Niemczech stacjonuje 35 000 żołnierzy USA. Mniej więcej w podobnym okresie pojawiły się także doniesienia, o czym informował Financial Times, że podczas rozmów USA i Rosji w Arabii Saudyjskiej Moskwa rzekomo zażądała od USA wycofania wojsk NATO z Europy Wschodniej jako warunku „normalizacji stosunków”. Co prawda według doniesień delegacja USA odrzuciła to żądanie, jednak nadal pojawiają się wątpliwości, jakie ustępstwa mógłby rozważyć prezydent Donald Trump, aby zagwarantować sobie porozumienie z Rosją.
Teraz pojawiły się ponowne doniesienia o wycofaniu przez Trumpa 20 tys. żołnierzy USA wysłanych do Europy przez Joe Bidena w odpowiedzi na rosyjską inwazję – o czym informuje Washington Post.
Jak powiedziało dziennikowi trzech europejskich dyplomatów, spodziewają się oni wycofania sił amerykańskich — liczących ok. 20 tys. żołnierzy — które do Europy skierował poprzednik Trumpa w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę w 2022 r.
"Nie zdziwiłbym się, gdyby w pewnym momencie te wojska wróciły do macierzystej bazy w USA" – powiedział dyplomata NATO. Jak dodał, byłby to w pewnym sensie "powrót do normalności".
Dziennik zaznaczył jednak, że politycy i decydenci w Europie nie mają jasności co do planów Trumpa.
"Ruch Trumpa zmierzający do sprzymierzenia się (USA) z Rosją pogłębił europejski koszmar, w którym Waszyngton zgadza się na żądanie Moskwy, by NATO wycofało się z Europy Wschodniej, co w rezultacie narazi sąsiadów Rosji na niebezpieczeństwo, zanim państwa europejskie zdążą wzmocnić swoją obronność" - pisze gazeta.
Trump mówił publicznie, że nie zamierza wycofywać wszystkich sił USA z Europy oraz że "nikt go o to nie prosił". Szerszą rewizję rozmieszczenia wojsk amerykańskich na kontynencie zapowiadał jednak szef Pentagonu Pete Hegseth, sugerując, że dojdzie do tego po zakończeniu walk w Ukrainie.
Według MON w Polsce stacjonuje ok. 10 tys. żołnierzy USA, w tym około połowa z nich została rozmieszczona w kraju decyzją Bidena w 2022 r. Po spotkaniach z Trumpem i szefem dyplomacji USA Markiem Rubio prezydent Andrzej Duda i szef MSZ Radosław Sikorski wyrazili przekonanie, że liczebność kontyngentu zostanie co najmniej utrzymana, nawet jeśli dojdzie do redukcji sił amerykańskich w Europie.
Polecany artykuł:
Podobnie w rozmowie z PAP mówił europoseł Michał Szczerba, stały sprawozdawca Parlamentu Europejskiego ds. USA, który w ostatnim czasie złożył wizytę w Waszyngtonie wraz z grupą polityków Europejskiej Partii Ludowej.
"Ta administracja i moje rozmowy na Kapitolu pokazują, że USA chcą ograniczyć, czy zmniejszyć, swoją aktywność w Europie (...) Dla nas kwestią życiową jest utrzymanie tych 10 tys. żołnierzy, których mamy" - powiedział Szczerba. Zaznaczył jednocześnie, że Polska ma mocne argumenty, takie jak wysokie wydatki na obronność i zakupy amerykańskiego uzbrojenia.
Doniesienia mediów czy wypowiedzi amerykańskich urzędników, czy polityków mogą oznaczać po pierwsza, że amerykańscy urzędnicy specjalnie wypuszczają takie informacje do mediów, by Europa przerażona tym faktem, zaczęła naprawę wydawać więcej, niż się od niej oczekuje na zbrojenia. Jest to trochę taka taktyka zastraszania czy straszenia, która ma swoje plusy jak i minusy. Jedak ma na celu wywołanie w europejskich stolicach reakcji, by zacząć inwestować we własne odstraszanie albo chociaż partycypować w większy sposób w wydatkach w ramach NATO.
Sekretarz generalny NATO Mark Rutte po zakończeniu szczytu na temat Ukrainy i bezpieczeństwa w Londynie mówił, że niektóre kraje europejskie zapowiedziały zwiększenie nakładów na obronność. Szef Sojuszu Północnoatlantyckiego nie ujawnił szczegółów dotyczących zwiększenia wydatków przez poszczególne kraje. Zaznaczył, że to te państwa powinny ogłosić swoje decyzje w tej kwestii.
Zwiększenie wydatków to ważny krok, "nie tylko dlatego, że musi być sprawiedliwsza równowaga między nami a USA pod względem wydatków na obronność, ale też dlatego, że wiemy, że nasza sytuacja bezpieczeństwa tego wymaga" - dodał w rozmowie z dziennikarzami. Powiedział, że prezydent USA Donald Trump to "dobry przyjaciel", który - zgodnie z jego przekonaniem - jest z pewnością zaangażowany na rzecz art. 5 NATO i samego Sojuszu. Artykuł ten przewiduje pomoc krajów NATO w razie ataku na jedno z państw członkowskich.
Druga kwestia jest niestety bardziej brutalna dla naszego regionu jak i dla naszego kraju niebezpieczna, czyli realne wycofanie amerykańskich żołnierzy z Europy, ponieważ jak mówi nowa administracja, Rosji nie stanowi dla niej bezpośredniego zagrożenia. O potencjalnym resecie między USA a Rosją pisaliśmy w Portalu Obronnym. Jeśli uda się zakończyć wojnę na Ukrainie i tym wynegocjować z Rosją jakieś ramy współpracy to obecność amerykańskich wojsk w zasadzie z punktu widzenia USA nie będzie konieczna, bo jak wiadomo, zagrożeniem dla nich są Chiny.
Nie można więc wykluczyć, że państwa europejskie w tym np. Niemcy będą musiały się pogodzić z wycofaniem w niedalekiej przyszłości wojsk amerykańskich. Na razie jest to oczywiście jakaś odległa przyszłości, wszystko zależy od tego kiedy uda się osiągnąć pokój na Ukrainie i na jakich zasadach.
