Spis treści
- CDU/CSU wygrywa wybory, SPD ponosi porażkę
- Niemcy chcą zmian
- Czy było zaskoczenie?
- Kto poniósł porażkę, a kto się cieszy?
- AfD największa partia opozycyjna, która nie będzie współrządzić
- Nastroje po wyborach w Niemczech
- Kto jak głosował?
- Kogo CSU/CDU wybierze na koalicjanta?
- Merz zapowiada wizytę w Warszawie
- Jakiej polityki można się spodziewać po Merzu?
- Kim jest Friedrich Merz?
Po tym jak w Niemczech w zeszłym roku rozpadła się koalicja rządowa (rządząca od 2021 r.), w której skład wchodziło SPD, Zieloni i FDP czego powodem było wyrzucenie z rządu ministra finansów Christiana Lindnera z FDP. Rząd, w którym pozostali socjaldemokraci i Zieloni, utracił większość. Prezydent Frank-Walter Steinmeier rozwiązał z tego powodu parlament i rozpisał przyspieszone wybory, które zaplanowano na 23 lutego. Przez ostatnie miesiące w Niemczech trwałą zaciekła kampania wyborcza, jednak sondaże jasno wskazywały, że zwycięzcą wyborców może być blok chadeków CDU/CSU, pytanie tylko brzmiało, jaki ostatecznie wynik uzyskają powyżej 30% czy poniżej oraz jak słabe będzie SPD i czy mniejsze partie w Bundestagu jak FDP, czy Lewica przekroczą próg wyborczy. W czasie tej burzliwej kampanii najważniejszymi problemami dla Niemców była gospodarka oraz migracja. Były jednak i obecne tematy jak bezpieczeństwo oraz wojna na Ukrainie.
Co jednak zdecydowało w tych wyborach? Według badań, o których pisze Tagesschau dwie trzecie ankietowanych Niemców chciałoby, aby do kraju przybywało mniej uchodźców i osób ubiegających się o azyl niż w ostatnich latach. Dla niektórych to pytanie jest kluczowe. Zwłaszcza ta kwestia wysunęła się na pierwszy plan po ostatnich atakach w Niemczech. Kwestie społeczne nadal są istotne, ale straciły na znaczeniu w porównaniu z ostatnimi wyborami. Kwestie środowiska i klimatu spadły na dalszy plan.
Polecany artykuł:
CDU/CSU wygrywa wybory, SPD ponosi porażkę
Wybory w Niemczech zwyciężył chadecki blok CDU/CSU uzyskując 28,6 proc. głosów. Jednak jak zauważa Tagesschau partia nie może pochwalić się wielkim zwycięstwem. Dla CDU/CSU jest to drugi najgorszy wynik w historii partii — w 2021 roku chadecy zdobyli 24,2 proc. Najlepszy wynik zdobyli zaś w 2013 roku, gdzie osiągnęli wynik 41,5 proc. pod rządami Angeli Merkel. Według badań Infratest Dimap, na której powołuje się Tagesschau, dobry, ale nie najlepszy wynik CDU/CSU jest spowodowany niepewnością wynikającą z ogólnie trudnej sytuacji (zmiany klimatyczne, sytuacja gospodarcza, migracja, Trump i Putin), skutków ery Merkel, błędów popełnionych przez obecne kierownictwo CDU i CSU, ale także konkurencji ze strony prawicy. Co ciekawe zdaniem Niemców najbardziej odpowiedzialna za obecne problemy w Niemczech, jest SPD i Zieloni z wynikiem 24 i 20 procent. Jednak CDU/CSU z wynikiem 21 procent jest również obwiniane. Na chadekach ciąży także odpowiedzialność za sprowadzenie masowej liczby migrantów do kraju. To więc pokazuje, że CDU/ CSU wygrało słabością innych partii, jednak w zasadzie można posłużyć się stwierdzeniem, że wygrało mniejsze zło.
Na drugim miejscu znalazła się Alternatywa dla Niemiec (AfD) z wynikiem 20,8 proc. a na trzecim socjaldemokratyczna SPD - 16,4 proc. Na kolejnych miejscach znaleźli się Zieloni - 11,6 proc. i Lewica (Linke) - 8,8 proc, którzy mogą być pewni miejsc w parlamencie. Sojusz Sahry Wagenknecht (BSW) nie przełamał progu wyborczego, zdobywając jedynie 4,97 proc. głosów. Liberalna Wolna Partia Demokratyczna (FDP) również nie przekroczyła 5-procentowego progu wyborczego, zdobywając 4,3 proc. głosów, co oznacza, że ugrupowanie to nie wejdzie do Bundestagu.
Polaryzacja społeczeństwa doprowadziła do rekordowej frekwencji wyborczej wynoszącej blisko 84 proc. AfD udało się zmobilizować 1,8 mln nowych wyborców, a CDU/CSU - ponad 900 tys. Najwyższa frekwencja w wyborach parlamentarnych miała miejsce w 1987 roku, kiedy wyniosła 84,3 proc.
Niemcy chcą zmian
Jak zauważyła w rozmowie z Portalem Obronnym Iwona Weidmann korespondentka Polskiej Agencji Prasowej w Monachium, obserwując wybory w zasadzie od środka, Niemcy odpowiedzieli się za zmianami w polityce.
"Wybory z pewnością pokazały, że Niemcy chcą zmian. Ale proszę zobaczyć, ile zmieniło się przez ostatnie cztery lata. W wyborach w 2021 r. jedną z najważniejszych kwestii dla wyborców była ochrona środowiska i klimat, a tym razem – polityka bezpieczeństwa, migracja i gospodarka. Niemcy boją się też eskalacji wojny w Ukrainie. Na tych strachach, niepewnościach i niestety ostatnich zamachach zyskała AfD. Niemcy pokazali z jednej strony, że chcą powrotu do stabilności – dlatego wybrali chadecję, ale z drugiej strony jest duży obóz tzw. „protestujących Niemców” – to wyborcy populistów, głównie AfD, ale też lewicowego BSW. Oni chcą zupełnego przewrotu w polityce, nie ufają już starym, niemieckim partiom jak chadecja czy SPD. Niemcy oczekują przede wszystkim poprawy sytuacji gospodarczej, bo ona odbija się na ich codzienności, pracy, zarobkach, szansach zawodowych itd. Chcą zaostrzenia polityki migracyjnej, bardziej stanowczego stanowiska rządu w tej sprawie – i te nastroje wykorzystał znakomicie Merz. W kwestii wsparcia Ukrainy Niemcy nie są zgodni – część opowiada się za wsparciem Ukrainy, a część – nie chce tego. Ale na pewno boją się tego, że wojna przyjdzie do Niemiec, albo bardzo niekorzystnie wpłynie na niemiecką gospodarkę. Nowy rząd będzie musiał stawić czoła nie tylko Trumpowi, ale uważnie śledzić nastroje społeczne w Niemczech.".
Czy było zaskoczenie?
Korespondenta w pytaniu, czy były jakieś zaskoczenia jeśli chodzi o wybory, stwierdziła, że sondaże się bardzo mocno sprawdziły - "[przyp. red sondaże różniły się] właściwie niewiele, ponieważ badania i sondaże przed wyborami faktycznie się sprawdziły się. Pozytywnym zaskoczeniem jest dla mnie wysoka frekwencja wyborcza – na poziomie 82,5 proc., co jest najwyższym wynikiem od wyborów w 1987r.! To pokazało, jak niezadowoleni są Niemcy z obecnej sytuacji i że chcą współdecydować w zmianie".
Kto poniósł porażkę, a kto się cieszy?
Wybory 23 lutego, są dla SPD totalną porażką, ponieważ uzyskali najgorszy wynik w powojennej historii Niemiec. W porównaniu do wyborów do Bundestagu z września 2021 r. stracili oni około 9,3 pkt. proc. Jak zauważył w komentarzu wyborczym portal Merkur:
"Błędem było wierzyć, że Olaf Scholz i jego rząd mogą zorganizować "zwrot - Zeitenwende", ożywić gospodarkę, uspokoić kraj wewnętrznie i uzbroić go na zewnątrz przed niszczycielskim skutkom upadku cywilizacji prowadzonego przez Putina. Aby to zrobić, koalicji brakowało niezbędnej podstawowej wspólnej płaszczyzny — a kanclerzowi brakowało woli odważnego przewodzenia Niemcom i Europie. Tak jak Scholz do samego końca w niemal upiorny sposób pozorował swoje szanse na reelekcję w wyborach do Bundestagu, tak też odgrywał jedynie rolę kanclerza w momencie zwrotnym".
Według Tagesschau SPD obniżyła swoje wynik o połowę w wielu obszarach w porównaniu do 2021 roku: W polityce zagranicznej z 31 do 16 procent, w polityce gospodarczej z 25 do 12 procent, a także znacznie straciła w swojej „podstawowej kompetencji”, jaką jest sprawiedliwość społeczna. Zauważa się także, że rząd pod przewodnictwem SPD osiągnął najgorszy ocenę swojej pracy w historii przed wyborami, czyli tylko 17%.
Spadek poparcia odnotowali też liberałowie z FDP - około 7,1 pkt. proc. w porównaniu do poprzednich wyborów parlamentarnych. Według badań, 58 procent Niemców uważa, że zachowanie FDP w koalicji sygnalizacji świetlnej (SPD, Zieloni i FDP) pokazuje, że FDP nie jest godnym zaufania partnerem koalicyjnym. Prawie tyle samo osób zarzuca liderowi partii Christianowi Lindnerowi, że bardziej interesuje się sobą niż kwestiami politycznymi. Zwraca się również uwagę, że FDP nie jest już atrakcyjna dla wyborców również pod względem merytorycznym. Szef FDP Christian Lindner zapowiedział, że poda się do dymisji jeżeli jego partia nie przekroczy progu wyborczego. „Ponieśliśmy ciężką porażkę, ale Niemcy zyskały” – powiedział. Lindner kierował w rządzie Scholza resortem finansów. Kanclerz zdymisjonował go w listopadzie, co doprowadziło do upadku rządu i przedterminowych wyborów.
Najwięcej zyskała AfD (ok. 10,4 pkt. proc.), następnie CDU/CSU (ok. 4,4 pkt. proc.) i Lewica (ok. 3,9 pkt proc.) oraz założony w 2023 r. BSW (około 5,0 pkt proc.). Według obecnych prognoz z 630 miejsc w Bundestagu chadecja otrzyma 208, AfD - 154, SPD - 120. Zieloni będą mieli 85 deputowanych, a Lewica - 64.
AfD największa partia opozycyjna, która nie będzie współrządzić
Zadowolenie z wyniku wyborczego AfD wyraziła jej liderka Alice Weidel. Podziękowała zwolennikom partii za kampanię wyborczą. "Było wspaniale" i "nasza ręka zawsze będzie wyciągnięta do udziału w rządzie" - podkreśliła Weidel. "Wola wyborców jest wyraźnie odzwierciedlona, ludzie chcą niebiesko-czarnej koalicji” - powiedziała Weidel telewizji ZDF. Według Tagesschau: "24 procent Niemców jest zadowolonych z pracy Weidel - to o dziesięć punktów procentowych więcej niż w 2021 roku, co stawia ją na tym samym poziomie co Olafa Scholza i Christiana Lindnera. Jak zauważa niemiecki portal, bazując na swoich badaniach, około jedna czwarta wyborców AfD twierdzi, że głosowała na tę partię przede wszystkim ze względu na Alice Weidel. AfD jest również obecnie uważana za partię o podobnie wysokim poziomie kompetencji jak CDU/CSU, zwłaszcza jeśli chodzi o politykę wobec uchodźców.
Jak zauważa Iwona Weidmann, partia AfD będzie w Bundestagu najsilniejszą siłą opozycyjną, co będzie pewną nowością dla niej. Jak powiedziała dziennikarka:
"Z jednej strony to duża szansa dla polityków AfD – bycie liderem opozycji daje duże pole manewru do krytyki rządu, a dzięki temu można „pobłyszczeć” w Bundestagu. Chadecy na tym dużo zyskali w ostatnich czterech latach. To z kolei może dać AfD silną pozycję startową w wyborach w 2029 r. Jeżeli AfD będzie nadal znajdować się na fali wznoszącej, jak teraz, to ma szansę nawet na zwycięstwo w następnych wyborach do Bundestagu. Ale z drugiej strony bycie w opozycji wymaga silnego lidera. Czy taka jest Alice Weidel? Nie powiedziałabym. Prowadziła słabą kampanię, a Niemcy głosowali na AfD nie ze względu na nią. Braki kadrowe dla AfD są dla tej partii największym wyzwaniem. To może zaprzepaścić szansę AfD na umocnienie jej pozycji w parlamencie".
Kandydat Zielonych na kanclerza Robert Habeck ocenił podczas wieczoru wyborczego partii, że miniona kampania była "taka, jaką chciał prowadzić". Zieloni "wywalczyli sobie wyjście" z kryzysu sondażowego, co - jego zdaniem - "nie było oczywiste". "Jesteśmy również gotowi wziąć na siebie odpowiedzialność" - oświadczył Habeck, dodając, że Niemcy stoją przed trudnym zadaniem utworzenia rządu i musi to nastąpić szybko. Zdaniem Tagesschau, mimo tego, że Zieloni również tracą poparcie, zwłaszcza wśród młodych wyborców, to jednak nie ich porażka nie jest jakaś duża."Zieloni najwyraźniej wypracowali sobie solidny elektorat, który jest bardziej stabilny niż w przypadku innych partii. Wynika to głównie z kwestii ochrony środowiska i klimatu. Dla wyborców Partii Zielonych jest to nadal najważniejsza kwestia, podczas gdy wśród zwolenników innych partii odgrywa ona obecnie raczej drugorzędną rolę" - napisano w tekście.
Lider Lewicy Jan van Aken ocenił, że wynik partii w niedzielnych wyborach do Bundestagu to "wielki sukces". "Zaczynaliśmy jako słabeusze, a teraz jesteśmy silniejsi niż wcześniej" - podkreślił van Aken w rozmowie z publicznym nadawcą ZDF.
Sahra Wagenknecht i jej sojusz BSW ostatecznie nie znajdą się w Bundestagu. Po sukcesach w wyborach landowych na wschodzie Niemiec porażka byłaby gorzka dla założonej w 2023 r. partii. "Ale nawet jeśli nie wystarczy to (by wejść) do Bundestagu, nie będzie to koniec BSW" - zapowiedziała Wagenknecht w niedziele.
Nastroje po wyborach w Niemczech
A jakie są nastroje po wyborach w Niemczech? Jak powiedziała dla Portalu Obronnego korespondentka Polskiej Agencji Prasowej w Monachium, Niemcy opowiedzieli się za zmianami.
"Niemcy pokazali swój sprzeciw wobec polityki rządu Olafa Scholza i jego samego. A czy są zadowoleni? Tak i nie. Na pewno choć trochę mogą być zadowoleni wyborcy chadecji, ponieważ oznacza to prawdopodobnie, że wraca ona do władzy. Z wyniku wyborów cieszą się też głosujący na Lewicę, bo prawie podwoili swoje poparcie w porównaniu do wyborów w 2021 r. Zadowoleni są też politycy prawicowo-populistycznej AfD, tylko że ich wyborcy mogą być nadal niezadowoleni, ponieważ AfD – najsilniejsza partia na wschodzie kraju, a w całych w Niemczech ciesząca się poparciem ok. 20 proc. – będzie wykluczona z rządzenia. A ci, którzy głosowali na AfD, chcą wielkich zmian w niemieckiej polityce. W Niemczech panuje nastrój niepewności, bo przed Friedrichem Merzem nie tylko trudne zadanie sformowania koalicji. Merz musi też jak najszybciej postawić na nogi niemiecką gospodarkę i ustosunkować się do wojny w Ukrainie oraz nieprzewidywalnego Trumpa".
Kto jak głosował?
Według analizy przeprowadzonej przez Research Group Elections, które zajmuje się badaniem zachowań wyborczych ze względu na wiek, płeć, wykształcenie i zawód, na zlecenie Die Welt, wybory w Niemczech pokazały, że wśród pokolenia 60+ 38 proc. głosowało na CDU/CSU, a 23 proc. na SPD, podczas gdy wśród osób poniżej 30. roku życia liczby te wynoszą odpowiednio zaledwie 13 i 11 proc.
Lewica stała się najczęstszym wyborem w grupie wiekowej 18–24 lat, zdobywając 27 proc., podczas gdy AfD uzyskała 21 proc. Zieloni otrzymują tutaj 10 procent. SPD i CDU/CSU otrzymują odpowiednio tylko 11 i 12 procent głosów w tej grupie wiekowej. FDP i BSW otrzymują sześć procent głosów.
Według badania jeśli chodzi o płeć to CDU/CSU zyskuje większe poparcie wśród mężczyzn niż wśród kobiet – 29 proc. wśród mężczyzn i 27 proc. wśród kobiet. Różnica między płciami jest jeszcze wyraźniejsza w przypadku AfD (odpowiednio 23 i 17 procent), na tę partię najczęściej głosują mężczyźni w średnim wieku. SPD i Linke cieszą się większym powodzeniem wśród kobiet niż mężczyzn (SPD: odpowiednio 18 i 15 procent; Linke 11 i 7 procent), podczas gdy nie ma prawie żadnej różnicy w przypadku Zielonych (13 procent wśród kobiet, 12 procent wśród mężczyzn). FDP znalazłaby się powyżej pięcioprocentowego progu wyborczego wśród mężczyzn (6%) i poniżej tego progu wśród kobiet (4%).
Jeśli chodzi o wykształcenie, to wśród wyborców ze świadectwem ukończenia szkoły średniej I stopnia (Szkoła główna - Hauptschule) CSU/CSU jest zdecydowanie najczęstszym wyborem z wynikiem 33 proc., wyprzedzając AfD (24 proc.) i SPD (22 proc.). CDU/CSU i AfD utrzymują się na prowadzeniu wśród wyborców z wykształceniem średnim (Szkoła realna - Realschule) z 28 procentami, podczas gdy CDU/CSU jest najlepsza wśród osób z wykształceniem wyższym z 27 procentami, przed AfD z 17 procentami, SPD z 15 procentami, Zielonymi z 14 procentami i Partią Lewicy z 13 procentami. Wyborcy z wyższym wykształceniem najczęściej głosowali na CDU/CSU (28 procent) i Zielonych (23 procent), a AfD uzyskała wynik poniżej średniej (10 procent).
Jeśli chodzi o zawód to grupa pracowników fizycznych głosowała głównie na AfD (29 procent) i CDU/CSU (26 procent), a SPD w teorii partia robotników znalazła się dopiero na trzecim miejscu z wynikiem 17 procent. Z 27 procentami, pracownicy umysłowi głosowali najczęściej na CDU/CSU, która również znacznie wyprzedza SPD i Zielonych (po 17 procent) wśród urzędników służby cywilnej z 34 procentami. Tutaj AfD jest znacznie poniżej swojego wyniku wyborczego z 12 procentami. Wśród osób samozatrudnionych FDP jest równie wyraźnie powyżej swojej średniej z 9 procentami, jak CDU/CSU z 36 procentami - w przeciwieństwie do SPD z zaledwie 11 procentami.
Kogo CSU/CDU wybierze na koalicjanta?
Zwycięska chadecja do utworzenia większościowego rządu potrzebuje jednak partnerów koalicyjnych. F. Merz zapowiedział podczas swojego wystąpienia w Berlinie gotowość do rozmów koalicyjnych. "Najważniejszą rzeczą jest jak najszybsze przywrócenie zdolnego do działania rządu w Niemczech" - ocenił Merz. Merz w czasie wieczoru wyborczego powiedział, że chce utworzyć nowy rząd do Wielkanocy. Obecnie po wykluczeniu współpracy z AfD, CDU/CSU ma szansę na koalicję z SPD. W sondażu instytutu YouGov za taką koalicją opowiedziało się 44 proc. badanych. Poprzednio chadecy i socjaldemokraci rządzili wspólnie w latach 2005–2009 oraz 2013-2021.
Merz przyznał, że stworzenie nowego rządu będzie trudne – „trudniejsze, niż się spodziewałem”. W kampanii wyborczej oba obozy polityczne ostro ze sobą rywalizowały. Porozumienie w sprawach dotyczących polityki migracyjnej, świadczeń socjalnych i ożywienia gospodarki, w tym deficytu budżetowego, będzie bardzo trudne. W pierwszej debacie telewizyjnej po zamknięciu lokali wyborczych przyszły kanclerz Niemiec Friedrich Merz przyznał, że stworzenie stabilnego rządu jest jego zdaniem konieczne ze względu na skomplikowaną sytuację międzynarodową. „Nie można wykluczyć, że Rosja i USA porozumieją się ponad głowami Europejczyków” – ostrzegł Merz. Jego zdaniem konieczne jest utworzenie „samodzielnej europejskiej zdolności do obrony”. Merz i urzędujący kanclerz Olaf Scholz wykorzystali debatę do pierwszych przymiarek do ewentualnej koalicji. Scholz powiedział, że SPD nigdy nie unikała odpowiedzialności za państwo i „zachowa się konstruktywnie”.
Thorsten Frei, szef frakcji parlamentarnej CDU/CSU w Bundestagu CDU/CSU, powiedział w ARD, że „Przełożenie tego wyniku na praktyczną politykę będzie bardzo, bardzo trudne, a zarazem bardzo złożone”. Według niego utworzenie stabilnego rządu będzie stanowiło "ogromne wyzwanie". Jego zdaniem warunki do utworzenia stabilnego rządu nie są idealne. Mówił także o potencjalnej potrzebie koalicji z Zielonymi. „To nie byłaby wymarzona koalicja”. Ostatecznie jednak trzeba będzie poradzić sobie z tą sytuacją - mówił polityk. Według obecnych szacunków ewentualna koalicja chadeków z Zielonymi nie daje większości w parlamencie, a dodatkowo - poprzez krytykę Zielonych przez lidera bawarskiej CSU Markusa Soedera - stoi pod dużym znakiem zapytania.
Zdaniem lidera CSU Markusa Söder CDU i CSU nie potrzebują Zielonych do rządu, nawet jeśli nie wystarczy koalicja z samą SPD. "Biorąc pod uwagę obecne możliwości, wydaje się również jasne, że wystarczy jeden partner, ewentualnie dwóch. Ale jedno jest stosunkowo jasne: może się to udać bez Zielonych” – powiedział Söder w przesłaniu wideo do partii wyborczej CSU w Monachium.
Kanclerz Olaf Scholz w wieczór wyborczy opowiedział się za szybkim utworzeniem rządu w Niemczech, co może oznaczać, że jest to prawdopodobna koalicja. Podkreślił także, że jeśli dojdzie do rozmów, na przykład między SPD a CDU/CSU, "to nie będzie negocjatorem SPD”. Jak dodał, "wyraziłem się jasno: Powiedziałem, że kandyduję na urząd Kanclerza”. Ustępujący kanclerz Niemiec Olaf Scholz przyznał, że jego Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD) poniosła porażkę w niedzielnych wyborach. "To jest gorzki wynik wyborczy" - zaznaczył lider SPD w centrali partii w Berlinie. Scholz powiedział, że bierze na siebie odpowiedzialność za wynik partii. Porażkę SPD przyznał też sekretarz generalny SPD Matthias Miersch. Być może gdyby SPD postawiło na popularnego w kraju ministra obrony Borisa Pistoriusa, to wynik SPD mógłby być zdecydowanie lepszy. Minister obrony Niemiec cieszy się w kraju ogromnym zaufaniem, jako jedyny w zasadzie polityk w Niemczech wyprzedzając nawet F. Merz (Pistorius- 47%; Merz - 34%), czyli prawdopodobnego przyszłego kanclerza Niemiec.
Minister obrony Boris Pistorius w niedziele wieczorem powiedział, że jest bardzo rozczarowany wynikiem swojej partii SPD w wyborach do Bundestagu. "To druzgocący, katastrofalny wynik" – powiedział Pistorius. Pistorius, odnosząc się do ewentualnych rozmów koalicyjnych socjaldemokratów z chadekami z CDU/CSU, stwierdził, że "zawsze byliśmy otwarci na rozmowy i jesteśmy. Chodzi o odpowiedzialność, ale nie do nas należy teraz podjęcie jakichkolwiek kroków naprzód" – cytuje polityka agencja DPA
AfD zdołała w ciągu trzech lat od poprzednich wyborów podwoić swój wynik – z 10,3 proc. do 20,8 proc. - i stała się drugą siłą polityczną w Niemczech. Współprzewodnicząca prorosyjskiej i eurosceptycznej partii Alice Weidel zaproponowała CDU/CSU współpracę. „Nasza ręka jest wyciągnięta” – oświadczyła. Zdaniem Weidel chadecy nie zdołają w koalicji z SPD zrealizować swoich obietnic dotyczących zaostrzenia polityki migracyjnej i zwrotu w polityce gospodarczej. „Taki rząd nie będzie stabilny i upadnie przed końcem kadencji” – powiedziała. Merz po raz kolejny wykluczył koalicję z partią, której część struktur ma, zdaniem służb, profil skrajnie prawicowy. AfD opowiada się za natychmiastowym uruchomieniem gazociągu Nord Stream i zamknięciem granic.
We wszystkich landach na terenie byłej NRD AfD jest obecnie najsilniejszą partią, z wynikami powyżej 30 proc. Wyjątkiem jest Berlin, gdzie wygrała Lewica.
Jak powiedziała Iwona Weidmann z PAP jeśli chodzi o możliwości koalicyjne:
"Stworzenie stabilnego rządu może być niełatwym zadaniem dla Merza. Najbardziej prawdopodobna jest tzw. Wielka Koalicja, czyli sojusz chadeków z socjaldemokratami. Ale już wczoraj pojawiły się pierwsze zgrzyty, ponieważ Scholz ogłosił, że on nie będzie prowadzić rozmów koalicyjnych z chadekami. Trudne mogą być nie tylko rozmowy, ale utrzymanie tej koalicji do następnych wyborów. Przy bardzo złych wiatrach możemy mieć do czynienia z „koalicją Ampel-bis”, a to wzmocniłoby skrajną prawicę. Na pewno koalicja chadeków z SPD nie będzie łatwa. Widać to już na przykładzie stanowiska dotyczącego dostaw broni dla Ukrainy – SPD jest bardziej wstrzemięźliwa i to ona często blokowała pakiety wsparcia. W polityce gospodarczej jest też duży rozdźwięk – chadecy chcą zaostrzyć zasady przyznawania zasiłków, co kłóci się z korzeniami socjaldemokratów. Najważniejsza będzie umowa koalicyjna - ona pokaże, na jakie ustępstwa będą gotowe partie".
Merz zapowiada wizytę w Warszawie
Dla niektórych w Polsce może to być zaskoczenie, ale CDU/CSU jako jedyna w swoim programie mówił wyraźnie o współpracy z Polską. Dlatego też jak informował niedawno dziennik "Bild", Friedrich Merz zaplanował już swoje podróże do Paryża i Warszawy, aby spotkać się z prezydentem Emmanuelem Macronem i premierem Donaldem Tuskiem.
Merz jest szczególnie skoncentrowany na przyjaźni francusko-niemieckiej i bliskich relacjach z Polską. Polityk powiedział "Bildowi": "Musimy znów bliżej współpracować w Europie. Dlatego jako kanclerz najpierw udałbym się do Paryża i Warszawy. Jeśli to możliwe, tego samego dnia".
W CDU, partii Merza, mówi się, że cała trójka dobrze się dogaduje na poziomie osobistym. Macron i Tusk chcą ponownie mieć dobre stosunki z Niemcami, a Merz chce to wspierać. Polska jest ważnym partnerem na wschodzie, przy tym graniczy z Ukrainą, a Francja jest tradycyjnie ważnym partnerem na zachodzie Europy. Pod rządami kanclerza Olafa Scholza (SPD) stosunki te uległy jednak znacznemu ochłodzeniu.
Według korespondentki Polskiej Agencji Prasowej, czy istnieją szanse na zaciśnięcia relacji między Polską a Niemcami? Odpowiada mówiąc, tak:
"Są ogromne nadzieje, że tak się stanie. Ale dopóki nie będzie stabilnego rządu nie ma o czym rozmawiać. Poczekajmy aż powstanie rząd i będziemy wiedzieli, kim będzie szef MSZ rządu Merza. Dobrze by było, gdyby był to chadek. W przypadku polityka SPD – może być to trudne. Trójkąt Weimarski świetne nadaje się na hasło wyborcze – postulat ten pojawił się w prawie wszystkich programach wyborczych partii demokratycznych – ale w rzeczywistości niewiele się w nim działo. Poczekajmy, jakie decyzje podejmie Merz. Dobrze by było dla Niemiec i Europy, gdyby tak się stało – współpraca Polski i Niemiec oraz państw Trójkąta Weimarskiego jest bardzo potrzebna. Polska bardzo liczy na to, że Merz dotrzyma słowa".
Jakiej polityki można się spodziewać po Merzu?
W opinii Iwony Weidmann - "wszystko zależy od tego, jaka koalicja powstanie w Niemczech". Jak powiedziała:
"Dobrze byłoby dla Niemiec, gdyby Merz przejął przywództwo w UE, bo na razie Macron ubiegł Niemcy. No i Merz powinien zdecydowanie wzmocnić stosunki z krajami bałtyckimi i Polską, ponieważ za kanclerza Scholza niewiele się wydarzyło oprócz miałkich zapowiedzi. Niemcy potrzebują silnej Europy, a Europa – silnych Niemiec. Tylko że najpierw Niemcy muszą „uporządkować” swoją sytuację wewnętrzną, sformować stabilny rząd, a potem myśleć o polityce zagranicznej. Bardzo chciałabym, aby Niemcy zamiast ogłaszać kolejne „Zeitenwende” faktycznie działali – nie w przyczajeniu, czekając, aż zrobią to inni. Powinni być liderami wsparcia dla Ukrainy w Europie. Wymusza to też prezydentura Trumpa w USA, który jest szalenie nieprzewidywalny. Merz musi pokazać, że dotrzymuje słowa, a podczas kampanii i wcześniej obiecywał większe wsparcie dla Ukrainy".
Lider CDU Friedrich Merz oskarża wielokrotnie SPD i Scholza o krótkowzroczną politykę wobec Ukrainy i brak niemieckiego przywództwa w Europie. Odpowiadając na te zarzuty ustępujący kanclerz zapewniał wielokrotnie, że Niemcy pozostają zaangażowane w pomoc Ukrainie. Podkreślał też, że wsparcie będzie kontynuowane tak długo, jak będzie to konieczne.
Kim jest Friedrich Merz?
Po odbyciu obowiązkowej służby wojskowej Friedrich Merz w 1976 r. rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Bonn jako stypendysta chadeckiej Fundacji Konrada Adenauera. W 1989 r. został europosłem, a pięć lat później trafił do Bundestagu jako wschodząca gwiazdy Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU). W 2000 r. został przewodniczącym frakcji CDU/CSU, jednak na drodze do realizacji jego dalszych ambicji stanęła Angela Merkel. Ówczesna liderka CDU odsunęła Merza na boczny tor, a on wycofał się z polityki i przeszedł do biznesu.
Po odejściu Merkel z czynnej polityki Merz trzykrotnie ubiegał się o przywództwo w CDU. Dwa razy przegrał – najpierw z Annegret Kramp-Karrenbauer, potem z Arminem Laschetem – ale w 2022 r. w końcu dopiął swego, obiecując zerwanie z centrową linią Merkel i zwrot ku bardziej konserwatywnej i wolnorynkowej polityce.
Choć ma doświadczenie jako parlamentarzysta, nigdy nie zajmował stanowiska w rządzie. W partii przypisuje mu się zjednoczenie CDU po utracie władzy w 2021 r. i naprawienie relacji z rządzącą w Bawarii, siostrzaną partią chadecką CSU.
W CDU należy do skrzydła liberalnego pod względem gospodarczym i konserwatywnym spojrzeniem na sprawy społeczno-polityczne. Jest zwolennikiem obniżenia podatku dochodowego, ograniczenia biurokracji i bardziej elastycznego rynku pracy, co - jego zdaniem - ma pobudzić wzrost gospodarczy. Chce, by Niemcy poszły śladem Francji i stworzyły warunki sprzyjające zakładaniu start-upów.
Znany jest z kontrowersyjnych, nierzadko populistycznych wypowiedzi o migrantach. W październiku 2022 r., po agresji Rosji na Ukrainę, Merz zarzucił części uchodźców z Ukrainy uprawianie tzw. turystyki socjalnej "do Niemiec, z powrotem do Ukrainy, do Niemiec, z powrotem do Ukrainy". W innej wypowiedzi lider CDU zarzucił osobom ubiegającym się o azyl, których wnioski zostały odrzucone, że "zabierają Niemcom wizyty lekarskie, robiąc sobie nowe zęby". Później przeprosił za swoje słowa.
Kierowana przez Merza chadecja domaga się natychmiastowego zakazu przyjmowania nielegalnych migrantów - każdy, kto podróżuje do Niemiec z państwa UE lub strefy Schengen w celu ubiegania się o azyl miałby być zawracany na niemieckiej granicy. W ten sposób Merz stara się nie tylko odpowiedzieć na panujące nastroje społeczne, ale też odebrać poparcie skrajnie prawicowej Alternatywie dla Niemiec (AfD).
Po ataku w bawarskim Aschaffenburgu, gdzie 22 stycznia uzbrojony w nóż Afgańczyk zaatakował grupę przedszkolaków, zabijając dwie osoby, Merz przedstawił pięciopunktowy plan ograniczenia migracji. Tydzień później Bundestag niewielką większością głosów poparł uchwałę chadecji w sprawie zaostrzenia polityki migracyjnej. Udało się to dzięki głosom izolowanej dotychczas AfD. Złamanie nieformalnej zasady o "kordonie sanitarnym" wokół skrajnych ugrupowań wywołało oburzenie niemieckiej opinii publicznej i polityków oraz falę protestów przeciwko AfD i chadekom w całym kraju. Wbrew przewidywaniom nie zaszkodziło to jednak chadecji w sondażach przed przedterminowymi wyborami parlamentarnymi, zaplanowanymi na 23 lutego.
Od przyjęcia rezolucji Merz co kilka dni zapewnia, że wyklucza współpracę z prawicowymi populistami. Sytuację próbują wykorzystać Zieloni i SPD, w tym szef socjaldemokratów, kanclerz Olaf Scholz, który jak mantrę powtarza, że lider CDU stracił jego zaufanie.
Merz opowiada się też za obowiązkowym rokiem służby społecznej dla młodych ludzi, który mógłby polegać np. na odbyciu służby wojskowej. "Musimy zrobić coś razem, aby ten kraj pozostał wolny, bezpieczny i był w stanie się bronić" - powiedział Merz w rozmowie z tygodnikiem "Die Zeit".
Najpoważniejszy kandydat na kanclerza Niemiec chce, by jego kraj wspierał Ukrainę finansowo i militarnie, a rządowi Scholza zarzuca niewielką sprawczość w tej kwestii. W przeciwieństwie do lidera SPD Merz opowiada się za dostarczeniem Ukrainie, pod pewnymi warunkami, niemieckich pocisków manewrujących Taurus. Chce też ściślejszej współpracy z Polską, Wielką Brytanią i Francją w sprawie wsparcia wojskowego dla broniącego się przed rosyjską agresją kraju.
Merz wielokrotnie opowiadał się też za ożywieniem współpracy w ramach Trójkąta Weimarskiego (Niemcy, Polska, Francja). W grudniu liderzy chadecji - Merz (CDU) i szef CSU Markus Soeder - spotkali się w Warszawie z premierem Donaldem Tuskiem.
Chadecja, mimo kontrowersyjnych wypowiedzi i ryzykownych posunięć politycznych Merza, ma szanse na zwycięstwo w wyborach do Bundestagu. W ostatnich sondażach CDU/CSU może liczyć na poparcie około 30 proc. wyborców. Po latach walki o przywództwo w CDU Merz być może zrealizuje więc swój największy cel i stanie na czele Niemiec.
PM/PAP
