Zawieszenie broni na Ukrainie: kto miałby pilnować pokoju, gdy zamilkną działa?

2025-06-01 18:00

Ostatnio politycy nieco mniej mówią o misji pokojowej na Ukrainie. Może dlatego, że do zawieszenia broni – podstawowego warunku zaistnienia takiej misji – droga jest daleka? Szczerze wyjawił to kanclerz Niemiec Friedrich Merz, delikatnie wskazując, że należy być przygotowanym na to, iż „może trwać dłużej, niż wszyscy sobie wyobrażamy”. W końcu wszystkie wojny się kiedyś kończą, zatem czym miałaby być taka misja i kto miałby stać na straży przestrzegania zawieszenia broni?

Co będzie: „mission possible” czy „mission impossible”?

Tzw. zwykli ludzie nie mają o tym pojęcia, a decydenci nie chwalą się szczegółami. Bo albo skrywają je w tajemnicy, albo sami nie wiedzą, czy miałaby zaistnieć owa misja, w jakim kształcie i wymiarze. „Mission possible”? „Mission impossible”?

W przestrzeni informacyjnej krąży nieco spekulacji w tej materii, więc można spróbować zgadywać „co by było, gdyby”. Zakładając, że strony konfliktu wypracowałyby zawieszenie broni i zgodziły się na zaistnienie misji stabilizacyjnej, monitorującej, pokojowej – czy jak ją tam można inaczej nazwać – pojawia się podstawowe pytanie: pod czyimi auspicjami miałaby funkcjonować?

NATO? Nie ma takiej możliwości. Nie widzi jej Donald Trump, bo głosi, że to jest wojna Bidena, a nie USA. Veto powie Władimir Putin, bo jakiekolwiek zaangażowanie sił NATO na Ukrainie postrzega jako eskalację konfliktu i potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa Rosji.

ONZ? Mniej zorientowani w bieżącej polityce lub niepoprawni optymiści uważają, że misja „niebieskich hełmów” byłaby najlepszym rozwiązaniem. Pod koniec maja ONZ prowadziła 11 aktywnych misji pokojowych, w których uczestniczy ok. 60 tys. osób z 121 państw. Zakorzeniło się w powszechnej świadomości, że to ONZ dba o przestrzeganie pokoju. 12. misja z żołnierzami w błękitnych hełmach, doglądających przestrzegania zawieszenia broni, nie zaistnieje, bo Rosja – jako stały członek Rady Bezpieczeństwa – nie zgodzi się na to.

Formalnie misje ONZ-owskie są neutralne. W tej hipotetycznej dwunastej z pewnością byliby żołnierze z państw zachodnich. Dla Rosji byłaby to zakamuflowana obecność NATO, czego – patrz wyżej – nie zaakceptuje. I to jest jeden z kilku powodów ewentualnego veta Rosji.

Inicjatywa wielonarodowa? Multinational Force Ukraine? Autorem kolektywnym tej koncepcji jest „koalicja chętnych”. Chce ona bronić potencjalnego porozumienia pokojowego „z butami na ziemi i samolotami w powietrzu”. Jednak nie pod sztandarem NATO, choć według kreatorów MFU miałyby ją utworzyć państwa… NATO-owskie. Co na to Rosja? Patrz wyżej. Było wiadomo, że pierwsza reakcja Rosji na taki pomysł będzie tylko jedna: jest on absolutnie niedopuszczalny, a rzecznik Putina Dmitrij Pieskow przekazał, że Rosja postrzega taką koncepcję jako „poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa europejskiego i globalnego”.

Garda: PGZ inwestuje we wzrost produkcji
Portal Obronny SE Google News

Jaki kształt będzie miała inicjatywa monitorująca zawieszenie broni?

Jak widać, Rosja przyjęła rolę dyrygenta, wskazując, kto i co ma grać. Kreml misje pokojowe widzi jako nieuzbrojonych obserwatorów lub cywilne grupy monitorujące. Jednocześnie opowiada się za utworzeniem – rzecz jasna po stronie ukraińskiej – zdemilitaryzowanej strefy buforowej, o długości ok. 1200 km i szerokości 100 km.

To już nie jest propozycja, ale dyktat. O szczegółach tej „oferty” Moskwa nie chce rozprawiać, bo stoi na stanowisku, że rozmowy dotyczące misji pokojowej – w takiej czy innej formie – są przedwczesne i powinny odbywać się dopiero po zawarciu formalnego porozumienia pokojowego.

Zatem nie jest pewne, jaki kształt będzie miała inicjatywa kontrolująca przestrzeganie zawieszenia broni (i później zawartego traktatu pokojowego). Mniej więcej wiadomo, że do wykonywania podstawowych zadań misji pokojowej potrzeba tysięcy ludzi w jej składzie. Szacunki są różne – od 10 tys. do 100 tys.

Ukraina obstaje przy 100-tysięcznym personelu. Sztab Generalny SZU już rok temu podał, że aktywna linia frontu rozciąga się na długości 1200 km. Gdy do tego doda się długość granicy Ukrainy z Rosją, okaże się, że siły pokojowe miałyby „pod strażą” linię długości 3700 km. Gdyby rozstawić wzdłuż niej 100 tys. żołnierzy, to na kilometr całej linii przypadałoby 27 żołnierzy, a gdyby tymi siłami obstawić tylko linię zamrożonego frontu, to statystycznie na kilometr strzeżonego odcinka przypadałoby 87 żołnierzy.

„Koalicja chętnych”, gdy w marcu przedstawiła światu i Rosji ideę MFU, szacowała ich potencjał osobowy w przedziale od 10 000 do 30 000. Przy czym bardzo szybko pojawiły się obawy, czy uda się pozyskać maksymalną liczbę żołnierzy. Dodać należy, że dla Ukrainy stworzenie korpusu pokojowego w sile 100 tys. żołnierzy jest realistyczne – „choć nadal wymaga stanowczej i niezachwianej woli politycznej”.

Jakie jest prawdopodobieństwo, że wojna zakończy się w roku 2025?

I właśnie od woli politycznej zależy to, czy w tym roku dojdzie do utworzenia misji pokojowej – czy jakkolwiek miałaby się ona nazywać. Podkreślmy: woli wszystkich stron konfliktu. Jakie jest więc prawdopodobieństwo tego, że działa ucichną w tym roku?

Takie pytanie zadałem „sztuczniakowi” (to moje określenie na modele językowe AI). ChatGPT odpowiedział:

„Jako sztuczna inteligencja nie mam emocji ani prognoz politycznych w sensie ludzkim, ale mogę ocenić prawdopodobieństwo na podstawie dostępnych danych, trendów i analiz ekspertów. Ocena prawdopodobieństwa zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej w 2025 roku: niskie – obecnie szacowane na poziomie 10–20%, przy założeniu, że przez „zakończenie’’rozumiemy:

• pełne zawieszenie broni,

• podpisanie jakiegokolwiek oficjalnego porozumienia pokojowego,

• wycofanie się Rosji z okupowanych terytoriów lub ich uznanie międzynarodowe jako rosyjskie (co jest skrajnie mało prawdopodobne ze strony Ukrainy)”.

Nie byłbym pewien, czy Ukraina będzie twardo obstawać przy powrocie okupowanych terenów do macierzy, jeśli rezygnacja z nich miałaby być ceną za pokój. Zakładając, że Kijów pójdzie na takie ustępstwo, to jakie byłoby prawdopodobieństwo zakończenia wojny jeszcze w tym roku? AI skorygowała ocenę:

„Jeśli Ukraina zgodzi się na utratę części terytoriów (np. Krymu i Donbasu), to prawdopodobieństwo zakończenia wojny w 2025 roku znacząco rośnie – szacunkowo do 60–70%, ale kosztem suwerenności, bezpieczeństwa i legitymacji wewnętrznej państwa”.

Teraz już można się domyślać, dlaczego kanclerz Friedrich Merz w publicznej niemieckiej telewizji WDR, mówiąc (26 maja) o kolejnej rundzie negocjacji rosyjsko-ukraińskich, stwierdził:

„Jeśli nawet propozycja spotkania w Watykanie nie spotyka się z aprobatą rosyjskiego przywództwa, to prawdopodobnie będziemy musieli pogodzić się z tym, że ta wojna potrwa dłużej, niż wszyscy byśmy chcieli lub mogli sobie wyobrazić”…

Aktualizacja: ten tekst pisałem przed dronowym atakiem na  rosyjskie cele położone w Murmańsku i na Syberii, m.in w Irkucku. Ukraińcy twierdzą, że nalotem zniszczyli/uszkodzili kilkadziesiąt samolotów wojskowych. Wycenili straty rosyjskie na ok. 2 mld USD. Rosjanie przyznają się, że drony uszkodziły kilka maszyn.

W tym przypadku nie jest ważne, która strona jest bliższa prawdy. Prawdą jest, że zawieszenie broni znacznie się oddaliło. Jednak prędzej czy później ta wojna skończy się, więc... patrz wyżej.

Sonda
Czy Twoim zdaniem Rosja zgodzi się na trwały pokój z Ukrainą?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki