Między prezydentami. Jednak nic o Ukrainie bez udziału Ukrainy?

2025-08-11 19:58

Im bliżej zaplanowanego na piątek (15 sierpnia) spotkania na amerykańsko-rosyjskim szczycie, tym więcej ruchu w dyplomacji europejskiej i ukraińskiej. W środę prezydent Francji Emmanuel Macron, premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer i kanclerz Niemiec Friedrich Merz zapowiedzieli onlinowe konsultacje. A w poniedziałek Mychajło Podolak, doradca Wołodymyra Zełenskiego, przedstawił ukraiński punkt widzenia w kwestii dwustronnych rozmów Ukrainie poświęconych. Można by go streścić w jednym zdaniu: nic o Ukrainie bez udziału Ukrainy.

Ukraina, sondaże

i

Autor: Pixabay.com

• Kijów wyraża sceptycyzm wobec dwustronnych rozmów USA–Rosja bez udziału Ukrainy jako skutecznych w zakończeniu wojny.

• Trump jasno dał do zrozumienia, że Zełenski musi poczekać na swoją szansę, a sam planuje informować o wynikach rozmów również Kijów i europejskich liderów.

• Rosja prawdopodobnie nie zrezygnuje z żądań terytorialnych dotyczących czterech okupowanych obwodów.

• Ukraina nie zgodzi się na bezwarunkowe oddanie terytoriów, obawiając się, że Moskwa może wznowić działania wojenne w przyszłości.

• Niewłączenie Ukrainy do procesu pokojowego grozi powtórką błędów z Monachium 1938, co miałoby negatywne skutki globalne

Trump, Putin i miejsce Ukrainy w negocjacjach – między nadziejami a realiami

Co prawda Donald Trump obiecał, że żadne decyzje dotyczące zatrzymania/zakończenia wojny nie zapadną bez ukraińskiej akceptacji, ale – zdaje się – Kijów, pomny wcześniejszych doświadczeń, woli „dmuchać na zimne”. Stanowisko Kijowa, wyrażone przez Podolaka, jest jasne: dwustronny format negocjacji rosyjsko-amerykańskich nie rozwiąże problemu wojny i pokoju w ogóle, a obecność Ukrainy jest niezbędna w takim czy innym formacie negocjacji.

„Podkreślam raz jeszcze, że Stany Zjednoczone mogą mieć prawo, Trump może mieć prawo do spotkania się z każdym na dowolny temat. Ale oczywiście, jeśli chcemy doprowadzić tę wojnę do finału, obecność Ukrainy jest niezaprzeczalna, obecność Europy, pośrednio lub na zsynchronizowanych stanowiskach, lub bezpośrednio, również jest niezaprzeczalna, ponieważ wszystko to dotyczy przede wszystkim kontynentu europejskiego”.

Co więcej, powtórzę świadmie: Ukraina postrzega uczestnictwo w tym procesie jako warunek sine qua non strony europejskiej, a – cytując za agencją Interfax Podolaka – „być może także innych światowych potęg mających wpływ na Federację Rosyjską”.

Ukraina podchodzi do spotkania Putin–Trump z umiarkowanym optymizmem. Podolak pytany w telewizyjnym wywiadzie o możliwość uczestniczenia w alaskańskim spotkaniu Wołodymyra Zełenskiego, odpowiedział, że taką możliwość ocenia jako „po pół na pół”, ponieważ „na pewno nie ma jeszcze żadnego scenariusza”.

I w tej kwestii wyraził w sumie daleko idący optymizm. Co prawda gospodarzem spotkania jest Trump, bo dojdzie do niego na amerykańskiej ziemi, ale wątpliwe jest, by prezydent USA, forsując udział w nim Zełenskiego, ryzykował to, że do rozmów na szczycie by… nie doszło. Rzecz jasna nie z jego woli, ale Putina. Dla prezydenta Federacji Rosyjskiej byłaby to okazja do storpedowania rozmów. A zapłaciłby za to utratą (nieco już nadszarpniętego w sprawie ukraińskiej) prezydent Trump.

Ten już wysłał jasny sygnał do Kijowa, że Zełenski musi poczekać, nim stanie między przywódcami USA i Rosji. Podczas konferencji prasowej (11 sierpnia) poświęconej walce z przestępczością w stolicy USA powiedział:

„Spotkam się z prezydentem Putinem i zobaczymy, co ma na myśli. Jeśli to będzie uczciwa umowa, powiem o niej przywódcom Unii Europejskiej i NATO, a także prezydentowi Zełenskiemu. Myślę, że z szacunku zadzwonię najpierw do niego, a potem do nich. Mogę powiedzieć: powodzenia, walczcie dalej. Albo: możemy dojść do porozumienia”.

Garda: Krzysztof Gawkowski
Portal Obronny SE Google News

Spotkania Trumpa i Putina – możliwa powtórka z historii?

Donald Trump złożył kolejną deklarację–obietnicę. Poinformował, że będzie się starał odzyskać część ziem dla Ukrainy.

Tu pan prezydent okazał się wielkim optymistą, zakładając, że będzie mógł nakłonić Putina do takiego gestu dobrej woli. Rosja, pod przywództwem Putina (podobnie jak USA pod wodzą Trumpa), kieruje się poczuciem własnych interesów, a nie gestów natury moralnej. To, co zajął Putin z Ukrainy, o czym zdaje się Trump zapomniał, przyłączyła do Federacji Rosyjskiej. Według rosyjskiego prawa to jest już Rosja, a nie Ukraina.

Nie popadając w sentymenty i definiowanie sprawiedliwości: gdyby Moskwa jako główny warunek zakończenia wojny przez Rosję stawiała ukraińską akceptację strat terytorialnych, to byłaby to duża strata dla Kijowa, ale – stwierdzając kolokwialnie – do przełknięcia. Taka „dobra wola” ze strony Rosji jest niemożliwa. Co więcej: jest mało prawdopodobne, by Moskwa odstąpiła - z własnej woli - od żądania oddania przez Ukrainę tych części czterech obwodów, nad którymi sprawuje kontrolę.

Tam, gdzie istnieje ukraińskie władztwo, istnieją linie fortyfikacyjne. Ukraina nie zgodzi się, by oddać je Rosji, bo choćby ta nie wiadomo co obiecywała – nawet na tzw. papierze – to Kijów nie może przystać na osłabienie swojej pozycji w przyszłości. Bo nie ma pewności, że po zakończeniu wojny – prędzej czy później – na Kremlu nie stwierdzą, że trzeba wznowić wojnę!

Kijów może pogodzić się z utratą części państwa, ale de facto. Nie zgodzi się jednak na oddanie bez walki reszty czterech obwodów. Gdyby na to przystał, to Ukraina – w bliższej niż dalszej przyszłości – stałaby się państwem kadłubowym, zdanym na łaskę Kremla. Należy bowiem założyć, że Rosja nie zakończy wojny, jeśli nie otrzyma układowego zapewnienia, że Ukraina nie stanie się członkiem NATO. Co prawda w polityce „nigdy nie mówi się nigdy”, ale nie należy zapominać, że jednym z powodów zaistnienia rosyjskiej SWO (specjalnej operacji wojskowej) było wytrącenie Ukrainy z orbity NATO.

Należy założyć, że pierwsze spotkanie Trumpa z Putinem nie będzie ostatnim. Jest już planowane kolejne, tym razem – najpewniej – na terytorium Rosji. Raczej nie można spodziewać się, by zaproszono do uczestnictwa w nim Zełenskiego. Prędzej czy później musi do niego dojść. Bo jeśli to nie nastąpi, to zapowiada się powtórka z historii – z Monachium z roku 1938. A taki wariant rozwoju sytuacji wróży źle. Nie tylko Ukrainie. Światu również. I oby nie mieli racji ci, którzy coś takiego przewidują!

Sonda
Uważasz, że Ukraina powinna przystać na wszystkie warunki zakończednia wojny, które stawia jej Rosja?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki