Nie wiadomo skąd ta amunicja, ile sztuk pocisków otrzymały SZU i gdzie ją kupiono. Ten czy ów może dziwić się, dlaczego nie ma takich informacji? Kiedy w lutym Praga ogłosiła, że skompletowała grupę 15 państw Unii Europejskiej i NATO zainteresowaną kupnem amunicji artyleryjskiej, to w marcu ukraińska agencja prasowa Union oceniła działania Czechów za prawdziwe „mistrzostwo dezinformacji”. Chodzi o to, by Moskwa nie wiedziała (przynajmniej od razu), kto Pradze sprzedał amunicję. Przypomnieć należy, że gdy Ekwador wszedł w taką transakcję, to Moskwa natychmiast nałożyła na to państwo sankcje, a ściślej na import bananów, a ten stanowi podstawę ekwadorskiej gospodarki.
Na czym miała polegać ta „dezinformacja”?
Według ukraińskiej agencji prasowej najpierw za pośrednictwem anonimowych źródeł rządowych Praga przekazała zachodnim mediom informację, że dostawcą jest Republika Południowej Afryki. Niedługo potem równie anonimowe źródła podały, że prawdziwym pomysłodawcą pocisków była Turcja. Nieco później rzekome osoby „wyciekły”, że była to Korea Południowa. Następnie pojawiły się doniesienia o Maroku i Indonezji...
Obecnie w inicjatywie, którą sformowała Praga jest 18 państw. W sumie przekazały ona na zakup amunicji ponad 1,6 mld euro. W maju premier Fiala poinformował, że do końca roku na Ukrainę trafi ok. pół miliona sztuk amunicji, a pierwsza transza ma trafić w lipcu. Dostawa doszła (co najmniej) tydzień wcześniej.
Republika Czeska pełni rolę pośrednika i łączy poszczególne kraje z dostawcami sprzętu wojskowego. Czeskie media podkreślają, że rząd nie chce publikować więcej szczegółów na temat pochodzenia amunicji, gdyż zdaniem minister obrony narodowej Jany Černochovej sprzedający prowadzą „politykę wszystkich kierunków” i nie chcą opowiadać się po żadnej ze stron.
Kilka dni temu Jana Černochová odwiedziła kilka czeskich firm w kraju (województwie – Portal Obronny) pardubickim, które dostarczają sprzęt wojskowy nie tylko czeskiej armii, ale także eksportują go.
„Aktywne radary, pasywne radary, różne technologie, z którymi mamy do czynienia na lotniskach. Być może jest to kolejna możliwość formy współpracy i pomocy, jaką Czechy mogą zaoferować Ukrainie” – cytuje portal głównego czeskiego dziennika „Dnes” dyplomatyczną wypowiedź pani minister obrony ČR.
Jednak jak to w polityce bywa, to czym chwalą się rządzący, krytykują będący w opozycji. B. minister obrony i obecny przewodniczący parlamentarnej komisji obrony Lubomír Metnar krytykuje rząd za to, że nie jest jasne, jaki wkład w inicjatywę wnoszą Czechy. Kwestionuje także jakość amunicji.
Czy możliwe jest, że Praga – operator „inicjatywy amunicyjnej” kupiła… czeskie pociski? A kto to wie? Czeskie media przypominają, że rząd zatwierdził dotację na zakup amunicji artyleryjskiej od czeskiej firmy. Pod koniec maja właściciel Czechoslovak Group (CSG) Michal Strnad (którego firma w ramach inicjatywy pozyskuje pociski artyleryjskie w Afryce lub Azji na zlecenie czeskiego rządu) powiedział dziennikowi „Financial Times”, że część pocisków wymagało – określmy to tak: naprawy. Po doprowadzeniu do stanu użyteczności, nadają się do strzelania...
Ze źródeł otwartych wynika, że tzw. zapotrzebowanie na pociski artyleryjskie dużego kalibru ( m.in. 152 lub 155 mm) Kijów szacuje na ok. 2,4 mln sztuk. Think tank Rand w maju wycenił, że zaopatrzenie SZU w rakiety wszelkich typów oraz amunicję artyleryjską w ujęciu rocznym kosztuje od 16 do 28 mld funtów w wariancie obronnym i od 43 do 57 mld funtów w przypadku, gdyby SZU miały przejść do działań ofensywnych. W tym preliminarzu wydatków nie uwzględnia się kosztów zakupu, eksploatacji i utrzymania wyrzutni, dział itp.
Listen on Spreaker.