W rozmowie z Janem Złotorowiczem, który prowadzi specjalne wydanie "Wieczornego Expressu" 25 czerwca, Alina Makarczuk mówiła, że w Rosji w ostatnich 48 godzinach ktoś zrobił karierę, a ktoś został zdradzony. - Ktoś okazał się lojalny wobec Szojgu, a ktoś wpuścił wojska Prigożyna, czyli ktoś ministra zdradził - mówi dziennikarka. Jak podkreśla, jej zdaniem bunt wagnerowców nie był "ustawką" czy inscenizacją. - Mam wątpliwości. Wszyscy już zapomnieli o pierwszy nagraniu, jakie udostępnił w piątek (23 czerwca - red.) Prigożyn. Mówił na nim, że przez osiem lat Putin i społeczeństwo Rosji byli okłamywane przez rosyjski MON. Że Ukraina nigdy nie chciała wojny. Wybielał Putina, który został okłamany przez dowództwo swojego kraju - mówiła Alina Makarczuk.
Jak zaznaczyła, być może Prigożyn chciał powiedzieć Putinowi, że musi dokonać wyboru między nim a Siergiejem Szojgu, ministrem obrony Rosji. Czyli mogła to być ostra faza konfliktu między armią Prigożyna a rosyjskim MON-em. - Nie widzę większego sensu, że to był układ. Progożyn chciał powiedzieć carowi Putinowi: jestem ja, ale przeszkadza mi Szojgu, a ja ci przyniosłem więcej zdobyczy niż Szojgu. Putin chciał ten konglikt załagodzić, dlatego chciał upaństwowić jego armię. Celem Prigożyna mogło być wystraszenie Putina - uważa Alina Makarczuk.