Według badania jedynie 6 proc. 57-tysięcznej populacji Grenlandii to zwolennicy przyłączenia wyspy do USA, a 9 proc. ankietowanych nie ma na ten temat zdania.
"Cieszę się, jeżeli wyniki badania są wyrazem tego, że wielu Grenlandczyków chce (...) bliższej współpracy z Danią. Prawdopodobnie (jednak) w innej formie niż ta, którą znamy dzisiaj, bo wszystko zmienia się z czasem" – podkreśliła premierka Danii Mette Frederiksen, komentując rezultaty sondażu.
Badanie zostało przeprowadzone w kontekście rosnących napięć wokół tej strategicznie położonej arktycznej wyspy, posiadającej rozległe zasoby naturalne. W ostatnich tygodniach Trump wielokrotnie mówił o potrzebie przejęcia przez USA Grenlandii, która ma status terytorium autonomicznego Danii. Nie wykluczył przy tym możliwości użycia siły lub nacisku gospodarczego wobec Danii w postaci ceł.
Z tego też względu premier Danii Mette Frederiksen odbyła rozmowy z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem, prezydentem Francji E. Macronem oraz sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte, by uzyskać ich poparcie przeciwko roszczeniom Trumpa wobec Grenlandii.
Premier Danii w Brukseli, zapewniała, że nie ma powodu, aby obawiać się zagrożenia militarnego dla Danii i Grenlandii, pomimo wcześniejszych niepokojących wypowiedzi prezydenta USA Donalda Trumpa na ten temat.
"Nie mam powodu sądzić, że istnieje zagrożenie militarne dla Grenlandii lub Danii" – powiedziała Frederiksen po spotkaniu z sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte.
Jak mówił kanclerz Niemiec Olaf Scholz w czasie spotkania z premier Danii: "granice nie mogą być przesuwane siłą".
"Nienaruszalność granic jest podstawową zasadą prawa międzynarodowego" - powiedział Scholz cytowany przez agencję DPA. Kanclerz dodał, że "zasada ta musi obowiązywać wszystkich".
Premier Danii dodał zaś:
"Potrzebujemy silniejszej i bardziej zdeterminowanej Europy, która w coraz większym stopniu stoi na własnych nogach i jest w stanie bronić i promować europejskie interesy" - powiedziała Frederiksen. "To od Europy zależy zdefiniowanie przyszłości naszego kontynentu i myślę, że musimy wziąć większą odpowiedzialność za nasze własne bezpieczeństwo".
Po spotkaniu z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem w Paryżu Frederiksen zakomunikowała, że przywódcy polityczni w Europie i poza nią udzielili jej pełnego poparcia w kwestii poszanowania granic międzynarodowych.
"Jasny przekaz od przyjaciół z krajów nordyckich i Europy, a także spoza Europy, jest taki, że oczywiście musi istnieć szacunek dla terytoriów i suwerenności państw. Jest to kluczowe dla społeczności międzynarodowej, którą zbudowaliśmy razem po drugiej wojnie światowej” — mówiła Frederiksen.
W podobnym tonie, lecz nieco bardziej stanowczo, wypowiedział się duński minister spraw zagranicznych Lars Lokke Rasmussen. "Trump nie będzie miał Grenlandii. Grenlandia to Grenlandia, a naród grenlandzki jest narodem w rozumieniu prawa międzynarodowego, chronionym przez prawo międzynarodowe – oświadczył. "Dlatego też wielokrotnie mówiliśmy, że ostatecznie to Grenlandia decyduje o sytuacji na Grenlandii".
W niedzielę (26 stycznia) duńska premier otrzymała wsparcie od przywódców krajów nordyckich - Norwegii, Szwecji i Finlandii, z którymi spotkała się na kolacji w jej domu. "Kraje nordyckie zawsze stały razem. A w nowej i bardziej nieprzewidywalnej rzeczywistości, z którą się mierzymy, silne i bliskie sojusze i przyjaźnie stały się jeszcze ważniejsze" – napisała Frederiksen po tym spotkaniu w mediach społecznościowych.
W reakcji na te groźby duński rząd zapowiedział w poniedziałek plan wzmocnienia obecności militarnej w Arktyce i na północnym Atlantyku. W ramach tego przedsięwzięcia Dania planuje wysłać trzy okręty wojenne na wody otaczające Grenlandię oraz wyposażyć armię w drony dalekiego zasięgu i satelity. Całkowity koszt operacji szacuje się na blisko 2 mld euro.
Premier Grenlandii Mute Egede konsekwentnie powtarza, że wyspa chce niepodległości, a nie integracji z USA lub z Danią. Podkreśla, że o jej przyszłości decydować mogą tylko Grenlandczycy.
PM/PAP