W 2019 r. do KRLD wjechało ok. 80 tys. turystów, przede wszystkim z Chin. Z kapitalistycznego Zachodu na ultra drogie wycieczki przybyło ok. 5 tys. osób. Ci zachodni turyści zwyczajowo byli zawożeni (pod bacznym okiem opiekunów) do Wŏnsan.
Tydzień odpoczynku od wojny w północnokoreańskim luksusie
W tym portowym mieście najdują się sanatoria i ośrodki rekreacyjne, często wykorzystywane przez północnokoreańską elitę i (drzewiej) przez zagranicznych gości. A teraz dolatują tu rosyjscy żołnierze, by „wylizywać się” z odniesionych ran w wojnie z Ukrainą.
Bardzo obszerny materiał tej współpracy rosyjsko-północnokoreańskiej poświęcił brytyjski „The Guardian”. Opisuje pobyt rosyjskiego sołdata o imieniu Aleksiej. Nie pytajcie, jak brytyjscy dziennikarze dotarli do bohatera tego artykułu. Można założyć, że w Rosji, bo rozmawiać z nim w KRLD byłoby niemożliwością. Zakładając, że ów materiał nie jest pokłosiem wyobraźni dziennikarskiej, to serwuje czytelnikowi wiele ciekawostek.
Tak kuracja żołnierska trwa tydzień. Z medycznego punktu widzenia w ciągu 7 dni nie sposób przeprowadzi rehabilitacji pacjenta leczącego się z odniesionych ran. Tygodniowy pobyt, w całkiem egzotycznym – nawet dla Rosjan – kraju można być atrakcyjną formą wypoczynku.

Chciał jechać nad Morze Czarne, wylądował w Korei Północnej
Rzecz w tym, że wspomniany Aleksiej miał tzw. mieszane odczucia po tym mini-turnusie rehabilitacyjnym. A i był zaskoczony taką ofertą. Wiedział, że poleci do sanatorium, ale albo do takiego nad Morzem Czarnym, albo do górskiego, w Ałtaju. Okazało się, że tam miejsc „niet”, więc zaproponowano mu sanatorium w KRLD. Jak mu się tam podobało? O tym za moment. Teraz cytat z omawianego artykułu:
„Aleksiej wydaje się być jednym z setek rosyjskich żołnierzy potajemnie wysłanych do Korei Północnej na rehabilitację i odpoczynek, gdy kraj ten zaczyna odgrywać nową rolę w opiece nad rosyjskimi żołnierzami rannymi w wojnie przeciwko Ukrainie. Ten wcześniej nieujawniony wyjazd to kolejny znak rosnącego sojuszu wojskowego i politycznego między Rosją a Koreą Północną od początku inwazji Władimira Putina na Ukrainę. Współpraca ta osiągnęła punkt kulminacyjny, gdy według zachodnich szacunków Pjongjang wysłał ponad 10 tysięcy żołnierzy do wsparcia rosyjskich sił w południowo-zachodnim obwodzie kurskim…”.
Grał z kolegami w tenisa i w karty, tylko wódki brakowało
Czekacie na opinię weterana o wywczasach w Północnej Korei. Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. To prawda, ale jak można być w pełni zadowolonym z leczenia-wypoczynku, gdy się jest Rosjaninem, a do wódki oraz mięsa w sanatoryjnym wyżywieniu dostęp był, oględnie stwierdzając, ograniczony?
„Podczas tygodniowego pobytu w Korei Północnej Aleksiej przebywał w ośrodku w Wŏnsan wraz z około dwudziestoma innymi rosyjskimi żołnierzami, mając dostęp do basenu i sauny. Dni spędzał, grając w tenisa stołowego i karty z kolegami z wojska (…). Żołnierzom zabroniono wychodzenia na zewnątrz wieczorami oraz kontaktowania się z miejscowymi…”.
Coś w tym dziwnego, że Północni trzymali sojuszników prawie pod kluczem? Takie reguły postępowania wobec „zagranicznych” są nadal obowiązujące. I nie ważne, czy idzie o rosyjskich żołnierzy czy chińskich turystów. Nieufność wobec tzw. obcych jest jednym z filarów władzy Szanownego Towarzysza.
Aleksiej i riebiata przecierają szlaki dla innych żołnierzy
W w lutym ambasador Rosji w Pjongjangu Aleksandr Macegora w wywiadzie (opublikowała go „Rossijskaja Gazieta”) stwierdził, że „setki rosyjskich żołnierzy”, którzy walczyli na Ukrainie, „przechodzą rehabilitację w północnokoreańskich sanatoriach i placówkach medycznych”. Z szacunkiem podkreślił: „Kiedy zaproponowaliśmy naszym przyjaciołom, że pokryjemy przynajmniej część ich wydatków, byli szczerze urażeni i poprosili nas, abyśmy nigdy więcej tego nie robili”.
„The Guardian” chciał dowiedzieć się w Ministerstwie Obrony Federacji Rosyjskiej czegoś o leczeniu rosyjskich żołnierzy w KRLD. Ale się nie dowiedział, bo strona rosyjska nie odpowiedziała na prośbę o komentarz (co z pewnością było do przewidzenia).
W omawianym artykule czytamy: „Przedstawiciel rosyjskiej agencji turystycznej, który organizował wyjazdy dla żołnierzy latem ubiegłego roku, powiedział „Guardianowi”, że wyjazdy były przeznaczone wyłącznie dla żołnierzy z Dalekiego Wschodu Rosji i obejmowały tylko kilkuset uczestników. Jednak według niego Korea Północna ma możliwość „przyjęcia znacznie większej liczby rosyjskich żołnierzy”. Pjongjang planuje otworzyć długo obiecywany „luksusowy kurort nadmorski” na półwyspie Kalma niedaleko Wŏnsan jeszcze w tym roku. Północnokoreańskie media państwowe twierdzą, że kompleks obejmuje około 150 hoteli i może pomieścić dziesiątki tysięcy gości. Rosyjskie media promowały go jako potencjalny cel turystyczny”.
Niektórzy obserwatorzy sugerują, że Rosja może wysyłać swoich wojskowych do Korei Północnej pod pretekstem pomocy medycznej.
„Przyjazd do Korei Północnej rosyjskich żołnierzy z doświadczeniem bojowym, zwłaszcza jeśli wśród nich są oficerowie lub podoficerowie, może umożliwić rosyjskiej armii współpracę z północnokoreańskimi siłami zbrojnymi i przekazywanie im doświadczeń z wojny na Ukrainie” – zapodał niedawno waszyngtoński Instytut Studiów nad Wojną.
Czego w tydzień zakamuflowani wysłannicy Sił Zbrojnych FR mogą nauczyć północnokoreańskich towarzyszy broni? Raczej niewiele. Chyba że nauczyciele będą zmieniać się co tydzień. A swoją drogą polecam kanał YT „Pozdro z KRLD”. Prowadzący był tam dziewięć razy. I teraz czeka, aż Szanowny Towarzysz otworzy granice nie tylko dla rosyjskich żołnierzy.