Joint Expeditionary Force. Porozumienie o poddawaniu ścisłej kontroli rosyjskich statków handlowych
Mowa jest o państwach skandynawskich, Bałtach i Wielkiej Brytanii, bo to one tworzą tę powołaną w 2014 roku do życia w ramach Paktu Północnoatlantyckiego „koalicję chętnych”. W czasie spotkania w Tallinie państwa JEF podpisały z Polską, Holandią i z Niemcami porozumienie przewidujące poddawanie ścisłej kontroli rosyjskie statki handlowe wchodzące w skład tzw. floty cienia. Mają być sprawdzane dokumenty ubezpieczeniowe tych jednostek, a w sytuacji uznania, że nie są one wiarygodne lub wymagają dodatkowych gwarancji, statki, w tym pływające po Bałtyku tankowce, mają być unieruchamiane w wybranych lokalizacjach tak długo, aż wątpliwości nie zostaną rozwiane.
Jak Rosji udało się zbudować własną flotę tankowców, aby omijać sankcje?
Dziennik "The Financial Times" opisał w październiku br. jeden ze sposobów, dzięki któremu Moskwie udało się zbudować własną flotę tankowców niezbędną po to, aby omijać sankcje i być w stanie finansować wojnę. Formalnie statki, często wyeksploatowane i wymagające remontów, kupowały spółki zarejestrowane w rajach podatkowych, które kontrolowane były przez mającą siedzibę w Londynie firmę księgową. Następnie każda z tych firm podpisywała kilkuletni kontrakt z rosyjską firmą eskortującą ropę naftową. Pobierała zaliczkę i te środki, wraz z prognozą przychodów, dawały jej możliwość zakupu statku. Mechanizm prosty, ale skuteczny.
Problemem jest wszakże to, że tankowce są wyeksploatowane, a ich właściciele nie gwarantują naprawienia szkód, jeśli nastąpi katastrofa i wyciek ropy naftowej. Nie gwarantuję tego również ubezpieczyciele, bo Rosja objęta została sankcjami również i w tym segmencie, co w efekcie doprowadziło do tego, że zbudowała własny system, oparty na rosyjskich podmiotach, asekuracji. Z oczywistych powodów nie jest on wiarygodny.
Kwestie związane z bezpieczeństwem ekologicznym dają zresztą państwom zagrożonym, a na tak niewielkim akwenie jak Bałtyk są to wszystkie mające dostęp do morza, formalną możliwość przeprowadzania inspekcji i kontroli. Potrzeba takiego działania nie budzi wątpliwości, że w ostatnim tygodniu na Morzu Czarnym zatonęły dwa, jak się uważa, rosyjskie tankowce, co skutkowało wyciekiem ropy i katastrofą ekologiczną.
"Rosyjskie statki będą zatrzymywane w Cieśninach Duńskich, wychodząc z Zatoki Fińskiej"
Jak na zakończenie spotkania w Tallinie powiedział premier Estonii, rosyjskie statki będą zatrzymywane w Cieśninach Duńskich, wychodząc z Zatoki Fińskiej i w przestrzeni między Szwecją a Danią. Tego samego dnia władze Wielkiej Brytanii poinformowały o rozszerzeniu listy rosyjskich tankowców objętych sankcjami (jest ich 20) a podobną decyzję podjęły też władze Unii Europejskiej.
Decyzja podjęta w Tallinie, o ile będzie egzekwowana, jest kluczowa, jeśli analizujemy możliwości kontynuowania wojny przez Federację Rosyjską i z pewnością zostanie w Moskwie odczytana w kategoriach posunięcia eskalacyjnego. Jak wynika z badań agencji Pole Star, specjalizującej się w analizowaniu rynku frachtów morskich, 36 % właścicieli statków należących do światowej „floty cienia” stało się nimi po lutym 2022 roku. 70 % jednostek ma 15 i więcej lat, a tankowce są jeszcze starsze i mają średnio powyżej 20 lat, nie przechodzą regularnych napraw i remontów, a ich systemy nawigacyjne pozostawiają wiele do życzenia.
Światowa „flota cienia” nie obsługuje wyłącznie Federacji Rosyjskiej, ale z pewnością dzięki jej budowie Kremlowi udaje się omijać system sankcyjny, w tym wprowadzony jesienią 2022 roku „limit cenowy” w wysokości 60 dolarów za baryłkę rosyjskiej ropy naftowej. W listopadzie br. eksperci S&P szacowali, że na świecie jest 889 tankowców, co stanowi 17 % ogólnej liczby tego rodzaju statków, które realizują przewozy dla krajów objętych sankcjami, w tym przede wszystkim dla Rosji.
Bloomberg: Eksport rosyjskiej surowej ropy naftowej spadł w ostatnich dwóch miesiącach o 11 %
Z ostatnich informacji Bloomberga wynika, że eksport rosyjskiej surowej ropy naftowej spadł w ostatnich dwóch miesiącach o 11 %, i nadal kluczowe znaczenie mają porty w Primorsku i Ust-Łudze na Bałtyku, w których - w zależności od tygodnia - ładuje się od 1/3 do połowy wypływających z Rosji tankowców. Rosyjski budżet, który w przeszłości nawet w 50 % finansowany był z dochodów sektora wydobycia węglowodorów, obecnie, jak argumentują oficjalne ośrodki badawcze, jedynie w 1/3 finansowany jest z tego rodzaju źródeł. A zatem ograniczenia, lub choćby tylko utrudnienia, w żegludze obsługującej Rosję „floty cienia” na Bałtyku może w sposób znaczący zmniejszyć możliwości finansowe Moskwy. A warto pamiętać, że działania państw NATO mogą zostać rozszerzone nawet do stopnia faktycznej blokady akwenu.
Znaczenie formatu JEF dla obrony wschodniej flanki NATO
Jeśli analizujemy znaczenie formatu JEF dla obrony wschodniej flanki NATO i możliwości wpływu na sytuację geostrategiczną w regionie, to warto zwrócić uwagę na jeszcze inne kwestie, takie jak wspólne działania w zakresie ochrony infrastruktury krytycznej, perspektywę przyłączenia Ukrainy do tej grupy i generalnie kształtowanie nowej formuły współpracy sojuszniczej w ramach tzw. koalicji chętnych.
Zacznijmy od Ukrainy, której władze, w liście nadesłanym do Tallina, zadeklarowały wolę wejścia w skład inicjatywy. Na razie nie wydaje się to możliwe, ale warto zwrócić uwagę na fakt, iż kraje skupione w tej inicjatywie są zwolennikami „twardej” polityki wobec Rosji, opowiadają się za zaostrzeniem sankcji i zwiększeniem sił wojskowych na wschodniej flance.
Nawet jeśli poszerzenie JEF o Polskę i Ukrainę wymagać będzie więcej czasu, choćby z tego względu, że format ten został stworzony jako uzupełnienie do polityki wysuniętej obecności i kładzie nacisk na rolę państwa ramowego, w tym wypadku Wielkiej Brytanii, to pogłębienie współpracy i kooperacji sektorów zbrojeniowych, o czym zresztą pisze w przywoływanym liście prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, z czasem może doprowadzić do powstania silniejszych więzów.
Wspólne misje patrolowe i zwiększenie obecności wojskowej na Bałtyku
Tym bardziej, że już obecnie państwa JEF wraz z Polską i Niemcami realizują działania mające na celu wzmocnienie ochrony infrastruktury krytycznej na Bałtyku. W trakcie poprzedniego spotkania państw tworzących tę inicjatywę podjęto decyzję o wspólnych misjach patrolowych i zwiększeniu obecności wojskowej na Bałtyku, co miało być reakcją na uszkodzenia i akcje sabotażowe skierowane przeciw infrastrukturze krytycznej. W efekcie państwa JEF w ramach wspólnych misji patrolowych na Bałtyku, Morzu Północnym, Morzu Norweskim i w Cieśninach Duńskich zaangażowały 29 okręty i 11 samolotów, które razem nadzorowały obszar o powierzchni 1 mln km².
W podobnym przedsięwzięciu, którego realizacja rozpoczęła się w czerwcu, a określone zostało kryptonimem NORDIC WARDEN, 28 okrętów i 6 samolotów śledziło ruchy 33 jednostek pływających państw obcych, uznanych przez dowództwo operacji za podejrzane i zagrażające podmorskiej infrastrukturze krytycznej państw uczestniczących w tej misji. Zwiększeniu świadomości sytuacyjnej państw członkowskich NATO basenu Morza Bałtyckiego ma zaś służyć porozumienie, którego zawarcie na początku grudnia zaproponował premier Donald Tusk, w skład którego - obok członków inicjatywy JEF - mają wejść również Niemcy, Holandia i Polska. Jego celem miałoby być między innymi wspólne, intensywniejsze, patrolowanie przestrzeni powietrznej, a docelowo budowa wspólnego systemu monitorowania ruchów obcych samolotów i jednostek pływających i na tym akwenie.
Polecany artykuł:
Pogłębienie współpracy wojskowej między państwami JEF a Polską, Holandią i Niemcami
Pogłębienie współpracy wojskowej między państwami tworzącymi format JEF a Polską, Holandią i Niemcami jest przejawem zjawiska polegającego na rosnącym znaczeniu, w ramach NATO, i w ramach amerykańskiego systemu sojuszniczego, inicjatyw określanych zbiorczym terminem „koalicje chętnych”. Skupiają one państwa o podobnym położeniu, a w związku z tym reagujące na zbliżone zagrożenia dla własnego bezpieczeństwa, chcące nie tylko głębszej współpracy, ale również skłonne bardziej angażować się w budowę systemu bezpieczeństwa.
W przypadku państw JEF, Polski, Holandii, a docelowo również, być może Ukrainy, mamy do czynienia zarówno z podobnym odczytywaniem rosyjskiego zagrożenia, jak i podkreślaniem znaczenia więzi atlantyckich. Mniej w stolicach tych państw mówi się o „europejskiej suwerenności strategicznej” rozumianej w kategoriach zwiększenia samodzielności i stopniowym uzależnianiu się od Stanów Zjednoczonych, a silniej podkreśla niesłabnące znaczenie amerykańskiej obecności wojskowej, również gwarancji nuklearnych, dla bezpieczeństwa regionu i całego kontynentu.
Tak zmienia się system sojuszniczy USA. Reakcja na powstanie osi zła
Grupa badaczy skupionych wokół Uniwersytetu Vrije w Brukseli, na czele z Luisem Simonem (prócz niego mowa o Lotje Boswinkel, Aleksandrze Lanoszce i Hugo Mejierze) zwróciła na łamach "War on the Rocks" uwagę na zmieniający się charakter amerykańskiego systemu sojuszniczego. Jego ewolucja jest odpowiedzią na rosnące zagrożenie ze strony Chin, globalizację wyzwań w zakresie bezpieczeństwa i narastającą współpracę państw tworzących tzw. oś zła (prócz Chin zalicza się do niej Rosję, Iran i Koreę Płn.), co powoduje, iż zagrożeń nie można już rozwiązywać w wymiarze regionalnym (NATO) czy bilateralnym (amerykańskie sojusze w Azji).
Na naszych oczach kształtuje się nowy system sojuszniczy, który charakteryzuje się zarówno rosnącą integracją polityki bezpieczeństwa w obydwu tych obszarach, czego potwierdzeniem są zarówno polskie zakupy broni i uzbrojenia w Korei Płd., jak i współpraca brytyjsko-włosko-japońska w kwestii budowy myśliwca nowej generacji. Ale jednocześnie, jak zauważają, zaobserwować można rosnące znaczenie „współpracy międzyregionalnej między sojusznikami z Europy i regionu Indo-Pacyfiku, co zbiega się z transformacją wzorców współpracy obronnej w regionach, przy czym w Europie pojawiło się więcej inicjatyw poniżej poziomu NATO, a w regionie Indo-Pacyfiku nastąpiła ściślejsza współpraca bezpośrednia. Na tle tych bliźniaczych wydarzeń wydaje się, że zanikają mity o sojuszach pod przewodnictwem USA kształtowanych wyłącznie w kategoriach regionalnych i zgodnych z logiką wielostronną i dwustronną”.
Współpracy między państwami Europy i Azji będzie się zacieśniać
Zaobserwowane trendy polegające na narastającej współpracy, zarówno na szczeblu międzykontynentalnym, między państwami Europy i Azji, jak i „poniżej” regionalnych struktur bezpieczeństwa, jakim jest NATO są związane, zdaniem autorów, z narastającymi obawami państw uczestniczących w tych formatach co do skuteczności amerykańskich gwarancji odstraszania i w związku z negatywnymi konsekwencjami, jakie pociągnie za sobą zaangażowania Waszyngtonu w konflikt w jednym ze światowych punktów zapalnych.
W efekcie będziemy obserwować w najbliższych latach wzrost znaczenia formatów w rodzaju JEF, których znaczenie wzrośnie, również w związku z faktem objęcia obowiązków przez administrację Donalda Trumpa. Za czasów swej pierwszej kadencji podkreślał on znacznie silniej niż Joe Biden znaczenie relacji bilateralnych, w tym między Stanami Zjednoczonymi a państwami należącymi do bloków wojskowych w rodzaju NATO, a także potrzebę przesunięcia amerykańskiego zainteresowania w rejon Indo-Pacyfiku.
Już po wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych politycy z otoczenia Donalda Trumpa zaczęli mówić, adresując swe przesłanie do Europy, o potrzebie „burden shifting” i wzięciu odpowiedzialności za stabilizowanie sytuacji na Ukrainie po osiągnięciu porozumienia w kwestii zawieszenia broni.
Nowa administracja Trumpa „ma historyczną szansę”, aby zatrzymać wojnę w Ukrainie
Andrew Michta z Atlantic Council, zwraca uwagę na to, jaką rolę w nowej amerykańskiej architekturze bezpieczeństwa odegrać może inicjatywa JEF poszerzona o Polskę. Jest on zdania, że nowa administracja Trumpa „ma historyczną szansę”, aby - zmieniając swe podejście do sojuszników z NATO - stabilizować europejski teatr działań, gwarantując utrzymanie przez Waszyngton wpływów na kontynencie i jednocześnie móc przesunąć znaczną część sił w rejon Indo-Pacyfiku. Ta fundamentalna zmiana wymaga jednak ponownej oceny, którzy z amerykańskich partnerów z NATO powinni być traktowani priorytetowo.
Michta jest przekonany, że winny to być państwa „korytarza Północno – Wschodniego”: Norwegia, Szwecja, Finlandia, Bałtowie i Polska. Obszar ten staje się NATO-wskim punktem ciężkości (center of gravity), a Polska w przyszłości będzie odgrywała w obronie wschodniej flanki podobną rolę, co Niemcy w czasie zimnej wojny. To powinno być uwzględnione w polityce nowej administracji, zarówno w zakresie preferencji na sprzedaż do tych krajów nowych systemów broni i uzbrojenia, w polityce inwestycyjnej i w transferze technologii, a także w zakresie rozmieszczenia amerykańskich sił w Europie, które powinny zostać przesunięte z Niemiec na Wschód, przede wszystkim do Polski.
Wzmocnienie odstraszania Rosji i przesunięcie jednej brygady amerykańskiej do Finlandii?
Wzmocnienie odstraszania Rosji wymaga przemieszczenia przynajmniej jednej brygady amerykańskiej do Finlandii, kolejnej do państw bałtyckich i co najmniej dwóch do Polski, a jeśli Ukraina zostanie pokonana, to następna brygada będzie musiała zostać przeniesiona do Rumunii. Michta jest przekonany o bezcelowości amerykańskich wysiłków obliczonych na przekonanie niemieckich elit, aby te wróciły do polityki bezpieczeństwa z czasów Adenauera, a to oznacza, iż zarówno Niemcy, jak i Francja, pozostając sojusznikami Stanów Zjednoczonych w Europie, będą jednak w przyszłości państwami drugiego rzutu, mniej istotnymi w polityce bezpieczeństwa.
Z tego względu, jak otwarcie pisze, dalsza integracja Unii Europejskiej nie leży w amerykańskim interesie strategicznym, bo blokować będzie przekształcenie państw „korytarza Północno – Wschodniego” w główny punkt odniesienia europejskiej polityki Waszyngtonu. Amerykański ekspert postuluje też zacieśnianie więzów między Stanami Zjednoczonymi a Wielką Brytanią, co oznacza, iż w jego koncepcji istniejący format JEF poszerzony o Polskę może zostać przekształcony w główny punkt odniesienia polityki bezpieczeństwa Waszyngtonu w Europie.