Generał major Joseph Hilbert, dowódca US Army na Alasce i 11. Dywizji Powietrznodesantowej, podkreśla, że regularne ćwiczenia mają na celu zapewnienie gotowości na najgorsze scenariusze.
„Każdego dnia trenujemy na wypadek najgorszego scenariusza, musimy być przygotowani na każde warunki, bo nie ma pewności, że następna wojna będzie toczyła się w strefie umiarkowanej” – zaznacza generał major Joseph Hilbert.
Alaska jako część Armii Stanów Zjednoczonych jest również elementem NATO. Decyzje dotyczące ewentualnego rozmieszczenia sił w przypadku konfliktu na terytorium NATO podejmowane są przez Pentagon, który analizuje wymagania i możliwości reagowania na dany kryzys.
„Należymy do Armii Stanów Zjednoczonych, więc jak każda inna formacja jesteśmy częścią NATO. Decyzję o tym, dokąd udalibyśmy się w przypadku konfliktu (przyp. red na terytorium) NATO, podjąłby oczywiście Pentagon po przeanalizowaniu wymagań i tego, kto ma najlepsze możliwości reagowania na dany kryzys” – podkreśla Hilbert.
Przystąpienie Finlandii i Szwecji do NATO rozszerzyło zobowiązania traktatowe, a Alaska i kraje skandynawskie mierzą się z podobnymi wyzwaniami geograficznymi i klimatycznymi. Współpraca w zakresie technologii, procedur i wymiany doświadczeń jest kluczowa dla zapewnienia interoperacyjności sił sojuszniczych.
„Łączy nas kwestia środowiska, tj. wysunięcie na północ i ekstremalnie zimny klimat. I tak jak robimy to ze wszystkimi naszymi sojusznikami z NATO, (przyp. red. tak i w tym przypadku) pracujemy nad przekazywaniem sobie doświadczeń, zapewnieniem interoperacyjności we wszystkich trzech obszarach: w obszarze technologicznym, abyśmy mogli się ze sobą komunikować, używać podobnego sprzętu; w obszarze proceduralnym, w ramach którego mamy doktrynę, którą stosujemy w ten sam sposób, a także w obszarze ludzkim, gdzie współdziałamy jako sojusznicy w ramach tej struktury” – tłumaczy dowódca.
Inwestycje w sprzęt i wyposażenie przystosowane do arktycznych warunków
Amerykańska armia inwestuje w specjalistyczny sprzęt, który umożliwia operowanie w ekstremalnych warunkach arktycznych. Jednym z najważniejszych zakupów jest pojazd opancerzony CATV, zdolny do poruszania się po każdym terenie.
Oprócz tego, siły zbrojne zaopatrywane są w sprzęt zapewniający mobilność na śniegu, taki jak narty, rakiety śnieżne i specjalistyczne obuwie. Ważnym elementem jest również indywidualny sprzęt ochronny, który jest testowany na poligonach wojskowych, aby upewnić się, że działa w temperaturach sięgających -40 czy -45 stopni Celsjusza.
Zwrócił przy tym uwagę na strategiczne znaczenie położenia Alaski.
"Jesteśmy bliżej granicy fińsko-rosyjskiej niż wschodniego wybrzeża USA, jesteśmy bliżej północnej Azji niż Hawajów".
Odnosząc się do zmian terenu, np. rozmarzania wiecznej zmarzliny, podkreślił, że armia musi upewnić się, że sprzęt poradzi sobie w ekstremalnych i zmiennych warunkach.
"Nie możemy być pewni, że następna wojna będzie toczyła się w strefie umiarkowanej, że temperatura będzie wynosić 20 stopni Celsjusza (...). Musimy upewnić się, że jesteśmy przygotowani na każde warunki na Ziemi. Konflikt może się wydarzyć na dalekiej północy, w Arktyce, więc te umiejętności mogą być potrzebne. Musimy być gotowi, w imieniu naszej armii, naszego narodu, do walki w tym środowisku, do walki w obronie naszych interesów narodowych" - podsumował dowódca.
Polecany artykuł:
Strategiczna baza USA na Alasce: Kluczowy hub dla Arktyki i Indo-Pacyfiku
Baza wojskowa JBER w Anchorage na Alasce to strategiczny punkt dla operacji wojskowych USA w regionie Arktyki i Pacyfiku. Jak podkreślają przedstawiciele bazy, odgrywa ona kluczową rolę w obronie kraju i planowaniu, będąc wiodącą platformą projektowania siły dla resortu obrony USA.
Połączona Baza Elmendorf-Richardson (JBER) to nie tylko baza wojskowa, ale niemal miasto. Stacjonuje, pracuje i mieszka tam około 30 tysięcy osób. Donald Weckhorst, dyrektor wykonawczy bazy, podkreśla jej znaczenie:
"Gdybyśmy byli miejscowością, bylibyśmy drugim na Alasce miastem pod względem liczby ludności" - zaznaczył Weckhorst.
Baza posiada rozbudowaną infrastrukturę, w tym cztery szkoły podstawowe, przedszkole, restauracje, pole golfowe i tor narciarski.
"Mamy hangar, który przekształciliśmy w halę sportową (...). Mamy dużo przestrzeni dla rodzin, co jest bardzo ważne dla jakości życia w każdej bazie" - dodał.
Rozbudowa bazy – inwestycja w bezpieczeństwo
Obecnie na terenie bazy prowadzone są prace nad rozbudową pasa startowego lotniska. Daly Yates, odpowiadający za ten projekt w ramach Korpusu Inżynieryjnego Armii USA, poinformował, że koszty rozbudowy szacowane są na ponad 400 mln dolarów.
"Głównym celem tego projektu jest oddanie do użytku nowego pasa startowego o długości nieco ponad 3000 metrów dla Sił Powietrznych (...). Wydłużamy istniejący pas startowy o około 884 metry na północ i całkowicie przebudowujemy istniejącą nawierzchnię pasa" - powiadomił Yates.
Dodatkowo, usunięto ogromną ilość ziemi, odpowiadającą objętości około 3700 basenów olimpijskich. Projekt ma być ukończony jesienią 2026 roku.
Ppłk Alexander Hess, dowódca 3. Eskadry Wsparcia Operacyjnego, wyjaśnił, że wydłużenie pasa startowego zwiększy elastyczność operacyjną bazy.
"Poprzedni pas startowy był dość krótki, (...) możliwość wydłużenia go daje nam znacznie większą elastyczność operacyjną" - tłumaczył Hess.
Zaznaczył również, że warunki arktyczne powodują poważną degradację pasów startowych, dlatego posiadanie dwóch pasów jest kluczowe dla utrzymania ciągłości operacji.
Misja strategiczna – Indo-Pacyfik i obrona kraju
Ppłk Hess podkreślił strategiczne znaczenie bazy JBER:
"Od zawsze mamy strategiczną lokalizację, jesteśmy wiodącą platformą projektowania siły dla resortu obrony Stanów Zjednoczonych, a konkretnie dla Sił Powietrznych. Mamy wiele misji w zakresie obrony kraju, chronimy północną flankę w imieniu NORAD (przyp. red. Dowództwa Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej), NORTHCOM (przyp. red. Dowództwa Północnego), a także jesteśmy platformą projektowania siły na zachodnim Pacyfiku. Prowadzimy tu wiele szkoleń" - zaznaczył Hess.
Donald Weckhorst dodał, że baza w Anchorage pełni "bardzo strategiczną misję dotyczącą teatru działań wojennych w obszarze Indo-Pacyfiku oraz transportowania ludzi i sprzętu ze Stanów Zjednoczonych na zachodni Pacyfik".
Życie w arktycznych warunkach – wyzwania i uroki
Życie w arktycznych warunkach stawia przed stacjonującymi w bazie żołnierzami i ich rodzinami specyficzne wyzwania. Donald Weckhorst podkreślił, że nowo przybyłe osoby muszą nauczyć się radzenia sobie w trudnych warunkach klimatycznych i być świadome obecności dzikich zwierząt.
"Kiedy przybywają do nas nowe osoby, staramy się im jak najlepiej wytłumaczyć, jak cieszyć się tym krajobrazem i tym miejscem, które kochamy. Ale na terenie instalacji mamy dzikie zwierzęta. Mamy mnóstwo niedźwiedzi: baribali i niedźwiedzi brunatnych. Mamy mnóstwo łosi, dużego jeżozwierza i rysia. Wszystko, co można zobaczyć na kanale National Geographic o dzikiej przyrodzie Alaski, można znaleźć właśnie tutaj. W sezonie na łososia niedźwiedzie migrują z lasów do okolicznego zbiornika wodnego, by polować" - opowiadał Weckhorst.
Dodał, że baza dba o bezpieczeństwo swoich ludzi, instruując ich, jak się zachowywać w obecności dzikich zwierząt. Zaleca się chodzenie do lasu w towarzystwie innych osób, hałasowanie i posiadanie sprayu na niedźwiedzie.
Mimo wyzwań, Weckhorst, który mieszka w Anchorage od 16 lat, podkreśla, że to dobre miejsce do życia.
"Przyjechałem tu w 2009 roku, żeby pomóc w założeniu wspólnej bazy. (...) Myśleliśmy, że po prostu przeprowadzimy się tu bez dzieci, a potem moje dzieci do nas dołączyły, teraz też wnuki. To dobre życie" - powiedział.
