• Spotkanie na Alasce to pierwsza wizyta Putina w USA od dekady.
• Eksperci ostrzegają, że rozmowy mogą zakończyć się ustępstwami kosztem Ukrainy.
• Rosyjska propozycja zakłada uznanie Krymu i Donbasu w zamian za zawieszenie broni.
Putin i Trump, czyli od ultimatum do rozmów na Alasce
29 lipca prezydent USA Donald Trump postawił przywódcy Rosji ultimatum: albo Putin zakończy zabijanie w Ukrainie, albo USA w piątek (8 sierpnia) nałożą na Rosję sankcje dotykające nabywców jej głównych produktów eksportowych – ropy naftowej i gazu ziemnego. Choć termin minął, a wojna w Ukrainie trwa, zamiast nałożenia sankcji amerykański prezydent ogłosił, że spotka się z Putinem na Alasce.
Będzie to pierwsza wizyta rosyjskiego przywódcy w USA od 10 lat.
– Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że sankcje są nieuniknione. I nie jest w ogóle jasne, co dokładnie się zmieniło – stwierdził Steven Pifer, ekspert think tanku Brookings Institution i wieloletni dyplomata.
Jego zdaniem, choć wiele szczegółów dotyczących potencjalnego układu kończącego wojnę nie jest znanych, to sam fakt, że dojdzie do spotkania, jest zwycięstwem Putina, który w ten sposób nie tylko odroczy groźbę poważnych sankcji wobec swojego kraju, ale też przełamie izolację, w której znajduje się od 2022 r. Jak podkreślił Pifer, także format spotkania – twarzą w twarz – jest korzystny dla prezydenta Federacji Rosyjskiej.
– Putin jest mistrzem szczegółów. Zna te rzeczy od podszewki. Według większości relacji Trump nie lubi być zbyt szczegółowo informowany, nie lubi się przygotowywać. Myślę, że Putin patrzy na to i mówi: „To świetny sposób, żeby rozegrać Trumpa i zmusić go do zgody na różne rzeczy” – ocenił rozmówca PAP.

Putin, Trump i dwufazowy plan pokoju dla Ukrainy
Ekspert nie wyklucza, że Trump i Putin mogą uzgodnić niekorzystne dla Ukrainy warunki, by potem wymusić na ukraińskim prezydencie przyjęcie układu. Były dyplomata zaznaczył jednak, że to Ukraina będzie miała ostateczny głos w tej sprawie i nie przyjmie porozumienia, jeśli nie zapewni jej ono bezpieczeństwa.
Pifer przyznał, że niepokój mogą budzić doniesienia o rosyjskiej propozycji, która miała przełamać wcześniejszy impas. Według dziennika „Wall Street Journal” Rosja zaproponowała dwufazowy plan, w którym na pierwszym etapie Ukraina miałaby wycofać wojska z obwodu ługańskiego i donieckiego (obecnie kontroluje ok. 30 proc. ich terytorium) w zamian za zawieszenie broni. Na drugim etapie Putin i Trump uzgodniliby ostateczny plan pokojowy, który następnie zostałby wynegocjowany z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Jak podała gazeta, strona rosyjska chce też uznania okupowanego Donbasu i Krymu za jej terytorium, a w zamian parlament w Moskwie przyjąłby prawo obiecujące, że Rosja nie zaatakuje Ukrainy.
– Wydaje się, że Ukraina jest proszona o trwałe poświęcenie wielu rzeczy, szczególnie terytorium, tylko za zawieszenie broni, które może być złamane w każdej chwili – zauważył Pifer. – Jest też wiele innych kwestii, które są odkładane na drugą fazę, a kto jest w stanie zapewnić, że ta druga faza kiedykolwiek cokolwiek przyniesie?
Zdaniem eksperta prawidłową sekwencją powinno być zawieszenie broni, a później porozumienie co do ustępstw terytorialnych, na które Kijów prawdopodobnie by się zgodził. Jak zaznaczył, kluczową kwestią pozostają gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy.
– Nie można za nie uznać obietnicy Moskwy, że nie zaatakuje ponownie.
Pifer zauważył też, że jedyne działanie podjęte przez Trumpa przeciwko Rosji – nałożenie dodatkowych ceł na Indie za kupowanie rosyjskiej ropy naftowej – paradoksalnie również może okazać się korzystne dla Putina. Ruch Trumpa nie skłonił bowiem New Delhi do rezygnacji z rosyjskiego surowca, za to doprowadził do poważnego rozdźwięku w relacjach między Indiami i USA, kluczowej zwłaszcza w kontekście powstrzymywania Chin.
Kilka zdań komentarza…
Steven Pifer, był ambasadorem USA w Ukrainie w latach 1998–2000, za prezydentury Billa Clintona. Jest członkiem Partii Demokratycznej. Nie poddając w wątpliwość jego politycznych ocen, należy mieć na uwadze, że zasadniczo Demokraci nie oceniają pozytywnie prezydentury Donalda Trumpa ani jego samego. R
Republikanie pewnie (nie wszyscy) oceniają, że ultimatum Trumpa było skuteczne i zapiszą do jego listy sukcesów. Będą podkreślać, że gdyby było inaczej, to Putin nie zgodziłby się na spotkanie z Trumpem, a amerykański prezydent nałożyłby na Rosję „druzgocące sankcje”.
Czyżby takimi mogły być? Przecież wymiana handlowa między USA a Federacją Rosyjską nawet przed 2022 r. była symboliczna. Jakie towary rosyjskie eksportowane do USA miałyby być potężnie oclone? Kawior? Wódka? Bo chyba Stany nie potrzebują importować rosyjskich węglowodorów, choć w ich interesie jest, żeby konkurent mocno stracił na sile.
Nie wiadomo, co tam tkwi w głowie Donalda Trumpa, jaki ma plan względem zakończenia wojny lub przynajmniej jej zatrzymania. Podkreślić należy fakt, że to Putin przyjeżdża do USA, a nie Trump do Rosji.
Dlaczego na Alaskę? Bo z Rosji do niej najbliżej i kiedyś do niej należała? Może to ma coś symbolizować? Nie wiadomo. Można zgadywać. Można również założyć, z prawdopodobieństwem wręcz graniczącym z pewnością, że Putin zgodził się (pozornie) na taką uległość, bo ma w tym cel.
Wcześniej zyskiwał na czasie, co jakiś czas prowadząc z Trumpem telefoniczne rozmowy, a teraz uczyni to podczas bezpośredniego spotkania. Postawi te same warunki, które już wcześniej stawiał… Jednym zdaniem: Putin znów będzie starał się ograć Trumpa...
Andrzej Bęben