Nie ulega wątpliwości, że wagnerowcy zostali przerzuceni na granicę polską-białoruską, by spróbować wywołać strach w naszym kraju. Takie same zdania ma politolog Anna Dyner, który była gościem w programie Ukralina. Ekspertka wskazała, że bardzo ciężko jest odpowiedzieć na pytanie, czy wagnerowcy będą stanowić zagrożenie dla naszego państwa, ale niestety musimy się liczyć z tym, że prowokacje mogą się zdarzać. Przestrzegła jednocześnie, że formy takich działań mogą mieć różny wymiar, a wagnerowcy to "nie są grzeczni chłopcy", mają doświadczenie bojowe z wojny na Ukrainie. - Możemy się obawiać dwóch rzeczy: pierwsza z nich jest taka, że grupa Wagnera operuje w Afryce i możemy się spodziewać przerzutu ludzi na granicę polsko-białoruską albo na granice Białorusi z innymi państwami NATO na flance wschodniej, czyli Łotwą i Litwą - analizowała ekspertka. Jej zdaniem wagnerowcy mogą również planować prowokacje na granicy. - Co do tego nasze służby mundurowe muszą być dużo bardziej przygotowane i przeszkolone, również ze względu na ubiór, nie taki w jakim zazwyczaj patroluje się granice, bo już co najmniej jeden samochód został przestrzelony, nie do końca wiadomo z czego - zaznaczyła politolog.
O zagrożeniu ze strony wagnerowców mówił także generał Mieczysław Bieniek. Jego zdaniem, nie można lekceważyć tej sytuacji, ale też nie można zbytnio się obawiać tej grupy. Wojskowy nie miał również żadnych wątpliwości, co należy zrobić w przypadku, gdy wagnerowcy zaczną szturmować naszą granicę. - Formacja zorganizowana, gdyby ona chciała wejść na teren jakiegokolwiek państwa NATO-wskiego, zostanie zneutralizowana w bardzo szybki sposób. Oni sobie mogą maszerować z Rostowa nad Donem do Moskwy i ten chaos decyzyjny spowodował, że przeszli 400 kilometrów, strącili kilka samolotów i śmigłowców i dopiero się zdecydowano podjąć z nimi rozmowy - analizował gość Jacka Prusinowskiego.